Płatki

  Płatki

Z drzemki, obudziły ją delikatne krople deszczu, padające na twarz.
Gdy otworzyła oczy, zorientowała się, że to nie deszcz pada na nią, tylko kwiaty.
Sam siedział obok niej, na łóżku i obrzucał ją kolorowymi płatkami tulipanów, zrywanych z wielkiego bukietu, który trzymał na kolanach.
Jessica uśmiechnęła się do niego, a on skradł ten uśmiech prosto z jej ust.
Objął ją, podniósł bez wysiłku, przekręcił nad sobą, aż znalazła się nad nim, trzymana w jego mocnych ramionach. Jej długie, jasne loki, stworzyły kurtynę nad ich twarzami, skrywając pocałunki i szepty.
Kolorowe kwiaty opadły na podłogę i zaraz zostały przykryte koszulką Jess i ubraniami Sama, zrzucanymi niecierpliwie.
Tak bardzo tęsknił za swoją słodką, delikatną w dotyku, Jess. Jedwabistą, z gładką skórą, wigotną i pachnącą zmysłowo. Jej jasne policzki zaróżowiły się od dawanej przez niego rozkoszy, a oddech przyspieszył i parzył go w szyję...
Słyszał swoje imię, odpowiadał czułymi przysięgami.
Potem sączyli słodkie wino, gładząc swoje ramiona i twarze, czułym dotykiem, czubkami palców, zakochani, szczęśliwi, odurzeni.
Sam patrzył w oczy swojej dziewczyny, wyobrażajac sobie tę chwilę, gdy wręczy jej pierścionek, już niedługo, może na Gwiazdkę...?
Planował to od jakiegoś czasu, było mu z nią tak dobrze.
Jego Jess, czysta, miła, słodka, zabawna. Nie skażona mrokiem, bez kaleczącej wszystko, niepotrzebnej wiedzy o upiorach tego świata.
Zasługiwała na ubranie z kwiatów, na miękki dotyk, na słodkie wino, na podróż do końca świata w jego ramionach.
On też tego pragnął - skryć się w zasłonie jej włosów, w cieniu jej spojrzeń, ogrzać serce w jej uśmiechu.
Zawładnęła nim, dając mu ukojenie i nadzieję, że będzie normalnym człowiekiem.
Jak wszyscy.
Sam zapadał w sen, a we śnie, pomarańczowe, żółte i czerwone płatki tulipanów, otulajace jego dziewczynę, zmieniły się w iskry i płomienie ognia, które zaczęły spalać jedwab jej skóry, jej jasne loki, jej pełne, czerwone usta.
Jessica krzyczała, krzyczała i krzyczała, ale Sam nie potrafił się obudzić, tak jak w wiele poprzednich nocy.
Rano, płatki zerwanych kwiatów, leżały sczerniałe na poduszkach, a Sam patrząc na nie, wzdrygnął się, jak od lodowatego, przenikającego go, dreszczu, nie wiadomo dlaczego, ponieważ w ich pokoju, było naprawdę ciepło.

impala1533  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top