14| eksperyment [WILLIAM T. SPEARS]
Charaktery: Williama T. Spears x Reader
Anime: Kuroshitsuji
Pierwowzór: manga
Autor postaci: Yana Toboso
Zamówienie dla Jamatano. Ogólnie to mam nadzieję, że nie zepsułam Williama...
✴
William T. Spears – przełożony bogów śmierci, zwanych też jako shinigami – siedział w swoim gabinecie, przeglądając papiery.
Wyczekiwał dziewczyny nazywającej się [imię i nazwisko], aby przyjąć ją w swoje ręce. Tego dnia trwał nabór do pracy na stanowisku Mroczny Żniwiarz.
Zawsze charakteryzował się wyjątkową odpowiedzialnością, więc nienawidził gdy ktoś lekceważył swoje obowiązki. Taką samą niechęcią darzył również spóźnianie się na wyznaczoną godzinę. Dlatego też nie podobała mu się czas, w którym dziewczyna się przed nim zjawiła. Jak też sposób w jaki to uczyniła – bez pukania czy też zapowiedzi, przekroczyła próg.
Jednakże William nie krył zdziwienia, kiedy drzwi gwałtownie otworzyły się, a przez nie wbiegła dość młoda dziewczyna.
– Przepraszam za spóźnienie – zaczęła, starając się umiarkować oddech. Błądzenie między korytarzami, wymagało energii. – Miałam problem z znalezieniem gabinetu... w każdym razie... – Z drobnym hukiem zamknęła za sobą. – Ty jesteś William T. Speras?
– Tak. To ja – przerwał jej nieco szorstko, ponieważ jej głos nieco drażnił jego uszy. Poza tym nie pochwalał braku kultury. Ta dziewczyna rozmawiała z nim jak z kolegą, nie zważając na to, że był od niej kilka lat starszy. – Cieszę się, że w końcu zaszczyciłaś mnie swoją obecnością, panno... – Zerknął w kartkę, aby przypadkiem nie pomylić się w nazwisku. Oczywiście, wpadka z jego strony w takiej kwestii była w większości niemożliwa, ale zawsze lepiej się upewnić. – [Nazwisko].
– Naprawdę, panie Spears. – Rozumiejąc jak powinna rozmawiać z mężczyzną, który za kilka minut będzie jej przełożonym, poprawiła się. – Wystarczy po prostu [imię].
– Sądzę, że na to jeszcze przyjdzie czas. – Odruchowo poprawił okulary na nosie.
– Chcę pan później coś ze mną zrobić? – Dyskretnie uniosła jeden kącik ust do góry.
William speszył się.
– Nie mam pojęcia o czym mówisz, [im...], panno [nazwisko] – szybko się zrehabilitował. Maskując odczuwane w tym momencie zakłopotanie, wyciągnął przygotowany wcześniej papiery z danymi na temat jej tymczasowego współpracownika oraz regulaminem. – Nim zaczniesz, powinnaś odnaleźć osobnika o imieniu Grell Sutcliffe. Będzie ci pomagał, jednakże nie radzę słuchać go bezmyślnie. Jeżeli będzie łamał którąś z zasad, zostaw go i przyjdź do mnie...
– Tak bardzo jest pan skłonny na moje towarzystwo? – wtrąciła, podchodząc do biurka i ostrożnie zabierając z jego rąk papiery.
William ponownie poprawił okulary, zastanawiając się co odpowiedzieć.
– ...Twoje zachowanie jest nie na miejscu – wypowiedział w końcu.
[Imię] zdała sobie sprawę, że powinna przystosować, lecz zamiast zdenerwować się, jedynie uśmiechnęła się pod nosem. Po czym skierowała w stronę wyjścia, uważnie czytając otrzymane kartki.
– Panie Spears... – Zatrzymała się centralnie przed klamką, a następnie spojrzała na swojego przełożonego przez ramię.
– Jeżeli chodzi o regulamin, znajdziesz go w otrzymanych papierach...
– Ależ nie – wyjaśniła. – Pragnę tylko poinformować, że jeżeli się panu podobam, proszę mi to powiedzieć. Zamiast ciągle mnie obserwować. To kłopotliwe...
Nie czekając na jego odpowiedź ani na reakcje, wreszcie opuściła pomieszczenie.
Widząc jak drzwi zamykają się za dziewczyną, William poprawił krawat.
[Imię] wcale mu się nie podobała. Fakt. Nie należała do brzydkich osób, jednakże była dla niego stanowczo za młoda. Poza tym, cały czas trwał w przekonaniu, że jedyne co w jej go intryguje, była jej przeszłość. Przecież... Co mogło zmusić tak młodą osobę do zostania Mroczym Żniwiarzarzem?
Nie chcąc o tym myśleć, z powrotem powrócił do papierów. Rzecz w tym, iż od tego spotkania nie mógł się na niczym skupić.
Dziwnym trafem, postać panny [nazwisko] utknęła w jego myślach i za nic nie mogła ich opuścić.
✴✴✴
Tygodnie mijały, zamieniając się w miesiące. [Imię] osiągała coraz lepsze wyniki w pracy, pozostawiając przy tym w tyle Grella.
Pomimo obaw i młodego wieku, stawała się jedną z najlepszych shinigami.
Tymczasem William coraz częściej nie mógł wyrzucić jej z swojej głowy. Kiedy powoli mu się to udawało, za każdym razem musiała zrobić coś co przykuwało jego uwagę. Jak na złość.
Pewnego razu, gdy postanowił cały dzień nie myśleć o dziewczynie, w jego gabinecie, jak zwykle z hukiem pojawił się Sutcliffe.
– Williaamiee! – zawołał, bez zapowiedzi wchodząc do gabinetu.
Ciemnowłosy z trudem powstrzymał głośne westchnięcie irytacji.
– Jakiś problem, Grellu? – zapytał chłodne.
– [Imię] jest moim problemem! – Wyrzucił ręce do góry.
– Z tego co wiem sprawuje się bardzo dobrze...
– Właśnie! – Oburzył się. – Za dobrze! Ta dziewczyna zabiera mi całą robotę!
– Nie przesadzaj, Grellu – upomniał go, ponownie poprawiając okulary. – Przynajmniej nie mamy żadnych opóźnień...
– Ona jest nie do wytrzymania! – krzyknął.
– ...I co ja mam z tym zrobić? – Szczerze mówiąc. Miał dość tej rozmowy.
– Nie wiem! Przejmij ją! – zaczął rzucać propozycjami. – Zabierz ją! Weź ją! Całą! Nie interesuje... AAAA~!
– Możesz się uciszyć? – warknął zdenerwowany. – Mój słuch cierpi...
– Williamie, ty jesteś zawstydzony! – pisnął podekscytowany.
– Nie wygaduj bzdur... – Czując uścisk w szyi, odruchowo poluzował krawat. Temat [imię] od jakiegoś czasu wywoływał u niego emocje, których jeszcze nigdy nie czuł.
– Aaaa~! – Wykonał teatralny obrót, przyciągając złączone ręce do twarzy. – Willi zainteresował się płcią przeciwną! Nie mogę w to uwierzyć! Będzie trzeba przygotować suknie, kwiaty, sale...
– Uspokój się! – wytrącony z równowagi, ukrócił jego zapędy.
Słysząc podniesiony głos osoby tak spokojnej jak William, Grell uciszył się błyskawicznie i spojrzał na niego z niedowierzeniem.
– [Imię] jest wyłącznie moją podwładną – sprostował, starając się ukryć odczuwane wtedy uczucie zmieszania. – Ale niech będzie, porozmawiam z nią...
✴✴✴
– Grell się znowu na mnie skarżył? – [Imię] krzyżując ręce na piersi, oparła się o ścianę stojącą obok biurka.
– Jest zdania, że zabierasz mu obowiązki – odparł William, po raz kolejny poprawiając okulary.
W towarzystwie dziewczyny z powodu nerwów wykonywał ten ruch częściej niż zazwyczaj. Co naturalnie działo na jego niekorzyść.
– To nie moja wina, że woli latać za tym demonem, niż wykonywać powierzoną pracę – usprawiedliwiła się.
Ciemnowłosy podniósł na nią wzrok, jednak zaraz z powrotem go odwrócił.
– To twoje unikanie mojego spojrzenia byłoby nawet zabawne. – Odniosła się do jego reakcji, zauważając ją. – Gdyby nie fakt, że tak cholernie mnie drażni.
Ponownie poczuł, jak jego krawat robi się za ciasny. Jednakże, aby choć trochę naprawić szkody, postanowił to zignorować.
– Dlaczego boisz się swoich uczuć? – zadała pytanie, uważnie go obserwując.
– Coś sugerujesz? – Uścik wokół jego szyi jeszcze bardziej przybrał na mocy.
– ...To dlatego, że jestem młodsza? – dokończyła sama.
– A co niby twój wiek ma do rzeczy? – Poczuł jak robi mu się gorąco.
– ...Skoro w twoim mniemaniu tak to wygląda, może zrobimy mały eksperyment? – W szybkim tempie znalazła się tuż przed jego biurkiem.
– Posiadasz coś konkretnego na myśli? – Nie potrafiąc dłużej tego zignorować, poluzował krawat.
– Cały czas powtarzasz sobie, że jestem dla ciebie jak inni pracownicy... – Kładąc dłonie na blat, nachyliła się nad Williamem.
– Zgadza się. – Jego ciało napięło się, kiedy twarz [imię] była coraz bliżej.
– Ach, tak? – Mając dość tej sytuacji, złapała za jego koszule. A następnie gwałtownie przyciągnęła do siebie.
Przez pierwsze chwile, jedynce co odczuwał był szok. Spodziewał się po dziewczynie wszystkiego, ale nie tak odważnego ruchu jak pocałunek.
Jej usta dotykały jego, wytwarzając w nim wiele emocji. Wewnątrz niego trwała walka pomiędzy rozumem, a uczuciami.
Zdawał sobie sprawę, że jakąkolwiek bliższa relacja z tak młodą osobą, jak [imię], może mieć przykry skutek. Nie tylko dla niego.
Jednak z drugiej strony, od tak dawna tego pragnął. Wargi dziewczyny była tak miękkie i delikatne, wprost nie mógł się im oprzeć...
Podnosząc się z fotela, złapał ją za ramię i jeszcze bardziej oddał się tej czynności.
Bał się, że w każdej chwili może ktoś tutaj wejść i przyłapać ich w tym nietypowym zajęciu, ale jakoś nie chciał tego kończyć.
Wtedy wreszcie zrozumiał. Przez cały ten czas, oszukiwał sam siebie.
Nie potrafiąc dłużej oddychać, dziewczyna przerwała pocałunek.
– Oh, proszę. – Uśmiechnęła się szczęśliwa z powodu swojej racji. – Jednak nie jesteś taki sztywny.
– [Imię]... – Do Williama powoli dochodziło, co się właśnie wydarzyło. Odzyskując trzeźwe myślenie, ściągnął całe zaparowane okulary od ich oddechów.
– Teraz będziemy chodzić za rączkę? – zaśmiała się.
– To nie powinno mieć miejsca...
– Rozumiem – przyznała, poważniejąc. – Wolisz z tym poczekać...
– Nikt nie może się o tym dowiedzieć...
– Mam udawać, że nic się nie stało? – Zezłościła się.
– Tak będzie najlepiej...
– Jasne – warknęła, odwracając się na pięcie.
– To się nie uda... – mruknął do siebie, mając nadzieję, iż tego nie usłyszy. Niestety.
– Oczywiście – syknęła przez zaciśnięte zęby. Była naprawdę wściekła. Nienawidziła, gdy ktoś bawił się jej uczuciami. – Od teraz jesteśmy dla siebie „nikim". Tylko pamiętaj, że z nikim się nie rozmawia!
Wychodząc z hukiem, trzasnęła drzwiami.
✴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top