65. A co będę ja, agent Niall, miał z tej akcji, co?

Rozdziału nie było przez moje problemy ze zdrowiem, a teraz wrzucam coś luźnego z okazji 50 TYSIĘCY wyświetleń. Dziękujemy!

💘💘💘

Wbijajcie na mojego twittera: @ pani_horran


Już po trzech sygnałach usłyszałem nieco zdyszany głos Horana. – Siemka, Hazza!

Samo jego przywitanie ze mną doprowadziło mnie do krótkiego śmiechu. Bardzo brakowało mi takich luźnych rozmów z przyjacielem. Spotykaliśmy się często, ale wciąż nie tak, jak dawniej. W końcu nic nie było takie jak kiedyś, ani z mojej strony, ani z jego. Ja miałem rodzinę, chłopaka i Raisin, a Niall miał swojego Zayna. Nie skupialiśmy już całej swojej uwagi na sobie, tak jak kiedyś. Horan miał również szkołę, i odziwo, dużo się uczył. Kiedy stracił Nicka i mnie, wziął się w garść. Nie miał w okół siebie już kumpli, którzy pozwalali mu ściągać.
Właściwie nie pogardziłbym wspólną nauką, tylko... przecież zatrzymałem się na poziomie trzeciej klasy, a Niall już zdaje maturę. Nie dorównałbym mu moją słabą wiedzą.

– A ty co? Maraton przebiegłeś? – zachichotałem, kładąc dłoń przy tej Raisin, czekając aż uchwyci jeden z moich palców.

– Taaaak! Możesz poczekać moment? Kurwa, sekunda – powiedział, jak domyśliłem się wyciszając swój mikrofon, ponieważ nie słyszałem dosłownie nic; zapadła głucha cisza. Zmarszczyłem brwi, patrząc na dziewczynkę i wzruszyłem ramionami, tak jakby rzeczywiście mogła zrozumieć, co powiedział mi jej wujek.

– Jestem! Ah! Zayn, nie gryź mnie. H, daj mi jeszcze moment.

Już wiedziałem o co chodzi. Wolałbym tego nie wiedzieć, ale teraz mogłem już się domyślać co robili Niall i Zayn. Nie chciałem być świadkiem ich igraszek. Z resztą, czy Zayn nie powinien być z Louisem w studio?

– Co tam, Harry? – zaświergotał wesołym głosem, jak gdyby nigdy nic. Jego zachowanie było co najmniejszego dziwne, ale starałem się to zignorować.

– Co się dzieje? – spytałem go wprost, patrząc z uśmiechem na ściskającą mocno mój palec dziewczynkę. Czekałem tylko aż weźmie go w usta. – Dziwnie się zachowujesz.

– Co się ma dziać? Jest zajebiście! –przez słuchawkę mogłem wyczuć, że szczerzy się jak debil. – Mów co tam chciałeś, że dzwonisz.

– No ok, jak chcesz – wywróciłem oczami, obiecując sobie, że jeszcze go o to potem wypytam. – Wpadłbyś do mnie? Lou właśnie wyszedł do pracy.

– Pewnie, że tak. Dojdę do ciebie za pół godzinki – powiedział Niall, po chwili usłyszałem głos Zayna.

– Za późno, Niall.

– O mój Boże – wybuchłem śmiechem, nie dbając o to, że mój przyjaciel teraz prawdopodobnie ogłuchł dodatkowo będąc zażenowanym. No nie wierzę, że oni właśnie... robili coś seksualnego w trakcie, gdy ja byłem na linii.

– Hej, nie wciskaj mi stopy w twarz! – szamotali się. To głównie Zayn krzyczał, a Niall śmiał się, mówiąc, że Zayn umrze od jego nóg. Zachowywali się naprawdę zabawnie. Byli moją ulubioną parą. Zupełnie inną niż ja i Louis. Nasz związek szybko, choćbyśmy tego nie chcieli, nabrał zobowiązania. Mieliśmy w końcu córkę, musieliśmy szybko dorosnąć, zwłaszcza ja. Louis już wcześniej zaznał dorosłości, kiedy kupił dom od swoich dziadków i zaczął płacić rachunki. Dla mnie porzucenie życia nastoletniego gówniarza było ciężkim wyzwaniem, ale daliśmy radę.
W relacji Nialla i Zayna było więcej luzu, nawet teraz, kiedy ze sobą mieszkali. Ciągle gdzieś wychodzili, randkowali i spędzali czas poza domem. Ja i Louis ugrzęzliśmy w pieluchach i skupiliśmy uwagę na małej istocie w moich ramionach, która znów domagała się jedzenia.

– Za pół godziny się widzimy, tak, okej. Pa, Hazza! – Niall rozłączył się szybko, urywając połączenie. Poczułem się... nieczysto, na co wzdrygnąłem się, a Rai pociągnęła za moje włosy naprawdę mocno.

– Ała! – syknąłem. – Nie wolno tak robić! Tatusia to boli! – powiedziałem, odciągając od siebie jej rączkę. Ona patrzyła się na mnie z rozchylonymi ustami chyba żałując tego, że sprawiła mi krzywdę. Wydeła wargi, które zaczęły się trząść.

– Nie, nie, nie – przytuliłem ją do siebie. – Tatuś nie jest zły! Nie bolało tak mocno, po prostu nie rób tego więcej, córciu. Jest w porządku, nie skrzywdziłeś tatusia i nie będę już krzyczał – pogłaskałem jej plecki. Rai uderzyła mój policzek pięścią, nie zamachując się przy tym wcale. Zaśmiałem się, całując ją po twarzy.

– Tak strasznie cię kocham Rai.

– Da!

– Tak, "da" może być naszym "kocham cię – cmoknąłem ją jeszcze raz. – A teraz zrobię ci mleko, zanim ty zrobisz kupę w moich rękach – skrzywiłem się, widząc jak dziecko zaczyna się prężyć, co znaczyło, że napełnia swoją pieluchę czymś dużym.

***

– Hejeczka! Gdzie moja ulubiona rodzynka? – było pierwszym co powiedział, a raczej wykrzyczał Niall, wchodząc do mieszkania z czteropakiem piwa. Wmaszerował do salonu tanecznym krokiem, bujając się na boki jak pingwin. Z daleka poczułem jego perfumy, które zapożyczył od Malika.

– Nie ma jej – pokazałem mu jezyk, zasłaniając cały czas spokojnie żującą swój gryzak dziewczynkę, gdy blondyn wszedł do salonu. Mała leżała w bujaku, więc mogłem ją sprawnie zasłonić, siedząc na miękkim kocyku, który rozłożyłem na podłodze. 
Niall wydął swoją dolną wargę, lecz gdy odsłoniłem Rai, podnosząc się na równe nogi - pisnął, od razu kucając przy niemowlaku. Dziewczynka wypluła swój gryzak, sprawiając, że ten odbił się lekko od podłogi. Wówczas jej oczka pojaśniały na widok Horana. Niesamowicie cieszyło mnie to, jak bardzo Raisin uwielbiała wszystkie bliskie mi osoby.

– Wujek Nini do ciebie przyjechał, cieszysz się? – zawołał uradowany Niall. – Ew, wyglądasz jak Lewis.

Mała oczywiście nie mogła mu odpowiedzieć, jednak to, jak wyciągała rączki do twarzy Irlandczyka, mówiło samo za siebie.

– Jest jego córką, dlaczego każdego to dziwi? – pokręciłem głową, schylając się po gryzaczek. Ruszyłem do kuchni, żeby wypłukać go w ciepłej wodzie. Niall skierował kroki za mną, kładąc piwa na blacie. Włożyłem gryzak pod strumień wody i otarłem go ręcznikiem papierowym.

Raisin zaczęła wyciągać rączki do zabawki. Była zapięta pasem, ale mimo to starała się wychylić do przodu, jakby miała nadzieję, że samodzielnie wyjdzie z fotelika.

– Wow, ale ona jest teraz super. Zaczyna ogarniać świat, już wie, co jest jej – skomentował Niall, całując skroń dziewczynki. Zaczął ją bujać, biorąc w dłoń grającą zabawkę, jaka leżała wciśnięta w bok dziecka.

– Jest niezwykle mądra – uśmiechnąłem się, wtykając gryzaczka w jej usteczka. Złapała go ssąc. – Codziennie włączam jej tą grającą zabawkę i czasem stara się naśladować jej melodię.

– Jest piękna, nawet jeśli ma okropne geny moich przyjaciół.

Posłałem Niallowi wymowne spojrzenie, obserwując jego cyniczny uśmiech. Postanowiłem odbić przysłowiową piłeczkę.

– A więc, co takiego działo się, gdy odebrałeś? – spojrzałem na niego jednoznacznie.

– Nic – stwierdził gwałtownie, unikając mojego wzroku. – Zayn mi obciagał, czy to grzech? No ja pierdole, słyszałem jak nazwałeś kiedyś Louisa tatusiem, co teraz? Głupio ci?

– Jesteś upośledzony – zaśmiałem się w głos. – Ja nie odbieram telefonów, gdy Louis robi mi dobrze. Wiesz dlaczego? Bo jestem normalny – pokazałem mu jezyk.

– Ale dzwoniłeś! Jestem dobrym przyjacielem, skoro nawet w takiej sytuacji odebrałem, prawda? – roześmiałem się na to, jak z dumą uniósł pierś, a Rai patrzyła na niego jak na idiotę. Mrużyła swoje oczy, trzymając czerwonymi dziąsełkami gryzak pandę. Pilnowałem ją, by nie wepchała zabawki zbyt głęboko w swoją buźkę, bo mogła zwymiotować.

– Popraw jej śliniak, nie chcę żeby ubrudziła ubranie – zwróciłem mu uwagę, a Niall posłusznie zrobił to, o co go prosiłem.

– Wow, ty musisz robić te rzeczy codziennie, nie?

– Nie zmieniaj tematu, Horan – pokiwałem palcem przed jego oczami. – Wolałbym poczekać aż oddzwonisz, niż być zmuszonym słuchać jak powstrzymujesz jęki wprost do słuchawki – wzdrygnąłem się.

– Przesadzasz, nie jestem taki głośny – Niall wzruszył ramionami, gruchając do Raisin. – Jaka śliczna dziewczynka! Powiedz coś do mnie! Najlepiej moje imię, królewno.

– Przykro mi, że muszę zburzyć twoją bańkę, przyjacielu, ale jej pierwszym słowem będzie tatuś.

– Nie bądź taki pewny siebie – chłopak wystawił do mnie język. – Dawaj browara, mamuśko – zawył. Przewróciłem oczyma na to określenie.

– Przyjechałeś autem, kowboju.

– No to co? – wzruszył ramionami. – Najwyżej Zayn zabierze mój samochód.

– Co to, to nie – pokręciłem głową. – Będziesz musiał być trzeźwy aby mi w czymś pomóc... – stwierdziłem z tajemniczym uśmiechem.

– Pomóc? Tobie? W czym? Mam wywieść i zakopać gdzieś czyjeś zwłoki?! Nie wmieszasz mnie w to, Styles! – blondyn zaczął mówić od rzeczy. Powinienem się do tego przyzwyczaić.

– Nie, ty głupi leprikonie – chciałem go uderzyć w nogę, ale cały czas miał na rękach Rai. – Mówiłem ci o tym, że Louis chce się spotkać ze swim ojcem. Nie pozwala mi iść ze sobą, więc pozostaje mi go już tylko śledzić.

Niall skrzywił się. Widząc jak Raisin projękuje i podnosi się do niego, ostrożnie odpiął zielony pas, wyciągając ją z fotelika. Usiadł na kanapie obok mnie, trzymając dziecko szczelnie w objęciach.

– Dlaczego? Co w tym złego, że chce spotkać się z tatą? – spytał. To niesamowite, że Raisin zaczęła zasypiać w jego ramionach, kiedy ja i Louis robiliśmy wszystko by ją uśpić i nic nie pomagało!
Rai ciągle była zmęczona przez swoje kolki. W jednej chwili była wesoła, a w drugiej bardzo senna. Zadzwoniłbym do Nialla już w tamtym tygodniu gdybym wiedział, że działa tak czarodziejsko na jej sen. Bujał bezproblemowo i delikatnie dzieckiem. Nie przeszkadzała mu nawet kropla śliny, która pojawiła się, gdy Rai przykleiła swój policzek do jego torsu.

– Nie ufam temu głupiemu kutasowi – warknąłem. – Boję się poza tym, że Louis nie powie mi wszystkiego o czym będą rozmawiać. Uwierz mi, nie czuję się dobrze z tym, że chcę go śledzić, ale... no sam rozumiesz!

– Oh. Masz jakiś plan? – od razu zmienił wyraz swojej twarzy na poważną.

– Założę się, że pojedzie tam autem – stwierdziłem. – Dlatego my po prostu wcześniej podrzucimy Raisin do moich rodziców i będziemy go śledzić tak, aby nie zorientował, że ktoś zanim jedzie.

– I myślisz, że to się uda? Zna mój samochód, rejestracje i inne te rzeczy, H – powiedział niezbyt przekonany Niall.

– Dlatego będziemy jechać daleko za nim, żeby jedynie widzieć gdzie skręca – wytłumaczyłem mu. – Później zaparkujemy w miarę daleko od jego auta.

– To popaprane. A co będę ja, agent Niall, miał z tej akcji, co? – Horan uniósł brwi wysoko, marszcząc przy tym czoło. Wywróciłem oczy, wzdychając.

– Satysfakcję z tego, że pomogłeś kumplowi? – bardziej spytałem niż stwierdziłem, mrugajac powiekami zupełnie jak niewiniątko.

– Proszę cię, Harry, do kurwy. Tymi oczami możesz świecić przed Louisem. Na mnie nie działa pozlepiany tusz na twoich rzęsach – chłopak przewrócił oczami.

– Nie są pozlepiane! – sprzeciwiłem się. Moje rzęsy zawsze były perfekcyjnie rozdzielone! – No proszę, no! – postanowiłem przejąć taktykę desperacji i opuściłem kąciki ust. – Gdybym miał prawo jazdy zrobiłbym to dla ciebie!

Niall był nieugięty, dlatego klęknąłem przed nim.

– Jezu, powstań. Na kolana to tylko do Lewisa – na twarz Nialla wyszedł gigantyczny grymas. – Dobra, zgadzam się na to, ale to ostatni raz, gdy o coś mnie prosisz, a ja nic z tego nie dostaję.

– Chujowy z ciebie przyjaciel – skłamałem, ostatecznie jednak podnosząc się z kolan i całując go w policzek, specjalnie przy tym go śliniąc.

– Nie, ty jesteś gorszy – zaprzeczył Niall, wycierając swój perfekcyjnie gładki polik o moje ramię, ponieważ nie miał wolnej ręki, by to zrobić normalnie. Zaśmiałem się, następnie pisząc do Louisa krótką wiaodmość:

„Napisz mi, gdy skończysz pracę i wyjdziesz na spotkanie z ojcem. Proszę :pppp xxxx"

Od: Lou

A co, chcesz się pomodlić, żebym miał cierpliwość i nie zabił go? Haha x

Roześmiałem się na to, siadając na kanapie, gdy uczynił to Niall.

Od: Harriet

Żebyś wiedział :) Jak tam laska z waginą???

Od: Louis

[Wysłano załącznik]

Myślałem, że popłaczę się, razem z Niallem ze śmiechu, kiedy chłopak odesłał mi selfie z leżącą na plecach, nieświadomą niczego dziewczyną, rozmawiającą ze swoją koleżanką, gdzie na pierwszym planie widać było jego obrzydzoną minę.

W zamian postanowiłem odesłać mu zdjęcie Nialla z Rai na jego klatce piersiowej.

Od: Harriet

[Wysłano załącznik]

Całujemy i już nie przeszkadzamy xxx

– Współczuję mu strasznie – przyznałem, że śmiechem.

– Ja to się dziwię, że w ogóle nie czujesz się zazdrosny wiedząc, że Twój facet na co dzień widzi gole cycki i cipki.

– Gorzej czułbym się, gdyby jakiś facet stanąłby przed nim i świecił swoim bakłażanem – roześmiałem się w dobre. – Przecież Louis jest homoseksualny, nie jestem zazdrosny o jakieś waginy.

– Ja jestem non-stop zazdrosny – burknął blondyn. – Bo Zayna nie obchodzi płeć, więc znacznie to utrudnia zadanie.

W pewnym sensie rozumiałem Nialla, miał prawo być zazdrosny o swojego chłopaka, w dodatku nie było ze sobą jeszcze tak długo, jak ja i Louis.

– Zayn nie widzi poza tobą świata i kocha cię za twój charakter i duszę. Nie bądź zazdrosny – cmoknąłem gdy w czoło. – Lepiej opowiedz mi, jaki Zayn jest w tych sprawach. Wygląda jakby był naprawdę świetny, oh, te bicepsy! – zachęciłem mojego przyjaciela z całkiem normalnym tonem głosu.

– Co? – praktycznie pisnął dodatkowo mnie tym rozbawiając.

– Seks – szepnąłem tak, jakbym mówił coś bardzo nieprzyzwoitego. Niall westchnął ciężej. – Może... Najpierw ty możesz powiedzieć mi jak to jest z Louisem, żebym, wiesz- nie mogę ci tak z dupy powiedzieć o tym i- rozumiesz przecież.

– Z dupy... – parsknąłem, jednak po otrzymaniu jego karcącego spojrzenia, lekko się ogarnąłem. – No Louis i ja jesteśmy dość... bezpruderyjni od czasu do czasu. Lubi jak noszę koronkę i teraz zamówiłem sobie takie słodkie podkolanówki.

– Jako twój kumpel przyznaje, że ładnie ci w tych wszystkich różowych ciuszkach – chłopak zaśmiał się, poprawiając na swoich rękach Rai.

– Em... – zamyśliłem sie. -– Boże, nie wiem co jeszcze chciałbyś wiedzieć. – przyznałem. – Na przykład... jeśli chodzi o pozycję, to co jakiś czas sprawdzamy nowe rzeczy, ale później i tak wracamy do klasyki i tego, w czym nam wygodnie. Nie wiem co jeszcze mogę rzec. Daj mi jakąś wskazówkę.

– Jezu, no nie wiem. Sam zacząłeś ten głupi temat. Powiedz coś o waszym stosunku, co chciałbyś wiedzieć o moim i Zazy – chłopak wzruszył ramionami, a ja poczułem się rozczulony, przez to jak nazwał swojego chłopak.

– No u nas to jest różnie – wzruszyłem ramionami. – Zależy od humoru. Louis jest raz bardzo czuły i delikatny, a czasem pozwala sobie nawet na klapsy, a ja mówię do niego "tatusiu".

– Ehm, Zayn chciał tego spróbować. To znaczy- raz powiedziałem tak zupełnie dla żartów, a on stwierdził, że to seksowne, ale ja- sam nie wiem, boję się tak jakby.

– Ja z tego co pamiętam też nazwałem tak Louisa dla żartów, więc doskonale cię rozumiem – uśmiechnąłem się. – Spróbuj. Jeśli ci się nie spodoba, powiedz mu po prostu.

– Okej, zrobię tak. Erm, no to, co dalej? – spytał, patrząc na mnie nieśmiało. Cieszyło mnie to, że zaczyna się z tym przede mną otwierać.

– Jak czujesz się z tym, że Zayn dominuje? Wolałbyś, żeby tak było ciągle, czy on też lubi być pasywem?

– Dobrze mi z tym, nie zmieniałbym tego. Wiesz, podoba mi się to, nawet bardziej niż te wcześniejsze rzeczy z laskami – przegryzł swoją wargę, patrząc na czubki swoich białych, zdartych trampek.

– Wiesz co dobre. Raz tylko jak byłem na samym początku ciąży w sumie, Louis się zgodził być na dole i owszem, było bosko, ale... wolę tak, jak jest normalnie.

Niall kiwnął głową, lekko się uśmiechając. – Nie leży mi to jakoś. Jesteś stworzony do bycia bottom, bleh!

– Czy ty właśnie wyobraziłeś sobie mnie i Louisa w łóżku?!

– No co? – oburzył się. – Jak już mam toczyć z tobą takie dyskusję, muszę mieć jakiekolwiek spojrzenie na to!

– Jak sobie chcesz... – wywróciłem oczami.

– Wiesz.... Zayn jest delikatny, nawet bardzo. Za każdym razem robi to tak, żebym nie czuł bólu. Boże, używa tyle lubrykantu! – Niall roześmiał się, również ja parsknąłem na jego słowa. – Wydaję mi się, że jednak czasem chciałby zrobić to trochę... rozumiesz, sam!

– Więc powiedz mu, że może! Daj mu pozwolenie. Znaczy, oczywiście jeśli chcesz...

– Chcę! – powiedział szczerze. – On ciągle patrzy na mnie pod pryzmatem tego, że jestem wiesz, w pierwszym związku z facetem.

– Musisz troszkę otworzyć się na rozmowę z nim. Jest coś jeszcze, co chciałbyś zmienić, albo wprowadzić? – spytałem, uśmiechając się lekko, gdy Raisin spała z rozchylonymi ustami.

– Myślę, że nie... – mruknął po chwili namysłu. – Nie mam żadnych zastrzeżeń, naprawdę.

– Dużego ma? – spytałem w końcu, a Niall wybuchnął ogromnym śmiechem, mówiąc "wiedziałem, że to nadejdzie", na co również i ja się zaśmiałem. – Więc jak?

– Większego niż Louis – powiedział pewnie, zapewne nie wiedząc, iż wkroczył na niebezpieczne tory. Prychnąłem.

– Proszę Cię. To niemożliwe!

– No nie wiem, nie wiem. Trzeba to jakoś sprawdzić! Zakład, że Zayn ma większego? – spytał z oburzeniem. Od razu się tego podjąłem.

– Jak wygram, a wiem, że tak będzie – uniosłem wysoko brodę do góry – znowu idziemy na zakupy!

– Wszystko fajnie, ale jak to sprawdzimy? Jak spytam Zazy to powie, że to on ma większego, ale Louis powie, że on!

– Musimy zapytać ich czy kiedyś mierzyli sobie, a jeśli odpowiedź będzie twierdząca to zapytamy ile wyszło!

– W zwodzie?

– Tak, oczywiście.

– Spoko! Więc mamy nowy zakładzik, który wy-gram! Przecież Louis to taki kurdupel, nie możliwe, że mógłby być ponad przeciętną – stwierdził Niall. – Wygram zakład. Prawda Raisin? Oh, zapomniałem, że ty masz wyjebane i chrapiesz sobię.

– Nie klnij przy moim dziecku! – trzepnąłem go w tył głowy. – Jak zacznie się uczyć mówić to jeszcze będzie to powtarzać.

– Przecież na ten moment nawet tego nie rozumie! – Niall sapnął. – Boże teraz chce już wiedzieć ile centymetrów ma Zayn.

– Pięć – pokazałem mu jezyk. – Ciebie nie tak trudno zadowolić, dziewico! – wyszczerzyłem się widząc jak zaczął się denerwować.

– Huh, ciebie nie tak trudno zadowolić zważywszy na to, że Louis po pierwszym razie już cię zapłodnił!

– Ma po prostu silne plemniki!

– Albo ty łatwe komórki jajowe – odgryzł się.

– Plemnik, który przyczynił się do powstania Raisin to był Plemnik Rambo, dupku!

– Ale teraz tak całkiem poważnie. To niesamowite, że pierwszy raz uprawialiście seks i bum! W moich ramionach właśnie leży wasze dziecko! – Niall mówił entuzjastycznie. – Tak w ogóle, planujecie więcej?

– Tak – od razu pokiwałem głową. – Rozmawialiśmy o tym z Louisem i jesteśmy oboje zgodni co do tego, że Raisin musi mieć rodzeństwo.

– To super, zawsze chciałeś mieć dużo dzieci. Niesamowite, że z Louisem zgadzacie się we wszystkim, dosłownie. Pewnie z ilością też, co? – spytał mnie.

– Właściwie to tak – uśmiechnąłem się szeroko. – Jedyne w czym się nie zgadzamy to metody wychowawcze. Ja zdecydowanie jestem tym dobrym gliną.

Niall zaśmiał się, a po chwili Raisin poruszyła swoją nóżką, na której miała malutką skarpetę, która osunęła się z jej nóżki, więc musiałem ją poprawić.

– Louis nawet wygląda na takiego surowego rodzica – stwierdził. – Nie wiem, ja bym sięie go bał, będąc jego synem.

– Tu nie chodzi o lęk, Louis nie chciałby, żeby dzieci się go bały. Po prostu jest trochę mniej delikatny niż ja, ale to w niektórych sytuacjach wychodzi na dobre. Ja jestem zbyt mięką kluchą. Z resztą nie widziałeś Louisa prywatnie. On ciągle całuje całe ciało swojej córki i nazywa ją "Rai-Tai". Jest dla niej okropnie czuły – wytłumaczyłem mu.

– Czyli jesteście oboje kluchami – powiedział, za co ja kopnąłem go lekko w łydkę. – Ej! Mówię tylko jak jest! Jesteś czasem zdecydowanie zbyt dobry dla ludzi, którzy na to nie zasługują.

– Raisin zasługuje na to, co najlepsze. Zawsze tak będzie – cmoknąłem maleńką w policzek. Jej "polisie" robiły się coraz większe.

– Wygląda jak pączek.

– Sam jesteś pączkiem – prychnąłem, od razu stając w obronie mojego aniołka.

– Ciekawy jestem, czy Raisin odziedziczy więcej Twoich cech, czy Louisa. Jakby nie patrzeć charakterem bardzo się różnicie – odparł Niall.

– Mam nadzieje, że po połowie jednak będzie. Nie chciałbym, aby była taka pokraczna jak ja, ale także nie byłoby na rękę jeśli dużo by pyskowała.

– No tak, ale jakoś przeczuwam, że może mieć charakter Louisa, jednak na ogół wyobrażam ją sobie jako takiego aniołeczka, którym jest jej mama – blondyn uśmiechnął się szeroko.

– Ja aniołek? Błagam.

– Jesteś według mnie czasem aż zbytnio grzeczny!

– W takim razie nie widziałeś mnie sam na sam z Louisem...

– I nie-chcę – Niall zarzekł się, krzywiąc twarz. – Nie chciałbym was widzeć samych, czy słyszeć, czy po prostu być przy was bliżej niż na kilometr, gdy jesteście tylko wy dwoje.

– Mamy swoją sekstaśmę. Mogę ci pożyczyć, żebyś obejrzał w samotności! – zaproponowałem, oczywiście żartując.

– To. Jest. Ohydne! Czuje cringe – Niall wzdrygnął się, a ja przewróciłem oczami. Cały czas używał tych swoich "modnych słówek" aż czasem go nie rozumiałem. Wszystko wynosił ze szkoły.

– Co to w ogóle kurwa znaczy? – zaśmiałem się, zabierając mu Raisin z rąk i wstając z kanapy z zamierzenia odłożenia jej do łóżeczka.

– Jezu, zamieniasz się w starego dziada, który nie zna dzisiejszego slangu – usłyszałem mamrot Nialla. Ja jedynie przewróciłem oczami, kierując się w stronę schodów.

Nie mogłem nic poradzić na to, że naprawdę martwiłem się o mojego Louisa. Ten pomysł był beznadziejny, a moje zachowanie dziecinne, ale nie widziałem innego wyjścia w tej sytuacji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top