9
Nebbie
- Nie tak wyobrażałem sobie nasz początek. Nie musiałaś być taka niegrzeczna, wiesz?
Nie odpowiedziałam. Siedziałam w wannie i oddychałam ciężko.
- Rozumiem, że się mnie boisz. Widzę to w twoich, ale musisz zrozumieć, że masz tylko mnie, kwiatuszku.
To nie była prawda. Miałam także swoich rodziców, ale nie zamierzałam odzywać się do mężczyzny, dopóki nie będzie to naprawdę konieczne.
Rafferty klęczał przy wannie, kąpiąc mnie. Leżałam w środku jak kłoda, nie będąc w stanie się ruszyć. Całe ciało mnie bolało. Moje mięśnie piekły żywym ogniem. Cipka i tyłek pulsowały. W gardle wciąż czułam penisa mojego porywacza, choć ten dawno stamtąd wyszedł.
Mój oprawca mył właśnie moje włosy. Robił to już od dłuższego czasu. Zdziwiło mnie to, że tak dobrze znał się na tym, co robił. Domyślałam się, że często mył Stefanie włosy. Na pewno był z nią blisko. Gdy się o niej wypowiadał, w jego oczach widziałam tęsknotę za czymś, co nigdy nie było prawdziwe. Gdyby bowiem Stefanie go kochała, nie zostawiłaby go ze względu na to, jak wyglądał po powrocie z wojny. Mimo, że był przerażający i prezentował się jak straszydło, to przed wojną na pewno był dobrym człowiekiem. Po jego wypowiedziach mogłam wywnioskować, że kochał swoją matkę i brata. To nie była jego wina, że życie tak zaśmiało mu się w twarz. Nie stanowiło do jednak usprawiedliwienia dla tego, czego się dopuścił.
- Jesteś taka nieskalana przez życie.
To nie była prawda. Byłam skalana przez życie. Przez wiele miesięcy musiałam patrzeć na to, jak mój braciszek umiera i nie mogłam nic z tym zrobić. Gdy wracałam ze szpitala, płakałam w poduszkę. Błagałam rodziców, aby pomogli Jake'owi, ale nawet oni byli bezsilni wobec jego choroby.
Rafferty spłukał odżywkę z moich włosów. Kiedy wstał, zaczął się rozbierać. Mój oddech przyspieszył, gdy znowu zobaczyłam jego penisa. Obiecałam sobie, że jeśli jakimś cudem uda mi się stąd uciec, już nigdy nie dotknę kutasa. Nie miałam zamiaru pozwolić żadnemu mężczyźnie się do siebie zbliżyć.
- Nebbie, spokojnie. Nic ci nie zrobię. Dziś już nie.
To nie było dla mnie żadne pocieszenie. Bowiem sam fakt, że ten człowiek był blisko mnie, przerażał mnie do szpiku kości.
- Zrób miejsce dla swojego właściciela, kwiatuszku. Przesuń się.
On sam mnie przesunął, nie czekając na to, aż sama zmienię pozycję w wannie. Po chwili Rafferty Donovan usiadł za moimi plecami i uwięził mnie w klatce stworzonej ze swoich ramion. Przyciągnął mnie do siebie tak, że opierałam się plecami o jego twardą i pobliźnioną pierś. Mężczyzna widział, że panikowałam, więc zablokował moje nogi swoimi tak, że naprawdę nie byłam w stanie od niego uciec.
- Nie bój się mnie. Z czasem nauczysz się zachowywać tak, jak tego od ciebie oczekuję, kwiatuszku. Na razie ten świat jest dla ciebie nieznany i niezrozumiały, ale nie obawiaj się. Zaopiekuję się tobą.
Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Mógł mówić, co chciał, ale to, co mi dzisiaj zrobił, jasno świadczyło o tym, jakie miał wobec mnie zamiary.
- Rozluźnij się. Nie skrzywdzę cię.
Pokręciłam przecząco głową. Oddychałam urywanie i ciężko. Rafferty westchnął i postanowił zmienić naszą pozycję. Chwycił mnie w pasie i odwrócił tak, że siedziałam okrakiem na jego pobliźnionych udach. Spojrzałam błagalnie w jego niebieskie oczy. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, mężczyzna złapał mnie za nadgarstki i mocno zacisnął na nich palce.
- To b-boli, panie.
- Jeśli przestaniesz wariować, puszczę cię.
- Chcę do domu! Moi rodzice będą mnie szukać!
Zaśmiał się cicho, jakby z litością.
- Kochanie, twoi rodzice nigdy cię nie znajdą. Przygotowywałem się na porwanie ciebie od wielu miesięcy. Uwierz mi, że nie ma szans, aby ktokolwiek cię odnalazł.
Płakałam tak, że dławiłam się łzami. Jego jednak wcale to nie ruszało. Rafferty Donovan obserwował mnie jak dzikie zwierzę w ogrodzie zoologicznym, którego zachowania pragnął poznać.
Rafferty w pewnym momencie przyciągnął mnie do swojej piersi. Walczyłam z nim przez chwilę, ale w końcu się poddałam. Uległam i pozwoliłam, aby całował mnie po szyi i głaskał mnie po plecach. Nie powinnam ulegać swojemu porywaczowi. Miałam tego pełną świadomość, ale w tej chwili rozpaczliwie potrzebowałam, aby ktoś się mną zaopiekował. Było mi smutno i czułam się zagrożona. Moje życie dziś popadło w ruinę. Skoro mój pan był jedyną osobą, u której mogłam zaznać ukojenia, postanowiłam schować dumę do kieszeni i zrobić to, czego powinnam się wstydzić.
- Pokochasz mnie, Nebbie. Obiecuję ci to.
- N-nigdy cię nie pokocham, panie.
- Och, kwiatuszku. Życie nauczyło mnie, aby nigdy nie mówić nigdy. Co zrobisz, gdy w twoim życiu nie będzie nikogo oprócz mnie, dziecinko? Czy będziesz się ode mnie izolować tak, że w końcu oszalejesz? Czy może zrobisz dla siebie coś dobrego i się poddasz?
- Czy pokochałbyś kogoś, kto cię zgwałcił, panie?
Mruknął tak, jakby głęboko się nad tym zastanawiał. Między nami zapanowała cisza, którą mężczyzna w końcu przerwał.
- Nie. Nigdy nie pokochałbym takiej osoby.
- W takim razie mam nadzieję, że rozumiesz, dlaczego nie oddam ci swojego serca.
- Oprócz mnie nikt nie będzie go miał, Nebbie. Nigdy nie pozwolę ci mieć chłopaka. Naznaczyłem cię. Jesteś moja.
Drżałam. Moja pierś znajdowała się tuż przy jego piersi. Nie powinno tak być.
- Wiem o tobie wiele, Nebbie. Nie zapominaj o tym, że pisałaś ze mną przez kilka tygodni, zanim cię porwałem. Poza tym, obserwowałem cię. Wiem o twoich zwyczajach. Obiecuję ci, że w niewoli wciąż będziesz mogła się spełniać, dziecinko. Pozwolę ci rozwijać swoje pasje, ale chyba rozumiesz, że nie będziesz mogła nigdy pracować.
Pokręciłam przecząco głową. Nie po to uczyłam się chemii przez tyle lat, aby porzucić swoje marzenie o staniu się naukowczynią. Może było to trochę dziecinne, ale od dziecka pasjonowałam się eksperymentami i możliwościami, które mogły poprawić życie ludziom i zwierzętom. Chciałam nieść innym pomoc i dobro. Taki był mój życiowy cel.
- Proszę, nie zabieraj mi tego, panie. Chcę się spełniać.
Zaśmiał się cicho, całując mnie w ramię. Kiedy jego skóra o nieprzyjemnej fakturze ocierała się o moją, czułam niepokój.
- Na pewno znajdziemy inny sposób, dzięki któremu będziesz mogła pomagać zwierzętom, kochanie. Ludzi jednak musisz sobie odpuścić. To podłe kreatury, którym zależy tylko na sobie. Dla człowieka nie liczy się nic więcej niż on sam. Ludzie mogą mówić, że to nieprawda, ale chyba rozumiesz, że kłamią.
Pokręciłam przecząco głową. Wcale tak tego nie postrzegałam. Oczywiście, na świecie istniało mnóstwo ludzi, którzy mieli okropne intencje, ale była ich tylko garstka w porównaniu z tymi, którzy mieli otwarte na pomoc innym serca. Rozumiałam to, że Rafferty został bardzo skrzywdzony przez najbliższych, dlatego nie ufał ludziom. To jednak nie znaczyło, że ja również miałam im nie ufać.
- Czego ode mnie chcesz, panie? Po co mnie porwałeś?
- Mówiłem ci już, kwiatuszku - rzekł zmęczonym głosem. - Porwałem cię po to, abyś dotrzymywała mi towarzystwa i oddała mi swoje serce.
Prychnęłam. To chyba nie spodobało się Rafferty'emu. Odsunął się bowiem ode mnie na odległość ramion i położył dłonie na moich przedramionach.
- Czy ty na mnie prychnęłaś, Nebbie?
Spuściłam wzrok.
- Nie zniosę kolejnej kary, panie. Proszę, miej dla mnie litość.
Zaśmiał się. Dobry Boże, ten sadysta naprawdę czerpał przyjemność z tego, jak mnie poniżał.
- Skoro tak ładnie prosisz, nie dam ci kolejnej kary. Cieszę się, że w końcu zrozumiałaś, iż posłuszeństwo popłaca. Rozumiem, że według ciebie jestem brzydki, odpychający i przerażający, ale ja także mam serce, Nebbie. Serce, które zostało skrzywdzone i potrzaskane, ale staram się je złożyć. Nie mam na tym świecie już nikogo, wiesz? Nikogo oprócz ciebie. To boli, ale ty także nikogo nie masz, więc pasujemy do siebie idealnie.
- Mam rodziców!
Zamknęłam oczy w obawie, że Rafferty mnie uderzy. Zobaczyłam bowiem, że jego dłonie szybko zbliżają się do mojej twarzy. Zamknęłam więc oczy, a wtedy mężczyzna złapał mnie za policzki.
- Spójrz na mnie.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nebbie, kurwa, spójrz na mnie!
Otworzyłam oczy. Otoczyłam dłońmi nadgarstki Raffert'ego. Byłam pewna, że jeśli zechciałby użyć trochę siły, mógłby zmiażdżyć mi w twarz. Nigdy nie podobali mi się aż tak umięśnieni mężczyźni. Niektóre kobiety lubiły, gdy ich partner był od nich większy, gdyż czuły się wówczas bezpieczne, ale mnie Rafferty przerażał.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższy czas. Oboje milczeliśmy. Ta cisza mnie krępowała. Choć już chyba nic nie mogło bardziej mnie skrępować niż to, czego doświadczyłam w ciągu ostatnich kilku godzin.
- Twoim największym marzeniem jest zostać naukowczynią, która odmieni świat.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc, po co o tym mówił.
- Uwielbiasz czytać książki, robić zdjęcia i podróżować. W wolnym czasie robiłaś przyjaciółkom paznokcie. Jest z ciebie artystyczna dusza, kwiatuszku. Mało kto o tym wiedział, ale lubiłaś kolekcjonować znaczki. Wymieniałaś się nimi ze starszą kobietą, którą co tydzień spotykałaś na poczcie. Marzysz o tym, aby pewnego dnia polecieć do Australii i zobaczyć kangury.
Kręciłam głową. Owszem, pisałam o tym wszystkim na czacie, ale Tylerowi, a nie temu psychopatycznemu mordercy i gwałcicielowi. To była jednak tylko moja wina, że zaufałam komuś, kogo nigdy nie widziałam na oczy.
- Pewnego dnia, gdy ze sobą pisaliśmy, zapomniałaś wyłączyć czatu. Byłaś tak zmęczona, że zasnęłaś z włączonym ekranem. Włamałem się wówczas na twój telefon i uzyskałem dostęp do kamerki. Czy muszę ci mówić, jak wiele razy widziałem, jak się masturbujesz?
Dobry Boże. Nie, on nie mógł mi tego zrobić.
- Włamanie się do reszty twojego telefonu nie było wcale takie trudne. Kiedy uzyskałem pełen dostęp do urządzenia, odkryłem więcej ciebie, Nebbie. Zrozumiałem, jakie filmy dla dorosłych lubisz, więc przygotowałem się na to, co cię kręci, skarbie. Może nie interesujesz się BDSM, ale zauważyłem, że masz pewien fetysz. Jest nim służenie mężczyźnie, prawda?
- Nie!
- Nie? - spytał, śmiejąc się ze mnie. - W takim razie dlaczego takie właśnie filmy dla dorosłych oglądałaś, kochanie? Takie, w których skąpo ubrana kobieta klęka przed swoim panem i czyści jego buty, podaje mu kolację, a potem zaspokaja go na takie sposoby, jakie on lubi?
Spuściłam wzrok. Rafferty chwycił mnie za podbródek i uniósł moją głowę. Ja jednak nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
- Nie oceniam cię za to, co siedzi w twojej głowie, kochanie - wyszeptał niemal łagodnie. Tak, jakbym miała uwierzyć, że miał dobrą stronę. - Sam jestem całkiem popierdolony w tych sprawach. Ze Stefanie nigdy nie czułem się w pełni swobodnie, gdyż podobnie do ciebie lubiła delikatne fetysze. Skoro jednak jesteś moją niewolnicą, muszę nauczyć cię robić także to, co mnie kręci. Spokojnie do tego dojdziemy.
- Spokojnie?! - krzyknęłam na niego.
Rafferty spojrzał na mnie z zaskoczeniem tak, jakby nie rozumiał tego, że podniosłam na niego głos. Może tym sposobem prosiłam się o kolejną karę, ale miałam to gdzieś. Nie mogłam pozwolić na to, aby ten chory psychicznie robił sobie ze mnie seksualną zabawkę!
- Nie będę spokojna! Ty mnie zgwałciłeś! Ubzdurałeś sobie, że cię pokocham, ale to się nigdy nie stanie! Nawet, gdy będziesz ostatnim mężczyzną na tym świecie, nie oddam ci serca! Nie pokocham gwałciciela! Pieprzonego mordercy! Jak by to o mnie świadczyło, co?!
- Nebbie...
- Teraz ja mówię! - wrzasnęłam, rozchlapując wodę na całą łazienkę. - Możesz myśleć, co ci się żywnie podoba, ale nigdy nie będę twoją posłuszną niewolnicą! Tak, mam różne fetysze, ale tobie nic do tego! Każdy człowiek ma coś, czego pragnie spróbować i nie ma w tym nic złego! Fantazje są jednak bezpieczne, dopóki pozostają w naszych głowach! Tobie nikt nie dał pozwolenia na to, aby gwałcić niewinną dziewczynę! Mówiłeś, że widziałeś, jak na wojnie żołnierze z Iraku gwałcili małe dziewczynki, ale ty nie jesteś lepszy od nich! Moja cipka płonie z bólu! Nie wspomnę o tyłku!
- Kurwa, Nebbie.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam czując, że opuszczają mnie wszystkie siły. - Potrzebujesz pilnej pomocy, ale ja nie będę twoim ratunkiem! Nie pisałam się na to, aby być czyjąś maskotką! Jest mi ciebie żal jako człowieka, gdyż spotkała cię straszna krzywda, ale to nie daje ci powodu, aby ranić innych! Dlatego, błagam, pozwól mi wrócić do domu! Nie zniewalaj mnie!
Sądziłam, że po moich słowach Rafferty Donovan przemyśli sobie swoje grzechy, ale tak się nie stało. Mężczyzna bowiem złapał mnie za gardło i podduszając mnie, wyciągnął mnie z wanny. Gdy oboje znaleźliśmy się na zewnątrz, ociekający wodą, on rzucił mnie na kolana. Runęłam na płytki i zapłakałam przez ból w kolanach.
- Chyba zapomniałaś, gdzie jest twoje miejsce, niewolnico.
Spojrzałam na niego z dołu. Gdy tak nade mną stał, wydawał się niepokonany.
- Nie chciałaś ulec mi, gdy byłem miły, więc teraz pokażę ci swoją ciemną stronę. Na początek wyliż mi stopy, niewolnico. Niech twoje pieprzone fantazje zaczną się spełniać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top