Pierwsze Halloween
Ledwo Yuri zaczął swój pierwszy rok studiów w Detroit, a już miał go serdecznie dosyć. Nie chodziło nawet o dużą ilość nauki, tylko o jego współlokatora. Phichit Chulanont. Tajlandczyk był najbardziej zwariowaną osobą jaką kiedykolwiek w życiu poznał. Przepełniony niebywałą energią i uzależniony od robienia selfie. Japończyk zdążył także poznać czym jest upór ciemnowłosego. A wszystko przez imprezę, o której kompletnie nic nie wiedział.
Japończyk w skupieniu zamknął szafkę. Pisnął wystraszony wpatrując się w strojącą obok niego dziewczynę, której wcześniej nie zauważył. Była to o ile się nie mylił, Susan. Czarnowłosa, niska dziewczyna, z którą chodził na zajęcia z historii prawa. Ubrana była dość nietypowo, w pomarańczową spódnice w kwiaty, biały sweter, czarne rajstopy i białe buty. Wszystko było by okej gdyby nie opaska z wielkimi lisimi uszami.
- Yuu-chan, wybierasz się na imprezę? - spytała ze słodkim uśmiechem. W pierwszej chwili stał zszokowany, aby za chwilę oblać się soczystym rumieńcem. Nikt nigdy nie zwracał się do niego zdrobnieniem.
- R-raczej nie... To nie dla mnie - odpowiedział, lekko się przy tym jąkając oraz pesząc.
- Niby czemu? Po za tym już uszyłam ci kostium - oburzyła się lekko, lecz z jej twarzy nie zniknął uśmiech.
- Kostium? Po co? - spytał zaskoczony. Miał dziwne wrażenie, że coś mu umknęło. Tylko nie wiedział co.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz co jest za tydzień?!
- Coś ważnego? - spytał niepewnie.
- Halloween idioto! Phichit prosił, żebym ci kostium uszyła, no bo się tym interesuję i całkiem dobrze mi to wychodzi, ale widzę, że ciebie trzeba bardziej do edukować.
- Co?
Dziewczyna w szybkim tempie wyjęła z torby kartkę i długopis. Szybko nabazgrała coś na niej i podała ją nic nie rozumiejącemu Japończykowi.
- Przyjdź do mnie o siódmej. To będzie twoje najlepsze Halloween! Stowarzyszenie strachu tego dopilnuje! - krzyknęła na cały korytarz, biegnąc w swoją stronę.
Yuri stał zszokowany, trzymając w dłoni pogiętą kartkę. Z tą dziewczyną zdecydowanie było coś nie tak. Jego studia zapowiadały się naprawdę interesująco.
No i czym do diabła było stowarzyszenie strachu?
***
Ciemnowłosy stał przed lustrem nie wierząc w to co widzi. Susan i Phichit natomiast, bawili się świetnie, żartując i co chwilę robić zdjęcia. A wszystko przez bordowo-czerwony kostium, który z jednej strony był piękny, a z drugiej... kompletnie do niego nie pasował. Japończyk czuł się naprawdę dziwnie, wyglądał jak nie on. Włosy zaczesane do tyłu, soczewki, ten strój no i te sztuczne wampirze kły.
- Yuu-chan, nie przesadzaj wyglądasz naprawdę pociągająco. Po za tym Phichit mówił, że lubisz jeździć na łyżwach, więc uszyłam kostium podobny do łyżwiarskich.
Yuri odwrócił się w ich stronę. Phichit miał na sobie stój zombie, a Susan krwawej pielęgniarki.
- Nie pokarzę się tak - oznajmił speszony, czerwieniąc się.
- Masz schować wstyd do kieszeni i zapieprzać razem z nami na tą imprezę. Pamiętaj co mi obiecałeś!
Westchnął, przeklinając się w duchu za swoją głupotę. Zgodził się na to całe straszenie z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciał zrobić Susan przykrości, zwłaszcza, że męczyła się z uszyciem jego kostiumu przez tak długi czas. Po drugie chciał zobaczyć jak to jest straszyć. Nie sądził jednak, że przygotowania ruszą przed imprezą, no i że będzie musiał "włamać" się do rudery, w której ma się odbyć impreza. Oczywiście nie robił nic szczególnego. Chodził sobie i oglądał budynek, który kiedyś prawdopodobnie musiał być piękny. Oprócz Susan, był tam jakiś Mike, którego w ogóle nie znał oraz chłopak, który dosłownie wyglądał jak żywy trup.
- Pod warunkiem, że Phichit nie będzie mi więcej grzebał w rzeczach.
Sam fakt, że Tajlandczyk wiedział tak wiele rzeczy był przerażający. Już nawet nie chodziło, o rozmiar buta czy bokserem, ale o rozmieszczenie jego zębów w budzi. Bo jak się okazało, sztuczne kły nie były tylko zwykłym kawałkiem plastiku.
- No to ustalone.
***
Zabawa trwała w najlepsze, do czasu. Wszystko było dobrze. Yuri kompletnie zapomniał o planie "Stowarzyszenia Strachu". Lekko podpity żywo gawędził z kilkoma dziewczynami i chłopakami. Każdy miał jakiś wymyślny strój, ale jego szczególnie przypadł do gustu żeńskiej części całego towarzystwa, zwłaszcza, że kostium odsłaniał sporą część umięśnionego torsu Japończyka.
Nie minęło kilka sekund kiedy zgasły światła. To nie było nic wielkiego, w końcu znajdowali się w starej ruderze. Większym zaskoczeniem było to, że światła w ogóle się świeciły. Głośny krzyk rozniósł się po dużym pomieszczeniu, kiedy pierwsze krople czerwonej cieszy spadły z sufitu, brudząc wszystkich zebranych imprezowiczy. Część dziewczyn zaczęła głośno piszczeć i wybiegać, czując spośród spalonego mięsa.
- Tam są zwłoki! - krzyk jakiejś dziewczyny, sprawił, że wszyscy zaczęli uciekać. No prawie wszyscy. Yuri, który jako jeden z niewielu wiedział co tak naprawdę się dzieje, rozsiadł się wygodnie na starej kanapie i otworzył nową butelkę pierwszego lepszego trunku, który stał na stole.
- Serio? Naprawdę będziesz tu siedział i pił? - Susan weszła do pomieszczenia, z oburzeniem wypisanym na twarzy.
- Kiepskie to Halloween - podsumował, biorąc kolejnego łyka. Nie zorientował się nawet, kiedy góra jego stroju się jeszcze bardziej rozpięła.
Szczerze? Spodziewał się czegoś WOW! Był trochę zawiedziony. Z drugiej jednak strony "Stowarzyszenie Strach" zostało wymyślone tydzień temu, a jego członkowie w ogóle nie chcieli brać w tym udziału.
- Nikt nie mówił, że nie będzie. Lepiej chodź znajdź Mike'a, zanim zeżre to całe ciasto z robakami. Za rok spróbujemy.
- Tylko następnym razem bez sztucznej krwi - mruknął, podnosząc się z kanapy, chwiejnym krokiem.
- To nie była sztuczna krew - uśmiechnęła się znacząco.
- O-okej. Tak w ogóle to gdzie Phichit? - spytał, nigdzie nie mogąc znaleźć współlokatora. Jego umysł był już tak przyćmiony przez alkohol, że Japończyk nawet nie wiedział, czy wspomniany Tajlandczyk, był razem z nimi na imprezie.
- Kiedyś się znajdzie.
*****
Mimo że nie obchodzę Halloween to postanowiłam coś z tym wymyśleć.
Za wszystkie błędy przepraszam, pisze z telefonu i mogłam coś przeoczyć.
Po raz pierwszy biorę udział w challenge'u stworzonym przez Dziabara
1 listopada - wiosna
2 listopada - lato
3 listopada - jesień
4 listopada - zima
Tak więc zapraszał do czytania od jutra.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top