(🐑.)────rozdział trzynasty

───────•••───────

— Niech wszytskie koty wystarczająco dorosłe aby samodzielnie polować, zbiorą się tutaj na zebranie klanu!

Mocny wiatr targał rudym futrem przywódcy kiedy stał pewnie na wysokim głazie, odzobionym przez zaschnięty mech, którego zielony odcień chował się pod okruszkami białego puchu. Powierzchnia kamienia była gładka, ale kocue stał na niej stabilnie nie obawiając się przewrócenia. Wychudzone koty siedziały pod Omszonym Głazem, a ich zazywczaj zadbane futra były brudne i matowe. Zaś ich oczy były martwe, jak gdyby owe koty nie były żyjącym istotami tylko chodzącymi trupami.

— Jak pewnie wiecie minął drugi dzień od kąd jedna z naszych uczennic, Szyszkowa Łapa, nie wróciła do obozu. Wczoraj wysłałem po nią patrol, ale nic nie znaleźli pomimo iż na początku zlapali trop. Dzisiaj wyznacze dwa patrole poszukiwawcze i jeden, który ponownie uda się na tereny Klanu Słonecznego Blasku po pożywienie. Pamiętajcie aby być czujni bo nie wiaodmo co oni znów planują. — zaczął Rudzikowa Gwiazda przybierając poważny, wręcz obojętny ton głosu. — Pierwszy patrol poszukiwawczy wyruszy za chwilę i będzie w nim Zakrwawiony Pęd, Długie Pióro i Pokrzywowy Kieł. Drugi patrol poszukiwaczy wyruszy w późne południe, bedzię w nim Omszony Pień, Puchaty Ogon i ja. Patrol na polowanie wyruszy zaraz, będzie w nim Jeżynowe Ucho, Ostry Pazur i Korzenna Łapa.
Pozostałe koty niech próbują nadal połować na naszym terytorium oraz niech dbają o szybszę wyszkolenie uczniów. Ciągle potrzebujemy więcej sił! Niech patrol poszukiwaczy Zakrwawionego Pędu przyjdzie do mnie. Koniec zebrania.

Błekitnooki zgrabnie zeszkoczył z głazu odchodząc na bok tak samo jak patrol Zakrwawionego Pędu. Trójka kotów podeszła do niego, skinając głową na powitanie, ale się nie odzywają jakby ich głosy zaniknęły kompletnie z przerazającego zimna i głodu.

— Więc, przejdziecie się wzdłuż Klanu Silnego Wiatru i Słonecznego Blasku. Później możecie odbić w stronę kanionu aby sprawdzić czy przypadkiem tam nie wpadła, zaraz po tym wrócicie do obozu. Dostaniecie jakąś zwierzynę, odpoczniecie i spróbujcie na coś zapolować. — wytłumaczył wszystko swojej następczyni i dwóm kotom, a oni znów tylko skinęli zgodnie głowami po czym odeszli w stronę wyjścia z obozu aby od razu wyruszyć na poszukiwania.

Rudzikowa Gwiazda za to wrócił do swojego legowiska przywódcy, w którym spędzał większość swojego czasu rozmyślając nie tylko nad przyszłymi atakami, ale i nad tamtym dniem. Nigdy nie zapomniał tego dźwięku i widoku, których doświadczył w dniu, w którym jego najlepszy przyjaciel — Gronostajowa Gwiazda — popełnił samobójstwo, rzucając się w głąb kanionu. Nie sądził, że to wszystko potoczy się w ten sposób. Nie sądził, że to wszystko skończy się samobójstwem.

Ale czego się w sumie spodziewał? Gronostajowa Gwiazda był wyniszczany kawałek po kawałku, w taki sposób aby zapewnić mu jak najwięcej cierpienia. Stracił wszystko i wszystkich, a rudy kocur przyglądał się temu z boku z uśmiechem satysfakcji, który później zamienił się w grymas smutku. Wiecie co było jego największym lękiem? Skończenie jak jego najlepszy przyjaciel. Chciał umrzeć z łap innych, a nie z swoich własnych. Chciał mieć własną rodzinę, dobrze radzacy sobie klan, a nie tylko jego marną imitacje. Stworzył własne imperium, coś o czym nawet nie śnił Gronostajowa Gwiazda. Jego klan był postrachem, a wszyscy wewnątrz niego nie byli świadomi tego co tak naprawdę się działo. O pewnych rzeczach wiedział tylko on, Zakrwawiony Pęd i Zroszony Fiołek i tak musiało pozostać.

Byłoby najlepiej gdyby tak pozostało. W innym wypadku, klan zapewne wzbudziłby bunt, a Rudzikowa Gwiazda straciłby swoją wysoką posadę, o którą tak długo i wytrwale walczył. Nie chciał stracić tego wszystkiego co zdolał uzyskać, nie chciał znów być tym zagubionym kocurem, który jest tylko cieniem swojego przyjeciela. To w sumie śmieszne, jak wszystko zdołało się zmienić w ciągu kilkudziesięciu księżycy. No, ale co on mógł na to poradzić? Takie jest życie. Niestabilne, zmieniające się z każdą upływającą chwilą, niesprawiedliwe.

***

Następnego dnia silny wiatr nasilił się, a płatki śniegu wirowały bezwładnie razem z nim powodując okropne zamieci śnieżne trwające od samego poranka do wieczora.
Patrole poszukiwawcze nie znalazły nikogo, a koty, które udały się na polowanie upolowały tylko kilka sztuk wychudzonych myszy. Czemu akurat tamta Pora Nagich Drzew była taka sroga, a poprzednie tak słabe jak gdyby w ogóle ich nie było?

— Jak to kolejne dwa koty zaginęły? Co oni myśleli wychodząc podczas takiej zamieci? — krzyknął zirytowany błękitnooki kiedy Zroszony Fiołek podszedł do niego z informacją o kolejnym zaginięciu. Ciemnoszary szpieg strzepnął nieco zniecierpiliwony uchem kiedy przywódca kontyunował wyzywanie kolejnych zaginionych kotów.

— Rudzikowa Gwiazdo. Zaginęła Błyskotka i Strzyżykowa Łapa. — właśnie te dwa zdania spowodowały, że rudy kocur momentalnie umilkł z niedowierzaniem spoglądając na o wiele młodszego od niego kocurka. Jakim cudem jego ukochana córka zaginęła? O czym ona myślała? Widziała przecież te zamiecie, widziała jak zasypały praktycznie połowę obozu, ale nawet pomimo tego wyszła. A może została porwana razem z Błyskotką? Milion pytań zasypało umysł rudofutrego, który z przerażeniem wpatrywał się w Zroszonego Fiołka. Nie chciał stracić dziecka zupełnie tak jak stracił je Gronostajowa Gwiazda, którego pierwszy miot zamarzł na śmierć kiedy wymknął się z obozu podczas Pory Nagich Drzew.

— Ja... pójdę ją poszukać. Tak. Tylko ja. — wymamrotał oszołomiony, po czym wyminął szpiega i wyszedł ze swojego legowiska. W jego błękitnych ślepiach zabłyszczały pojedyncze łzy strachu, a jego serce przyśpieszyło swoję tępo. Łapy same go prowadziły przed siebie, a umysł zagłuszał zdezorientowane krzyki Zroszonego Fiołka, który pobiegł za nim. Widział tylko drogę przed sobą i tak pozostałoby gdyby nie siedmioksiężycowy kocur, który wskoczył przed niego.

— Dobrze sie czujesz, Rudzikowa Gwiazdo?! Prawie popełniłeś ten sam błąd co Błyskotka i Strzyżykowa Łapa i wyszedłbyś w środku ZAMIECI! Opanuj się! — krzyknął fiołkowooki, nerwowo machając ogonem na prawo i lewo oraz wpatrując się swoimi chłodnymi ślepiami prosto w te przerażone Rudzikowej Gwiazdy.

— Ale Strzyżyczka... Ona potrzebuje mojej pomocy.

— Nie wiadomo gdzie jest, idziesz na pewną śmierć, nie widzisz tego? — warknął uparcie Zroszony Fiołek, ignorując kompletnie skupisko kotów, które utworzyło się wokół oszołomionego przywódcy. — Mam poprosić aby Zakrwawiony Pęd zwolała zebranie czy sam to zrobisz?

Błękitnooki nie odpowiedział na pytania i dalej stał w miejscu, wpatrując się pustym wzrokiem prosto przed siebie. W końcu wrócił się w stronę Omszonego Głazu, na który wskoczył prawie ześlizgując się przez świeży śnieg, który na nim spoczywał. Nie musiał nawet wypowiedzieć niczego, a zdezorientowane koty usiadły na zaśnieżonej polance wpatrując się z wyczekiwaniem w swojego przywódcę.

— Dzisiaj zaginęły kolejne dwa koty. Błyskotka i Strzyżykowa Łapa. — miauknął krótko, rozglądająca się po zgromadzonych.

— Co z kociakami Błyskotki? — zapytała zaniepokojona Mysi Wąs, która siedziała na uboczu i co chwile zerkała w stronę żłobka uprawniając sie czy jej kociaki przypadkiem nie wyszły.

— Uh... zajmnij się nimi dopóki nie znadziejmy Błyskotki. Z racji na zamiecie śnieżne nie mogę zorganizować następnych patroli poszukiwawczych, więc poczekamy aż ustaną. To tyle, możecie się rozejść.

───────•••───────

[1114 słów]

ee
co sądzicie o aktualnej sytuacji klanu porywistej rzeki?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top