#21 Uraziłam twoją męską dumę?
Następnego dnia zostałam wcześnie obudzona, gdyż musiałam wziąć leki. Zaraz po tym rozdawane było śniadanie, którego bym nawet nie tknęła jakbym nie była taka głodna. Leżałam w łóżku przeglądając portale społecznościowe na telefonie i strasznie się nudziłam. W pokoju leżałam sama i nie miałam się nawet do kogo odezwać, a łazić po szpitalu mi się nie chciało, gdyż z tą nogą byłaby to męczarnia. W pewnym momencie dostałam Sms'a.
Od Nieznany:
Jak sue czuje, księżniczka? :3
Do Nieznany :
Noah?
Od Nieznany:
A któżby inny? :D
Do Nieznany:
Skąd masz mój numer?
*Ustaw nazwę: Noah*
Od Noah:
Ma się swoje sposoby :3
Do Noah:
Ok, nie wnikam xD
Od Noah:
Lepiej nie XD Ogólnie to później cię odwiedzę i będę miał niespodziankę dla ciebie :D
Do Noah:
Już się boję 😱
Od Noah:
Będziesz zadowolona, uwierz mi ;D
****
-Witam księżniczkę! - Noah wszedł do pokoju od razu się kłaniając.
-Witam księcia - zaśmiałam się.
-Nie! Ja jestem twoim rycerzem na czarnym rumaku - oznajmił dumnie.
-Ach, oczywiście, wybacz mi tą pomyłkę - przeprosiłam go udając powagę.
Wymieniliśmy między sobą spojrzenia i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dobra, powiedz mi mój zacny rycerzu co mi przynosisz? - zapytałam wciąż się śmiejąc.
Chłopak wyszedł na chwilę na korytarz po czym wrócił z wiklinowym koszykiem w dłoni. Noah położył go tuż obok mnie. Otworzył pokrywkę, a mi wręcz oczy się zaświeciły na widok tylu pyszności.
-Wiem jak okropne mają tu żarcie więc postanowiłem cię uchronić przed śmiercią głodową - wyszczerzył się.
-To najcudowniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam - udałam wzruszenie wycierając łzę, której nawet nie było, z policzka.
-Wiem, że jestem taki cudowny i w ogóle mnie wielbisz, ale nie musisz mi tego mówić - uśmiechnął się z zadowoleniem.
-No i wszystko zepsułeś - zaśmiałam się.
****
-Jeny, jakie to jest pyszne - wymruczałam z zachwytem.
-No wiem, sam robiłem - pochwalił się.
-Nie, nie wierzę...
-To uwierz kochana - wyszczerzył się.
-Robisz sobie ze mnie jaja.
-Nie wierzysz w to, że taki ktoś jak ja mógłby zrobić takie pyszności? - zapytał przybliżając się do mnie.
-Szczerze? Nie...
-To dobrze myślisz - zaśmiał się -Moja siostra jest dobrą kucharką.
-Chyba to z nią powinnam się przyjaźnić - wytknęłam na niego język.
-Ale ja potrafię robić wiele innych, o wiele lepszych rzeczy po prostu po mistrzowsku - poruszył znacząco brwiami.
-Jasne, jasne... - powiedziałam sarkastycznie -Co o twojego malusiego orzeszka ci chodzi? - zapytałam z rozbawieniem.
-Orzeszka? Wiesz jak chcesz to możesz się przekonać, że on wcale nie jest mały - uśmiechnął się flirciarsko.
-Ale przecież ja go nawet nie zauważę - zaśmiałam się.
-Oj grabisz sobie, Bethy...
-Nie nazywaj mnie tak - spięłam się.
-A co ci w tym nie pasuje, Bethy? - zapytał specjalnie podkreślając to jak mnie nazwał.
-Po prostu się zamknij - warknęłam.
-Bethy, nie bądź taka nerwowa - powiedział kpiąco.
-Co uraziłam twoją męską dumę i teraz się odwdzięczasz?
-Nie wiem czy zauważyłaś, ale to ty masz jakieś problemy co do tego jak cię nazywam - warknął.
-I chyba powinieneś to uszanować. Jak nie chcę być tak nazywana to chyba coś znaczy, może coś się stało i dlatego...
-Nie obchodzi mnie to - przerwał mi.
-Jak cię nie obchodzę to możesz nawet w tej chwili stąd wyjść - wkurzona wskazałam na drzwi.
-Jesteś świadoma, że mówiłem, że mnie nie obchodzi akurat to, a nie cała ty? - zapytał z kpiną.
-Wszystkie najmniejsze detale składają się w jedną całość, więc jak nie chcesz wiedzieć o mnie nawet jednej, pojedynczej rzeczy i nie obchodzi cię to, to nie poznasz mnie w całości.
Chłopak patrzył przez chwilę na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
-Jesteś pojebana - prychnął - Nie będę tu z tobą siedział.
Mój poziom irytacji drastycznie podskoczył. Ja się tak produkuję, staram się jakoś mu to wytłumaczyć, a on mnie wyzywa i... Po prostu przesadził!
-A proszę bardzo! Drzwi są tam - wskazałam palcem -No chyba, że wolisz oknem to zapraszam - uśmiechnęłam się wrednie.
Noah zaśmiał się pod nosem, pokręcił głową na boku i wyszedł.
Wkurzona złapałam za poduszkę i z całych sił cisnęłam ją o podłogę krzycząc przy tym.
****
Leżałam na łóżku i rozmyślałam o wszystkim co się wydarzyło. Na szczęście zdążyłam już ochłonąć po kłótni z Noah. Może ta sprzeczka była trochę moją winą, bo zareagowałam, tak jak zawsze, zbyt gwałtownie. Ale ja i tak nie mam zamiaru go przepraszać, bo w większości to jego wina.
Przez moją głowę przebiegała myśl o Charliem. Zaczęłam się zastanawiać co on teraz robi? Czy tak bardzo jak ja pragnie się ze mną zobaczyć? Czy się mnie posłucha i wyjedzie?
Przypomniałam sobie jego cudowny uśmiech, słodkie rumieńce, spojrzenie, którym każda dziewczynina chciałaby być obdarowana przez chłopaka, uczucie jego delikatnych ust na moich, sposobu w jaki się śmiał, zachowywał, mówił do mnie. A to jak razem tańczyliśmy... Była to jedna z najcudowniejszych chwil, niepowtarzalna. Teraz straciłam szansę na jakiekolwiek nowe doświadczenia z tańcem. Zaprzepaściłam jakąkolwiek szansę na osiągnięcie czegoś. Zniszczyłam swoją przyszłość. Dlaczego ja powtarzam błędy mojej mamy? Ona także w ten sposób straciła szansę na dalsze rozwijanie swojej pasji. Tak bardzo chciałabym żeby ona teraz była tu ze mną, przytuliła mnie, pocieszyła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze.
Po moich policzkach powolnie spływały łzy, ale teraz się tym nie przejmowałam, potrzebowałam tego.
****
Drzwi do pokoju, w którym się znajdowałam otworzyły się. Lekko się przebudziłam, ale wciąż byłam w półśnie. Niczym przez mgłę widziałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Poczułam delikatny pocałunek na policzku. Ktoś złapał za moją dłoń, ścisnął ją delikatnie i włożył mi w nią coś. Chwilę później zostawił coś na szafce, która znajdowała się tuż obok łóżka. Wyczuwałam, że ta osoba przez chwilę stała jeszcze nade mną i wpatrywała się we mnie, na końcu wypowiedziała coś, ale niestety nie wiem co, po czym wyszła.
Nie wiedziałam czy był to tylko mój sen, czy naprawdę to się wydarzyło.
****
Otworzyłam zaspane powieki i przetarłam je dłonią. Zapaliłam lampkę nocną i spojrzałam na zegar i okazało się, że jest dopiero trzecia w nocy. Westchnęłam głośno, domyślając się, że niestety już dzisiaj nie usnę. Nagle przypomniał mi się dzisiejszy sen, a może realistyczne wydarzenia. Żeby to sprawdzić zerknęłam na szafkę. O dziwo znajdowała się tam mały bukiecik z niezapominajek i konwalii. Byłam dość zdziwiona, gdyż na pewno nie było ich przedtem. Na potwierdzenie, że ta sytuacja nie była snem, oprócz kwiatów zaczęłam szukać karteczki, która powinna być w mojej dłoni. Po kilku minutach kręcenia się na łóżku i sprawiania sobie przy tym bólu z powodu poobijanych żeber, udało mi się znaleźć karteczkę. Od razu ją odwinęłam i zaczęłam czytać.
Beth,
wiem, że nie chcesz mnie już widzieć, więc postanowiłem przyjść się z tobą pożegnać jak będziesz spała. Przynoszę ci także ten mały bukiecik niezapominajek, żebyś nigdy o mnie nie zapomniała oraz konwalii, bo są one takie bialutkie i delikatna, tak samo jak i ty, niewinna i piękna. Mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz to ukrywać. Mam nadzieję, ze jeszcze kiedyś się spotkamy, pamiętaj że ja zawsze będę dla ciebie.
Kocham cię, Charlie.
Dlaczego on musi być taki cudowny, idealny? Dlaczego nie może być bezuczuciowym chamem? Wtedy byłoby mi łatwiej się z nim pożegnać. Tak bardzo mnie to boli, że kazałam mu wyjechać, ale musiałam to zrobić, to tylko dla jego dobra...
★★★
Kolejny rozdział za 25 gwiazdeczek i 15 komentarzy ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top