23. Powtórz to, co przed chwilą mówiłeś, bo zaraz oszaleję
Czytajcie do samego końca. Pojawia się nowy bohater!
Opuszczałem się za każdym razem na całą długość Louisa po chwili zmieniając kąt, przez co poczułem jak czubkiem penisa Louis trafia w mój czuły punkt, w skutku czego deszedłem na nasze klatki piersiowe. Chłopak w ułamku sekundy przejął całą inicjatywę, i korzystając z mojej nadal trwającej końcówki orgazmu, postanowił go przedłużyć, również i siebie doprowadzając w końcu na skraj, popychając mnie tak, że moje plecy wylądowały na miękkim materacu, a sam Tomlinson wykonał kilka niedbałych, aczkolwiek mocnych pchnięć, ostatecznie wydobywając ze mnie jeszcze jedno, głośniejsze stęknięcie.
Poczułem ciepły płyn rozlewający się w moim wnętrzu, kiedy leżąc przyciągnąłem ostatni raz Louisa do bardzo mocnego pocałunku.
Chłopak jęknął cicho tuż przy moim uchu, zanim opadł na nasze brudne klatki piersiowe. Lecz nie przeszkadzało to żadnemu z nas ani trochę. Nie kiedy ponownie jak po naszych ostatnich pieszczotach, zamilkliśmy, trwając z leniwymi uśmiechami w tej pięknej, przyjemnej dla ciała jak i duszy ciszy.
– Mój Boże... Jestem taki brudny – powiedziałem, wciskając nos w szyję Louisa. – Ale to było... Niesamowite.
– Też tak uważam – odparł, składając w mojej potarganej czuprynie kilka, drobnych pocałunków. – Nawet jeśli zdecydowanie wolę być tym, który dominuje, to taka sytuacja, gdy jesteś na górze odpowiada mi w stu procentach.
– Nie spojrzę Gemmie jutro w oczy, przecież wszystko słychać przez te ściany! – burknąłem, jeżdżąc palcami po karku szatyna.
– Niech będzie zazdrosna, że my się przynajmniej świetnie bawimy – puścił mi zawadiackie oczko, potem wysuwając się ze mnie. Westchnąłem cicho, czując jak jeszcze ciepłe nasienie Tomlinsona spłynęło po wewnętrznej stronie moich ud.
– Może weźmiemy wspólną kąpiel? – zaproponował Louis, na co uśmiechnąłem się od razu. – Kiedyś zostawiłem u twojej siostry piżamę – oznajmił mrużąc oczy.
– W takim razie chodźmy – powiedziałem, następnie wstając z łóżka cały czas osłonięty kołdrą. Wyjrzałem na korytarz, aby upewnić się w tym, że nikogo tam nie było i spokojnie mogłem przejść razem z Tomlinsonem do łazienki.Louis owinął się ręcznikiem idąc do pokoju Gemmy. Oboje zdziwiliśmy się kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
– Nie ma jej – powiedział niemo Louis za sprawą ruchów ust. Zmarszczyłem brwi, otwierając drzwi do jej pokoju będąc całkiem nagim. Zastałem pustkę.
– Czyli jednak nie będzie nas chlapać wodą święconą – rzuciłem z rezolutnym uśmiechem, ciągnąc za sobą swojego chłopaka w stronę toalety, w trakcie czego on wybuchł śmiechem. Szybko zamknąłem za nami drzwi w obawie, że ktoś akurat w tej chwili mógł pojawić się na końcu korytarza i przypadkiem nas zauważyć. Kiedy woda w wannie sięgała już do połowy wanny, (a była naprawdę głęboka) wyłączyłem kran i nalałem do niej kilka olejków oraz balsamów, które wytworzyły przyjemny zapach wokół. Wszedłem razem z chłopakiem do cieplutkiej wody, od razu usadawiając się pmiędzy jego nogami, a przez to jak ułożyłem się bardziej w pozycji leżącej w wannie, moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Już po chwili Louis sięgnął po zieloną gąbkę, namaczajac ją i delikatnie myjąc mój zlepiony od spermy tors.
Mruczalem przez to, jak przyjemnie mi było. Dotyk chłopaka był tak niesamowicie uzależniający i nawet jeśli seks był po prostu rozbrajający mnie na łopatki, byłbym w stanie czuć się zaspokojonym jedynie za sprawą tak delikatnego muskania mojej skóry.
Opuszkami palców zaczął głaskać okolice w okół mojego pępka, gdzie zebrało się trochę więcej skóry. Rozprowadzał bardzo powoli pianę w tamtym miejscu.
– Wiesz, że odkąd się pojawiłeś w ogóle nie wymiotowałem?
– Nie wiem szczerze, czy to, że się pogodziliśmy miało na to jakiś szczególny wpływ, ale kto wie? – mówił szatyn, podczas gdy ja patrzyłem się na niego z dołu. – Może ono to w jakiś sposób czuje?
– Kiedy minął nasz pierwszy raz... Jak dawno to było? – spytałem z lekkim speszeniem.
– Miesiąc, erm... Tydzień i... kilka dni, słonko – odparł, wmasowujac pianę w moje uda. – Dlaczego pytasz?
– To niemożliwe, żeby ta mała rzecz to wyczuwała, ale jutro wszystko powie pani doktor, kiedy przyjdzie zrobić mi badania.
– Wiesz dokładnie, o której będzie wizyta? Chciałbym być wtedy przy tobie, rozumiesz.
– Naprawdę?
– Oczywiście, głuptasie – prychnął, ochlapując moją twarz wodą, na co wzdrygnąłem się. – Nie było mnie przy tobie osiemnaście lat, plus te okropne dwa dni. I pragnę nadrobić ten stracony czas najbardziej jak się da.
– Czym sobie na ciebie zasłużyłem? – patrzyłem na niego oczami szczeniaka. – Bardzo cię kocham – powiedziałem, układając się uchem do jego klatki piersiowej.
– A ja kocham ciebie.
Zastygłem w bezruchu, a moje oczy o mało nie wyskoczyły z orbit. Spojrzałem na niego zszokowany, mając ogromną nadzieję, że się nie przesłyszałem.
– Słucham?
– Hm? – spytał, błądząc dłonią po tej mojej. Czy on sam wie co powiedział? A może to ja mam jakieś urojenia?
– Powtórz to, co przed chwilą mówiłeś, bo zaraz oszaleję – poprosiłem go, dłonie układając w rozpaczliwym geście na jego karku.
– Ale co ja po- o Boże... Kocham cię – powiedział szatyn, kładąc dłoń na moim policzku. – Kocham cię, Harry...
– Naprawdę mnie kochasz... – szepnąłem, z moimi szklącymi się po raz kolejny już dzisiaj oczami.
– Tak, Harry. Kocham cię, jestem taki szczęśliwy, że jesteś pierwszą osobą do której mogę to powiedzieć... Czuję taką... ulgę! W końcu to powiedziałem i to jest takie- wspaniałe, niebywałe!
Moje oczy mimowolnie zaczęły ronić łzy wzruszenia, które zmieszały się z wodą. Przytuliłem się do szatyna, mocno oplatając go ramionami w pasie. Mimo tego jak bardzo się rozpłakałem, na mojej twarzy widniał uśmiech, ponieważ dokonałem tego, co obiecałem sobie na samym początku mojego angażowania się w związek z chłopakiem. Nauczyłem go kochać i mówić o tym na głos.
To jak cieszyłem się, gdy mogłem zasnąć w ramionach Louisa nie mogę porównać do jakiegokolwiek innego szczęścia. Louis tej nocy wyznał mi, że mnie kocha, czułem się w pełni szczęśliwy. Lecz nie wszystko wyglądało tak cudownie, kiedy w nocy obudziłem się i od razu pobiegłem do toalety ponownie nad nią klękając. Bardziej zasmucił mnie sam fakt, iż było oczywiste, że tym samym obudziłem Louisa, który słodko spał.
Jęknąłem męczeńsko, kiedy z nadal głową nad muszą klozetową poczułem na swoim plecach tak doskonale znane mi dłonie, które poczęły gładzić z czuciem moje plecy, a krótkie lecz zgrabne palce odgarniały moje włosy z twarzy.
– Już lepiej, hm? – spytał Louis, gdy spuściłem wodę od razu podchodząc do zlewu i najpierw myjąc twarz, a później dokładnie zęby. Znów poczułem takie samo zmęczenie jak w tamtą noc. Zmęczenie spowodowane wymiotami, nudnościami, bólami. Nie życzyłbym tego nawet swoim wrogom.
– Tak – ziewnąłem. – Proszę, nie przychodź do mnie za każdym razem jak wymiotuję i jeśli cię tym obudzę, po prostu udawaj ze mnie nie słyszysz i śpij dalej.
– Nie mógłbym tak, mały – odparł Louis delikatnie mnie obejmując i pocieszająco pocierając moje plecy. Było to kolejne bardzo wrażliwe na dotyk miejsce, jednak nie tak jak włosy. – Potrzebujesz czegoś?
– Powiesz mi znowu, że mnie kochasz? – poprosiłem, gdy obydwoje z powrotem położyliśmy się w moim niewielkim łóżku. – Oczywiście nie musisz jeśli nie masz ochoty...
– Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to: kocham cię, H. – powiedział Louis przykrywając mnie dokładnie kołdrą, pomimo iż mówiłem, że nie jest mi zimno. – Jestem zobowiązany do tego, by pomagać ci kiedy źle się czujesz, więc będę za każdym razem ci pomagał, gdy zdarzy się taka sytuacja jeszcze raz, a nawet dwa razy w nocy. Możesz spokojnie spać – pocałował mnie w czoło wyciskając tam mokrego całusa.
Momentalnie odprężyłem się w jego ramionach, zwłaszcza po odczuciu jego dłoni na swoim brzuchu, który głaskał tak długo dopóki sen nie zmorzył mnie do tego stopnia, że nagle w jednej chwili nie pamiętałem już nic z wyjątkiem ciemności. Bardzo zdziwiłem się faktem, iż mdłości nie obudziły mnie już więcej w nocy. Za to o poranku obudził mnie nie kto inny, jak Louis.
– Pobudka, H...
Usłyszałem tuż przy swoim uchu i w normalnych okolicznościach zapewne prychnąłbym coś na wzór „spierdalaj”, jednak był to Louis i w życiu bym się na to nie odważył. Nadal z zamkniętymi oczami wyciągnąłem ramiona przeciągając się, a następnie umiejscowiłem je za karkiem Louisa przyciągając do siebie. W końcu i otchylilem zaspane oczy, odklejając od siebie powieki, a już po chwili zobaczyłem duże tęczówki.
– Kto śmie zakłócać mój piękny sen? – mruknąłem ochryple, śmiejąc się przez to jak oficjalnie to zabrzmiało.
– Oczywiście twój piękny i perfekcyjnie seksowny oraz inteligentnie mądry, wysportowany i utalentowany kochanek, więc ruszaj swoje cztery litery i musimy coś zjeść, bo jestem głodny – powiedział Louis. Zobaczyłem, że jest już w koszulce, a ja uświadomiłem sobie, że nie chce widzieć się z moimi rodzicami po tym jak musieli słyszeć nasze, to znaczy moje krzyki.
– Nie ma nawet takiej opcji – mruknąłem, odwracając się do chłopaka centralnie plecami i wypchąłem do niego podświadomie tyłek. – Śpię dalej – postanowiłem, zamykając oczy i obejmując poduszkę, na której leżałem.
– Musisz wstać, H. Musimy spytać twojej mamy, co z tą wizytą pani doktor, a poza tym... Czuję się niedoceniony, nie boli się tyłek? – usłyszałem pytanie, a zaraz później poczułem dłoń na lewym pośladku.
– Zostaw mnie, bo się zamknę w sobie – prychnąłem, ukrywając w poszewce swój uśmiech. – Poza tym przypominam ci, ze wczoraj to ja odwaliłem za ciebie całą robotę, obiboku.
– Oh tak? Ale to nadal ciebie powinien boleć tyłek! – Louis prychnął, mogłem widzieć zza ramienia jak przewraca swoimi oczami.
– Wydaję mi się więc, że musisz poprawić swoje dzieło. Jeśli wiesz, co mam na myśli... – powiedziałem, uśmiechając się już bez reszty, specjalnie wciskając swój tyłek w jego udo.
– Kusisz... Kusisz, ale nie- nie teraz – powiedział, klepiąc mnie jedynie w prawy pośladek z niezbyt wielką siłą. Uśmiechnąłem się, mimo to, wstając w końcu, owinięty w pościel i zauważyłem, że Louis ma na sobie jedną z moich koszulek.
– Nie chcę tam schodzić, bo umrę niechybnie ze wstydu – jęknąłem marudnie. – Na pewno wszyscy będą wytykać nam to, że kochaliśmy się wczoraj.
– Może nie będą? Wybiorę ci jakieś ubrania – odparł Louis. – No już, zdejmuj te dresy i ubierz, hm... te spodnie... Do tej koszulki – dodał, kładąc poszczególne ubrania na moim łóżku.
– No proszę, jakie wymagania! – zacmokałem z udawnaym oburzeniem, zdejmując z bioder swoje spodnie, specjalnie przy tym wypinając się do. Już po chwili byłem gotowy i znów przejął mnie stres. Schodząc na dół słyszałem już rozmowy Robina z moją mamą, która uśmiechnęła się widząc mnie.
– Dzień dobry słonko, jak się czujesz? – spytała. – Budziłeś się w nocy? Razem z ojcem kupiliśmy zatyczki do uszu, ponieważ ostatnio ciągle słyszeliśmy jak wymiotujesz. Wiesz, my musimy się wysypiać sadysto!
– Już mi lepiej, przepraszam was za to – mruknąłem, ciągnąc Louisa do stołu za rękę. – Za każdym razem mam wrażenie, że zaraz sobie wyrzygam żołądek.
– Dzisiaj wyglądasz na dużo bardziej wypoczętego i zdrowszego – zauważyła Anne, podsuwając mi pod nos śniadanie, taki sam talerz dała Louisowi.
– Bo Louis spał ze mną. Nie czuję się już tak tragicznie – uśmiechnąłem się, odgarniając z czoła wpadające szatynowi do oczu włosy, na co on zmarszczył lekko nos, fukając.
– Dobrze młodzieży, niestety ja muszę iść do pracy – powiedział Robin posyłając nam przepraszające spojrzenie. Pocałował moją mamę w usta, a mnie i Louisa poklepał po plecach, zanim wyszedł. Pożegnaliśmy go króko, zajadając się wyborną jajecznicą zrobioną przez mamę. Rzadko kiedy cokolwiek co ona gotowała mi nie smakowało.
– Muszę ci powiedzieć, Harry... – zagaiła, jedząc swój posiłek – Moja znajoma złapała grypę, z czym związane jest to, że przyjdzie ktoś inny do ciebie, ale nie bój się. Dziewczyna jest młoda, blisko twojego wieku, więc pomyślałam, że dogadasz się bardziej z kimś mniej staromodnym. Kiedy przyjdzie, a będzie to za jakieś – spojrzała na zegarek u swojej prawej dłoni – dwadzieścia minut, niestety ja będę musiała iść już do moich własnych pacjentów.
Pokiwałem nerwowo głową, dziękując w duszy Tomlinsonowi za to, iż zadeklarował się dotrzymać mi towarzystwa wtrakcie tej stresującej wizyty.
– Nie denerwuj się, H – powiedział, odchylając głowę by na mnie spojrzeć. Po chwili wycisnął pocałunek na mojej skroni.
– Louis... – zagadnęła moja mama. – Powiedz mi, co zamierzasz zrobić w związku z tym, że Harry jest z tobą w ciąży? – spytała bez ogródek, z lekko uniesionymi w górę brwiami. – Myślisz, że to twoje tatuowanie ludzi starczy wam na utrzymanie waszej dwójki i jeszcze później niemowlaka?
– Myślałem o tym całą wczorajszą noc, proszę pani – przyznał Louis, patrząc na moją mamę. – Wymysliłiśmy, razem z moim szefem, żebym wziął więcej godzin pracy. Nigdy tak naprawdę nie reklamowaliśmy jakoś salonu, więc damy ogłoszenie w internecie, by zyskać więcej klientów do tatuowania. Prócz tego znajdę jakąś dodatkową pracę. Na przykład moja babcia ma piekarnię, już wcześniej proponowałem pomoc tej staruszce, ale jak dotąd była nieugięta – zaśmiał się. – Myślę, że w takiej sytuacji zgodzi się bez wahania. Ma tam naprawdę duży ruch, więc dodając grosz do grosza... – wzruszył ramionami. – Najważniejsze żeby mieć stały – podkreślił – zarobek.
Wpatrywałem się w swojego chłopaka jak w najbardziej perfekcyjne dzieło sztuki. Podczas, gdy ja zadręczałem się tym, że on zapewne chce ze mną zerwać i porzucić mnie, on w tym czasie uzgadniał ze swoim szefem, co mógłby zrobić, aby zarabiać więcej, żeby tylko naszej dwójce... a raczej trójce żyło się jak najlepiej. Odruchowo położyłem dłoń na jego udzie, które zacząłem z czułością gładzić.
– Jednak myślę, że tak naprawdę posiadamy wyjątkowy skarb, a dokładnie jest on w naszych sercach, ponieważ mamy wielką miłość, którą obdarzymy nasze dziecko. Przepraszam, ponieważ- ja- nie bardzo umiem o tym mówić, ale chodzi mi o to, że kocham pani syna i pokocham moje dziecko. Chcę wychować je należycie – zaśmiał się na końcu patrząc na mnie, kiedy ja już byłem wtulony w jego umięśnione ramię. Mama uśmiechnęła się pogodnie, przyglądając naszej dwójce z rozczuleniem.
– Widzę to, Louis, i naprawdę wierzę, że nie zawiedziesz mnie i będziesz wspierał mojego syna, choćby nie wiem co mogło się zdarzyć. Jesteś cudownym chłopcem, skarbie.
– Dziękuję... – odparł, kładąc policzek w moich gęstych lokach. – Pani ma cudownego syna, naprawdę bardzo dobrze go pani wychowała.
– Wiecie co, chłopcy? Tak teraz sobie myślę... Bylibyście w moich oczach niemalże perfekcyjnym związkiem, gdybyście jeszcze tylko potrafili być odrobinę ciszej... – o mało nie zakrztusiłem się kawałkiem swojego posiłku, słysząc to.
– Harry nie potrafi. Będziemy nad tym pracować – powiedział Louis kiedy tonąłem w rumieńcach.
– Dobrze już, ale to wtedy, gdy mnie nie ma w domu. Teraz znikam do kliniki – zaśmiała się, prawdopodobnie przez to, jak wciskałem swoją zaczerwienioną twarz w ramię Tomlinsona, przysięgając sobie, żeby wstrzymywać się następnym razem od seksu, gdy w domu oprócz nas jest ktoś jeszcze. W tym samym momencie, kiedy popijałem sok, usłyszałem pukanie do drzwi, a zaraz później głos mojej mamy.
– Tak, tak... Proszę idź do salonu, zadzwoń do mnie po wizycie.
– Boję się – szepnąłem tuż przy małżowinie Louisa, wstając razem z nim od stołu. Moje ręce się trzęsły, lecz Tomlinson szybko to zauważył, co wywnioskowałem po tym, jak splótł on ze sobą nasze palce. Po korytarzu rozniosły się kroki, dziewczyna musiała mieć wyraźnie buty na obcasie ponieważ roznosiło się głośne stukanie. Możliwe, że po prostu moja głowa wyolbrzymiała to ze stresu.
W końcu moim oczom ukazała się, tak jak powiedziała wcześniej mama bardzo młodziutka i piękna dziewczyna. Jej blond włosy spięte były w wysoki kucyk a makijaż pięknie podkreślał błękit jej oczu.
Ściągnąłem brwi, po tym, gdy dostrzegłem również zmianę w zachowaniu szatyna. Przez pierwszą chwilę całkiem porządnie go sparaliżowało, a jego oczy powiększyły się o co najmniej dwa rozmiary w trakcie gdy wpatrywał się w nieznaną mi dziewczynę.
– Lou? – spytała bardzo niepewnym głosem. Szatyn w jednej chwili puścił moją dłoń wpadając w ramiona dziewczyny. Powiedzieć, że byłem zszokowany to karygodne niedomówienie. Nie miałem pojęcia co mogłem ze sobą zrobić, kiedy szatyn mocno przyciągał do siebie dziewczynę, która zdołała odwzajemnić jego uścisk dopiero po jakimś czasie. Moje serce znacznie przyspieszyło swój rytm, kiedy usłyszałem jak Louis mówił jej imię.
– Lottie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top