(🐑.)────rozdział piętnasty
───────•••───────
Lekki wiatr niósł ze sobą przyjemną woń żywicy oraz zwierzyny, która kryła się przed kotami w krzewach bądź w omszonych korzeniach drzew. Świeża, zielona trawa muskała brzuchy kotów, a pod łapami co jakiś czas pojawiała się mała kałuża spowodowana przez roztapiajajacy się śnieg.
Kwiatki inne niż przebiśniegi powoli wyłaniały się spod warsty wilgotnej gleby, a zielone pączki obrastały gałęzie krzewów oraz drzew. Niebo błyszczało wieloma gwiazdami, a ich blask odbijał się w tafli licznych kałuż tworząc przy tym srebrzyty połysk na podłożu. Granatowe niebo było czyste, pozbawione jakichkolwiek obłoczków, a księżyc był dobrze widoczny.
Grupa kotów z przywódcą na przodzie truchtem sunęła przed siebie podziwiając budzącą się do życia nature. Pomiędzy nimi panowała przyjemna cisza ponieważ nikt nie chciał przerywać wręcz idealnej ciszy nocnej oraz zagłuszać ledwo słyszalny szum rzeki, który przyjemnie relaksował. Po ciężkiej porze Nagich Drzew taka odmiana była zdecydowanie czymś przyjemnym i każdy kot starał się jak najbardziej nacieszyć panującą porą. W końcu za jakiś czas nastanie pora Zielonych Drzew gdzie często są nieznośne upały, a wszytskie roślinki schną w zastraszającym tempie, nie mogąc się uchronić przed niebezpiecznymi promieniami słońca.
— Pamiętajcie, że na zebraniu nie jesteśmy mile widziani, więc starajcie się unikać innych. Najlepiej sądzicie gdzieś na uboczu aby uniknąc zbędnych walk oraz kłótni. — przypomniał rudofutry kocur kiedy dojrzał przed sobą miejsce docelowe. Były to delikatne wzgórza, a na jednym z nich stał płaski głaz ukryty w cieniu wysokiego drzewa. Do nosów kotów doszły zapachy innych klanów, a ich uszy wykryły wiele głosów toczących ze sobą rozmowę. Po niedługiej chwili klan Porywistej Rzeki wystąpił na polankę wzbudzając u innych strach lub wyjątkową złość. Tylko niektórzy ich ignorowali, starając się trzymać swoje uczucia pod kontrolą. Na miejscu był już Klan Wiecznej Ciszy oraz Klan Silnego Wiatru, ale po Klanie Słonecznego Blasku nie było nawet śladu. Najwidoczniej koty z owego klanu nie miały zamiaru się pojawić bo zawsze pojawiali się jako pierwsi pomimo iż to Klan Silnego Wiatru miał najbliżej do Deszczowych Wzgórz.
Błękitnooki wskoczył na płaski głaz, na którym stały już dwie przywódczynie mierzące go zirytowanym spojrzeniem. Jedna z nich była czarna o ledwo widocznych szarych pręgach i puchatym futrze, które skutecznie kryło jej wychudzoną sylwetkę. Jej bursztynowe ślepia mierzyły rudego przywódcę z pogardą i obrzydzeniem, a jej ogon nerwowo drgał. Obok niej siedziała umięśniona kotka o krótkim kasztanowym futrze. Jej spojrzenie zaś było przepełnione gniewem, ale jej sylwetka była rozluźnienia. Modrzewiowa Gwiazda i jej klan jako jedyni byli na tyle silni aby równać się z Klanem Porywistej Rzeki i Rudzikową Gwiazdą. Borówcza Gwiazda zaś atakowała po cichu, podstępem starając się wygrywać bitwy i wykorzystywać umiejętności swojego klanu jak najlepiej podczas szpiegowania.
— Poczekamy chwilę, jeśli Klan Słonecznego Blasku nie przyjdzie to zaczniemy bez nich. — wyszeptała kasztanowa przywódczyni, zwracając swoje spojrzenie ku drugiej kotce.
— Ciekawe co ich tym razem zatrzymało. Rzadko przychodzili na zebrania, ale od trzech księżycy nie pojawiła się nikt. — wymamrotała czarnofutra, utrzymując swój głos na tyle cicho aby tylko przywódcy mogli ją dosłyszeć.
— Ostatnio moi wojownicy zauważyli, że zapach ich granicy zaczął słabnąć. Może uciekli? — kocice kontyunowały swoje spekulacje widocznie ignorując kocura. Mu to jednak nie przeszkadzało. Przyzwyczaił się do takiego zachowania ze strony innych. Zaś co do samej sprawy Klanu Słonecznego Blasku, Rudzikowa Gwiazda również był tym poniekąd zaciekawiony. Nagle zniknął pozostawiając po sobie tylko jednego kota, który nadal leżał nieprzytomny pomimo upłynięcia mnóstwa czasu. Oddychał, a pokarm oraz wodę przyjmował tylko poprzez bezpośrednie włożenie jej mu do pyska. Wszyscy wątpili czy przeżyje, ale pomimo to pozostawał w klanie.
Sowie Pióro — drugi medyk klanu — dalej się nim zajmował, a nawet wymieniał mu legowisko i zmieniał pozycję jego ciała aby nie pojawiły się otarcia od długotrwałego leżenia w jednej pozycji. To było jego obowiązkiem, ale on wykonywał to w ciszy nawet nie narzekając. Czyżby w końcu dorósł? Zauważył jak kruche jest życie i jak bardzo wszyscy polegają na innych aby przeżyć?
— Nie ma ich. — nagle jego rozmyślania przerwał poważny ton głosu Borówczej Gwiazdy, której wzrok nie wykrył oczekiwanego klanu. — W takim razie pozwólcie, że zacznę zebranie.
Czarnofutra wystąpiła na przód wywołując poruszenie wśród tłumu i nagłe ucichnięcie. Wzrok wszystkich zebranych skupił się na kocicy, a ona wyprostowała dumnie swoją sylwetkę.
— Jak pewnie zauważyliście Klan Słonecznego Blasku nie pojawił się tutaj, więc zaczniemy tym razem bez nich. — zaczęła tym typowym dla niej poważnym głosem. — w Klanie Wiecznej Ciszy jest wszystko w jak najlepszym porządku. Mamy dużo zwierzyny, a nasi wojownicy są silni jak zwykle.
Skłamała. Poprzez odmrozki woda gromadzi się w rowach gdzie znajduje się ich obóz. Z pewnością męczą się z zalaniami, ale o tym nie wspomniają ponieważ nie chcą wychodzić na słabych w oczach innych. Kocica wycofała się, a na jej miejsce wkroczyła Modrzewiowa Gwiazda.
— Klan Silnego Wiatru również dobrze sobie radzi. Mamy również nową wojowniczkę, Słoneczny Poranek oraz nasza kamicielka, Mleczna Pieśń, okociła się rodzące trójkę zdrowych kociaków: Trawka, Lilka oraz Śnieżke. — wypowiedziała kasztanowa przywódczyni, wycofując się nieco do tyłu. Koty zaczęły wykrzykiwać wymienione imiona, ale zaraz wszyscy umilki widząc jak Rudzikowa Gwiazda wychodzi na przód z chłodem bijącym od oczu.
— Klan Porywistej Rzeki ma się świetnie. — wypowiedział jedno krótkie zdanie, a wśród tłumu można było dosłyszeć szepty i obelgi rzucane w stronę jego i jego klanu. Po prostu świetnie. Czemu jest uważany za tego złego skoro to on pozbył się tego nieudolnego przywódcy i stworzył klan wręcz idealny? Nie powinien być podziwiany? Szanowany?
───────•••───────
[880 słów]
pisalam to około trzeciej wiec sorki za bledy :'))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top