26
Nebbie
Rafferty zostawił mnie samą w swoim gabinecie. Sam poszedł na dół, aby wykonać kilka telefonów związanych z pracą. Nie chciał mnie zamęczać długimi i szczegółowymi rozmowami widząc, że byłam zmęczona. Zaskoczyło mnie ogromnie to, że włączył mi telewizor, który wysunął się ze ściany.
Mój porywacz poinformował mnie o tym, że wszystkie kanały informacyjne zostały zablokowane. Mogłam jednak oglądać te, na których wyświetlano filmy. Od dawna nie mogłam pozwolić sobie na taki luksus, dlatego otuliłam się kocem i siedząc na kanapie, oglądałam film akcji.
Mimo, że powinnam cieszyć się chwilą spokoju i filmem, który miał oderwać mnie od rzeczywistości, nie byłam w stanie skupić się na tym, co działo się na ekranie. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Im więcej myślałam, tym bardziej przytłoczona się czułam.
Pokręciłam głową, chcąc magicznie wyrzucić z niej wszystkie dręczące mnie problemy. Postanowiłam skupić się jedynie na tym, co było w obecnej chwili najważniejsze.
Rafferty dziś bardzo mnie zawiódł, choć po części sama byłam sobie winna. Mój pan bowiem ukarał mnie za to, że podjęłam się kolejnej próby ucieczki. W trakcie trwania kary zmodyfikował ją. Zamiast zostawić mnie skutą i z zasłoniętymi oczami w klatce, postanowił wsunąć się tam ze mną i sprawić, abym doszła.
Byłam na siebie zła. Mojemu ciało nie powinno podobać się to, co robił mi ten pobliźniony i chory na umyśle mężczyzna. Powinnam się go bać. Tak zresztą było. Obawiałam się go, ale martwiłam się okropnie, gdyż mój umysł stwarzał sobie dziwne fantazje. Coraz częściej chciałam znaleźć się w ramionach mojego porywacza. Może chodziło o to, że nie miałam do kogo się przytulić, a może na rzeczy było coś więcej. Coś, czego nie byłam w stanie jeszcze określić, a może coś, czego nie chciałam dopuścić do myśli.
Musiałam ochłonąć. Nie mogłam zachowywać się tak, jakbym miała syndrom sztokholmski, gdyż było to po prostu niepokojące. Nie mogłam zapomnieć o tym, że ten człowiek mnie porwał i zgwałcił.
Co z tego, że był chory na umyśle? To nie stanowiło dla niego żadnego usprawiedliwienia. Rafferty powinien siedzieć w więzieniu, aby nikomu więcej nie zagrozić. Czułam jednak, że miał takie sposoby, aby nikt go nigdy nie złapał. Nie miałam pojęcia, jak uda mi się wytrwać przy nim do dnia mojej śmierci, ale wciąż miałam nadzieję na cud. Liczyłam na to, że jakimś cudem uda mi się stąd wydostać i wrócić do domu. Tam, gdzie było moje miejsce.
Wiedząc, że oglądany przeze mnie film mnie nie zainteresuje w dalszej części, wzięłam do ręki pilota. Zaczęłam przełączać kanały, szukając czegoś wartego uwagi. Miałam jednak wrażenie, że Rafferty nie oglądał nic poza kanałami z filmami akcji. Nie było tutaj żadnego głupiutkiego romansu, dzięki któremu mogłabym choć na chwilę uciec od rzeczywistości.
Nie poddawałam się jednak. Szukałam i szukałam, aż w końcu znalazłam coś, co mnie zaintrygowało. Był to bowiem kanał z informacjami, który znalazłam dopiero na pozycji 265.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Niejaka Bettany Harrison, prezenterka programu, opowiadała ze smutkiem w oczach o młodej dziewczynie, która została porwana z parku znajdującego się w Altancie. Starałam się nadążyć za tym, co mówiła i jednocześnie czytałam informacje zamieszczone w dole ekranu na pasku.
Moje serce biło coraz szybciej. Oddychałam urywanie nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam. Wydawało mi się to niemożliwe, ale to jednak była prawda. W wiadomościach mówiono o mnie.
Na ekranie zobaczyłam moich rodziców. Nagranie zrobiono przed naszym domem. Mama chowała twarz w dłoniach i płakała, a tata obejmował ją ręką w pasie.
- Nasza córeczka została znaleziona martwa - powiedziała w końcu mama, szlochając przy każdym słowie. - Jej ciało poddano sekcji zwłok i dowiedzieliśmy się, że została brutalnie zamordowana. Prosimy, aby media nie burzyły spokoju naszej rodziny w tym trudnym czasie i nie brały udziału w pogrzebie.
Co? Co ona mówiła? Przecież ja żyłam!
- Sprawca na razie nie został złapany, ale policja robi, co w ich mocy, aby sprawca odpowiedział za ten karygodny czyn - dodał tata, który starał się być poważny, ale jego dolna warga drżała. Pod oczami miał cienie. Wiedziałam, że był wykończony życiem.
Kiedy rozmowa z moimi rodzicami zniknęła z ekranu, wiadomości przeniosły się z powrotem do studia. Bettany, czyli prezenterka wiadomości, ułożyła dokumenty w stosik i spojrzała w ekran.
- Nie mamy pojęcia, kto stoi za zabójstwem Nebbie Harrison. Policja od wczoraj szuka śladów, jednak na razie nie mamy o tej sprawie żadnych informacji. Będziemy informować państwa na bieżąco. Rodzina Nebbie Harrison wierzy, że sprawiedliwości stanie się zadość oraz...
Odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi, gdy te się otworzyły. Ukazał się w nich Rafferty. Gdy zobaczył, co oglądam, wyrwał mi z ręki pilota i wyłączywszy telewizor, rzucił pilotem o podłogę.
Płakałam tak bardzo, że nawet nie widziałam przed sobą mojego porywacza. Byłam w takim szoku, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
Rafferty przede mną ukucnął. Położył dłonie na moich udach. Płakałam z wzrokiem wbitym w jego pokryte bliznami ręce.
- Nie chciałem, abyś to zobaczyła, ale to moja wina. Byłem pewien, że wszystkie kanały informacyjne zostały usunięte z mojego pakietu telewizyjnego. Osoby, które tego nie dopilnowały, poniosą konsekwencje, ale nie o tym chciałbym z tobą porozmawiać, kochanie.
Pokręciłam przecząco głową. Gardło ścisnęło mi się tak bardzo, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Widziałam przez zamazane płaczem oczy, że moje łzy spadały na dłonie mojego pana, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Uznałem, że sfingowanie twojej śmierci będzie najlepsze zarówno dla ciebie, jak i dla twoich rodziców - kontynuował, mówiąc spokojnie. - Zamierzałem opowiedzieć ci o tym później, gdy sprawy między nami się ustabilizują. Skoro jednak zobaczyłaś wiadomości, nie będę tego dłużej przed tobą ukrywał.
- Jak...
Nie byłam w stanie zadać nawet jednego prostego pytania. Byłam do bólu żałosna.
- Jak to możliwe, że sfingowałem twoją śmierć?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Cóż, zapłaciłem pewnym zaufanym ludziom, aby to zrobili. Znaleźli pewną martwą dziewczynę, która popełniła samobójstwo kilka dni temu i sprawili, aby jej ciało było niemal nie do rozpoznania. Oszczędzę ci szczegółów, bo są zbyt drastyczne. Chodzi mniej więcej o to, że ci mężczyźni wrzucili ciało dziewczyny podobnej do ciebie do wody tak, aby spędziło tam kilka dni. Potem trochę je podrasowali i upewnili się, że policja znajdzie ciało na dnie jeziora. Wszystko ułożyło się po mojej myśli. Teraz już na pewno nikt nie będzie cię szukał, Nebbie. Twoi rodzice zostawią sprawę porwania ciebie, bo będą wiedzieli, że nie żyjesz. Nikt nie dowie się o tym, że prawda jest inna.
Spoliczkowałam Rafferty'ego. Jego głowa odskoczyła na bok. Byłam pewna, że mnie ukarze, ale miałam to gdzieś. To, co zrobił, było najgorszym świństwem. Nienawidziłam go za to.
- Jak mogłeś?
- Musiałem, Nebbie. Dla naszego dobra.
Schowałam twarz w dłoniach. Żadne słowa nie były w stanie określić bólu, jaki teraz czułam. Myślałam, że Rafferty nigdy więcej nie zrobi mi czegoś, co mnie zszokuje, ale udało mu się. Sprawił, że moja nadzieja na to, że ktoś mnie od niego uratuje, umarła.
- Kwiatuszku, porozmawiaj ze mną. Nie zamykaj się w sobie.
Mój pan usiadł obok mnie na kanapie i objął mnie ramieniem, przyciągając do swojej piersi. Ja jednak odsunęłam się od niego gwałtownie.
- Chcę być sama. Zostaw mnie.
- Nie zostawię cię samej. Mogłabyś się zabić.
Prychnęłam. Spojrzałam mu w oczy, choć przez łzy przepełniające moje ślepia, prawie nic nie widziałam.
- Nawet gdybym się zabiła, co byś zrobił? Porwałbyś sobie inną nieszczęśniczkę, którą wytresowałbyś na seksualną niewolnicę. Robiłbyś z nią wszystko to, co robisz ze mną. Jestem do zastąpienia, prawda? Możesz mieć każdą kobietę, jeśli tylko ją uprowadzisz i namieszasz jej w głowie.
Krzyczałabym na Rafferty'ego, ale nie miałam na to sił. Moje gardło ściskało się z żalu. Moje biedne serce płakało razem ze mną. Gdybym mogła poprosić kogokolwiek o pomoc, zrobiłabym to bez wahania. Problem tkwił jednak w tym, że nie miałam nikogo.
- Nie porwałbym sobie innej kobiety, bo mam ciebie i to ciebie kocham.
- Ładnie wyrażasz swoją miłość. Każąc sfingować moją śmierć.
- Musiałem to zrobić. Jeśli masz z tym problem, to trudno. Nie cofnę czasu, a nawet gdybym mógł to zrobić, nie uczyniłbym tego.
Odwróciłam głowę. Położyłam się na kanapie, wciskając twarz w poduszkę. Płakałam głośno, nie wstydząc się tego. Rafferty zasługiwał na to, aby zobaczyć, co robiły ze mną jego działania. Był chorym sadystą, więc mój płacz pewnie go podniecał, ale nie interesowało mnie to. Cierpiałam i miałam prawo okazać swój ból. Tego nie mógł mi zabronić. Może chciał wytresować mnie na posłuszną niewolnicę, która będzie rozkładać nogi przed swoim właścicielem za każdym razem, gdy ten tak rozkaże, ale Rafferty Donovan nie miał prawa wyrwać ze mnie moich uczuć.
Mężczyzna położył się za moimi plecami i mnie przytulił. Chwycił mnie za nadgarstki i skrzyżował mi je na piersi, gdy zaczęłam z nim walczyć. Swoją umięśnioną nogę zarzucił na moje nogi tak, aby mnie uwięzić. Wrzeszczałam na niego i płakałam, ale on nic sobie z tego nie robił. Trzymał mnie tak długo, aż się uspokoiłam. Nawet, gdy już się nie ruszałam, on wciąż mocno mnie trzymał.
- Nienawidzę cię z całego serca - wyszeptałam, w pełni świadomie nie nazywając go swoim panem.
- Pewnego dnia zrozumiesz, że musiałem tak postąpić.
Prychnęłam, kręcąc głową.
- Nieprawda. Nigdy tego nie zrozumiem. Nie zasłużyłam sobie na to, aby ktokolwiek tak okropnie mnie traktował.
Przycisnął usta do miejsca za moim uchem, składając tam lekki jak muśnięcie piórka pocałunek.
- Nikt nie skrzywdził mnie tak, jak ty. Nie mówię tylko o ciele. Choć ono doznało okropnej kary z twoich rąk. Odebrałeś mi dziewictwo tak, jakbym była kawałkiem mięsa, a nie człowiekiem, który ma uczucia. Karałeś mnie jak nieposłuszne dziecko, choć jestem dorosłą osobą. Zmuszałeś mnie do upokarzających czynności tylko po to, abyś miał z tego satysfakcję. Jednak to, co zrobiłeś mojemu umysłowi i sercu, jest największą karą. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek tak mnie złamie. Tak zniszczy i zbezcześci. Nie mam z życia już nic, Rafferty. Jestem nikim.
Nazwałam go po imieniu. Jeśli chciał mnie za to ukarać, proszę bardzo. Nie zamierzałam już nigdy nazwać go panem. Straciłam do niego wszelki szacunek, choć tak naprawdę to nigdy go nie miałam.
Rafferty wciąż przyciskał się do mnie tak mocno, że nie można byłoby wsunąć nawet kartki papieru między nasze ciała. Czułam w dole pleców jego erekcję, jednak nie miało to dla mnie większego znaczenia.
- Nie chce mi się już żyć. Proszę, zabij mnie.
W jednej chwili mój porywacz odwrócił mnie na plecy i usiadł na mnie okrakiem. Moje nadgarstki uwięził w jednej ze swoich dłoni, a drugą rękę wykorzystał po to, aby brutalnie chwycić mnie za podbródek.
Jego twarz była tak blisko mojej, że musiałam zmrużyć oczy, aby cokolwiek widzieć.
- Jak możesz tak, kurwa, mówić?! - krzyknął na mnie, niemal plując śliną z wściekłości.
- Proszę, nie krzycz na mnie.
- Będę robił to, co mi się, kurwa, żywnie podoba! Jeśli myślisz, że twoje życie należy tylko do ciebie, to się mylisz! Jesteś moja! Cała jesteś, do cholery, moja! Twoja twarz, twoje cycki, twoja cipka i twój tyłek! To wszystko jest moje!
- Błagam, nie krzycz...
- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić! Jesteś moją pieprzoną niewolnicą! Jeśli myślisz, że codziennie będę dawał ci kwiaty i pokazywał piękno tego świata, to trafiłaś pod niewłaściwy adres! Nie jestem pierdolonym księciem z bajki, ale wciąż mam serce! Jest pokryte czernią, ale pragnie kochać! Każdy człowiek chce, kurwa, miłości!
Pokręciłam przecząco głową, a wówczas Rafferty opadł ustami na moje wargi. Całował mnie z pasją i żarem, choć szarpałam się z nim. Chciałam uwolnić chociaż jedną nogę, aby kopnąć go w krocze, ale problem tkwił w tym, że mężczyzna siedział na mnie okrakiem i ograniczał moje ruchy.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, a wówczas on wsunął dłoń między moje nogi. Klepnął mnie w cipkę.
- Pokochasz mnie. Zobaczysz, kwiatuszku.
- Sfingowałeś moje morderstwo! Jesteś chory!
- Tak, kurwa - odparł, śmiejąc się. - Jestem chory z miłości do ciebie, a z tego nikt mnie nie wyleczy. Nie, nie mam racji. Ty możesz mnie wyleczyć, skarbie. Wystarczy, że w końcu się poddasz i zrozumiesz, że chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze. Kocham cię, ale jeśli ty nie pokochasz mnie, nasza historia skończy się tragicznie. Uwierz mi, najdroższa, że nie chciałabyś tego.
Rafferty wstał. Podszedł do drzwi, zostawiając mnie nagą i rozedrganą na kanapie. Spojrzałam na niego pytająco. Mężczyzna, nie patrząc na mnie, pokręcił głową.
- Zejdź na dół, gdy ochłoniesz. Chciałbym, żebyś coś zobaczyła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top