Sᴋʏᴘᴇ
Sᴜᴍᴍᴀʀʏ: Cheryl Rose uczy korzystać swoich przyjaciół ze Skype'a. One shot składa się tylko i wyłącznie z dialogów.
— Robisz to źle Caleb.
— To powiedz mi, co mam zrobić, żeby było dobrze! Nie umiem wejść do tak ciasnego miejsca!
— Skoro głupota boli, powinieneś w tym zdychać z bólu Caleb.
— Chole! Jak możesz mnie tak obrażać?!
— To było raczej stwierdzenie faktu, przynajmniej wmawiaj sobie, że nim było.
— Jednak okres u kobiety to bolesna rzecz w życiu każdego faceta.
— Spokój! Obydwoje! Chcę wam pokazać jak działa Skype, a nie wysłuchiwać waszych kłótni!
—....
— Dziękuję za zrozumienie, a teraz Caleb przeproś Chole.
— Przepraszam.
— Nie przekonało mnie to, ale będę łaskawa i ci to zaliczę. Chole, twoja kolej.
— Ja to samo, co ty mnie.
— Dobrze, więc wiecie po co was tu sprowadziłam?
— W sensie do łazienki w twoim domu, gdzie masz najlepszy internet, aby pokazać mam tego skyja.
— Skype'a.
— Nie widzę różnicy.
— Rozumiem, że przez względy techniczne ta łazienka jest bardzo dobrym miejscem, ale problem tego pomieszczenia twki w tym, że jest małe.
— Bardzo małe, więc szybko pokazuj, bo mimo twoich zapewnień czuję, że spodnie mi przesiąkają. Mówiłaś, że nie ma tu wody!
— Bo nie było, może zaczęło z czegoś kąpać. Nie przejmuj się, kiedyś wyschną.
— Tak, jasne, najlepiej wzruszać ramionami na krzywdę innych. Dlaczego ja muszę siedzieć w wannie?
— Bo tak ci kazałam, jesteś duży i na podłodze zająłbyś za dużo miejsca.
— Ale w tym układzie mam za mało miejsca.
— Człowiekowi nigdy nie dogodzisz!
— Święta racja, Chole. Szczególnie jeśli jest pokoju Caleba.
— Zwłaszcza jeśli jest pokroju Caleba.
— Czuję się szkanowany.
— A wiesz co to znaczy?
— Nie, ale to nie znaczy, że nie mogę się tak czuć!
— Jak Dominic z tobą wytrzymuje?
— Kocha mnie!
— A tak naprawdę?
— Kupuję mu roczny zapas kawy na każde urodziny, imieniny czy rocznice.
— To by wszystko wyjaśniało, jednak mimo to zastanawia mnie jak ty z nim wytrzymujesz Cheryl.
— Lata praktyki, Chole. Długie lata pełne Caleba i jego logiki.
— Musiało być ciężko!
— A żebyś wiedziała! Jednak czego się nie robi z miłości do własnego dziecka.
— Nie wiem, ja bym go prędzej do adopcji oddała.
— Pożegnaj się z nową parą butów, którą Ci kupiłem będąc w Mediolanie, Chole!
— Sadysta!
— Nie zaprzeczę, zresztą sprezentuje je w takim razie Dominicowi.
— A po co jemu one? Nie sądzę, żeby ten prezent go ucieszył.
— Cóż, Cheryl, jakby ci to powiedzieć. Jeszcze nie wiesz wsyztkiego o Dominicu.
— Twoja sugestywna miną jest przerażająca, Caleb. Co robisz temu biedakowi?
— Nic czego by nie lubił, biszkopciku.
— Caleb!
— Żartuję przecież! Nie bij mnie tą gąbką Cheryl! Kuzynka Dominica ma za kilka tygodni urodziny i może zaproponuję te buty jako prezent od nas.
— Kretyn z ciebie, wiesz?!
— Ale jak już jakiś Kretyn to tylko twój, Rose.
— Masz rację, Bloylock jesteś moim kretyńskim synem.
— Nie żeby coś, miło mi się gawędzi, ale jestem ciekawa tego Skype'a!
— Właśnie! Na śmierć zapomniałam! Caleb pamiętasz może hasło do tego laptopa?
— Homo Lord.
— Kiedy je zmieniłeś? Daje głowę, że było inne.
— Wczoraj, Draco Malfoy był słabym hasłem. Dzięki moim zdolnością szybko je odgadłem i zmieniłem na o wiele lepsze.
— Ooo! Zmieniłeś też tapetę! Co, Cheryl nie podoba ci się Draco bez koszulki?
— Ugh! Będę musiała lepiej zabezpieczyć laptop! Kiedy ci zdradziłam hasło?
— Nie musiałaś, odgadłem, obserwując w jakiej kolejności je wpisujesz. Odtworzyłem twoje ruchy i bum!
— A tak na serio?
— Twoja wiara we mnie, Chole jest bardzo mała, rani mnie to dogłębnie.
— Też chcę znać prawdę!
— Przeczytałem twój pamiętnik.
— Och! Racja, zapomniałam, że co tydzień sobie aktualizujesz informacje o moim życiu.
— Taaaak i Cheryl, nie martw się wyglądałaś wtedy słodko, a nie beksowato.
— Nie napisałam beksowato!
— Wiem, musiałem coś przekręcić.
— Mamy go z głowy na dwadzieścia minut, może więcej, jeśli naprawdę wciągnie się w to rozmyślania. Zaczynamy naukę, Cherry?
— Cały tydzień na to czekałam! Już nie mogę się doczekać aż to zrozumiecie i będziemy mogli przez to rozmawiać.
— Jaka jest różnica między tym a zwykła rozmowa telefoniczną?
— Tutaj możesz zobaczyć osobę po drugiej stronie!
— Pokaż mi jak to działa!
— Niesamowite! Cześć, Draco!
— Cześć Draco, przepraszam chciałam im pokazać na czym polega Skype.
— Rumienisz się, Rose...
— Ej, Cheryl dlaczego nie dałaś mu dokończyć?!
— Nie chce mieć świadków przy rozmowie z Draconem! Masz swój laptop?
— Bardzo delikatna zmiana tematy, Cheryl. Mam, w końcu ja w przeciwieństwie do Caleba mam głowę na karku.
— On nie ma głowy.
— Sprzedał ja już dawno.
— Tak, sprzedał razem ze zdrowym rozsądkiem. W ogóle po co to zrobił?
— Chciał kupić miłość Dominica.
— Mówcie co chcecie, ale to był najlepszy interes w moim życiu.
— Niewątpliwie, masz laptopa?
— Nie!
— Co kombinujesz?!
— Skąd te podejrzenia?
— Bo jesteś dziwnie szczęśliwy, mimo mojego wzroku.
— Cóż, specjalnie go nie wziąłem.
— Powiedz mi dlaczego twój genialny mózg wpadł na taki pomysł?
— Bo będę musiał zadzwonić w tej chwili do Dominica, aby przywiózł mi mojego laptopa.
— Dlaczego niby miał to zrobić?
— Bo mnie kocha?!
— Ehhh, nie wierzę, że zrobiłeś to tylko po to, żeby wcześniej zobaczyć Dominica.
— Jestem zakochanym szczeniakiem, tęsknię za nim!
— On to pewnie dziękuję bogom za kilka godzin spokoju, nie przerywa mu tego odpoczynku.
— Badzie cicho, bo nie słyszę co mówi Dominic!
— Oczywiście, że to zrobił, a ja głupia myślałam, że da mu się jednak to przetłumaczyć.
— To Caleb, jemu się nie da czegoś przetłumaczyć, Chole, uwierz mi próbowałam.
— Słyszę was!
— My doskonale o tym wiemy, ateho mówimy głośniej! Poza tym jak z tym laptopem.
— Dominic przywiezie mi go za kilka minut, powiedział, że i tak miał jechać do sklepu.
— On jest dla ciebie za dobry.
— Nie prycha tutaj, Chole ma rację.
— Dobra za nim Hammond przyjedzie to pokaż mi o co chodzi.
— Czyli teraz dzięki temu będziemy mogli rozmawiać częściej!
— Mugole to jednak mają niesamowite pomysły! A wracając do tych butów Caleb.
— Nie dostaniesz ich, chyba, że Dominic odrzuci ten pomysł jako prezent urodzinowy.
— To niesprawiedliwe! Trzeba było wcześniej powiedzieć mi, że mam być dla ciebie miła, bo masz dla mnie prezent!
— Następnym razem wyślę telegram!
— Trzymam cię za słowo! Kocham cię, Caleb!
— Ja też was kocham, ale zdania nie zmienię! O można ustawić sobie pseudonim! Chcę być homo lordem.
— Kto by się spodziewał?
— Och nie bądź taka pesymistką, Cheryl. Wpisuj! W domh prześlę ci jedno z moich ładniejszych zdjęć.
— A masz takie?!
— Oczywiście! Mam mnóstwo takich!
— Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę! O dzwonek do drzwi!
— DOMINIC!
— Ma mokra plamę na tyłku.
— O ile zakład, że wejdzie do wanny i wciągnie do niej jeszcze Dominica.
—Cóż obie wiemy, że to zrobi, głupotą byłoby się zakładać.
Takie krótkie i przyjemne dosyć. Mam nadzieję, że nie jest źle, a może nawet trochę zabawnie. Taki na rozluźnienie po całym tygodniu szkoły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top