(🐑.)────rozdział trzydziesty piąty
───────•••───────
Rudzikowa Gwiazda w końcu uległ swojej następczyni, która ciągle nalegała na atak na Klan Silnego Wiatru. Ona sama nie mogła go przeprowadzić bez zgody przywódcy, więc zaczęła go szantażować aż się zgodził chociaż wiedział, że to był okropny pomysł. Poza tym, nie wiedział czemu, ale miał ogromne wrażenie, że za czynami Zakrwawionego Pędu krył się jakiś mroczny cel. Owszem, zdarzało jej się dla zabawy atakować inne klany, ale tym razem była bardziej zmotywowana.
Jeśli to była prawda to on tylko ułatwił jej zadanie co go przerażało. Dużo kotów było święcie przekonanych o tym, że on i kotka się wspaniale dogadywali. To było kłamstwo. Rudy kocur z dnia na dzień coraz bardziej nienawidził jej. Marzył o jej śmierci, a zaś ona go wykorzystywała zupełnie tak jak Gronostajową Gwiazdę. Jednak przywódca nie był tego świadomy. Przynajmniej na razie.
Zakrwawiony Pęd głównie korzystała z jego pozycji na swoją korzyść, targała jego zaufaniem i stanem psychicznym. Kiedy wszyscy myśleli, że błękitnooki kontrolował wszytskich tak naprawdę to łaciata kocica stała za tym wszystkim. Miała w łapach życie wielu, niewinnych kotów i bawiła się nimi jak kłębkiem mchu. Dodatkowo kierowała całą nienawiść w stronę przywódcy, a ona pozostawała czysta i niewinna w oczach innych.
Jednak Szyszkowa Kita wiedziała, że coś było nie tak. Wydawało jej się podejrzane, że nikt o niej nie mówi, nie knuje przeciwko niej, nie ma wrogów. Wszyscy milczeli, wszyscy ją unikali. Kim ona tak właścwie była?
***
Wątpliwości łapały Rudzikową Gwiazdę za każdym razem jak przypominał sobie o podjętej dezycji. Powinien odmówić, ale tego nie zrobił. Ten atak, na który się zgodził będzie katastrofą dla jego klanu.
— Słuchasz mnie, Rudzikowa Gwiazdo? — westchnęła zirytowana następczyni wyrywając kocura z głębi jego myśli. Znajdował się w swoim ponurym legowisku razem z Zroszonym Fiołkiem oraz Zakrwawionym Pędem, opracowywując plan ataku.
— Przepraszam, nie słuchałem. Możesz powtórzyć?
— Jak już mówiłam, podzielimy się na dwa oddziały. Jeden zaatakuje na początku, a później udając, że się poddali uciekają. Po kilku chwilach wkracza drugi oddział atakując pozostałe koty z zaskoczenia. Odziałem pierwszym będę dowodzić ja, a ty drugim, Rudzikowa Gwiazdo. — wytłumaczyła nieco zirytowanym tonem głosu przyglądając się starszemu kocurowi, który siedział naprzeciwko niej.
— Musimy wymyślić gdzie miałby czekać drugi oddział. Klan Silnego Wiatru to w większości otwarte terytorium z kilkoma pagórkami. Ich obóz znajduję się w płytkim kanionie pomiędzy wzniesieniami. — dodał niepewnie młody szpieg, a końcówka jego puchatego ogona zadrgała nerwowo. Cóż, nic dziwnego, że się stresował skoro w powietrzu wisiała wyjątkowo napięta atmosfera głównie spowodowana relacjami następczyni z przywódcą.
— Może schowamy się za jednym z pagórków? Z dołu nie będą nic widzieć, a wcześniej upewnimy się, że będziemy stąd pod wiatr aby nie wyczuli naszego zapachu. — zaproponował Rudzikowa Gwiazda. Nie chciał aby ten plan się udał, chciał oszczędzić życia wielu, ale wiedział, że bursztynooka na to nie pozwoli i zrobi wszystko aby to się udało.
— Tak to dobry pomysł jednak nie jestem do końca pewna... Zawsze jest możliwość, że ktoś będzie poza obozem i nas zauważy. Gdyby to znalazł jednego kota, owszem, mógłby pomyśleć, że po prostu przyszedł zapolować na obcym terytorium, ale gdyby spotkał mnóstwo wojowników od razu kogoś by zaalarmował. Dlatego też zostawimy jednego kota na zwiadach. Kogoś szybkiego kto mógłby przebiec od obozu Klanu Silnego Wiatru do granicy. Musiałby pobiedz od razu jakby zauważył, że się cofacie, a oddział drugi musiałby już czekać przy granicy aby trafić na czas. W ten sposób uniknelibyśmy gromadzenia się na terytorium wroga. Z drugiej strony, pierwszy odział będzie potrzebować opieki medyka... Dlatego też wyślemy szybkiego wojownika i medyka. Wojownik pobiegnie do oddziału, a medyk zajmnie się rannymi. Najwyżej wszytskie problemy rozwiąże się na miejscu, co nie?
"Wszystkie problemy rozwiąże się na miejscu"?! Czy ona sobie żartowała? Ryzykowali życia wielu kotów, a ona to traktowała tak lekceważąco jakby to nic dla niej nie znaczyło. Czy nie obchodziło ją życie innych?! Czy ona w ogóle interesowała się kimś poza sobą?
Rudzikowa Gwiazda westchnął ciężko, słuchając dalszych sugestii dwójki kotów. Miał dość tego wszystkiego. Chciał znów być wojownikiem, chciałby Zakrwawiony Pęd nie istaniała, a Gronostajowa Gwiazda dalej żył i był przy nim. Chciał cofnąć się w czasie do początków.
──────•••───────
[ 729 słów ]
CIEKAWOSTKA
wiem, że to nie tyczy się fabuły tego tomu, ale ostatnio znalazłam pierwotną wresję spisu klanów z pochłoniętych przez cierpienie.
błądzący lot była kocurem, gronostaj był szary z łatami, a i rudzikowa fala nazywał się rudzikowy szept.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top