5. Może zostaniesz na noc?
Większość klasy czekała cały semestr na szkolną wycieczkę, ja muszę przyznać, że nie należę do tej części osób. Kiedy moi przyjaciele wyjechali na kemping, zostałem w domu oglądając seriale i czytając książkę. Nie potrzebowałem żadnych wyjazdów, bynajmniej nie zapewniały mi one rozgrywki. Rozmawiałem z Niallem oraz Nickiem przez Skype z laptopem ułożonym na udach. Po mojej lewej stronie znajdowała się paczka chipsów, z której co jakiś czas nabierałem w dłoń ich garść, odpowiadając z pełną buzią na głupie zaczepki chłopaków.
– Mówię ci, nie wiedziałem, że tu może być tak beznadziejnie – Niall westchnął ciężko i obscenicznie. – Cały czas coś szeleści w krzakach, strach wychodzić z tego namiotu! – odparł, a ja zaśmiałem się, widząc rozbawiona minę Grimshawa.
Nick korzystając z tego, iż Horan nie patrzył się w jego kierunku, puszczając mi przy tym do kamery oczko, złapał blondyna z zaskoczenia pod boki, przez co tamten krzyknął w niebo głosy, na co ja i brunet wybuchliśmy głośnym śmiechem.
– Ty cholerny padalcu! Nigdzie z tobą więcej nie jadę! – Niall zaczął wrzeszczeć, tymczasem ja wypełniłem swoje usta przysmakami, oglądając ich dyskusję jak dobrą komedię – Mówili, jedź do lasu.. będzie fajnie! W dupie mam taką zabawę! Wszystko śmierdzi, jest tu słaby internet i coś cały czas wchodzi mi do – nie dokończył, kiedy zakończyłem połączenie.
Parsknąłem, gdy ponownie zaczęli do mnie dzwonić po upływie zaledwie paru sekund. Przewracając oczami, odebrałem.
– Już nie będziesz histeryzował, nasza blondyneczko?
– Wybacz, musiałem wyciągać jakiegoś okropnego robaka z moich majtek! – oznajmił.
Wysłałem współczujący uśmiech Nickowi, który miał już wyraźnie dość i posłał mi nieme "pomocy".
– Dlatego nigdzie z wami nie jeżdżę, zwłaszcza w takie miejsca, bo chyba prędzej przed powrotem do domu zabiłbym ciebie albo siebie – mruknąłem niewyraźnie, podczas chrupania kolejnej garści chipsów. – Wy lepiej zamiast marudzić, doradźcie mi, co zrobić, żeby poderwać Louisa.
Nick wyglądał na zamyślonego, a Niall od razu jedynie przewrócił oczami z rezygnacją. Nie wiedziałem o co im chodzi, pierwszy raz ktoś mi się podoba, mogliby mnie bardziej wspierać. W końcu Horan przybliżył jeszcze bardziej twarz do kamery i odparł:
– Ja mam dla ciebie bardzo dobrą radę, przyjacielu. Kopnij go w dupę.
– Zrobiłbym to z chęcią, bo tyłek ma fajny... – powiedziałem, dopiero po chwili rozumiejąc co Horan tak właściwie powiedział.
Przez to, jak się rozmarzyłem patrząc w ścianę nie zauważyłem nawet, jak Nick i Niall patrzyli na mnie wielkimi oczyma. – Gdzie ten niewinny Harold, nasza cnotka? – spytał Nick z przekąsem, wystawiając do mnie język. Przewróciłem na to oczami, odwzajemniając jego gest i poprawiając laptopa na swoich udach.
– Zniknął w momencie, w którym zobaczył przyjaciela swojej siostry w najbardziej, kurwa obcisłych spodniach na świecie – mruknąłem z obłąkanym uśmiechem powracając wspomnieniami do ostatniej wizyty Tomlinsona.
– Zachowujesz się, jakby samo patrzenie na niego miałoby odebrać ci cnotę.
– Właśnie – Niall zgodził się z Nickiem. – Uważaj, bo ci coś jeszcze stanie. I to szybciej niż ten namiot – parsknął, po chwili śmiejąc się jeszcze bardziej kiedy posłałem mu groźne spojrzenie.
– Pomożecie mi, czy będziecie nadal po mnie cisnąć? – patrzyłem na nich wymownie.
– Może zabajeruj go gitarą – powiedział Nick. – Wszyscy kochają utalentowanych muzycznie gości.
– Miałeś być po mojej stronie! – warknął Niall, dając Grimshawowi kuksańca w bok.
– Nie widzisz jego desperacji? – Nick machnął ręką, chociaż ja już nawet nie starałem się ich słuchać. Pomysł z gitarą wcale nie był zły, w końcu ostatnio wywnioskowałem, że wraz z Tomlinsonem mamy podobny gust muzyczny. Zamyśliłem się, w głowie układając co mógłbym zagrać, by zrobić wrażenie na szatynie.
– Patrz co narobiłeś! – Horan ponownie odezwał się do przyjaciela z wyrzutem. – Zaczął się nad tym zastanawiać!
– Bo ten pomysł jest świetny! – uśmiechnąłem się szeroko, na co Niall uderzył się z otwartej dłoni w twarz.
– Niall, do cholery – oburzyłem się lekko. – Mam już cię dość. Nie pamiętasz, jak wspierałem cię, gdy zakochałeś się w tej całej Hailee? Lub jak latałeś za tą blondynką w szkole? Kto zawsze za tobą stał, trzymając cię za rękę, żebyś nie narobił w gacie? Mógłbyś okazać chociaż minimalną ilość wsparcia – fuknąłem, odwracając wzrok.
– Przepraszam, stary – Zzmarszczyłem brwi, słyszą poważny ton jakim zaczął mówić Irlandczyk.
– Co? – mój i Nicka głos się zsynchronizowały.
– Strasznie go nie lubię i nie chcę, żebyś wpakował się w jakieś gówno. To wszystko.
– Ja chcę go poznać, Niall. On ma w sobie coś, czego nie ma nikt inny. Daj mu szansę i pomóż mi!
Chłopak stęknął buńczucznie, na co Nick zbeształ go uderzeniem w biodro.
– No dobra... – prychnął ze zrezygnowaniem. – Kiedy znowu przyjdzie zostaw uchylone drzwi do swojego pokoju i zacznij coś grać, albo śpiewać.
– W końcu ponoć ostatnio pochwalił twój głos, sam się tym wychwalałeś przez wczorajszy wieczór – Nick mówiąc uśmichnął się zalotnie. Pokiwałem energicznie głową, przegryzając swoją dolną wargę.
– Taa... – zgodził się Niall. – Relacjonowałeś to z takim podnieceniem, jakbyś obejrzał co najmniej porno.
Pokazałem mu środkowy palec, ostatecznie jednak się śmiejąc.
– Wyłazić z namiotów! – powstrzymałem się przed powiedzeniem czegoś, słysząc głos nauczycielki. Nick i Niall jęknęli przeciągle, natomiast ja posłałem im współczujące spojrzenie, zamykając laptopa.
– Harry! – usłyszałem z dołu nawołania Gemmy, dlatego też dźwignąłem się z łóżka, biorąc w rękę pustą paczkę po chipsach, aby wyrzucić ją do kosza. – Mam nadzieję, że nie lenisz swojej dupy i nie wyżarłeś jeszcze wszystkich chipsów! – krzyknęła, nim drzwi otworzyły się. Cholera, nie... Nie wszystkich. Tylko jedną paczkę!
– Może? – wyszczerzyłem się cynicznie, demonstracyjnie po tym wyrzucając zgniecione opakowanie.
Wziąłem do ust jedną z miętowych gum, które leżały na moim biurku i z zamyśleniem sięgnąłem po gitarę. Przecież to nie może być takie trudne, tylko co mógłbym zagrać? Zacząłem się stresować, ale przecież hej - to jest coś, co robisz prawie codziennie Styles, dasz radę coś zaśpiewać - pomyślałem dodając sobie w ten sposób otuchy.
Na początku bez celu pociągałem za struny w celu małego oswojenia się z jej dźwiękami, aby dopiero po upływie około paru minut, zacząć także po cichu nucić. Wpadłem na pomysł przećwiczenia jednej z moich nowo napisanych, krótkich piosenek. Nikt nie wiedział, że gdzieś głęboko pod moimi książkami w szafce chowam mały zeszyt, coś w stylu pamiętnika, gdzie pisze dokładnie wszystko, co czuję. Czasem zdarza mi się napisać jakiś krótki tekst, a następnie próbuje wymyśleć do tego melodię. Odkąd trzy lata temu otrzymałem od chłopaków gitarę, tworzenie własnej muzyki naprawdę zaczęło mi się podobać.
Usłyszałem stłumione przez moją grę głosy jakie dochodziły z dołu, co świadczyło jedynie o tym, że Louis pryzszedł. Zacząłem mocniej szarpać za struny, aby instrument wydawał z siebie jeszcze donośniejsze dźwięki.
Po chwili, kiedy zacisnąłem swoje powieki wydawało mi się, że zniknąłem we własnym świecie, wypuszczając że swoich ust kolejne słowa:
Tell me something, tell me something
You don't know nothing, just pretend you do
I need something, tell me something new
Choose your words 'cause there's no antidote
For this curse, oh what's it waiting for?
Must this hurt you just before you go?
Oh, tell me something I don't already know
Oh, tell me something I don't- zatrzymałem się w tym momencie, bijąc dłonią w struny.
– To jest gówniane – burknąłem z westchnięciem, otwierając oczy.
– Wcale nie.
Z moich ust wyrwało się mimowolne pisknięcie, przez dochodzący z wejścia do mojego pokoju głos Tomlinsona. Rumieniąc się krwiście przez żenujący odgłos jaki z siebie wydobyłem, spojrzałem na nią, będąc wdzęczny Bogu, że już siedziałem.
– Zawsze będziesz mnie tak straszyć? – przegryzłem wargę, opierając swoją jasnobrazową gitarę o ścianę. Odwróciłem się w stronę Louisa, miał schowane dłonie w kieszeniach spodni i wygadał naprawdę pięknie tego dnia. Miałem dobry widok na jego tatuaże. Było ich zdecydowanie najwięcej na rękach, które nie były zakryte tak jak zwykle długimi rękawami.
– Boisz się, że mógłbym zrobić ci krzywdę? – uśmiechnął się lekko, wchodząc głębiej do pomieszczenia i rozejrzał się po nim. Praktycznie wstrzymałem oddech, obserwując jak zbliżył się do mnie, koniec końców zatrzymując kroki tuż przy łóżku. – To ty napisałeś tę piosenkę?
Zobaczyłem, że kieruje wzrok na mój czarny dzienniczek ułożony na materacu. Szybko sięgnąłem ręką, by wziąć go z łóżka, nim szatyn mógł przeczytać te dyrdymały.
– To tylko głupie... kilka wersów – powiedziałem niepewnie, spoglądając w trzymany przeze mnie notes. Oczywiście kłamałem - piosenka była dokończona, miała zwrotki i refren. Długo nad nią pracowałem, ale i tak nie uważam, aby była wystarczająco dobra.
– Nie brzmiało to głupio – pokręcił głową, nie zgadzając się ze mną. – Masz jeszcze jakieś inne teksty? Brzmiało to naprawdę bardzo dobrze. – mówił, nie chcąc pod żadnym pozorem odpuścić.
– Raczej nikt tego nigdy nie usłyszy – powiedziałem, odgarniając kilka loczków za moje ucho. Nick często powtarzał mi, że to niezwykle urocze, więc musiałem spróbować. Uniosłem niepewnie wzrok do góry. Nie dostrzegłem jednak w wyrazie jego twarzy żadnych specjalnych zmian.
– Skoro ja już miałem to szczęście, aby cię usłyszeć, mogę prosić o biss?
Popatrzyłem chwilę w jego oczy doszukując się w nich kpiny czy żartu, lecz nic takiego ostatecznie nie znalazłem w połyskujących błękitnych tęczówkach. Sięgnąłem więc po gitarę, śpiewając drugą część piosenki.
Brooklyn saw me, empty at the news
There's no water inside this swimming pool
Almost over, had enough from you
I've been praying, I never did before
Understand I'm talking to the walls
I've been praying ever since New York
Oh, tell me something I don't already know
Oh, tell me something I don't already know
Tell me something, tell me something
You don't know nothing, just pretend you do
Tell me something just before you go...
Gdy skończyłem z palącymi jak nigdy wcześniej policzkami, spuściłem wzrok, nie mając odwagi spojrzeć szatynowi w oczy. Ku mojemu zdziwieniu, usłyszałem nad swoją głową oklaski. I to oklaski nie dwóch dłoni, a czterech. Kiedy uniosłem wzrok, zobaczyłem nad sobą Louisa oraz Gemmę, która wpatrywała się we mnie z uśmiechem, po chwili poruszając sugestywnie brwiami i puszczając mi oczko, kiedy skinęła głową na Louisa... Oh, dzięki Gemma.
Czując się podwójnie zawstydzonym, schowałem twarz w poduszce, chcąc jak jeszcze nigdy przedtem po prostu zostać sam. Nie byłem przyzwyczajony do posiadania widowni, nawet moi przyjaciele nigdy nie słyszeli żadnej piosenki mojego autorstwa, tak więc granie czegokolwiek przy chłopaku, który mi się podobał było wręcz surrealistyczne.
– No weeź, Hazz. Było naprawdę dobrze! – powiedziała Gemma przez cp uniosłem na nią gniewne spojrzenie w momencie, kiedy Gemma szczerzyła się szeroko, unosząc w górę dwa kciuki.
– Masz talent, młody. Nie zmarnuj go – prawie zakrztusiłem się powietrzem, kiedy Louis poczochrał moje z lekka potargane włosy, o mało nie powodując przy tym u mnie ataku serca.
Ale chwila, chwila. Młody? Poważnie, znowu? Posłałem mu krótki uśmiech, zanim ta dwójka wyszła z mojego pokoju. Od razu położyłem się na łóżku sięgając po telefon i unosząc go nad swoją twarz. Zrobiłem zdjęcie zakrywając drugą dłonią pół swojej twarzy i wysłałem je na grypę, którą dzieliłem z moimi przyjaciółmi podpisując zdjęcie słowem: "umarłem".
Od Pikachu:
"OMG CO ZROBIŁ??? MUSNĄŁ CIĘ KCIUKIEM???"
Prychnąłem, widząc, jak Niall robił sobie ze mnie w oczywisty sposób jaja.
Od Hazz:
Pochwalił mnie, kiedy śpiewałem i pomiział mnie po włosach!!!!
Odpisałem w skupieniu, zagryzając wargę.
Od Pikachu:
I nie doszedłeś w spodnie? Liczyłem na lepszy finał.
Uśmiechnąłem się półgębkiem, czekająć na to aż Nick również odpisze.
Od Grimshit:
Wiesz, Harold... Cieszę się twoim szczęściem ALE WEŹ MNIE JUŻ STĄD, NIALL CAŁY CZAS PIERDZI POD KOCEM
Parsknąłem śmiechem, wewnętrznie jednak mocno współczując brunetowi.
Od Hazz:
To norma u niego. Zawsze jak się nażre to tak się to potem wieczorami kończy.
Kiedy byłem pochłonięty rozmową esemesową z dwójką tych głupich przyjaciół nie zauważyłem nawet, iż moje drzwi nie były całkowicie zamknięte, przez co mogłem słyszeć rozmowę Gemmy i Louisa z pokoju mojej siostry, który był naprzeciw tego mojego.
– Tommo, bądź ze mną szczery – mruknęła dziewczyna. – Jak bardzo spodobała ci się piosenka? Nie chce myśleć, że specjalnie przed moim bratem udawałeś.
Zdziwiłem się na to... Czy oni rozmawiają o mnie? Na pewno tak, mój boże. Nie powinienem podsłuchiwać, lecz z drugiej strony.. oni nie powinni mnie obgadywać, więc to będzie sprawiedliwe.
– Harry ma naprawdę ogromny talent i w życiu nie powiedziałbym, że ten tekst napisał siedemnastolatek.
Rozpromieniłem się słysząc to. Sam podejrzewałem, że Tomlinson specjalnie mógł przesadzać, jednak naprawdę podobała mu się moja piosenka!
– To okej, Harry jest czasem inny niż ci wszyscy chłopcy w jego wieku.
Proszę cię, Gemma... Nie mów za wiele. Proszę.
– Jest po prostu dojrzalszy, jak na swój wiek – zakończyła, a ja zmarszczyłem brwi. Czy naprawdę taki byłem.
– Zgadzam się. Rzeczywiście robi takie wrażenie – odpowiedział jej, przez co ja o mało nie krzyknąłem z podekscytowania. – Co się tak na mnie gapisz, Gems?
Zagryzałem miejsce gdzieś w zgięciu mojego łokcia, by nie pisnąć na to, co powiedział Louis. Kiedy ogarnąłem się, ponownie moje serce się zatrzymało.
– Może zostaniesz na noc? – spytała wymijająco.
– Czemu nie. Nie miałem i tak zbytnio ambitnych planów na wieczór.
Moje oczy powiększyły się, w momencie, w którym zdałem sobie sprawę z faktu, iż Louis naprawdę miał spędzić noc ze mną pod jednym dachem.
**
Jaką piosenkę śpiewał Harry? Zgadnijcie, a kto pierwszy ten lepszy. Miłego dnia, rodzynkowicze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top