42
Nebbie
Zeszliśmy na dół. Przywykłam już do tego, że mieszkaliśmy w tym domku sami, więc widok Davida i Westona siedzących przy kuchennym stole był dla mnie co najmniej dziwny. Cieszyłam się jednak, że tu byli. Obaj doktorzy byli dla mnie częścią mojego dawnego życia, za którą tęskniłam. Dzięki temu, że mogłam mieć z nim kontakt, czułam spokój. Choć chyba nigdy nie miałam pogodzić się z faktem, że moi rodzice nie mogli poznać całej prawdy o moim zniknięciu.
- Dzień dobry, chłopcy - powiedziałam, na co obaj odwrócili głowy w naszą stronę. David uśmiechnął się pogodnie, a Weston wyglądał na spiętego.
- Dobrze wam się spało? - spytał David, wskazując na dwa talerze pełne pysznego jedzenia, które znajdowały się na blacie przy parapecie. - Pozwoliłem sobie coś dla was przygotować. Tak w ramach podziękowania za gościnę.
Gdy już chciałam podziękować Davidowi za trud, Rafferty oczywiście musiał wypalić coś głupiego.
- Zrobiłeś to z produktów, za które zapłaciłem, więc nie muszę ci za nic dziękować.
Szturchnęłam całkiem mocno mojego pana w brzuch. Jęknął i odchrząknął, po czym się poprawił.
- Zaiste piękne śniadanie, doktorku. Dziękuję ci z całego serca.
Gdy Raff spojrzał mi w oczy, upewniając się, że dobrze wypadł, pogłaskałam go z czułością po policzku i pocałowałam w czubek nosa.
- Dziękujemy, Davidzie. Z rozkoszą coś zjem.
- Coś, co nie będzie moim kutasem, królowo? Jaka strata.
Tym razem pocałowałam Rafferty'ego w usta, aby już nic więcej nie mówił. Przy Davidzie i Westonie czułam się w miarę swobodnie, ale mężczyźni nie musieli mieć wglądu w moje życie erotyczne z moim oprawcą. Nie wstydziłam się okazywać uczuć mojemu ukochanemu, jednak istniała granica dobrego smaku. Może gdyby David i Weston byli naszymi przyjaciółmi, czułabym się inaczej, ale...
- Znalazłeś już coś? - spytał Rafferty, biorąc do ręki talerz i stając z nim nad Westonem. Doktor pisał coś zawzięcie na laptopie. Z trudem się od tego oderwał.
- Tak. Mam kilka cennych informacji. Wcześniej o nich nie wiedziałem.
Usiadłam obok Davida. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, po czym wskazał dyskretnie na moje lekko opuchnięte usta. Zawstydziłam się i spuściłam wzrok. Nie mogłam jednak przestać się uśmiechać. Mimo, że obciąganie Rafferty'emu, gdy mieliśmy w domu gości, nie było szczytem kulturalnego zachowania, to nie żałowałam tego. Może nie powinnam wyznawać mojemu panu i niewolnikowi zarazem, że go kocham, kiedy klęczałam przed nim nago w łazience, ale stało się.
- Georgina miała męża, o którym mi nie powiedziała - przyznał z ciężkim westchnieniem doktor Weston, czytając z ekranu laptopa to, co udało mu się już zanotować. - Nazywał się Anthony Steffanson. Georgina miała z nim dwójkę dzieci. W dark necie udało mi się wyszperać informację o tym, że zabiła zarówno swojego męża, jak i synów.
- Co? - spytałam z niedowierzaniem, jednak szybko zasłoniłam sobie usta dłonią.
- Przykro mi, Rafferty, ale wychodzi na to, że było to u nich rodzinne. Wiesz, mordowanie dzieci.
Weston zbladł, gdy wypowiedział te słowa. Pewnie obawiał się, że dostanie za to po głowie, ale na szczęście jakimś cudem mój pan był oazą spokoju. W jego oczach widziałam nienawiść, jednak nie była ona skierowana do Westona, a do Stefanie.
- Georgina podpaliła swoich synów, którzy byli przywiązani do własnych łóżek. Timon miał cztery lata, a Finley dziesięć.
- Kurwa mać. Co za szajbuska.
To było łagodnie powiedziane. Raffa zdecydowanie stać było na gorsze obelgi, ale z jakiegoś powodu się hamował.
- Czy wiadomo, dlaczego ta kobieta tak postępuje? - spytał Rafferty, na co Weston znowu ciężko westchnął.
- Nie znalazłem wiele informacji o stanie jej zdrowia psychicznego. Może nikt nie stwierdził, co siedziało w jej głowie. Georgina może sprawiać wrażenie spokojnej i opanowanej, nie wszystkim pokazując swoją prawdziwą twarz. Podobnie postępowała Stefanie, prawda? Ona też nie dawała żadnych sygnałów wskazujących na to, że może być szalona?
Rafferty zacisnął usta w wąską kreskę. Mimo, że chciałam wstać i do niego podejść, aby go pocieszyć, nie zrobiłam tego. Czułam, że sam musiał sobie z tym poradzić. Choć ja przez cały czas byłam obok, aby mu pomóc. Taka była rola nie tylko niewolnicy, ale również pani. Musiałam zapamiętać, że dla Rafferty'ego nią właśnie byłam. Kobietą o dwóch twarzach, która z radością padłaby przed swoim panem na kolana, również z przyjemnością pozwalając mu wypłakać się na swojej piersi, gdy zaszłaby taka potrzeba.
- Zgadza się. Stefanie doskonale ukrywała swoją prawdziwą twarz.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego napadła wczoraj na Westona w szpitalu - przyznał David, popijając poranną kawę. - Przecież nic jej nie zrobiłeś, prawda?
- Nic, oprócz tego, że obiecałem jej spotkanie z siostrą, do którego nie doszło - odparł burkliwie Weston.
- Normalna osoba zrozumiałaby taką sytuację - odparł David, bębniąc palcami w czarny kubek z napisem "Mam najlepszego kutasa na świecie". - Georgina jest chora i może polować na twoje życie dla przyjemności. Nie powinieneś był się z nią wiązać, Westonie.
- Myślisz, że tego nie wiem? - spytał rozzłoszczony doktor Weston, wplatając palce w swoje jasne włosy. - Gdybym wiedział, że jest z niej taka wariatka, nigdy bym się do niej nie zbliżył. Najpewniej chce zabić mnie z zemsty, a także dla własnej rozkoszy. Czuję, że jest podobna do ciebie, Rafferty. Nie obraź się, ale chyba lubisz zabijać powoli i dla przyjemności, prawda?
Raff uderzył lekko Westona w tył głowy. Lekarz odwrócił się, aby spojrzeć na rozgniewanego Rafferty'ego, jednak szybko zmienił zdanie i wrócił spojrzeniem na swojego laptopa.
- Nie zabijam dla przyjemności. Dla ciebie zrobię jednak wyjątek.
Zaśmiałam się, gdy Weston zrobił się blady jak ściana. Na pewno wziął słowa mojego mężczyzny za prawdę, ale ja wiedziałam, że Rafferty tylko żartował.
W pewnym momencie miałam już dość tematu Georginy. W ostatnim czasie czułam zbyt dużo stresu i odbijało się to negatywnie na moim zdrowiu psychicznym. Myślałam, że po tym, jak rodzice odprawią mi pogrzeb, poczuję względny spokój, ale wszystko się zintensyfikowało. Doszedł nam nowy problem, którym była niejaka Georgina, która była siostrą zmarłej Stefanie.
Kobieta była niestabilna umysłowo, a jej planem mogło być zabicie Rafferty'ego. Gdyby Weston nie wplątał się w romans, Georgina pewnie wcale nie poczułaby potrzeby, aby dowiedzieć się, gdzie przebywała jej siostra, z którą rozdzielono ją we wczesnym dzieciństwie.
Skoro była taka szalona, na pewno udało jej się zdobyć informacje o tym, że zabójcą jej siostry był nie kto inny jak mój Rafferty. Mogła chcieć się na nim zemścić, a do tego nie mogłam dopuścić. Rafferty stał się dla mnie kimś bliskim i gdybym go straciła, nie mogłabym normalnie funkcjonować. Zahaczało to o syndrom sztokholmski, ale miałam tego świadomość. Nie wypierałam tego faktu. Nie byłam dumna z tego, jak postępowałam, ale poczułam ulgę, gdy poddałam się Rafferty'emu. U jego stóp znalazłam ukojenie. Może nigdy miałam nie zapomnieć tego, jak bardzo mnie skrzywdził i upokorzył, ale nie kłamałam, gdy dziś rano w łazience wyznałam mu miłość. Nie była to najbardziej romantyczna sceneria, ale w tamtej chwili czułam potrzebę, aby to powiedzieć. Nie żałowałam.
Wyszłam na taras. Uśmiechnęłam się na widok pustych mis po owocach. Domyśliłam się, że to David nakarmił rano lisy. Było mi przykro, że nie miałam okazji ich dziś zobaczyć, ale byłam pewna, że wrócą tutaj wieczorem i wtedy będę mogła się nimi nacieszyć.
Zeszłam na tarasu i weszłam bosymi stopami na trawę. Odchyliłam głowę do tyłu, wpatrując się w promienie słońca. Musiałam zmrużyć oczy, gdyż było dzisiaj naprawdę słonecznie, ale taka pogoda była idealna.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy spędzę w tym domku resztę swojego życia. Mimo, że niczego mi tu nie brakowało, to nie wyobrażałam sobie możliwości, abym mogła zostać tu do końca swoich dni, nigdzie nie wyjeżdżając. Może nie podróżowałam wiele, zanim poznałam Raffa, ale zawsze marzyłam o tym, że gdy wezmę ślub z mężczyzną swoich marzeń, w końcu będę mogła zwiedzać świat i to w dodatku ukochanej osoby u boku.
Teraz nie dość, że nie wiedziałam, czy będę podróżować, to jeszcze szczerze wątpiłam w to, że Rafferty mi się oświadczy. Choć może miał zdarzyć się cud. W cuda zawsze należało wierzyć.
- Tu jesteś. Nawet nie zauważyłem, kiedy wyszłaś, kochanie.
Nie odwróciłam się, słysząc za sobą głos Rafferty'ego. Pozwoliłam, aby podszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił. Oparł podbródek na moim ramieniu i westchnął tak, jakby miał mnóstwo kłopotów, z którymi nie był sobie w stanie poradzić.
- Chyba musiałam się przewietrzyć.
- Doprawdy?
Przesunął nosem, a raczej jego pozostałością, po mojej szyi.
- Mam już dosyć problemów. Chciałabym po prostu żyć z tobą w spokoju.
- Co zrobiłabyś ze mną jako pierwsze, gdybyś miała spokój?
Zaśmiałam się, kiedy chwycił mnie za piersi i uszczypnął w sutki. Zdawałam sobie sprawę z tego, że David i Weston mogli nam się przyglądać przez okno, ale nie krępowałam się.
- Zamknęłabym cię w klatce, niewolniku.
Mruknął z zadowoleniem, przenosząc usta na moje ucho. Zaczął ssać płatek ucha tak, że mnie to łaskotało. Śmiałam się, próbując uwolnić z ramion mojego ukochanego, ale było to trudne.
- Przestań! Zaraz padnę na zawał!
Śmiałam się już tak bardzo, że po policzkach spływały mi łzy. Rafferty jednak nie przestawał. W końcu mu uległam i położyłam się na plecach na trawie. Mój pan to wykorzystał i szybko położył się na mnie. Usiadł okrakiem na moich nogach i chwycił mnie za nadgarstki, przyciskając mi je na wysokości głowy do ziemi.
- Co zrobiłabyś ze mną, gdybyś już zamknęła mnie w klatce, kwiatuszku?
Nie mogłam się skupić, kiedy lizał mnie po szyi i co chwila zasysał na niej skórę, aby stworzyć malinki. Pewnie za kilka chwil miałam wyglądać jak ofiara napadnięta przez meduzę albo gorzej, ale podobało mi się to tak bardzo, że nie mogłam przestać prosić o więcej. Celowo i świadomie kusiłam więc Rafferty'ego, unosząc biodra, aby wyjść na przeciw jego twardemu przyrodzeniu. Rafferty mruczał z zadowolenia. Gdyby nie było w domku Davida i Westona, zapewne ściągnąłby mi majtki i wszedł we mnie tutaj, na trawie.
- N-nie wiem.
- Nie wiesz?
- Rafferty, dosyć!
Nie mogłam przestać się śmiać, gdy mężczyzna zaczął mnie łaskotać po bokach ciała. Co jakiś czas celowo szczypał moje sutki. W końcu udało mi się przekręcić go tak, że teraz to on leżał na plecach, a ja siedziałam okrakiem na jego brzuchu. Złapałam go za nadgarstki, trzymając je w obu dłoniach. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że gdyby Rafferty chciał się uwolnić, zrobiłby to bez problemu. Był ode mnie o wiele silniejszy, a poza tym przebywał w wojsku przez kilka miesięcy. Widział na własne oczy wojnę i to, co potrafiła ona zrobić z człowiekiem. Może po powrocie z Iranu trochę się pogubił, ale w końcu odzyskał spokój. Takie przynajmniej odnosiłam wrażenie.
Celowo zsunęłam się niżej tak, aby cipką pokusić krocze mojego niewolnika. Rafferty mruknął, próbując wyrwać ręce z mojego uścisku. Mimo tej "walki", mocno go trzymałam.
- Pani, błagam!
- O co mnie błagasz, niewolniku? - spytałam, wykonując koliste ruchy cipką na jego twardym fiucie. Na szczęście wciąż mieliśmy na sobie ubrania, gdyż gdybyśmy ich nie mieli, nic nie powstrzymałoby nas przed dobrym seksem.
- Zlituj się nad swoim uległym, królowo!
- Co mam z tobą zrobić? - spytałam, przenosząc się siadem na jego brzuch, aby dać spokój jego penisowi. Raff jęknął z niezadowoleniem. Czułam, że gdybym jeszcze trochę się z nim podroczyła, doszedłby w spodnie zupełnie jak nastolatek, który dopiero odkrywał, czym był świat masturbacji i seksu.
- Zwiąż mnie, pani, i wykorzystaj. Proszę.
- Wiesz, co by było, gdyby David lub Weston cię w tej chwili słyszeli?
Jęknął, gdy pochyliłam się tak, że docisnęłam piersi do jego klatki piersiowej i przycisnęłam usta do jego policzka.
- Nie interesowałoby mnie to, co pomyśleliby sobie o mnie Weston i David, królowo. Kocham cię i nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż ty. Szanuję moich kolegów, ale ty jesteś moją królową i to tobie pragnę oddawać cześć. Jesteś najjaśniejszym światłem mojego życia. Zrobiłaś dla mnie tak wiele, choć na to nie zasłużyłem. To najpiękniejszy dzień mojego życia, Nebbie. Nigdy nie usłyszałem wyznania miłosnego z ust kobiety, która naprawdę by mnie kochała. Całym sercem. Całą sobą. Nie masz pojęcia, jak bardzo wdzięczny jestem ci za to, co dla mnie zrobiłaś, ale wiedz, że cię kocham. Oddanie się na służbę w twoje ręce będzie dla mnie zaszczytem, kwiatuszku.
Mieliśmy do zrobienia kilka ważnych rzeczy. Uznałam jednak, że Weston i David wszystkim się zajmą. Nic przecież nie mogło wydarzyć się w ciągu kolejnych kilku godzin. Georgina na pewno nie znała adresu zamieszkania Rafferty'ego, więc byliśmy bezpieczni. Mogłam więc trochę się z nim zabawić. Skoro miał to być najlepszy dzień w życiu Rafferty'ego, zamierzałam dopilnować, aby był wspaniały aż do samego końca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top