(🐑.)────rozdział czterdziesty drugi
───────•••───────
Sowie Pióro kiedy tylko znalazł chwilę wolnego czasu, od razu zaproponował Mroźnej Łapie spacer aby odpocząć od hałasów panujących w klanie. Tym bardziej w legowisku medyka gdzie było mnóstwo kotów i rannych i tych, które odwiedzały swoich bliskich. Męczącym było pracowanie w takim chaosie przez dłuższy czas dlatego starał się stamtąd uciekać gdy tylko mógł. Medyczka powinna sobie poradzić sama kiedy on zniknie tylko na chwilkę, racja? Poza tym, spacer z niepełnosprawnym więźniem może też być zaliczany pod rehabilitację.
Pogoda zdecydowanie sprzyjała. Niebo było błękitne, tylko gdzieniegdzie zakryte przez białe obłoczki przypominające owcę, a słońce przyjemnie grzało zaś chłodny, orzeźwiający wiatr dodawał energii i relaksował. Trawa była miękka, a woń kwiatów unosiła się w powietrzu kiedy dwójka kocurów spokojnie przechodziła się po Mysiej Polance. Normalnie byłoby tam mnóstwo kotów na polowaniu, ale większość z nich leżała wtedy w legowisku medyka z ciężkimi obrażeniami.
- Powinniśmy częściej wychodzić. Miło się z tobą rozmawia i jest tu o wiele ciszej niż w obozie. - przyznał szczerze młody medyk, spoglądając na młodszego kota idącego obok niego.
- Zgadzam się, tylko obawiam się, że na razie masz za mało czasu. - odpowiedział czarny uczeń, błądząc swoim pustym wzrokiem po okolicy. Sowie Pióro zdążył się przyzwyczaić do jego ślepoty i jego nietypowych oczu, ale był świadomy, że inni odbierali to gorzej. Często o tym zapominali i pytali się o rzeczy, na które nie mógł odpowiedzieć.
- Taa... Przez ten atak jest straszne zamieszanie. Sójcze Skrzydło ledwo co śpi bo co chwilę ktoś potrzebuje opieki. - westchnął cicho jasnobrązowy kocur po czym do jego myśli wpłynęło pewne pytanie. - Hej, Mroźna Łapo.
- Hm?
- Opowiesz mi o swojej rodzinie i o swoim wcześniejszym życiu? Chcę się więcej o tobie dowiedzieć.
- Jasne, tylko może najpierw znajdź jakieś miejsce gdzie moglibyśmy się zatrzymać i spokojnie porozmawiać.
Sowie Pióro wydał tylko cichy pomruk na oznakę, że usłyszał po czym zaczął się rozglądać za jakimś miejscem w cieniu. Po chwili je znalazł i pomagając Mroźnej Łapie, udali się w owe miejsce. Przy młodszym kocurze nabył kilka nawyków. Między innymi, czarny uczeń nigdy nie zauważyłby czy wzrusza ramionami, robi grymas czy odpowiada w jakiś inny sposób niż słowny. Kilka razy było mu to wypominane aż w końcu nauczył się odpowiadać na wszystko, chociażby mruknięciem, aby dać znak, że wszystko usłyszał.
Były inne takie rzeczy, jak chociażby mówienie mu gdzie znajdują się wystające korzenie czy unikanie pytań, na które nie potrafiłby odpowiedzieć. Typu "podoba ci się ten wschód słońca?". Nie byłoby to obraźliwie dla Mroźnej Łapy, bardziej niezręczne dlatego wolał unikać takich sytuacji. Bo w końcu co miałby powiedzieć?
- Jesteśmy na miejscu, możesz uciąść. - poimformował cętkowany kocur, samemu siadając pod wysokim drzewem. Po chwili, jego towarzysz również to uczynił, od razu kładąc chudy ogon na swoich przednich łapach.
- Będąc szczerym moje życie nie było jakieś ciekawe, ale stawiam, że chciałbyś się dowiedzieć, więcej o sytuacji w moim klanie.
Mroźna Łapa przerwał na chwilę, przypominając sobie swoją przeszłość. Przez to, że był w śpiączce jego starsze wspomnienia były nieco mgliste, ale było to normalne. Tym bardziej, że mógł zaznać jakiegoś uszkodzenia mózgu.
- Więc, nie wiem do końca jak to wszystko wyglądało, ale słyszałem wiele. W naszym klanie wiekszość kotek została pozbawiona praw na rzecz ciągłego rodzenia kociaków aby odbudować klan. Ja byłem jednym z takich kociaków, ale moi rodzice zawsze się o mnie troszczyli pomimo iż nigdy mnie tak naprawdę nie chcieli. Miałem rodzeństwo, ale większość z niego zginęła na polu walki i nie pamiętam ich zbyt dobrze. Z racji, że jestem ślepy przywódca był negatywnie do mnie nastawiony i często słyszałem, że zastanawiał się nad daniem mnie do starszyzny. Na początku było mi przykro, ale z czasem się przywyczaiłem. Nasz klan od zawsze był spostrzegany jako ten słaby z tego co mi mówili starsi i przywódca miał na tym punkcie obsesje. Chciał to koniecznie zmienić, ale wiele kotów się z tym nie zgadzało. Często były bunty w naszym klanie, przeważnie kotek. Tak naprawdę to nie mam pojęcia czemu uciekli, nie pamiętam również tamtego dnia.
- To normalne, że tego nie pamiętasz. Po tak długim byciu w staniu nieprzytomności to dość normalne aby zapominać niektóre rzeczy. - wytłumaczył niepewnie medyk, z zaciekawieniem wsłuchując się w historię przyjaciela. - A jakie były relacje twojego klanu z innymi?
- Z klanem Silnego Wiatru zawsze mieliśmy wiele walk o granicę z racji, że leżymy obok siebie. Poza tym, ciągle zabierali nam terytorium. Z klanem Wiecznej Ciszy byliśmy raczej w neutralnych stosunkach, tak sądzę. Nigdy nie słyszałem aby były z nim jakieś konflikty. Zaś co do twojego klanu... dużo by mówić. Zabierali nam terytorium, odcinając nam dostęp do rzeki co spowodowało głód, mordowali niewinne koty, polowali bez pozwolenia na naszych terenach i jest tego o wiele więcej.
Sowie Pióro z szokiem przyjmował następne informacje. Owszem, był świadkiem częstych patrolów, które wyruszały w niewiadome miejsca, ale zawsze był przekonany, że udają się one na zwykłe zwiady. Mordowanie niewinnych kotów? Naruszanie granic? I to jeszcze nie było wszystko? Nie miał pojęcia o niczym z tego pomimo iż żył w klanie Porywistej Rzeki od zawsze! Ile z tego wszystkiego było kłamstwem? Kto jeszcze o tym wiedział?
- M-mordowanie...?
- Nie wiedziałeś o tym? Przecież żyjesz w tym klanie? - wymamrotał zdezorientowany uczeń.
- Nigdy nie słyszałem o niczym z tych rzeczy.- odpowiedział szczerze, a pomiędzy nimi zapadła ciężka cisza pełna zdziwienia i niezrozumienia.
- Jakim cudem? Przywódca was o tym nie informuje?
- Nie, nigdy nie wspominał o niczym. Ani on ani Zakrwawiony Pęd. - Sowie Pióro miauknął nerwowym głosem i zaczął przebierać łapami w miejscu. Co się działo w jego klanie? O czym on tak właściwie wiedział? Może to wszystko było kłamstwem?
- Nie podoba mi się to. - westchnął ciężko czarnofutry, spuszczając głowę.
W jak wielkim kłamstwie oni żyli?
───────•••───────
[931 słów]
whoops, prawda zaczyna wychodzić na wierzch 👀👀
CIEKAWOSTKA;
mrozny nie urodził się ślepy. to przez wypadek stracił wzrok, ale noe pamieta tego z racji, ze byl wtedy małym kociakiem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top