(🐑.)────rozdział trzydziesty
───────•••───────
Zimno wpłynęło ponownie do legowiska przytulając się do ciał kotów i pozostawiając po sobie lekki dreszczyk. Liczba gwiazd na niebie wzrosła, a srebrny połysk księżyca oświetlał nikle polane. Szelest liści na wietrze relaksował uszy kotów po głośnym dniu, a świerszcze zagłuszały nocną ciszę. Większość już spała w swoich wyznaczonych legowiskach zbierając siły na następny, upalny dzień i tylko trójka kotów pozostawała obudzonych.
Szyszkowa Łapa stała w wejściu do legowiska medyka uważnie obserwując każdy ruch Rudzikowej Gwiazdy, który siedział na przeciwko tajemniczego kocura. On zaś leżał na swoim posłaniu z najeżoną sierścią, wbijając pusty wzrok tam gdzie myślał, że stal znienawidzony przez niego przywódca. W rzeczywistości patrzał gdzieś za niego, w pustkę.
— Więc, jak masz na imię? — przywódca powtórzył pytanie, zirytowanym tonem głosu. W odpowiedzi otrzymał tylko niezrozumiały miauk, a zaraz po tym z gardła czarnofutrego wydobył się okropny kaszel. Ciężko będzie mu się odzywać po tak długim czasie milczenia, ale po pewnym czasie powinien wrócić do normalności.
— Mro-źna... Ł-łap...a — powtórzył się, widocznie męcząc się nad wypowiedzeniem czegokolwiek. Czy Rudzikowa Gwiazda naprawdę nie mógł poczekać chociażby dwóch dni? Wtedy Mroźna Łapa nie cierpiałby aż tak bardzo starając się wymówić cokolwiek.
— Dobrze, Mroźna Łapo. Czy pamiętasz coś zanim straciłeś przytomność? — w odpowiedzi otrzymał ciszę. Młody kocur spuścił wzrok na swoje łapy, a w jego błękitnych oczach zalśniły się pojedyncze, słone łzy. — Czyli coś pamiętasz, hm? Możesz powiedzieć co?
— K-kot...ki... wal-k... a. — wymamrotał po dłuższej chwili. I o ile Szyszkowa Łapa nie miała pojęcia co to mogło oznaczać tak Rudzikowa Gwiazda od razu połączył fakty. Bunt kotek. Cóż, to było do przewidzenia skoro Klan Słonecznego Blasku zrobił sobie z nich maszyny do rodzenia. Może i rudofutry był okrutny, ale szanował kocice dlatego też nie pochwalał zasad jakimi kierował się Klan Słonecznego Blasku. Nie dość, że byli tchórzami to ograniczali wolność innych.
Brunatna uczennica nie miała pojęcia co się działo w innych klanach prócz jej własnego. Wiedziała tylko, że w każdym panował terror i ogólna nienawiść do Klanu Porywistej Rzeki z oczywistych przyczyn. Morderstwa, wieczne walki, naruszanie granic i tym podobne. No i każdemu wydawało się nagłe zniknięcie Gronostajowej Gwiazdy po czym jego nagła śmierć ogłoszona na zebraniu klanów. Ponoć każdy rozpaczał, niektórzy w ciszy, niektórzy głośno.
— Jasne. Aktualnie znajdujesz się w Klanie Porywistej Rzeki, przez około miesiąc byłeś nieprzytomny i nasi medycy się tobą zajmowali. — puste oczy Mroźnej Łapy momentalnie rozwarły się w przerażeniu. Racja, był świadomy tego, że stracił przytomność, ale nie sądził, że na tak długi okres czasu.
— Mó...j k-la...n? — zapytał ze strachem, spoglądając idealnie w oczy przywódcy. Jak gdyby wypalajac w nicg dziurę i wpatrując się prosto w jego duszę.
— Nie ma go od dłuższego czasu. Zostawili cię na twoim terytorium najpewniej myśląc, że zmarłeś. — odpowiedział przywódca nawet się nie wachając. W błękitnych ślepiach ucznia stanęły łzy, a zaraz po tym zaczęły masowo spływać po jego policzkach i wsiąkając w jego puchate, czarne futro. Zacisnął powieki, głośno szlochając i kaszląc na zmianę. Rudzikowa Gwiazda z obojętnością wymalowaną na pysku wstał po czym wyszedł mijając Szyszkową Łapę.
Kotka siłą powstrzymała się przed wykrzyczeniem mu wszystkich swoich odczuć na jego temat. Miała ochotę zrównać go z ziemią, zniszczyć psychicznie tak jak on niszczył innych, a później udusić go i śmiać się z jego klęski. Jej nienawiść do niego wzrastała z dnia na dzień, nie mogła się już zdobyć na choćby odrobinę szacunku w jego stronę. Wszystko co zdobył było zyskane cierpieniem innych. Niszczył wszystko co stanęło mu na drodze, a koty traktował jak jego zabawki do testowania nowych taktyk.
Byli dla niego niczym innym jak przeszkodą.
Gdyby mógł pozbyłby się wszystkich, ale bez przywódca bez swoich podwładnych nie ma nad kim się znęcać. Tak, więc pozostawia ich przy życiu jednakże powodując, że chcieliby aby ta śmierć nastała.
Oto potęga Rudzikowej Gwiazdy.
───────•••───────
[ 701 słów ]
rozdzial wypelniony nienawiscia a orzynajmniej soe staralam. mam nadzieje ze wyszlo???
PYTANIE;
macie jakieś shipy czy coś?
CIEKAWOSTKA (fakt??);
jak zaczynalam pisac to ff to nie mialam na nie w ogole pomyslu, dopiero później zaczal sie w mojej glowie rysowac zarys planu.
dlatego tez tak czesto mialam przerwy w rzucaniu rozdzialow, po prosru nie wiedziałam co pisać oof
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top