25| służka (notatka - całkiem istotna) [SINBAD]
Charaktery: Sinbad x Reader
Anime; Magi: The Labirynth of Magic & The Kingdom of Magic & Sinbad no Bouken
Pierwowzór: shōnen-manga
Mangaka: Shinobu Ōtaki
nad tym shotem pracowałam dość długo. zaczęłam go, gdy obejrzałam całe Magi i SNB , a skończyłam dopiero teraz. czyli zajęło mi to gdzieś trzy miesiące.
przez trzy miesiące, licząc wszystkie moje liczne przerwy pisałam te 4,5k słów.
powiedziałabym coś odnośnie tej długości, ale chyba każdy wie, że choć moje shoty pojawiają się rzadko, to zawsze są cholernie długie.
ta długie, że nawet samej autorce nie chcę się tego czasem czytać. jednak nie można zostawić tak obszernego tekstu bez dokładniejszych poprawek, prawda?
ogólnie, shot nie jest idealny. ale szczerze, czy cokolwiek na tym świecie może być idealne? czy piękno właśnie nie tkwi w niedoskonałości?
niemniej, ostatnia scenę shota edytowałam trzy razy, mając problem z podjęciem decyzji odnośnie finału.
ostatecznie zdecydowałam się na taki, a nie inny. z racji tego, iż kilka dni temu przeskanowałam całość i przypominałam sobie, że za duża ilość alkoholu oraz seks bez zabezpieczeń najczęściej powoduje małego bobaska.
nie, nie, moi kochani. nie jest to żaden lemon czy coś w tym stylu [jednak występuje tu lekkie zabarwienie seksualne – dlatego osoby uczulone na tego typu tematy oraz wszystkich poniżej 15 lat, prosiłabym raczej o opuszczenie tej części opowieści]. jest to po prostu shocik, który przypadkowo powstał na celu zwrócenia uwagi na to, by uważać na swojej czyny.
ponieważ każda lekkomyślna decyzja ma skutki. i choć w tym przypadku zakończyło się to dobrze, ze względu na to, że moja specjalnością są fluffy, w rzeczywistości jest przeciwnie i najczęściej kończy się negatywnie.
dlatego proszę, uważajcie bardziej na to co robicie i w jaki sposób postępujcie. zwyczajnie szanujmy się, dzieciaczki XDDD
[z cyklu: ggoliaa próbuje być poważna, ale jak zawsze jej nie wychodzi]> btw. czy ktoś kiedykolwiek przypuszczał, że podejmę się takiego tematu i napiszę coś z jakimś większym przekazem?
Jak zawsze, miłego czytania!
PS całe Magi, jak zarówno Sinbad no Bouken to naprawdę dobry kawałek anime, stąd też bardzo wszystkim polecam to cudo!
✴
'Jesteś brzydka'.
'Do niczego się nie nadajesz.'
'Dlaczego nie jesteś taka jak twoje siostry?'
Dziewczyna o [kolor] włosach i [kolor] oczach szła przez bogato-zdobiony korytarz pałacu, mocno zatopiona w swoich myślach. Księżyc oświetlał jej smutną twarz, a delikatny wiatr poruszał kosmykami jej włosów oraz noszonym przez nią białym szatom, przy tym też lekko ochładzając jej nagie ramiona. Był to ciepły wieczór, ale czego innego można było spodziewać po kraju leżącym na jednym z arabskich wysp?
– ...Co tak zaciekle zajmuje twoje myśli, [imię]? – bardzo dobrze znany jej głos odezwał się, w ten sposób przywracając ją na ziemię.
Lekko potrząsnęła głową, by ostatecznie odgonić od siebie przykre wspomnienia. A następnie podniosła ją do góry, by spojrzeć na znajdującego się tuż obok niej mężczyznę. Tenże mężczyzna posiadał długie, fioletowe włosy spięte w kucyk, tego samego koloru grube brwi oraz piwne oczy, patrzące na nią z uwagą.
– Ah, to nic – odparła szybko, przywołując na swoje usta wymuszony uśmiech. – Nie ma czym się przejmować, mój panie – zapewniła, próbując przekonać do tych słów. Pytanie tylko kogo bardziej, siebie czy go?
– Na pewno? – dopytał, nie będąc przekonany. – Przez ostatnie kilka minut byłaś mocno zamyślona, do tego twoja twarz z żadnej strony nie wyglądała na wesołą. Tylko wręcz przeciwnie. Szczerze, to nadal wydajesz mi się jakoś przygnębiona...
– ...Wszystko jest jak najlepiej – po raz kolejny nie dała za wygraną i nie przyznała się do kłamstwa. Ale przecież nie mogła obarczać króla swoimi zmartwieniami, prawda? – Przepraszam za mój poprzedni stan, to się więcej nie powtórzy---
– Chociaż nawet będąc smutna jesteś piękna – niespodziewanie jej przerwał, nagle się nad nią pochylając. Ten ruch był na tyle zaskakujący, że dziewczyna rozszerzyła oczy. – Zdecydowanie wolę cię, gdy jej na odwrót. Lubię twój uśmiech, [imię] – wyznał, podnosząc jedną z rąk i szczerze się do niej uśmiechając, ostatecznie położył kciuk na jej policzku. – Chciałbym byś częściej się uśmiechała. Gdy się cieszysz, ale szczerze, zdecydowanie jesteś najpiękniejsza – rzekł, decydując się lekko przejechać opuszką po jej skórze. – Do jutra – pożegnał się, po czym zniknął w dalszej części korytarza.
Tymczasem ona stanęła jak wryta, odruchowo dotykając dłonią miejsca, gdzie jeszcze przed momentem znajdowały się palce Sinbada.
'...N-Najpiękniejsza?' – powtórzyła w myślach, w jednej chwili czując jak bicie jej serca niekontrolowanie przyspiesza. Podczas, gdy przez większość jej życia, już od samego dzieciństwa ciągle powtarzano jej jak jest brzydka, ktoś, jeszcze ktoś taki, mówi jej, że jest piękna?
✴
[Imię] ocierając kilka kropel z jej czoła, usadziła na łóżku nikogo innego jak Sinbada. Był wówczas późny wieczór. Dokładnie tak samo jak przedtem... Piękny Księżyc jasno świecił na czystym niebie, z ogromną ilością widocznych gwiazd oświetlając wszystko i każdego pod sobą.
Jako, że była to kilku-rocznica założenia Sindrii, nie mogło się obyć bez głośnego świętowania. A co za tym szło? Nic innego, jak festiwal i to nie byle jaki. Impreza na pełną skalę, w jakiej wszyscy, bez wyjątku mogli uczestniczyć, wyłącznie by dobrze się bawić.
Po prostu nie było możliwości, by Sinbad mógł przejść taki dzień bez alkoholu. A zważając na fakt, iż akurat na procenty nie był za bardzo odporny, po kilku kieliszkach był już dość wstawiony.
Widząc w jakim jest stanie, jego służka nie mogła pozwolić mu jeszcze bardziej sobie szkodzić. Stąd też zdecydowała się zabrać go do jego komnaty, z czym oczywiście nie było żadnego problemu, zważając na fakt, że wszyscy wiedzieli, że była jedną z tych najbardziej zaufanych.
– ...Król nie powinien doprowadzać się do takiego stanu – powiedziała, z delikatnie uniesionymi kącikami warg. Stając tuż przed nim, poczęła ostrożnie ściągać z niego jego biżuterię.
– Jesteś taka miła, [imię]... – nieco podbity głos Sinabada odezwał się w ciepłej komnacie, podczas gdy jego wzrok powoli zaczął przesuwać się po niej z góry na dół. – Zawsze o mnie dbasz, troszczysz się i ogólnie jesteś taka dobra... – mruczał, wyciągając w jej stronę dłonie i ostatecznie kładąc je na jej biodrach, po czym powoli, ale zmysłowo lekko przejechał palcami po jej odkrytych żebrach. Każda kobieta, a zwłaszcza służka na różnego-rodzaju festiwale, tego typu wydarzenia etc. miała specjalny strój, który składał się z dwuczęściowego białego stroju, odkrywającego brzuch, nogi oraz ramiona. – Taka piękna... – Nagle, kompletnie nie zważając na jej reakcje gwałtownie przyciągnął ją do siebie. W jednej chwili dzieląca ich odległość zmniejszyła się do zaledwie trzech centymetrów.
– S-Sinbadzie... co p-pan robi? – wydukała kompletnie zszokowana, nie spodziewając się niczego podobnego.
– Nie możemy choć na chwilę zapomnieć o wszystkim? Tych wszystkich głupich tytułach, naszych codziennych relacjach... – wyjaśnił niezupełnie trzeźwy, decydując się minimalnie podnieść i objąć ramionami kobietę, by ostatecznie mocno ją złapać i usadzić ją na swoich kolanach. – Po prostu skupić się tylko na sobie i zwyczajnie wykorzystać to, że jesteśmy całkiem sami? – Nie przejmując się tym co może czuć, najpierw jedną z rąk odsunął kosmyki zakrywające jej ucho, a następnie z nieco przytłumionymi ruchami, zbliżył swoje usta do jej małżowiny. Tymczasem ona niemalże czuła jak bicie jej serce tak bardzo przyspiesza, że miała wrażenie, iż zaraz wyskoczy z jej klatki piersiowej.
– Z-Zapomnieć... całkiem sami? – powtórzyła pojedyncze słowa, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Owszem, była świadoma tego, że Sinbad ma niską tolerancje na alkohol i, że zazwyczaj gdy trochę za dużo wypije, ma tendencje do dobierania się do płci żeńskiej. Ale żeby na taką skalę? Szczerze, naprawdę nie wiedziała co ma uczynić. Z jednej strony wiedziała, iż to złe, nieodpowiednie itd., ale jak niby miała zaprzeczyć swoim uczuciom oraz faktowi, że miała do niego tak niesamowicie ogromną słabość? – A-Ale o czym k-król mówi? – Było to tak szokujące, że by nie wyjść na totalną idiotkę, mającą jakieś fantazje o swoim panie, postanowiła udawać, że nie wie o co chodzi.
– ...Dobrze wiesz, co mam na myśli – wyjaśnił. Niby tylko przez procenty we krwi nie wykazując się empatią i nadal nawet nie próbując postawić się w jej sytuacji, jednak czy naprawdę chodziło wyłącznie o to? Czy było to możliwe, by rzeczywiście pragnął swojej służki? – Obydwoje jesteśmy dorośli, [imię]... przecież nie musimy udawać niewinnych, nie sądzisz?
W momencie, w którym podniósł głowę na ułamek sekundy, a ten jego przenikliwy, piwny wzrok spotkał się z oczami kobiety, jak niby mogła mu odmówić i powiedzieć 'nie'? Podejmując ostateczną decyzje, delikatnie przytknęła głową.
Sinbadowi nie trzeba było mówić dwa razy. Nie chcąc już dłużej czekać, natychmiastowo począł całować ją po szyi i ówcześnie przejeżdżając dłońmi po jej nogach, począł wkładać palce pod materiał jej spódniczki.
Nawet jakby miało to być tylko na jedną noc, nawet jeśli miało to tylko umocnić [imię] w jej beznadziejnej pozycji, nawet jeśli miałoby to sprawić jej jeszcze większy ból, choć jednorazowa rozkosz z najdroższą jej osobą wydawała jej się tego w zupełności warta. W końcu wiele osób byłoby w stanie oddać za to wszystko, czyż nie?
Był to sam środek nocy. Blask Księżyca przebił się przez zasłony komnaty, w ten sam sposób padając prosto na jej zamknięte powieki. Światło było na tyle jasne, iż sprawiło, że [imię] zmarszczyła brwi, a następnie wybudzona ze snu, otwarła oczy.
To się czasem zdarzało, więc była do tego przyzwyczajona. Było to uciążliwe, co prawda, aczkolwiek nie aż tak bardzo by zrywać się z łóżka by poprawić materiał. Wolała po prostu obrócisz się na drugi bok, by ukryć twarz w poduszce. Tak też zrobiła.
Jednak coś było w tym ewidentnie nie tak. Ta poduszka była twardsza i... o wiele bardziej muskularna? Mając wrażenie, że musi jej się wydawać, poczęła przejeżdżać dłonią po wspomnianej rzeczy. I to było wtedy, gdy przypomniała sobie, co wydarzyło się wieczorem.
Czując jak ogarnia ją fala zawstydzenia, a serce na powrót chcę opuścić jej klatkę piersiową, natychmiastowo odskoczyła i podnosząc się do siadu, zakryła swoje piersi jedwabną kołdrą. Kiedy wiatr z zewnątrz owiał jej ramiona oraz plecy, uświadomiła sobie, że była pozbawiona jakichkolwiek ubrań.
– Cholera, chol--- – zaklęła najciszej, jak mogła. Gorączkowo rozglądając się wokół, zrozumiała, że naprawdę nie znajdowała się w swojej sypialni. Tylko w tak dobrze jej znanej...
– ...Nie powinnaś spać naga – bardzo dobrze znany jej głos, po raz kolejny niespodziewanie odezwał się tuż obok jej ucha. Kobieta miała wrażenie, że jej serce w jednej chwili całkowicie stanęło. Lekko odwracając głowę, odruchowo spojrzała na zaspaną twarz Sinbada. Jednak ostatecznie widziała tylko jego profil, bo wówczas sięgnął po szlafrok leżący na fotelu obok jego łóżka. – Jeszcze nabawisz się jakiegoś paskudnego choróbska, a tego przecież byśmy nie chcieli... – Kiedy wreszcie ściągnął materiał z siedzenia, błyskawicznie zarzucił go na [imię]. – Dobranoc. – Jakby gdyby nic, trzymając dłońmi jej ramiona, złożył na jej odsłoniętym karku niechlujny pocałunek.
W efekcie czego dziewczyna od razu poczuła jak przechodzi ją przyjemny dreszcz. Po chwili Sinbad powtórzył te czynność, jednak z pewną, dość dużą różnicą. Mianowicie, widząc jej twarz przed sobą, sam nie wiedząc czym popchnięty, zdecydował się lekko musnąć jej wargi.
W wizji dziewczyny było to jak częściowe spełnienie marzeń. Chwilowo nie posiadając się ze szczęścia, również przymknęła oczy i postanowiła cieszyć się tymi kilkoma sekundami prawdziwej bliskości. Aczkolwiek niestety, cała magia automatycznie zniknęła w momencie, w którym ten się oddalił i gdy, z powrotem kładł się do snu, wyczuła z jego ust swąd alkoholowy.
Zaciskając pięści, bardziej opatuliła się szlafrokiem i pospiesznie wygrzebując się z pościeli, zebrała swoje leżące rzeczy na podłodze, po czym skierowała się do drzwi.
✴
Słońce świeciło jasno na błękitnym niebie, oświetlając wszystko wokół oraz śladowo przebijając się przez zasłony komnaty. Był ranek i wszyscy, szybciej lub wolniej zaczynali budzić się do życia. Sinbad nie był żadnym wyjątkiem. Przecierając przy tym oczy, podniósł się do pół siadu, czując suchość w gardle oraz ustach.
Dostrzegając, że jej król ostatecznie wrócił z krainy Morfeusza, [imię] natychmiastowo sięgnęła do tacki, z jakiej wzięła szklankę oraz dzbanek. Po czym wlała do pierwszej rzeczy zawartość tej drugiej.
– ...Proszę bardzo – powiedziała w końcu, wyciągając do niego pojemnik z wodą. Zważając na stan, w jakim wczoraj był, coś czuła, że może być lekko skacowany. – Oto pańska woda.
Jak zapewne można się domyślić, ten od razu ją złapał i opróżnił całą za jednym zamachem, a następnie całkowicie już pustą oddał dziewczynie. To pomogło uświadomić [imię], że rzeczywiście miała rację.
– Naprawdę dziękuję – wypowiedział, wycierając z brody kilka kropel, jakich podczas zachłannego picia skapnęło mu na brodę.
– Ależ nie ma za co, mój królu – odparła [imię], nadal zachowując się jakby zupełnie nic się nie stało i wszystko było jak zawsze. – Jak się spało? – zmieniła temat.
Jednak jej postawy w żadnym stopniu nie podzielał Sinbad. Widząc, że jest całkowicie nagi, obrazy z wczorajszej nocy natychmiastowo zaczęły pojawiać mu się w głowie wraz z nagłym przypływem gorąca.
– ...[I-Imię] – zaczął, przez rodzącą się w nim panikę, nawet nie próbując ukryć gwałtownie rosnącego w nim zdenerwowania. – Czy my wczoraj naprawdę---?
– ...Mieliśmy ze sobą stosunek? – dokańcza za niego, mocno przyciszając głos i za wszelką cenę starając się nie okazać żadnych buzujących w niej emocji. – Nie inaczej, ale--- – Chciała powiedzieć, że to nie ma znaczenia, jednak mężczyzna wciął jej się w zdanie.
– Niech to szlag... – zaklął, gorączkowo wplątawszy swoje palce do włosów i zaczynając je ciągnąć, prawie tak jakby chciał je wyrwać z głowy. To był jego sposób walki przeciwko sobie. – [Imię], tak strasznie cię za to przepraszam, ja...
– Ale o czym pan mówi? – przerwała mu, wciąż silnie walcząc z uczuciami. Chociaż w głębi duszy chciało jej się płakać, w rzeczywistości grała osobę obojętną, jak w swojej sytuacji niby mogła zachować się inaczej? – W końcu---
– Naprawdę zrobię wszystko, by jakoś ci to wynagrodzić... – Sinbad cały czas lamentował, będąc powoli na skraju wytrzymałości, podczas gdy ścisk w jego gardle stale przybierał na sile.
– ...Ale niech się król tym nie przejmuje – zapewniła go. Kobieta dobrze wiedziała, że mimo wszystko mężczyzna był dobrym człowiekiem, przejmującym się wieloma rzeczami. To właśnie dlatego na rzecz niego, zdecydowała udawać, że w ogóle jej to nie rusza. – Przecież gdybym sama tego nie chciała, to odmówiłabym panu. Zresztą nawet nie żałuję – by podkreślić wiarygodność swoich słów, lekko się uśmiechnęła, chociaż łzy poczęły lekko cisnąć się jej do oczu i zabrała tackę, dotychczas spoczywającą na stoliku nocnym obok jego łóżka. – Na foteli zostawiłam pana szlafrok – zmieniła temat, wolną ręka wskazując na wspomniany mebel i zaczynając kierować się do drzwi. – Jest czysty, wyprany i bez jakiejkolwiek szkód, raczej nikt nic nie pozna. Dziękuję ślicznie za użyczenie mi go. – Ówcześnie delikatnie kłaniając się na wyraz szacunku, ruszyła w stronę wyjścia.
– [Imię]... – odzywając się ponownie, Sinbad chciał wyciągnąć do niej rękę, w celu zatrzymanie jej. Jednakowoż przez spożyty kilkanaście godzin wcześniej alkohol, jego zmysły były wciąż nieco otępiałe. W efekcie czego zanim to zrobił, kobieta była poza jego zasięgiem. Wstać również mu nie wypadało, ponieważ nadal był całkowicie nagi, co by było gdyby nagle wpadł tutaj ktoś niepożądany? – Ale tu chodzi o to---
– Bez obaw, mój panie. – Nie był w stanie nawet dokończyć swojej tezy, bo nie mogąc dłużej znieść całej tej sytuacji, [kolor]włosa zbierając ostanie resztki siły i przybierając najbardziej wymuszony uśmiech, odwróciła się do niego z całymi zaszklonymi oczami. – To nic. Nikomu nic nie powiem. Po prostu o tym zapomnijmy i zachowujmy się jak zawsze. Jakby to nigdy nie miało miejsca. – Chociaż od początku wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie, była niemalże pewna, iż jeśli by usłyszała to od mężczyzny, jej serce całkowicie by pękło. Póki nie powiedział jej prosto w oczy, że nic z tego nie będzie, ciągle mogła lekko się łudzić, że może kiedyś to ulegnie zmianie. – Do zobaczenia na śniadaniu – z tymi słowami, kompletnie odwróciła się od Sinbada i czując jak pierwsze słone krople spływają po jej policzkach, ostatecznie pospiesznie opuściła komnatę.
Problem nie leżał w tym, że kobieta miała racje – że był to nieodwracalny błąd, jakiego trzeba było wyrzucić z pamięci. Problem był w tym, iż mężczyzna właśnie nie chciał, by [imię] uważała to co pomiędzy nimi zaszło za nic nieznaczące nic, a tym bardziej by o tym zapomniała. Tylko w jaki sposób miał temu zaradzić?
– Właśnie spotkałem [imię]. – Białowłosy, blady mężczyzna, odziany w zielone szaty i tego samego koloru czapkę, o ciemnych oczach i kilku pieprzykach na nosie niespodziewanie wszedł do pomieszczenia, w ten sposób wyrywając z myśli Sinbada. – Miała łzy w oczach... czy coś się--? – Urwał nagle, a jego twarz automatycznie pociemniała. To był moment, w którym jego wzrok spoczął na jego królu – całkowicie nagim, siedzącym w łóżku, z jedynie kołdrą ukrywającą jego krocze – widząc stan mężczyzny i łącząc to z stanem, w jakim spotkał się z kobietą, jego wzrok automatycznie z ciepłego zmienił się w lodowaty.
– ...Oh, witaj, Jaf'arze – odezwał się z lekka zażenowany, bardzo dobrze rozumiejąc o co może chodzić jednemu z jego najwierniejszych ludzi. Było mu głupio, nadzwyczaj głupio.
– Sinbadzie. – Jego ton był tak zimny, że samego wspomnianego przeszedł dreszcz. Jednak tu nie chodziło o to, że się go bał. Nic z tych rzeczy. Po prostu dopiero wówczas doszła do niego cała powagą tejże sytuacji. – Możesz mi łaskawie powiedzieć, czemu jesteś całkowicie nagi? – zapytał, nakładając na usta, co najmniej tak samo morderczy jak spojrzenie, uśmiech.
– Wczoraj trochę za dużo wypiłem – począł szybko wyjaśniać, podnosząc jedną z dłoni, a następnie nerwowo drapiąc się po głowie – a [imię] wyglądała tak pięknie, gdy kładła mnie do łóżka, że nie potrafiłem się powstrzymać i.... – Oczywiście nie musiał kończyć, widząc w jakim stanie był nieco starszy od niego mężczyzna, młodszy od razu pojął co zaszło tu poprzedniej nocy.
– ...Wykorzystałeś ją?! – W jednej chwili cały lód Jaf'ara zmienił się w wściekłość. Wydawał się wtedy być jak aktywny wulkan, który ma zaraz wybuchnąć i pochłonąć dosłownie wszystko w obrębie kilkudziesięciu kilometrów. – Nie wierzę! Znowu nie potrafiłeś nad sobą zapanować?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?!
– Tak, znaczy nie... To nie tak! – Początkowo plątał się w tym co mówi, nie mogąc do końca odnaleźć się w sytuacji – po raz pierwszy od dawna nie wiedział co robić. – Tym razem to było inne... ehhh – ostatecznie wracając na ziemię, głośno westchnął, po czym słowa same zaczęły przychodzić mu na język. – Chociaż byłem pijany, ja naprawdę tego chciałam. Szczerze, tak sądziłem, że prędzej czy później mogę nie wytrzymać tego dzielącego nas dystansu. – Nie próbował nawet powstrzymać słowotoku. Ufał Jaf'arowi, jak nikomu innemu, nie widział nawet sensu w ukrywaniu tego co było prawdą. – Wydaje mi się, że jeszcze z nikim nie czułem takiej więzi i potrzebny bliskości... jak myślisz, czy to naprawdę może być...? – Jakby wreszcie uświadamiając sobie, o co dokładnie tu może chodzić, rozszerzył oczy z lekka przerażony i spojrzał na białowłosego w oczekiwaniu rady.
– ...Sinbadzie – odparł w celu kompletnego uspokojenia się, przymykając powieki i składając ręce przed sobą. – Chyba wreszcie nadszedł czas byś poniósł pełną odpowiedzialność za swoje wręcz godne pożałowania czyny. – Policzył szybko w myślach do dziesięciu, by przypadkiem ponownie nie zdenerwować się w dalszej części tej rozmowy. Gdy skończył, otworzył na powrót oczy i z pełną powagą spojrzał na ewidentnie niegotowego na tak duży krok Sinbada. – Wiesz co to oznacza, prawda?
✴
– ...[Imię], tutaj jesteś---! – Długowłosy mężczyzna poruszał się po bogato zdobionych korytarzach swojego pałacu. Poszukiwał pewnej [kolor]okiej kobiety, odkąd ta nagle uciekła z jego pokoju, zakrywając usta. Stąd też gdy dostrzegł tak charakterystyczne dla niej skrawki ubrań, znikające szybko w jednym z licznych zakrętów, zmartwiony, nawet nie zastanawiając się czy wypada, pospiesznie za nią ruszył. – Wszystko w porząd---? – Niespodziewanie urwał, gdy przez uchylone drzwi dostrzegł jak wcześniej wspomniana klęczy przed toaletą i wyraźnie wymiotuje. Popchnięty przez troskę, bez pytania całkowicie je otworzył i biegiem przekroczył ich próg, w ruchu zamykając je całkowicie oraz ostatecznie kucnął obok niej. Kompletnie nie wiedząc co robić, sięgnął po kawałek papier i podał go kobiecie.
Gdy ta skończyła, od razu go przyjęła i zwyczajnie wytarła usta. Była już tak zmęczona tym wszystkim, że nawet nie przykuła do tego specjalnie uwagi. Jej serce bolało, oczy piekły od licznych nieprzespanych nocy i wylanych łez, natomiast jej organizm był całkowicie wymęczony ukrywaniem kwestii, która była nieodwracalna. Mało jadła, mało spała... była istnym wrakiem człowieka. Z osłabionymi włosami, podkrążonymi oczodołami oraz bladej cerze.
– Dziękuję – powiedziała wreszcie zdartym głosem cicho i wrzuciła zużytego śmiecia do środka muszli. Chciała spłukać wodę, jednak widząc w jakim stanie jest [imię], wyprzedził ją w tym Sinbad. Słysząc odgłos płukania, pozbawiona siły, jedynie w milczeniu usiadła na pozłacane kafelki. – Ale to nie jest coś, co kiedykolwiek powinieneś zobaczyć... Nigdy nie miałeś się o tym dowiedzieć.
– O czym nie miałem się nigdy dowiedzieć, [imię]? – zapytał mężczyzna. Gdy spłuczka całkowicie ucichła, natychmiastowo usiadł tuż obok niej i przysuwając się kilka centymetrów, z lekka się do niej przybliżył. – ...Już dłuższy okres czasu miewasz te nudności? – dodał, na samą myśl błyskawicznie się zatroskawszy.
– Wymiotuje co jakiś czas od około dwóch tygodni... – wyznała, spuszczając głowę. Naprawdę z każdą kolejną chwilą, coraz bardziej wątpiła, że jest w stanie dalej ukrywać to, co tak długo już w sobie tłumiła.
– ...Od dwóch tygodni? – powtórzył jak najspokojniej mógł, tymczasem jego twarz automatycznie się napięła. Skoro trwało to już tyle czasu, ewidentnie musiało to być coś poważnego... jakby mógł nie zacząć się martwić? – Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?
Jakby dopiero uświadamiając co właśnie powiedziała, początkowo całkowicie zamilkła. Przez kilka sekund szukała w głowie odpowiednich słów, aczkolwiek ostatecznie przypominając sobie kim jest i w jakiej jest sytuacji, uznała, ze lepiej będzie jak zrezygnuje. Po raz kolejny.
– ...To nic istotnego – odpowiedziała w końcu. Zbierając resztki sił, zaczęła tak szybko, jak pozwoliło jej na to osłabienie, podnosić się na równe nogi. – Będę już---
[Imię] chciała wstać i wyjść jakby gdyby nic, jednak nim nawet zdołała zrobić krok w stronę drzwi, silny, lecz w żadnym stopniu bolesny uścisk pojawił się na jej nadgarstku. Od razu rozumiejąc, że należy do nikogo innego jak Sinbada, skoncentrowała na nim swój wzrok.
– Twoje zdrowie jest dla mnie jedna z najistotniejszych rzeczy – oznajmił, z powagą patrząc jej prosto w oczy i ufając, że ponownie nie spróbuje się wymknąć, jeszcze bardziej zmniejszył siłę w swojej ręce. – Powiedz o co chodzi.
Ponownie popadając w zupełnie zamyślenie, kobieta początkowo się wahała. Po raz kolejny zastanawiała się która opcja była lepsza – czy nadal ma być nieszczera, czy wreszcie wyznać wszystko? Po kilku minutach zupełnej ciszy, podjęła ostateczną decyzję – po prostu nie mogła do końca życia ukrywać czegoś tak ważnego.
Nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, postanowiła przekazać swoją wiadomość poprzez czyny. Korzystając z tego, że uścisk [kolor]okiego jest tak lekki, iż prawie go nie czuła, zabrała z niego swój nadgarstek, tylko po tym, by po chwili złączyć swoje palcem z jego. Łapiąc go za dłoń, a następnie delikatnie ciągnąc do góry, dała mu znak by również wstał.
– Wstań, proszę. – Jej głos był bardzo cichy, jednak na tyle głośny, że był w stanie go usłyszeć. Chociaż zupełnie nie pojmował o co może jej chodzić i co próbuje w ten sposób przekazać, tak czy inaczej wykonał jej prośbę.
Gdy zarówno jak ona był na równych nogach, a kilka centymetrów dzieliło ich twarze, kobieta wciąż nie puszczając jego dłoni, ułożyła ją na swój brzuch i ją prowadząc, sprawiła, iż Sinbad delikatnie po nim przejechał. Mimo że nie było to do końca bezpośrednie, wiedziała, iż prędzej czy później zrozumie, co ma przez to na myśli.
– Nie rozumiem--- jasna cholera. [Imię], ty... jesteś w ciąży. – Nigdy wcześniej nie będąc w takowej sytuacji, mężczyzna załapał dopiero po chwili. Od razu się denerwując, poczuł jak kilka kropel potu spływa po jego czole oraz szyi. Nie do końca potrafiąc odnaleźć się w nowej sytuacji, jak poparzony wyrwał dłoń z odpowiedniczki kobiety. – Nie robiłaś tego z nikim innym poza mną, od tego czasu? Ależ oczywiście, że nie... Nie jesteś jak twoje siostry. To znaczy, że ja będę...
Sinbad znał [imię] od dawna, dobrze wiedział jaka jest i co przeszła. Był świadomy tego, jak traktowała ją jej rodzina i do czego dwa, trzy razy zdołała ją zmusić. Stąd też zdając sobie sprawę, że to, co wypowiedział pod wpływem emocji, mogło ją zranić, chcąc się zrehabilitować, pospiesznie się uspokoił.
– Spokojnie, mój panie – nim zdołał dokończyć zdanie, tego razu to ona mu przerwała. Tak samo wiedząc jaki jest, nie przejęła się jego z lekka agresywną reakcją. Zwyczajnie odłożyła wszystkie bóle na bok i postanowiła skupić się na ostatniej dzielonej przez nich chwili, a przynajmniej to było to, co wówczas zakładała. – Wcale nie musisz nim być---
– ...Co masz na myśli? – Po raz kolejny to on wciął jej się w zdanie. Ze względu na to, że jej słowa oraz sposób w jaki je wypowiadała brzmiały dwuznacznie, niekontrolowanie przeszła przez niego zazdrość. Nie planował tego, ale jak inaczej mógłby zareagować na wieść o tym, że mogła go zdradzić? Chociaż nadal nie byli ze sobą, po prostu nie mógł przyjąć na spokojnie myśli, że mogła zrobić to z kimś innym... – Czyli jednak spałaś z kimś innym---?
Prawdę mówiąc, chociaż był już dawno dorosły nie planował jeszcze zakładać rodziny. Dlatego też, gdy Jaf'ar oznajmił mu w jaki sposób powinien naprawić to, co zrobił, był niemalże przerażony, dlatego też... co dopiero miał zrobić, gdy z dnia na dzień dowiedział się, że będzie ojcem? To było coś, co kobieta bardzo dobrze wiedziała, dlatego też postępowała w tej sytuacji tak, a nie inaczej. By mniej ją bolało, postanowiła całkowicie odpuścić temat... Niestety, nie było to możliwe, jeśli darzyło się kogoś tak wielkim uczuciem, jak ona darzyła Sinbada.
– Nie zrobiłam tego – odparła pozbawiona nerwów, po części też ucieszona tym, że jednak nie była mu tak obojętna. – Nie mogłabym. Po prostu... – Jej krótka radość szybko ustąpiła miejsca smutkowi na samą myśl o tym, że już niedługo nigdy więcej go nie zobaczy. – Nim mój brzuch urośnie, planuje stąd wyjechać i sama wychować to dziecko. Nikt o niczym się nie dowie, wciąż będziesz znany jako nieskalny władca Sindrii. – Sądząc, że i tak nie ma już nic więcej do stracenia, lekko się do niego zbliżyła i unosząc jedną z dłoni, pozwoliła sobie ułożyć ją na jednym z policzków mężczyzny, a następnie lekko zacząć przejeżdżać po jego skórze opuszkami palców. Wiedziała, że tym razem jej nie odtrąci, ponieważ... był na to za dobrym człowiekiem. – A ja będę wychowywać je, ciągle powtarzając, jak cudownym człowiekiem był jego ojciec. Jak pomógł mi stanąć na równe nogi i uwierzyć w siebie, uwierzyć w to, że jestem piękna, że coś potrafię i, co najważniejsze, jak sprawił, że się w nim zakochałam. – Kończąc swój monolog, delikatnie uniosła kąciki swoich ust i posłała mężczyźnie najładniejszy uśmiech na jaki było ją wówczas stać. – To pożegnanie, Sin---
– ...Nie jesteś mądra, [imię]. – Nie chcąc nawet usłyszeć jak kończy to zdanie, położył swoją rękę na jej i mocno, ale również tak samo bezboleśnie jak wcześniej, ją ścisnął. – Naprawdę sądziłaś, że po tym jak powiesz mi te wszystkie rzeczy, pozwolę ci odejść? – zadał ponownie pytanie. Zbierając jej dłoń z swojej twarzy, dołączył swoją lewą, a następnie zamknął jej pojedynczą szczelnie w uścisku swoich dwóch. – Chciałem zrobić ci to od dawna, ale ciągle coś nam w tym przeszkadzało... Albo ty, stale unikająca mnie i za każdym razem uciekająca, gdy zostawaliśmy sam na sam, czy to inni ciągle nam przeszkadzający. Nie rozumiem czemu tak jest, lecz zawsze, gdy jest się zajętym, wszyscy nagle przypominają sobie o twoim istnieniu...
– Ciężko, by o tobie nie pamiętali, skoro jesteś królem... – zauważyła, lekko roześmiana. Kochała to, że pomimo tego, iż już tyle czasu był na tronie, wciąż nie wyzbył się ludzkich emocji. Cały czas był człowiekiem, jakiego poznała na początku.
– Nie chodzi o to, [imię]. – Nim zdołała zareagować w jakikolwiek inny sposób Sinbad zostawił jej rękę, tylko po by po chwili objąć ją w pasie i mocno przytulić. Jednak z o wiele mniejszą siłą niż zazwyczaj, by przypadkiem nic nie stało się ich pierworodnemu, ewentualnie pierworodnej. – Nie pozwolę ci odejść, nie wspominając już o samotnym wychowaniu naszego dziecka... Nie mogę dopuścić do tego, by mój syn bądź moja córka uważali mnie za największą łajzę, co tylko wykorzystała ich ukochaną matkę i porzuciła jak zwykłego śmiecia. A co najważniejsze, nie mogę utracić na zawsze kobiety mojego życia.
– ...Kobiety twojego życia? – Słysząc jego słowa, automatycznie rozszerzyła oczy ze zdziwienia. To, że ją przytulił to jedno, ale to, że... mówił jej takie słowa było czymś w co po prostu nie mogła uwierzyć. – Co masz przez to na myśli?
– Naprawdę nie wiesz? Kocham cię, [imię] – szeptał jej do ucha, powoli wypuszczając ją z swojego uścisku. – Pozwól mi być ojcem naszego dziecka. Pozwól mi wychowywać je razem z tobą i pozwól mi patrzeć jak ono dorasta.
– A-Ale ja... – Był to rodzaj zdumienia, jakiego myślała, że nigdy nie doświadczy. Przez cały ten czas nastawiała się na to, że w końcu się rozstaną i obydwoje zajmą własnym życiem, a tu coś takiego? Naprawdę nie wiedziała czy ma się śmiać czy też płakać ze szczęścia. – Jestem zwykłą służką--- przecież ludzie nigdy tego nie zaakceptują. Nie chcę byś utracił to wszystko z mojej winy...
– Czy ja naprawdę wyglądam na osobę, co dba o takie rzeczy? – Wypuszczając ją wreszcie z ramion, powoli osuwał się przed nią na ziemię. – Tym, co najbardziej pragnę... Jest bycie z tobą i naszym dzieckiem. – Klękając na jedno kolano, złapał jedną z dłoni kobiety i przysuwając ją do swoich ust, złożył na jej zewnętrznej części czuły pocałunek. – Proszę, [imię], czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
✴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top