8.
Obudziłam się tak jak zazwyczaj czyli o 5:00. Ubrałam się w swój strój do biegania i zaszłam po schodach do kuchni. Napiłam się wody, po chwili do tego samego pomieszczenia wszedł mój współlokator.
-Wychodzisz gdzieś?- zapytał.
-Pobiegać.
Chłopak spojrzał mi w oczy po czym skinął głową.
Poszłam w stronę drzwi, a Zayn szedł za mną.
-Będziesz mnie śledził? Czy co?- zmarszczyłam brwi.
-Nie tylko ty lubisz sobie pobiegać- powiedział. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zrobił ten swój zadziorny uśmieszek.
Zmrużyłam oczy i jak tylko szybko mogłam zaczęłam biec dobrze mi znaną już trasą. Ale chłopak i tak mnie dogonił. Biegł obok mnie w milczeniu i nawet dobrze. Biegliśmy i biegliśmy. Zatrzymałam się w parku i obserwowałam miejsce w którym ostatnio widziałam Sienne, która wkładała broń do torebki.
-Zmęczona?- ciszę przerwał mój towarzysz.
-Nie- powiedziałam nie odrywając wzroku od tamtego miejsca.
-Co się dzieje?
-Dziewczyna, która jest cukiernikiem u nas w kawiarni, dokładnie w tamtym miejscu chowała broń do torebki- wyjaśniłam. Może nie znałam Zayn'a za długo ale mu ufałam, w końcu był za mną w gangu.
-Jak się nazywa?
-Sienna
Chłopak milczał... On coś o niej wie... Teraz spojrzałam w jego kierunku, mój towarzych po prostu się we mnie wpatrywał.
-Musimy ci zmienić pracę- oznajmił. Zmarszczyłam brwi- Wyjaśnię w domu.
Kiwnęłam tylko dłonią i pognałam w kierunku mojej posiadłości.
***
Poszłam się umyć. Postawiłam dzisiaj na żel o zapachu brzoskwini, a włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu.
Ubrałam się w:
I na bosaka zeszłam do salonu gdzie czekał już na mnie umyty Zayn. Usiadłam na kanapie i czekałam aż coś powie.
-Sienna... to jedna z tych, przed którymi mamy za zadanie cie uchronić- wytłumaczył- nie wiem o niej za dużo, ale... pochodzi z O'ahu, jedna z grup wysp Hawaii. Dołączyła o wrogiego gangu niedawno. Masz się jej strzec.
-Nie zmienię pracy... jak już to się z niej zwolnię- powiedziałam. Nie chce chodzić do pracy, wolała bym spędzić ten czas na treningach.
-Spoko, mi to nie robi różnicy, dogadaj się z Thomas'em.
-Jeszcze kogoś mam unikać?- zapytałam.
-Tak.. jeszcze dwóch chłopaków, ale nie mam o nich informacji- powiedział po czym, zniknął z zasięgu mojego wzroku.
Napisałam do Thomas'a, że nastąpiła zmiana planów i, że jutro zwalniam się z pracy, nie miał nic przeciwko. Napisałam jeszcze do szefa.. tak mam numer mojego szefa... że nie przyjdę dzisiaj do pracy, bo się źle czuję, odpisał tylko, że mam wracać do zdrowia. Odłożyłam telefon na stolik i oparłam się o oparcie kanapy przecierając twarz dłońmi.
Co by było gdybym wychowała się w innej, a nie takiej rodzinie?
Pewnie miała bym chłopka, albo już nawet męża, może jedno dziecko, nie umiała bym władać bronią wszelkiego rodzaju... w sumie nie umiała bym się bronić. A może była bym strasznie gruba i nie umiała się nawet z łóżka ruszyć? A może, miałabym normalną pracę i narzekała bym codziennie na nią swojemu mężowi, który odpowiadał by tylko "To ją zmień", albo bym studiowała i widywała mnóstwo imprez w bractwach lub gdzieś indziej, przypadkowi chłopacy co noc i złapała bym jakiegoś wirusa czy coś.
Co by było gdybym została na polu bitwy?
Pewnie bym nie żyła, albo złapali by mnie i torturowali, żeby zdobyć potrzebne informacje, bo przecież po to mnie szukają, chcą wiedzieć gdzie jest ten cholerny czip, ale ja sama nie wiem gdzie. A może gdybym została to byśmy wygrali i nadal była bym w "Em", mój ojciec by żył, a ja nadal siedziała bym w Las Vegas.
Nie wiem już którą godzinę siedzę na tej kanapie i gdybam. Moją głowę zaprzątają różne myśli.
Dlaczego Sienna nie zabiła mnie kiedy miała okazje?
Bała się? Może nie chciała, żeby wylali ją z pracy? A może nie wie, że to ja jestem tą Emily...
To wszystko jest pogmatwane.
Nagle po głowie przebiegło mi jedno pytanie...
-Zayn!- krzyknęłam na cały dom. Po chili słyszałam jak chłopak zbiega po schodach z bronią w dłoni.
-Nie.Rób.Tak.Wiecej- prawie wykrzyknął- Myślałem, że coś ci się stało!
-Oooo... Zayn się o mnie martwi- powiedziałam i szeroko się do niego uśmiechnęłam. Chłopak pokręcił głową z lekkim uśmiechem jakby nie dowierzając.
-Co chciałaś?
-Kim są Zachary i reszta?- zapytałam.
-To tak jakby znajomi gangu, ale do niego nie należą- wytłumaczył.
-To dziwne- powiedziałam.
-Zaopatrują nas w broń i takie inne- przytaknęłam- A tak w ogóle.. to.. Niamh zaprosiła mnie i ciebie do siebie na małą imprezę wśród przyjaciół, czyli ta sama zgraja co na imprezie- spojrzał na mnie- Idziesz?
Po chwili zastanowienia, odpowiedziałam.
-Nie będę siedzieć całe życie w domu- zaśmiałam się- Pójdę...- chłopak lekko się uśmiechnął ale po trzech sekundach jego uśmiech zniknął.
-Dobra jedziemy za około dwie godziny, i jest już 18:00, długo posiedziałaś na tej kanapie- powiedział po czym udał się do swojego pokoju.
Poszłam coś zjeść, wyjęłam sałatkę i zagotowałam wodę na herbatę. Pożerałam sałatkę i czekałam, aż woda zacznie bulgotać. Niestety mój tata zapomniał wyposażyć mnie w czajnik elektryczny, lub jakikolwiek czajnik, więc podgrzewam wodę w garnku.
Gdy woda już zaczęła bulgotać, chwyciłam za uchwyty i zaczęłam wlewać do szklani, jeszcze sporo tej wody zostało, postawiłam garnek na szafce, która okazała się pustą przestrzenią, bo nie patrzyłam gdzie go postawiam. Zorientowałam się dopiero wtedy gdy wrzątek leciał już na ziemię. Nie wiem dlaczego, ale ja mam taki odruch, że jak coś ma zaraz spaść to od razu to łapie, to jest przekleństwo, na przykład w tym przypadku jak łapiesz gorący garnek gołymi rękoma i przy okazji wylewasz na nie wrzątek. Gdy tylko ta cała sytuacja się zdarzyła zaczęłam jęczeć, a garnek spadł na ziemię, a z moich rąk wciąż kapał wrzątek, do tego jeszcze oblałam sobie kawałek uda. Miałam całe czerwone dłonie, aż do nadgarstków no i ten kawałek uda.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za łokcie i wkłada moje dłonie pod zimną wodę.
-Miej je cały czas po wodą- powiedział i zniknął mi z oczu.
Na 100% będę miała blizny. Przecież to logiczne, że jak się poparzysz to wkładasz poparzoną część do zimnej wody, ale czemu ja stałam i przyglądałam się swoim dłonią. Na serio jestem psychiczna. Ile tylko miałam siły wzięłam szklankę i wlałam do nie trochę tej wody i oblałam sobie udo.
Chłopak wrócił z powrotem. Chwycił za moje biodra i posadził na jednej z szafek. Przyjrzał się moim dłonią i zaczął w nie wcierać jakąś białą substancję leczniczą na oparzenia. Po wysmarowaniu tym czymś moich rąk zaczął je bandażować. Był bardzo skupiony na swojej pracy. Szczerze mówiąc był bardzo przystojny, mam słabość do Mulatów. Cholera.
-Gdzieś jeszcze się oparzyłaś?- zapytał i spojrzał mi w oczy.
Przekierowałam głowę w stronę uda, a On podążyła za moim wzrokiem. Przyjrzał się oparzonemu miejscu.
-Musisz bardziej rozszerzyć nogi-powiedział, a moje oczy na pewno się powiększyły, ale zrobiłam to co kazał. Przykucnął i zrobił to samo co z rękami. Teraz podziwiałam jego profil. Chłopak wstał, a ja nadal się w niego wpatrywałam- Mam coś na twarzy?- spytał, a ja tylko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na "nie"- To czemu się tak patrzysz?- zeszłam z szafki.
-Bo jesteś przystojny- powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju aby uszykować się na mini imprezkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top