rozdział 6 - Christopher

Czasami się zastanawiałem, czy Mercedes Blorege była prawdziwa? Skąd miałem mieć pewność, że nie była wytworem mojej wyobraźni? Może cały czas była taka sama, jak w szkole, tylko ja ją widziałem inaczej? Może właściwie nigdy na nią nie wpadłem? Może to wszystko mi się śniło?

Jedno było pewne. Wcale mi się nie śniło. Jechałem właśnie na te jakże ekscytujące wyścigi, za które mógłbym zginąć. Poważnie! Uwielbiałem szybką jazdę, ale te wyścigi to było coś więcej. To nie była zwykła rywalizacja, to była świetna zabawa z dozą adrenaliny i niebezpieczeństwa. To wszystko było prawdziwe i aż trudno było mi w to uwierzyć.

Tak samo jak w to, że Mercedes była seks bombą.

Po czym tak wnioskowałem? Po tym, że szła w moją stronę, ruszając kokieteryjnie biodrami, a ja ostatnią siłą powstrzymywałem się, żeby się na nią nie rzucić. Wcale nie dziwiłem się temu całemu Henry'emu. Sam chciałbym być teraz na jego miejscu, mimo że to w moją stronę zmierzała Mercedes. Dziewczyna, która wydawała się aniołem.

- Christopher Raver, cóż za spotkanie.

- Wyglądasz nieziemsko, Mercedes. - skomentowałem, lustrując ją wzrokiem. Naprawdę chciałem się przed tym powstrzymać, ale ta cholerna spódniczka! - Jesteś gotowa na wyścig? W ogóle, chcesz ze mną jechać?

- Jestem tu z jakiegoś powodu. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Była taka niewinna. Czasami poważnie zastanawiałem się, dlaczego moi przyjaciele kiedykolwiek zaczęli się nad nią znęcać w szkole. - Jeśli nas zabijesz, to ostrzegam, że nie dam ci żyć w zaświatach.

Obserwowałem, jak Mercedes zaczęła zakładać na twarz kominiarkę, a później swój kask. Wyglądała w nim wyjątkowo dobrze, właściwie wyglądała dobrze we wszystkim. Sam zrobiłem to samo, co ona, po czym oboje wsiedliśmy do mojego samochodu. Kochałem to auto. Wydałem na nie wszystkie oszczędności.

Podobnie, jak inni zawodnicy, ustawiliśmy się na linii startu. Zerknąłem ukradkiem na dziewczynę obok, która wydawała się taka spokojna. Ciekawiło mnie, w ilu wyścigach brała udział. Z tego, co mówiła, nigdy nie uczestniczyła w nich, jako kierowca, ale pasażerem zapewne była nie raz. Może jechała kiedyś z Devil? Chociaż z drugiej strony, Devil nigdy nie jeździła z pasażerami, nie pozwalano na to, kiedy się ścigała.

Nie miałem za wiele czasu na zastanawianie się nad tym wszystkim, bo dziewczyny wyszły na środek z flagami. Kiedy je opuściły, wszyscy zawodnicy ruszyli z piskiem opon. Widziałem kątem oka, jak Mercedes złapała się deski rozdzielczej dłonią, ale nie skomentowałem tego.

Początkowy odcinek drogi był prosty, dzięki czemu każdy pokonał go wyjątkowo szybko. Później zaczynały się schody, czyli zakręty i uważanie na innych kierowców. Wszyscy zawodnicy byli dobrzy, byli doskonałymi kierowcami i zapewne świetnymi ludźmi, choć nie miałem okazji poznać ich osobiście. Nie to też mnie wtedy obchodziło. Miałem w planach wygrać, a przede wszystkim nas nie zabić, bo nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

Wyprzedzenie osób, które jechały przede mną wolniej, byli tylko formalnością. Nie zwalniałem tempa, chciałem w jakimś stopniu zaimponować Mercedes, pokazać, że wiedziałem, co robiłem. Kochałem jeździć, kierować, czuć to, co ci wszyscy zawodowi kierowcy, którzy ścigali się w różnego rodzaju wyścigach. Od dzieciaka marzyłem, by stać się jednym z nich.

- Uważaj!

Głośny pisk Mercedes wybudził mnie z chwilowego transu, a ja w ostatniej chwili skręciłem, wyprzedzając innego zawodnika. Serce waliło mi w piersi, a w głowie pojawiła się myśl: co gdyby nie krzyknęła? Mielibyśmy wypadek? Naprawdę byliśmy tak blisko od tragedii?

- Przepraszam. - powiedziałem głośno, ale ona już się więcej nie odezwała. Nie chciałem nawet wiedzieć, co sobie wtedy o mnie myślała.

Bezbłędnie pokonany zakręt i kolejna prosta droga. Jeden z moich przeciwników, widząc, że byłem zbyt blisko, zaczął zjeżdżać na środek drogi. Blokował mnie celowo, wiedziałem to. Nie chciał, żebym go wyprzedził i wcale się mu nie dziwiłem. Każdy walczył o wygraną i nikogo nie obchodził fakt, że chciałem zaimponować Mercedes Blorege. Próbowałem go wyprzedzić na tej cholernej prostej drodze, ale cwaniak za każdym razem zmieniał tor jazdy. Starałem się nie przeklinać, co było wyjątkowo trudne w tamtym momencie.

W końcu jednak powinęła mu się noga, kiedy na kolejnym zakręcie o mało nie wyrobił. Zwolnił na tyle, żebym ja bez problemów mógł wcisnąć gaz aż w podłogę i wyprzedzić go bez zastanowienia. Z całą pewnością wyklinał wtedy nie tylko siebie, ale również mnie, co miałem totalnie gdzieś. Uśmiechnąłem się pod nosem, choć wcale nie byliśmy wtedy z Mercedes pierwsi. Przed nami znajdowało się jeszcze dwóch zawodników, którzy byli naprawdę dobrzy.

Czułem, że serce waliło mi w piersi jak oszalałe. Z daleka było widać już metę, a przede mną znajdowali się dwaj najlepsi kierowcy, poza Devil, której tu dzisiaj nie było. Próbowałem ich dogonić, niemal siedziałem na ogonie osobie przede mną, ale nie miałem wystarczająco dużo szans, by go wyprzedzić i zająć drugie miejsce.

Dlatego wylądowaliśmy na trzecim, które w jakimś stopniu też mnie satysfakcjonowało. Byliśmy na podium, więc to już coś.

Poczułem ulgę, że to już koniec. Wszyscy zawodnicy zaczęli zjeżdżać na bok i wychodzić ze swoich samochodów. Mercedes milczała. Była tak cicho, że to było aż przerażające. Kiedy wysiadła ze samochodu, miałem wrażenie, jakby miała mnie zaraz zdzielić w twarz, napluć ją mnie i odejść, stwierdzając, że byłem beznadziejnym kierowcą. Ale ona po prostu na mnie patrzyła. Jej wzrok był tak obojętny, że sam nie wiedziałem, jak to interpretować. Nie przypominała wtedy dziewczyny, którą znałem ze szkoły.

- Powiesz coś? - spytałem w końcu, sam nie wiedząc, jak interpretować jej zachowanie. To nie było normalne.

- Trzecie miejsce to też podium. - skwitowała, krzyżując ręce na piersi. - Co mam ci niby powiedzieć w tej sytuacji? Jesteś dzisiaj jednym z najlepszych kierowców. Moje gratulacje. - dodała już bardziej naturalnie, klaszcząc teatralnie w dłonie.

Czułem, że to nie było w pełni prawdziwe, ale nie mogłem jej tego zarzucić, czy tego podważyć.

- Przepraszam.

- Nie masz za co, Christopher. - powiedziała niemalże od razu, wzdychając cicho. Widziałem, że zrobiło jej się głupio, a bardzo tego nie chciałem. - Wiem, jak mogły zabrzmieć moje słowa, ale to żaden atak w twoją stronę. Ja wciąż nie wiem, co mogę powiedzieć w twoim kierunku, żebyś później tego nie wykorzystał. Potrafiliście zniszczyć mnie jednym słowem, więc mi się nie dziw. Nie jestem ufna do osób, które mnie kiedykolwiek skrzywdziły.

Sam nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło, ale podszedłem do niej i zamknąłem w uścisku. Była taka drobna. Nie trwało to jednak długo, bo Mercedes odsunęła się gwałtownie, mierząc mnie wzrokiem nie wiedziałem, co się dzieje, dopóki nie zorientowałem się, jak to wszystko mogło wyglądać z jej perspektywy. Wciąż byłem wrogiem, osobą, z którą prawdopodobnie nie chciała mieć kontaktu, a ja robiłem to wszystko w stosunku do niej. Zapewne nie czuła się z tym komfortowo i wcale się nie dziwiłem.

- Nie rób tak więcej. - warknęła w moją stronę, co niezbyt mnie zdziwiło. Może trochę. Nigdy nie słyszałem, żeby mówiła w taki sposób. - Pójdę już. Moi przyjaciele na mnie czekają. Jeśli chcesz, możesz iść, ale ostrzegam, że zrobisz jeden fałszywy ruch w moją stronę, a cię zniszczą.

Patrzyłem na nią przez chwilę, kiedy ruszyła w tylko sobie znaną stronę. Zrobiłem po chwili to samo, dogonienie jej nie było wyczynem. Szła przed siebie pewnie, nie zwracając uwagi na ludzi wokoło, którzy zerkali na naszą dwójkę. Odnajdywała się tutaj tak dobrze, zupełnie jakby był to jej drugi dom. A może był, a ja o tym nie wiedziałem?

Mercedes w pewnym momencie złapała jakąś dziewczynę za ramię, po czym przytuliła ją, gratulując wygranej. Rozpoznałem ją, to była Claire, jedna z dwóch zawodniczek tych zawodów. Obie z Devil miały za swoje samochody Bugatti. Porozmawiały chwilę, po czym Mercedes znów ruszyła w drogę do swoich przyjaciół. Musiałem z nią jednak porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej na temat Devil. Ta dziewczyna mnie fascynowała, intrygowała. Chciałem wiedzieć o niej znacznie więcej.

- Co mi powiesz o Devil? - wypaliłem, zatrzymując ją w pewnym momencie. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, po czym prychnęła.

- Nic, czego już nie wiesz. Jest najlepszym kierowcą w mieście. Nikt, poza Ianem, nie wie, jak się naprawdę nazywa. No i prowadzi swój własny klub. - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Tyle to i ja wiedziałem. Od niej. - To zawodniczka z jajami. Ma najszybsze auto na świecie, miliony na koncie, osoby, które zrobiłyby dla niej wszystko. Jest kimś w rodzaju królowej. Królowej wyścigów. Z nią nigdy nikt nie wygrał, więc i tym nawet nie próbuj. Ona nie cofnie się przed niczym.

Mercedes uśmiechnęła się pod nosem, klepnęła mnie w pierś i zaczęła kierować się w odpowiednią stronę. Prędko doszliśmy do jej przyjaciół. Obserwowałem, jak rzuciła się na Iana, ściskając go mocno. Chłopak pocałował ją w głowę, nie przerywając swojej rozmowy z Henrym. To do niego też się Mercedes po chwili przytuliła. Wyglądali razem jak para, mogliby nią zostać, gdyby tylko chcieli.

- Dobra, chłopaki. Znacie Chrisa, ale możecie go teraz poznać osobiście. - powiedziała nagle, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. - To Ian i Henry. - przedstawiła, wskazując na obu swoich przyjaciół. Ten drugi nawet uścisnął mi dłoń.

- Witaj w naszym gronie. Nie klimatuzuj się za bardzo, bo nie lubimy obcych. - powiedział ten cały Henry, uśmiechając się niewinnie. To zupełnie nie współgrało z jego słowami. Sam nie wiedziałem, jak to interpretować.

- Christopher pytał mnie o Devil. Wiecie coś na jej temat więcej? - zagadnęła Mercedes, patrząc jednak na Iana. Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko, jakby porozumiewając się z nią w ten sposób. Nie wiedziałem, co się dzieje.

- Zastanawiałeś się, dlaczego zawsze piszę do uczestników race albo rwtd? - spytał nagle Ian, zwracając tym na siebie uwagę. Każdy z nas spojrzał na niego z wyczekiwaniem. Ciekawiło mnie, dlatego tak pisał. - Bo rwtd to inaczej Race with the Devil, czyli wyścig z diabłem. Mała gra słów, wiadomość, że w tym wyścigu ściga się Devil.

- To ma sporo sensu. - skomentowałem, kiwając głową z uznaniem. Nigdy się nad tym w sumie nie zastanawiałem. - Jaka ona jest?

- Bezwzględna. - odpowiedział od razu, a jego oczy aż zapłonęły. - To wcielony diabeł na drodze. Nie obchodzi jej nikt ani nic, poza wygraną. Ludzie ją uwielbiają, lubią obserwować jej zmagania na drodze. To, że jest anonimowa, sprawia, że chcą obserwować ją jeszcze bardziej. Pragną dowiedzieć się, kim w rzeczywistości jest.

- Diabeł wcale nie jest małym, czerwonym człowieczkiem z rogami i ogonem. Jest piękny. To upadły anioł i dawny ulubieniec Boga. - oznajmił Henry, uśmiechając się tajemniczo. Mercedes też na mnie patrzyła z jakąś dziwną satysfakcją. - Devil jest niebezpieczna, jeśli tylko ktoś z nią zadrze, ale jest też łagodna i urocza, jak baranek, kiedy wie, że nic jej nie zagraża.

- Devil to osoba, która potrafi zemścić się za wszystkie wyrządzone jej krzywdy. Lepiej na nią uważać, bo można spłonąć w jej piekle. - dodała Mercedes bez zawahania, nie odsuwając ode mnie wzroku.

Wszystkie ich słowa uświadomiły mi tylko, że Devil to naprawdę diabeł w ludzkiej skórze. Pragnąłem ją bliżej poznać, choć wiedziałem, że stąpam po grząskim gruncie. Może nigdy nie powinienem podążać za jej plecami. Nie bez powodu była w końcu nazywana Diabłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top