{epilogue → anniversary}

━━━━━ 🐺 ━━━━━

𝒜𝓃𝓃𝒾𝓋𝑒𝓇𝓈𝒶𝓇𝓎
epilogue

━━━━━ 🐺 ━━━━━

Pięć lat później...

Można powiedzieć, że naprawdę wiele się zmieniło. I to na dobre. Ślub, dziecko, a także początek spokojnych rządów, w których Red i Michael stanowili kochającą się parę królewską zawsze liczącą się ze zdaniem poddanych. Tak też starali się wychować Melanie - swoje oczko w głowie, które powoli było już coraz większe. Dziewczynka pojawiła się niedługo po tym jak ogłoszono zaręczyny i ślub. Zauroczyła sobą każdego, ale najbardziej chyba owinęła sobie wokół palca Merlina, ulubionego wujka i przyszłego nauczyciela. Dziewczynka odziedziczyła po matce magiczne zdolności i chociaż Michael trochę się tego obawiał, to wiedział, że wyraźnie na wspaniałą kobietę, podobną z wyglądu i charakteru do Red. 

Tamtego dnia Królowa od rana była w sali tronowej, słuchając doradców i poddanych, którzy uzyskali szansę widzenia z nią. Było jej ciężko, bo żar lał się z nieba, a ruchliwy maluch w brzuchu niczego nie ułatwiał. Ciąża podczas upału była katorgą, ale Red wiedziała, że będzie warto. Nie mogła się już doczekać, aż drugie dziecko będzie z nimi. 

– Tak, zrobimy to w ten sposób – przytaknęła, gdy któryś z doradców coś jej zaproponował. Uśmiechnęła się lekko, aby dodać przekonania do swoich słów, a później ułożyła swoją dłoń z tyłu na plecach, czując jak boli ją kręgosłup. Drugą nakryła brzuszek, nie mogąc się doczekać, aż pozbędzie się z siebie niewygodnej sukni. Poza tym chciała już odnaleźć męża, aby uczcić z nim ich rocznicę. Miała przygotowany dla niego mały prezent i była ciekawa jego reakcji. – To wszystko na dzisiaj, dziękuje. 

– Myślałem już, że nie dadzą ci spokoju – przyznał Michael, który zjawił się po chwili w komnacie. Red uśmiechnęła się do niego, gdy się odwróciła, a potem założyła kosmyk włosów za ucho. – Przemęczasz się kochanie, dobrze o tym wiesz, a pomimo to nie chcesz mnie słuchać.

– Nie przemęczam się, po prostu to taki dzień, kiedy czuje się gorzej. Na ogół jest dobrze i ty też to wiesz – powiedziała i pozwoliła mu się przytulić. – Zresztą nie jest tak źle, jeśli jesteś ciekawy. Jakoś sobie radzimy z maleństwem.

– To dobrze – przyznał, wzdychając z ulgą. – Po prostu się martwię. Kocham cię.

– Ja ciebie jeszcze bardziej, Michael.

KONIEC.

━━━━━ 🐺 ━━━━━

zaraz wstawię podsumowanie i podziękowania! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top