14. Łazienka. Teraz!
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – powiedziałem, patrząc na Nialla, który siedział w moim salonie razem z Louisem i Gemmą. Ta trójka zawzięcie rozmawiała o nowym chłopaku mojej siostry.
Od czasu, kiedy z Louisem wszystko sobie wyjaśniliśmy minął tydzień. Te siedem dni było naprawdę cudowne i Louis malutkimi, małymi gestami nawet o tym nie wiedząc pokazywał mi, że naprawdę mu na mnie zależy.
– H, muszę coś wyrwać. To, że ty już nie masz tego problemu, nie znaczy, że inni go nie mają! – Horan przewrócił na mnie oczami. Pstryknąłem palcami ramię blondyna, na co wysłał mi groźne spojrzenie.
– To nie jest taki głupi pomysł, posłuchaj czasem Nialla. – wtrąciła Gemma.
– Nie lubię takich rzeczy – mruknąłem – Nigdy nie lubiłem. Jestem grzecznym chłopcem – dopowiedziałem, udając niewinnego.
– Lewis, powiedz mu coś – burknął Niall, patrząc błagająco na szatyna. Louis siedział za mną; głaskał moje plecy powoli i delikatnie, co było jedną z przyjemniejszych rzeczy w moim życiu.
– Nazywam się Louis, młody – prychnął szatyn, przez co zaśmiałem się pod nosem. Nie miał pojęcia, że Niall specjalnie źle wymawiał jego imię. – To 's' na końcu jest nieme, leprikonie.
– Przecież wiem jak to się wymawia, Lewis – blondyn zmarszczył brwi, robiąc wywyższającą się minę.
– Spokojnie Lou, mnie nazywał na początku naszej relacji Henry – przewróciłem oczami, dostając pstryknięcie w tył głowy przez Nialla.
– Powiedziałbym coś, ale jesteś przyjacielem mojego chłopaka, więc... – Moje serce na chwilę zatrzymało się, słysząc to, jak Louis mnie określił. Nie rozmawialiśmy nigdy o tym, czym jesteśmy, ponieważ wiedziałem, że to za szybko. Nie chciałem naciskać na Tomlinsona, a teraz sam nazwał mnie w ten oficjalny sposób.
– Twojego chłopaka? – powtórzyłem, przerywając mu tym samym.
– Oops? – uśmiechnął się prawie niewidocznie, kiedy sięgnął dłonią do mojego policzka, głaszcząc delikatnie moją szczękę kciukiem.
– Czuję się jakbym oglądał jedną z ulubionych mojej babci telenowelę! – Niall grymasił do Gemmy, która jednak szybko uciszyła go.
– Mówisz serio? – zarumieniłem się, prawie zapominając o obecności osób trzecich.
– Chcesz być moim chłopakiem? Ponieważ zdaję mi się, że oboje jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi, więc możemy to nazwać... związkiem, prawda? – Louis zagryzł swoją dolną wargę, czekając na odpowiedź, która prawie natychmiastowo padła z moich ust.
– Tak, chcę być twoim chłopakiem! – rzuciłem, kiedy on był w połowie wypowiadania ostatniego zdania. Wyszczerzył się szeroko, słysząc to.
– Super – Niall klasnął w dłonie – Chodźmy do klubu opić wasz związek! – spoglądając na niego kątem oka, pokazałem mu środkowy palec, wracając do wtulania się w mojego chłopaka.
– Nigdzie nie idę – oznajmiłem.
Cały czas protestowałem, mając nadzieję, że koniec końców zostanę w domu z Louisem i będziemy mogli w spokoju poprzytulać się na kanapie.
– H, to nie jest zły pomysł – Louis spojrzał na mnie, odsuwając się i przekręcając lekko głowę w bok. Niall zawiwatował, od razu okazując swoją aprobatę.
– Ale ja nie lubię ludzi – burknąłem, doprowadzając tym do śmiechu wszystkie znajdujące się w pomieszczeniu osoby.
– To akurat prawda – parsknął Horan. – Może masz jakieś zaburzenia, nie wiem, jest coś takiego jak ludzio-fobia?
– Chodzi ci o aspołeczność? – spytała Gemma, spoglądają na blondyna z ogromem rozbawienia na twarzy.
– Nie mam aspołeczności, pacany! – tupnąłem nogą o podłogę niczym małe dziecko. Zamierzałem im to udowodnić, dlatego dodałem: – Pokażę wam to dzisiaj!
Podniosłem się z kanapy i patrząc na plamę po sosie do chipsów rozciągającej się na moim udzie, postanowiłem, że muszę się przebrać.
– Kochanie, zobaczysz, że będzie fajnie – zapewniał mnie uparcie Tomlinson, kiedy szedł za mną do pokoju, gdzie chciałem się przebrać. Uwielbiałem, kiedy tak do mnie mówił. Może nie zdarzało się to często, ale wystarczająco jak dla mnie. Wtedy czułem się wyjątkowo, czułem się kimś ważnym dla Louisa.
– Nigdy nie lubiłem żadnych imprez, ani wyjść do klubu – wzruszyłem ramionami. – Robię to tylko dla Nialla – powiedziałem, następnie ściągając przez głowę koszulkę, którą bezceremonialnie rzuciłem na podłogę.
– Bałaganiarz!
Nie obyło się bez komentarza starszego chłopaka, na co zachichotałem. Otworzyłem swoją szafę, przebierając w wieszakach.
– Pokaż tatuaż – mruknął, kiedy miałem już w dłoni wybraną koszulkę. Wedle jego polecenia, stanąłem przodem do niego, z uśmiechem prezentując swojego motyla. – On naprawdę do ciebie pasuje – skomentował, patrząc na mój piękny malunek na ciele. Zgodziłem się kiwnięciem głowy. W końcu zrobił mi go najlepszy tatuażysta w mieście, pomyślałem, zaciągając na swoje ramiona granatową koszulkę. Spryskałem włosy lakierem, a do buzi włożyłem miętową gumę.
– Gotowy – oznajmiłem, patrząc na swoje lustrzane odbicie.
– Ty nawet w worku na śmieci wyglądałbyś dobrze, to w zupełności nie jest sprawiedliwe w stosunku do innych ludzi – powiedział szatyn, obejmując mnie następnie ramieniem w pasie.
– Patrz, jak ładnie razem wyglądamy – zauważyłem, wtulając się w jego bok i spoglądając w duże lustro znajdujące się w wewnętrznej stronie mojej szafy.
– A wiesz dlaczego? – zagadnął, łaskocząc mnie pod żebrami, na co zachichotałem krótko. – Bo ja stoję obok ciebie.
Zrobiłem poważną minę, patrząc na niego z przymróżonymi oczami. Założyłem ręce na piersi, pokazując mu, że poczułem się urażony.
– H, wszyscy dobrze wiemy, że to ja jestem tym gorącym w naszym związku. Ty jesteś jego słodką częścią. Wiesz, falbanki i tym podobne.
Wybuchłem gromkim śmiechem słysząc to porównanie, ale też z drugiej strony było to niesamowicie urocze i nie potrafiłem się nie rozczulić. – Czyli sugerujesz mi, żebym założył falbanki, tak? Może jeszcze mam ubierać się jak kobieta? – uśmiechnąłem się głupkowato, patrząc na niego i łapiąc jego kark.
– Ładnie wyglądałbyś tak... – jednak nie dokończył, patrząc mi niepewnie w oczy. – Nieważne.
Zachichotałem, zostawiając na jego ustach krótki pocałunek. – Nie. Kontynuuj – zachęciłem, patrząc w błękitne tęczówki. Chciałem wiedzieć, o co dokładnie chodzi Louisowi. Mógłbym to jakoś wykorzystać.
– Nie chcę żebyś pomyślał, że jestem jakimś napaleńcem, ale... – zamyślił się, jakby szukając w głowie odpowiednich słów – odkąd zobaczyłem cię wtedy, w makijażu, zdarza mi się wyobrażać sobie ciebie w taki sposób częściej. Ubranego na różowo, z pomalowanymi błyszczykiem ustami... to seksowne.
Uśmiechnąłem się do niego, zagryzając wargę. W końcu otworzyłem szafę, skąd spod ułożonych w lubię ubrań wyciągnąłem swój własny połyskujący błyszczyk. Podszedłem do lusterka, nakładając cienką warstwę na swoje usta.
– Chryste... – usłyszałem jak Louis szepnął pod nosem, przez co uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę.
– Ładnie? – spytałem niepewnie, chowając błyskotkę do kieszeni moich spodni. Zapewne na moje policzki wkradł się ostry róż.
– Pięknie... – powiedział cicho Tomlinson, lecz ton jakim to wymówił wskazywał raczej na to, że nie chciał wypowiedzieć tego na głos.
– Więc teraz jestem gotowy – odparłem, uśmiechając się i chwytając dłoń Louisa. Czasem czułem, że wciąż spina się na takie gesty, ale po kilku sekundach jego mięśnie się rozluźniały. – Niall zapewne będzie krzyczał, że zbyt długo się stroniłem.
– Wybierałeś te ciuchy z trzy godziny! – marudził chłopak, kiedy wreszcie zeszliśmy na dół.
– A nie mówiłem? – szepnąłem do Louisa. On sam wydawał się być zdziwionym tym, jak przewidzialam te sytuacje.
– A skąd wiesz, że H tylko się przebierał? W końcu mógł ściągnąć te ubrania przez ten czas jakieś cztery razy i założyć je na nowo! – powiedziała Gemma. – Był z nim Louis...
Jezu, nie wierzę że właśnie zainsynuowała nam, że...
– Niee... Wyglądają zbyt ładnie – stwierdził Niall, wręcz ciągnąc nas wszystkich do wyjścia. Był naprawdę zdeterminowany do tego, żeby kogoś poznać.
– Mój drogi Irlandczyku – zaczepił go Tomlinson – skąd taka pewność, że uda ci się zwrócić na siebie uwagę jakiejś dziewiczej niewiasty?
– Nie mam oczywiście pewności – stwierdził Niall, wsiadając do samochodu Gemmy. – Ale mam dość życia samotnego kawalera. Mam już swoje lata i to dobry czas na szukanie bratniej duszy. No i nie musi być dziewicą.
– Swoje lata – Louis udawał, że zaczął się dusić, tak jakby w jego gardle stanął duży kęs jedzenia. Horan posłał mu nienawistne spojrzenie, podczas gdy ja zaśmiałem się krótko, wsiadając do auta i zająłem miejsce zaraz obok szatyna.
– To będzie ciekawa przejażdżka – Gemma kręciła głową, patrząc na mnie w lusterku. Odwzajemniłem jej spojrzenie, mentalnie się z nią zgadzając.
***
Wysiadając z samochodu, stanąłem na równe nogi przed oświetlonym budynkiem. Od zawsze nienawidziłem imprez, klubów, czy barów, a jeszcze bardziej ludzi, którzy tam są. To po prostu nie jest dla mnie i wolałbym być w tym czasie w domu.
– Zostaję tutaj, wy możecie sobie iść - burknąłęm, opierając się ramionom Tomlinsona, który w akompaniamencie narzekań mojego przyjaciela i siostry próbował wciągnąć mnie do środka klubu.
– Zmieniłem zdanie, naprawdę.
– Harry, no weeź, będzie fajnie. Obiecuję – zadeklarował Louis, ciągnąc mnie za nadgarstek. W końcu uległem mu i ruszyliśmy do dużych drzwi wejściowych. Po pokazaniu (tak naprawdę tylko przeze mnie, ponieważ ja jako jedyny nie wyglądam z naszej czwórki na osobę pełnoletnią) ochroniarzowi dowodów, weszliśmy do środka budynku, gdzie od razu uderzył we mnie okropny zapach zmieszanego ze sobą dymu papierosowego oraz alkoholu.
– Uh... – jęknąłem, wzdrygając całym swoim ciałem. Po upływie kilku chwil siedzieliśmy już przy stoliku (na moje całe szczęście stolik był czysty i zadbany) a Gemma i Louis ruszyli zamówić drinki, kiedy Niall już próbował upatrzyć swoją dzisiejszą "zdobycz".
– Co sądzisz o tej? – spytał, wskazując na tańczącą niedaleko nas blondynkę. Ta jedna zdecydowanie nie była dziewicą.
– Stary, jestem pedałem. Naprawdę uważasz, że warto pytać mnie o takie rzeczy?
– Przecież nie każę ci ocenić jej tyłka, czy biust. Po prostu oceń ją w skali od jeden do dziesięć, tak ogólnie – Niall przewrócił oczami, mrużąc je, kiedy patrzył na dziewczynę. I ja postanowiłem się jej przyjrzeć z większą uwagą.
– Jeszcze dwa tygodnie temu powiedziałbym pewnie, że osiem, ale jako, że poznałem Louisa, daję jej sześć – uśmiechnąłem się przez reakcją Nialla, który jedynie prychnął mi czymś niezrozumiałym w odpowiedzi. – Ale widzę, że ta brunetka przy barze na ciebie jakoś podejrzanie spogląda. I wydaję się być bardziej w twoim typie – odparłem, zawieszając wzrok na skromnej, naturalnej dziewczynie.
– Nie, nie patrz! – zawołał Horan. – Zachowaj pozory... – westchnął. – Myślisz, że powinienem do niej zagadać? – spytał, zerkając na nią kątem oka. Pokiwałem energicznie głową, szczerząc się przy tym.
– Bierz ją, tygrysie! – specjalnie zacytowałem jego własne słowa sprzed czasu, kiedy jeszcze Tomlinson wydawał mi się kompletnie nieosiągalny. Niall przeczesał swoje blond, farbowane włosy dłonią w tym samym momencie, kiedy do stolika wrócił Louis i Gemma z tacą kolorowych drinków.
– Jak wyglądam? – spytał Niall, oddychając głęboko.
– Jakbyś nie był hetero byczkiem, to szarpałbym – odparłem przesłodzonym głosem, nie zwracając w ogóle uwagi na minę, jaką zrobił Louis, kiedy to powiedziałem.
– Dobra... – Niall spuścił swoje barki, poruszając nimi w celu rozluźnienia się i sięgnął po swojego drinka, idąc na podryw do brunetki. Uśmiechnąłem się do niego dumnie, trzymając kciuki i obserwując rozwój wydarzeń.
– Harry – spojrzałem na moją siostrę, która zerkała raz na mnie a raz na Tomlinsona z głupim uśmieszkiem. – Szykuj dupę, bo twojemu Romeo chyba się nie spodobało to, co mówiłeś do Nialla.
Spojrzałem na Louisa, zauważając, że patrzył na mnie upijając swojego drinka. – No co? Niall to bardzo przystojny chłopak, prawda? – powiedziałem, jak gdyby nic. Oczywiście robiłem sobie żarty, jak zwykle.
– Ja nie mówię, że chętnie wziąłbym tamtego bruneta na tym blacie, na przykład – prychnął, wskazując ruchem głowy na jakiegoś przykładowego gościa. Ściągnąłem brwi.
– Nie mów, że jesteś zazdrosny.
– Nie, co ty? O Horana? – parsknął, kiedy patrzyłem na niego niedowierzając. Zrobiło mi się trochę przykro przez jego wcześniejsze słowa, więc chwyciłem swój niebieski drink, upijając duży łyk. Był bardzo słodki, więc skrzywiłem się, wbijając wzrok w szklankę.
– Hej, Tommo, uspokój się. – Gemma zbeształa go. – On w życiu nie pomyślałby o Niallu w taki sposób, to jego przyjaciel, a właściwie niebiologiczny brat, nie?
Posłałem mojej siostrze wdzięczne spojrzenie, następnie przenosząc wzrok na Louisa.
– Naprawdę pomyślałeś tak o tym chłopaku? – spytałem cicho, patrząc na opalonego, naprawdę przystojnego faceta, który stał przy stole do bilardu, nachylając się nad nim, by trafić kijem jedną z kolorowych bil.
– Oczywiście, że nie, głupolu – westchnął Tomlinon, odkładając na stolik swojego drinka. Przysunął się bliżej mnie, jednak specjalnie nie objął, wiedząc, że w tej chwili bym go odepchnął. – Po prostu bardzo nie spodobało mi się to, co powiedziałeś i chciałem pokazać ci to od tej drugiej strony... Masz rację, powinienem rozumieć, że Niall jest twoim przyjacielem. Nie chciałem sprawić ci tym przykrości. Przepraszam, mówiłem, że jestem okropny... – zakończył dużo ciszej, tak aby mieć pewność, że usłyszę go tylko ja.
– Nie... Lou, to nieprawda – powiedziałem zupełnie szczerze, patrząc na szatyna, który w tym momencie podniósł na mnie niepewne spojrzenie. – Po prostu ja i Niall często tak się do siebie odzywamy. Nie ma w tym żadnych intencji, ale masz prawo mieć swoje zdanie i uważać, że to jest nie w porządku wobec ciebie. Przepraszam. Mówiłem, że klub to zły pomysł – wydąłem wargę, na końcu pszysuwając znów szklankę do ust. Przynajmniej drink zaczął mi powoli smakować.
Gemma cały czas siedziała z boku i przeglądała coś w swoim telefonie, aby nie sprawiać, że czulibyśmy się jeszcze bardziej niezręcznie.
– Jest ok, Harry – szatyn wzruszył ramionami, przytulając mnie, co odwzajemniłem z uśmiechem. – Ale przysięgam, że zabije każdego, kto spojrzy dzisiaj na ciebie nie tak, jakby mi to pasowało.
– I wzajemnie – posłałem mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Już mieliśmy się pocałować, a wtedy usłyszałem cichy huk na stole. Spojrzałem na Nialla, który z grobową miną postawił swojego drinka na stole, siadając z powrotem obok Gemmy, na przeciwko mnie.
– Co się stało? – spytałem go, już doskonale wiedząc, że jego podryw się nie udał.
Niall spojrzał na mnie "spod byka" nim westchnął.
– Proste... Chciała numer do Louisa – powiedział, a ja prawie oplułem się swoim drinkiem. Co do cholery?
– Niech kurwa pomarzy – warknąłem, dopiero po kilku sekundach orientując się, że powiedziałem swoje myśli na głos. Zasłoniłem szybko usta dłonią, czerwieniąc się przez śmiech Gemmy.
– Wow, wow, Hazz... Usłyszałem z twoich ust przekleństwo jedynie dwa razy. Pierwszy, za którym stringi weszły ci w tyłek i teraz! Rozkręciłeś się – śmiał się Niall.
Posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie, zaraz później odwracając się do tyłu, by spojrzeć na brunetkę, która rzeczywiście patrzyła na Louisa, machając swoim biustem w trakcie tańca.
– Jakie stringi? – dopytał go Tomlinson, nawet nie zerkając w stronę tamtej dziewczyny. Natomiast ja uśmiechnąłem się do niej cynicznie, a następnie pokazałem jej środkowy palec.
– Ta blond kupa plecie bzdury – powiedziałem od niechcenia, sięgając po swój drink i zamieszałem w nim kolorową słomką. Wygadany Irlandczyk się znalazł.
Poprzez jeden duży łyk wypiłem swojego drinka do dna, następnie robiąc maślane oczka do mojego chłopaka. – Zamówisz mi jeszcze, Lou? – spytałem, przegryzając wargę. Louis uśmiechnął się mnie tkliwie, a po złożeniu na moich wargach krótkiego, aczkolwiek soczystego buziaka, wstał od stołu, zabierając ze sobą mój kieliszek.
– Zaraz sobie rzygnę – mruknął Niall.
– Idę z tobą, Lou – odparłem, utrzymując na nim wzrok. – Nie chcę widzieć jak Horan wymiotuje – zaśmiałem się, a na mojej twarzy powstał grymas. On natychmiast umieścił swoją dłoń na mojej talii przyciągając tak blisko siebie jak tylko mógł. Widziałem, że niektóre zazdrosne kobiety, lecz jednak w większości byli to mężczyźni, lustrowali w jednoznaczny sposób moją sylwetkę od góry do dołu, za co każde z nich dostawało posyłane przez Tomlinsona pełne gróźb spojrzenia. Zachichotałem przez to, jak jego uścisk zacieśnił się, kiedy prowadził mnie do baru. Nie sądziłem, że ta dziewczyna z bliska potrafi być jeszcze brzydsza.
– Co dla was? – spytał barman, odkładając na blat szklankę, którą przecierał papierowym ręcznikiem.
– Klasyczny Jack Daniels z Pepsi, proszę – powiedział mu Louis, masując z czułością mój bok.
Jako, iż akurat stałem po tej stronie, gdzie znajdowała się dziewczyna (która razem ze swoją przyjaciółeczką patrzyła na mnie z obrzydzeniem), postanowiłem sprawić, że jej ostatnie nadzieje na poderwanie mojego chłopaka wygasną. Patrząc się przez cały czas w jej brązowe, skrzące oczy, wycisnąłem na szczęce Tomlinsona pocałunek, dokładnie w miejscu, w którym znajdowała się zrobiona przeze mnie stosunkowo niedawno malinka.
Louis spojrzał na mnie przegryzając mocno swoją wargę. Widziałem w jego oczach wesołe iskierki. Kiedy barman podsunął nasze zamówienie, a Louis zapłacił zostawiając na ladzie dwa banknoty, podziękowałem upijając od razu duży łyk, żeby się rozluźnić.
– Lou... Tak sobie pomyślałem – zacząłem, bawiąc się odpiętym kołnierzykiem chłopaka. Widziałem dokładnie wystający z koszuli napis i zastanawiałem się, co oznaczają wytatuowane słowa na jego klatce piersiowej. Kiedyś na pewno go o to spytam.
– Tak, kochanie? – uśmiechnąłem się promiennie mając nadzieję, że tamta kretynka doskonale go słyszała.
– Zatańczymy? – zamrugałem kokieteryjnie, równocześnie popijając alkohol przez słomkę. – Mam dwie lewe nogi, a widziałem po tym jak nawet wygłupiałeś się ostatnio z Gemmą, że ruszasz się niesamowicie, więc może nauczyłbyś mnie?
– Harry Stylesie, czy wszystko z tobą dzisiaj w porządku? – spytał z kpiną, ale nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie w stronę parkietu. Przystanąłem popijając drinka, który zaczął działać i roznosić procenty w moich żyłach. Przez to zacząłem czuć się pewniej i poruszałem swoimi biodrami.
Upiłem trochę alkoholu, który w bardzo przyjemny sposób podrażniał moje gardło, i zbliżyłem się do ucha Louisa
– Czy dobrze to robię, Lou? – spytałem chłopaka, napawając się jego nowym zapachem.
– Idealnie, mały... – W pewnym sensie zaczęły mi się podobać niektóre zwroty, jakimi raczył mnie kiedyś Tomlinson. Obecnie traktowałem je jako coś pieszczotliwego, jak na przykład "skarbie". Zarzuciłem ramiona na jego kark, w jednej z dłoni mocno trzymając swój drink. Nawet nie starałem się być już ani trochę subtelnym i zwyczajnie zacząłem ocierać się w rytmie muzyki o krocze szatyna.
– Przepraszam, to było zupełnie przez przypadek! – zachichotałem w usta Louisa, znów dociskając do siebie nasze krocza. Louis również zaśmiał się, łaskocząc swoim oddechem moją dolną wargę, przez co dłużej nie powstrzymując się złączyłem nasze usta razem. Tomlinson natychmiast wsunął swój język między moje usta, pogłębiając masz pocałunek i czyniąc go dużo bardziej pikantnym.
Umiejscowił on swoje dłonie na moich biodrach, aby dopilnować tego bym przyciskał je naprzeciw tych jego z tą samą częstotliwością. Również postanowiłem użyć języka do pocałunku, tocząc walkę przy podniebieniu Louisa. Pocałunek był intensywnych i mokry, a to naprawdę mi odpowiadało. Usłyszałem za plecami parsknięcie tej idiotki, przez co (zupełnym przypadkiem) moja szklanka przesunęła się do tyłu, na skutek czego odrobina zawartości wylądowała w biuście brunetki.
– Ojejku... – oderwałem się na chwilę od warg rozkojarzonego Tomlinsona z głośnym mlasnięciem. Spojrzałem na trzaskającą we mnie z oczu piorunami dziewczynę. – Jak mi przykro. Naprawdę nie chciałem wylać na ciebie tego drinka, jestem chyba zbyt napalony na mojego chłopaka i nie widzę nic poza nim – posłałem jej nieszczere przepraszające spojrzenie z naciskiem na słowo "mojego".
– H, co ty... – zaczął Louis, jednak nie dokończył, ponieważ ponownie wpiłem się w jego usta. Krążący w moich żyłach alkohol dodał mi niesamowitej pewności siebie i dodatkowo porządnie nakręcił, dlatego już w następnej chwili bezwstydnie jęczałem na przemian wzdychając w trakcie pocałunku, ocierając się o równie nabrzmiałe co moje krocze szatyna.
– Mam u ciebie dług, pamiętasz? Chodźmy gdzieś – sapnąłem. Byłem naprawdę napalony i lekko wstawiony, co szło idealnie ze sobą w parze. Dodatkowo w świetny sposób pozbyłem się tej dziewczyny.
– Łazienka. Teraz – wydyszał chłopak, ciągnąc mnie w kierunku toalet. Oboje byliśmy juz cali czerwoni i rozpaleni. Dopiłem resztę swojego drinka, odstawiając go na blat i dałem zaciągnąć się do toalety męskiej, która na moje i Louisa szczęście była zupełnie pusta. Gdy tylko chłopak zamknął drzwi od kabiny, ja rzuciłem się na jego szyję, gdzie już po chwili zacząłem wysysać kolejną już w jego kolekcji malinkę. Louis mocno ścisnął moje pośladki przez jeansy, na co ja jęknąłem głośno. Echo rozniosło się po całym pomieszczeniu i naprawdę niesamowicie cieszył mnie fakt, że byliśmy tam sami. Nie umialbym być teraz cicho.
Zacząłem odpinać jego ciasne spodnie, ciągnąc je w dół. Oderwałem się od Louisa, schylając się i powoli zginając kolana, cały czas utrzymując przy tym kontakt wzrokowy z szatynem, kiedy w końcu klęknąłem na zimnych płytkach łazienkowych. Tuż naprzeciwko jego krocza. Tomlinson oddychał głęboko, nie odrywając ode mnie spojrzenia swoich niebieskich tęczówek ani na najkrótszą chwilę. Zauważyłem na jego udach gęsią skórkę i nie mogłem być już bardziej dumny, wiedząc, że to ja byłem powodem tego, w jakim stanie się znalazł.
– Lubisz moje usta, Louis? – spytałem, oblizując swoje czerwone wargi i patrząc na niego z dołu, gdy pochwyciłem męskość Louisa w prawą dłoń przez materiał jego bielizny. – Teraz je pokochasz.
*Polsat*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top