50
Rafferty
Obudziłem się z niemiłosiernym bólem głowy. Zobaczyłem leżących na podłodze Davida oraz Westona i zrozumiałem, że byliśmy w dupie.
Szybko przypomniałem sobie wszystko, co miało miejsce, zanim Nebbie została uprowadzona. Może nie widziałem momentu jej porwania, ale wiedziałem, że ci mężczyźni przybyli tu po nią. Domyślałem się, co miało stać się z moją ukochaną królową. Miała trafić w ręce nowego pana, ale ja nie mogłem na to pozwolić.
Wstałem i podszedłem do Davida. Klepnąłem go w policzek. Mężczyzna się obudził.
- Co jest?
Ocknąwszy się, rozejrzał się dookoła. Miał zmrużone oczy tak, jakby światło mu przeszkadzało.
- Nebbie została porwana.
Nie sądziłem, że wypowiadając tak okrutne słowa, zachowam spokój. W wojsku nauczyłem się jednak milczeć, gdy patrzyłem na okropne rzeczy. Może dlatego mówienie o zniknięciu Nebbie przychodziło mi z taką łatwością. Choć nie dało się zaprzeczyć temu, że w środku czułem się tak, jakbym zaraz miał zdechnąć.
- Co? Poczekaj, głowa mnie boli.
W czasie, gdy David dochodził do siebie, obudziłem Westona. Z nim nie było tak łatwo, jak z jego poprzednikiem. Musiałem oblać jego twarz zimną wodą i lekko kopnąć go w krocze, aby się ocknął. Może nie było to z mojej strony miłe, ale to nie był czas na uprzejmości.
- Rafferty...
- Moja królowa została uprowadzona. Nie mamy czasu. Zbierajcie się.
Weston wstał, ale zachwiał się, więc musiałem go przytrzymać. Nie chciałem, aby rozwalił sobie łeb. To nie była jego wina, że zakochał się w wariatce. Ja również w jednej się zakochałem. Pech chciał, że te szurnięte dziwki były siostrami bliźniaczkami. Życie potrafiło nieźle zakpić z człowieka. Szczególnie w momencie, w którym człowiek myślał, że miał wszystko pod kontrolą.
Przygotowałem broń. W myślach widziałem scenę, w której rozszarpuję Georginę. Mogłem zostawić tą przyjemność Westonowi, ale nie byłem pewien, jak zareaguję, gdy ją zobaczę. Jeśli miało się okazać, że przez tą szmatę mojemu kwiatuszkowi stała się krzywda, wypatroszę Georginę i nie będę czuł przy tym cienia wstydu.
David i Weston pomagali mi tak, jak umieli. Nie mieliśmy na razie żadnego planu, ale chłopcy nie wiedzieli o czymś, o czym wiedziałem ja.
Znałem siedzibę meksykańskiego kartelu. Znajdował się niedaleko Atlanty i domyślałem się, że tam porywacze wywieźli Nebbie. To tam moja ukochana miała zostać poddana szczegółowej kontroli, która miała potwierdzić, czy była dziewicą, czy też nie. Zazwyczaj taki sprawdzian przeprowadzało się na nieprzytomnej niewolnicy, aby nie sprawiała problemów. Porwane kobiety potrafiły być niezłymi wojowniczkami, o czym sam niedawno się przekonałem.
Wyprawa do siedziby kartelu miała być niebezpieczna, ale byłem gotów poświęcić własne życie, aby uratować Nebbie. Wolałem jednak nie umierać, gdyż nie byłem pewien, jak reagowałbym na jej widok z zaświatów. Patrząc na zakochującą się w innym mężczyźnie dziewczynę chyba pękłoby mi serce. Nie byłoby to możliwe, skoro byłbym już martwy, ale duchy chyba także mogły cierpieć, prawda?
- Na kolana.
Odwróciłem się, słysząc kobiecy głos. Przez chwilę miałem nadzieję, że była to Nebbie, ale gdy zauważyłem kobietę celującą do nas z broni, dotarła do mnie szokująca prawda.
Schodami w dół schodziła Georgina. Miała na sobie błękitną sukienkę i mierzyła do nas z broni. Strzeliła kilka razy w podłogę, uzmysławiając nad tym sposobem, że byliśmy na jej łasce.
Wymierzyłem broń w tą sukę, która musiała wejść do mojego domu, gdy byliśmy nieprzytomni. Georgina jednak pokręciła głową ze śmiechem.
- Kochaniutki, odłóż ten żałosny pistolecik. Jeśli mnie zabijesz, twoja dziewczynka umrze.
Kurwa.
Kurwa mać.
Miałem idealny widok na Georginą, która nonszalancko opierała się plecami o poręcz. Wpatrywała się długo we mnie i w Davida, po czym przeniosła wzrok na Westona.
- Co tu robisz, szmato? - spytałem, nie siląc się na uprzejmości. Moje serce waliło jak oszalałe, ale starałem się zachować spokojny głos.
- Przyszłam do Westona, ale z tobą także porozmawiam, Rafferty. Westonie, mówiłam coś. Na kolana.
Weston zacisnął wargi w wąską linię. Stał prosto z dłońmi zaciśniętymi w pięści, mierząc pełnym nienawiści wzrokiem swoją kobietę.
Kobietę, która wyglądała jak kopia Serfiny.
- Czego ode mnie chcesz? - spytał Weston. Jego głos drżał.
- Na kolana. Dopiero potem powiem ci, po co do ciebie przyszłam.
Weston przewrócił oczami, ale uklęknął. Na szczęście Georgina się do niego nie zbliżyła. Wciąż stała na schodach, zachowując bezpieczny dystans od nas. Była odważna, skoro myślała, że poradzi sobie z trzema rosłymi mężczyznami. Nie miałem, co prawda, pojęcia, czy była tutaj sama, czy może znajdował się tu ktoś jeszcze oprócz niej, ale musiałem zachować czujność. Choć w mojej głowie już rodził się pewien plan, który chciałem wcielić w życie jak najszybciej.
- Westonie, pamiętasz tą gorącą noc w twoim gabinecie? Tą, kiedy po pracy zerżnąłeś mnie na biurku, a potem usiadłam ci na twarzy i moczyłam ci skórę sokami z cipki?
Weston drgnął. Zawstydzony spuścił wzrok.
- Pamiętam. Co z tego?
- Tak się składa, kotku, że mam dla ciebie prezent z tej nocy.
Mówiąc to, Georgina uniosła sukienkę. Podciągnęła ją pod piersi, odsłaniając swój brzuch. Dopiero po chwili zauważyłem, że był trochę większy, niż powinien. Dotarło do mnie, o co jej chodziło.
Weston zbladł. David, który stał obok niego, położył dłoń na jego ramieniu.
- To niemożliwe. Przecież się zabezpieczyłem - odparł Weston, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Owszem, ale wcześniej zrobiłam niewidoczne dla oka dziurki w prezerwatywie. Wiedziałam, że będę chciała mieć z tobą dziecko i proszę bardzo! Zostaniemy rodzicami, Westonie!
Mój plan dotyczący zabicia tej suki nagle się skomplikował. Mimo, że chciałem zobaczyć ją martwą, to bałem się o to, co stanie się z psychiką Westona, gdy na jego oczach zabiję jego kochankę. Mimo, że Weston szczerze jej nienawidził, to wizja dziecka mogła znacząco podziałać na jego umysł. Chociaż bardzo chciałem zabić tą kobietę, to nie mogłem tego zrobić z kilku powodów. Najważniejszym było to, że obawiałem się, iż gdy ją zranię, ktoś dostanie cynk i Nebbie podzieli jej los.
-Ty chora świrusko!
Georgina zaśmiała się dźwięcznie, odchylając głowę do tyłu. Zdawała się świetnie bawić. Co prawda, dziecko nie musiało należeć do Westona, gdyż kobieta mogła mieć innych kochanków w tym samym czasie, ale nie mieliśmy co do tego stuprocentowej pewności.
- Gdzie jest Nebbie? - spytałem, mając w dupie ich "romantyczną" chwilę.
- Och, twoja dziwka? - odpowiedziała pytaniem, uśmiechając się do mnie prowokująco. - Prawdopodobnie jest już o swojego nowego pana. Na pewno już ją zerżnął, więc nie masz po co po nią jechać, Rafferty.
Mając w dupie to, co zrobi ta kobieta, podbiegłem do niej. Zanim Georgina zdążyła unieść pistolet i nim we mnie wycelować, wytrąciłem jej broń z dłoni. Pistolet potoczył się po podłodze. Kątem oka widziałem, że David go złapał. Przynajmniej kwestię rozbrojenia tej dziwki mieliśmy z głowy.
Złapałem Georginę za nadgarstki i skrzyżowałem je za jej plecami. Kobieta nie wyrywała się, gdy jedną ręką trzymałem jej nadgarstki, a drugą podduszałem ją.
Weston się nie ruszył. Na pewno był w szoku, ale ten miał w końcu minąć. Nie wiedziałem, co zrobi potem mój kumpel. Istniały dwie możliwości. Mógł albo podzielić nasze zdanie o chorobie psychicznej tej suki, albo mógł stanąć po jej stronie. Miałem nadzieję, że doktorek pójdzie po rozum do głowy, ale póki jeszcze nic nie zrobił, postanowiłem działać na własnych zasadach.
- Rafferty, jakie ty masz mięśnie!
- Milcz, dziwko. Gdzie jest moja kobieta?
- Myślisz, że ci powiem? - spytała, śmiejąc się perliście. - Sprzedałam ją. Zarobiłam na niej fortunę. Mimo, że jest zużyta, to jest bardzo ładna.
Krew we mnie wrzała. Ktoś dzisiaj miał zginąć.
- Co ona ci, kurwa, zrobiła?!
Potrząsnąłem Georginą jak szmacianą lalką. Ona jednak tylko się śmiała.
- Ona nic mi nie zrobiła, skarbeńku. Za to Weston i ty mnie zdenerwowaliście. Weston obiecał mi spotkanie z moją siostrzyczką, ale ty ją zabiłeś. Jesteś chorym popaprańcem, Rafferty. Nie wiem, co siedzi w twojej głowie, ale ciało masz niezłe. Chętnie bym się z tobą przeruchała. Może zrobimy sobie czworokącik, panowie?
Uderzyłem ją w policzek tak mocno, że jej głowa odskoczyła na bok, a zęby zadzwoniły.
- Raff, ty brutalu! Seksowny z ciebie kociak!
- Gdzie Nebbie?! Gdzie ona, kurwa, jest?
Popchnąłem kobietę tak, że padła na kolana. Podniosła na mnie wzrok i wyszczerzyła białe zęby.
- W Meksyku, kochany.
- W Meksyku?!
- Tylko tyle mogę ci powiedzieć, Raff. Westonie, pomożesz mi w końcu? Przecież mam w brzuchu twoje dziecko. Ile każesz mi na siebie czekać?
Weston drgnął. Widziałem, że był rozżalony i czuł pustkę. Nie wiedział, co robić.
Nagle mój kumpel wstał. Wyciągnął rękę do Davida, aby ten podał mu broń. Obawiałem się, że Weston z nadmiaru emocji postanowi strzelić sobie w łeb, ale on wymierzył pistolet w głowę kobiety.
- Westonie? Co ty, do diabła, wyprawiasz? Mam w brzuchu twoje dziecko. Chyba mnie nie zabijesz, prawda?
Weston zaczął się śmiać. Śmiał się i płakał jednocześnie. Nie oceniałem go za to, gdyż doskonale go rozumiałem. Czasami człowiek czuł się tak przytłoczony wszystkimi okropnymi rzeczami, jakie go spotykały, że jedynym ujściem dla tak wielu emocji było nieracjonalne zachowanie.
- Myślisz, że ci uwierzę, suko? - spytał Weston, podchodząc bliżej Georginy, która nie podnosiła się z klęczek. - Jesteś zakłamaną dziwką. Dowiedziałem się o tobie wielu interesujących rzeczy. Zabiłaś swoje poprzednie dzieci, więc nasze pewnie też byś zamordowała. Choć osobiście uważam, że to wcale nie jest moje dziecko. Wiesz, gdy podejmowałem pracę jako lekarz, moim celem było to, aby uratować jak najwięcej ludzkich istnień. Pewnych ludzi nie da się jednak uratować. Nie mówię tylko o ciężko chorych na nowotwór czy inne choroby. Największym zagrożeniem dla społeczeństwa są ludzie, którzy nie są stabilni emocjonalnie.
- Westonie, o czym ty mówisz?!
- Czasami uratowaniem czyjegoś życia jest śmierć innego człowieka. Wiem, że robiąc to, co zaraz zrobię, ściągnę na siebie klątwę, ale mam dość życia w strachu. To, co robiłaś niewinnym dziewczynom i chłopakom, sprzedając ich do niewoli, było potworne. Ty, jak i twoja jebnięta siostrzyczka, zrobiłyście coś okrutnego. Mam nadzieję, że spotkasz Serafinę w piekle i razem będziecie tam płonąć z bólu. Mam cię w dupie, kobieto. Zniszczyłaś życie wielu osobom i dziś czeka cię za to kara.
- Westonie, ale mam informacje o tym, gdzie znajduje się Nebbie! Jestem dla was cenna!
Mój kumpel zaśmiał się jednak, kręcąc głową.
- Jesteś dla mnie nic nie wartą suką. Masz jakieś ostatnie słowa?
Nie wierzyłem w to, że on to zrobi.
- Kochanie, ja cię...
Weston strzelił.
Georgina padła na podłogę z dziurą w głowie. Jakby tego było mało, Weston stanął okrakiem nad ciałem kobiety i zaczął strzelać w jej pierś. Strzelał nawet w jej brzuch, co było dla mnie dziwnym widokiem. Dziecko, które rosło w Georginie, nie było niczemu winne, ale doskonale rozumiałem to, do czego posunął się Weston.
Kiedy mężczyzna przestał strzelać, odrzucił pusty pistolet na dywan. Odsunął się od martwej Georginy i spojrzał mi w oczy.
Weston otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wypłynęły z jego ust. Wiedząc, że czuł szok, podszedłem bliżej i przytuliłem go. To samo zrobił zresztą David. Obaj trzymaliśmy Westona, aby się nie załamał. Wiedziałem bowiem, że poczucie winy miało przyjść do niego dopiero po tym, jak adrenalina opuści jego ciało.
- Już dobrze. Postąpiłeś właściwie - powiedziałem, klepiąc go po plecach.
- Przepraszam. Musiałem to zrobić, ale nie wiemy, gdzie jest Nebbie. Ona mogła to wiedzieć. Mogła nam pomóc...
Mimo, że Weston myślał, iż sprawa była przesądzona, to nie miał racji. Miałem bowiem inny pomysł na to, jak mogliśmy znaleźć Nebbie i bezpiecznie sprowadzić ją do domu. Do jej pana i niewolnika w jednym. Do mężczyzny, który kochał ją całym swoim poranionym sercem i mroczną duszą.
- Nie przejmuj się tym, Westonie. Odpocznij chwilę, a ja zrobię coś, co powinienem zrobić już wcześniej.
- Co masz na myśli, Rafferty? - spytał, drżąc i płacząc w moje ramię.
- Obroża.
- Obroża?
- Nebbie ma w obroży nadajnik. Jeśli nie zdjęli jej obroży, a może być to trudne, skoro jest zabezpieczona specjalną kłódką, to istnieje szansa na to, że dowiem się, gdzie jest dokładnie. Zaczekajcie chwilę.
Podbiegłem do laptopa, który znajdował się w kuchni. Nie sądziłem, że kiedyś nadajnik w obroży mi się do czegoś przyda, ale to była właśnie ta chwila.
Zalogowałem się do odpowiedniego programu i nerwowo klikałem w klawiaturę. Po chwili na mojej twarzy pojawił się najszczerszy uśmiech, jaki miałem w życiu.
- Bingo! - krzyknąłem, klaszcząc w dłonie z radością. - Mam dokładny adres! Lecimy do Meksyku, panowie, i nie będą to miłe wakacje!
Mimo, że czułem strach przed tym, co mieliśmy zastać na miejscu, to nie bałem się o Nebbie. Była silną dziewczyną i choć przygotowywałem się na to, że zobaczę na jej ciele rany, to nic nie mogło złamać jej duszy. Kochałem ją do szaleństwa i wiedziałem, że ona czuła to samo do mnie. Nasza miłość miała być silniejsza niż wszystko inne. To zamierzałem jej udowodnić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top