3.3| kontrakt [CIEL PHANTOMHIVE]

Charaktery: Ciel Phantomhive x Reader
Anime: Kuroshitsuji
Pierwowzór: manga
Autor: Yana Toboso

Zamówienie dla _Yuzuki_chan_

Ja wiem, ostatnio często lecę w kulki i spóźniam się z publikacją shotów. Zdaję sobie też sprawę, że powinnam się jakoś usprawiedliwić, ale tłumaczenie się tym, że mam problemy osobiste i nie mam czasu, dla mnie  jest już przereklamowane.  

Dlatego też jedynie co napiszę, jest to, iż przykro mi z tego powodu, ale póki co nie umiem tego zmienić.

Poza tym stwierdzam, że jest to najdłuższa część shota jaka powstała w tej „książce". 1900 słów.


      [Imię] od kilku długich tygodni była wyłączona od świata. Po zabójstwie swojego własnego ojca, co jakiś czas popadła w stany depresyjne.
     Jej własne demony stale toczyły z nią walkę. Jak tego razu.
    Znajdowała się w swoim pokoju, który od pogrzebu ojca, cały czas spoczywał w mroku. Zasłonięte zasłony, burdel w szafach oraz ciągle niepościelone łóżko ostatni czasy stały się nie odłączonym elementem jej ostatniej egzystencji.
   Pomimo minionego czasu, jakaś jej część ciągle tkwiła przy tym wydarzeniu. Nieraz nie potrafiła spać w nocy z powodu ciągłych koszmarów. Nadal zdarzało jej się widzieć plamy krwi wszędzie gdzie spojrzała.
    Ubrania, nóż i pościel z tego wydarzenia zostały wyrzucone. Starała się jak najbardziej oddalić myśli od tego wspomnienia, jednakże nie potrafiła.
   Wszyscy z rezydencji wspierali ją i starali się jej jak najbardziej pomóc. W końcu była tylko młodą dziewczyną, która właśnie straciła ojca, ktory został zamordowany. Szkoda tylko, że nie mieli pojęcia, iż z jej własnej ręki.
   Zdawała sobie sprawę, że gdyby dowiedzieli się prawdy, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Nawet nie umiała sobie tego wyobrazić.
   To wszystko... Tak bardzo ją przerażało. A fakt, że co jakiś czas węszyli tutaj detektywi, jeszcze bardziej pogarszał sprawę.
   Bała się, że przez natłok myśli oraz uczuć, nie wytrzyma psychiczne i się podda. Każdy jej problem rozbije ją na małe kawałeczki, które później wystarczy jedynie zdeptać... Na tym się zakończy.
   Zawiedzie każdego, kto w nią wierzy. Te pozostałe resztki osób, które jeszcze są z nią, zdradzą ją. 
   Pełna lęku, niespodziewanie usłyszała pukanie do drzwi. Podskakując lekko na krześle stojącym przed toaletką, przewróciła obłąkane spojrzenie w ich stronę.
   – Panienko... – odezwał się miły, zmartwiony głos zza drzwi.
   Zdając sobie sprawę, iż to Marcus, wbiła paznokcie w blat toaletki. Uznawała go za bliskiego przyjaciela, ale nikt z rezydencji nie znał jej tak dobrze jak on.
    Ten młody lokaj, którego jej rodzina uratowała przed życiem na ulicy, był osobą, która najszybciej mogła odkryć prawdę.
   Od dzieciństwa [imię] spędzała z nim większość swojego czasu.
    – Nie mam nastroju na gości – odpowiedziała, starając się brzmieć normalnie. Niestety wyszło to z marnym skutkiem.
   – Panienko, proszę... – Marcus bez wątpienia się zmartwił. – Podejdź przynajmniej do drzwi.
   – Czego nie rozumiesz w słowie, że nie chcę nikogo widzieć?! – Nie potrafiąc zapanować nad nerwami, wstała na równe nogi.
   Marcus chwilę milczał. Naprawdę martwił się zmianą [imię].
   – ...To dotyczy twojego ojca – dodał poważniejąc.
   W jednej chwili dziewczyna uspokoiła się i nie zważając na swój stan, podbiegła do drzwi. Po czym szybko je otworzyła.
    Nie czekając na jego reakcję, wciągnęła go do pokoju.
   – P-Panienko... – Lokaj nie umiał się wysłowić, widząc jak stoi przed nim w samej bieliźnie oraz słabo związanym gorsecie. Na udzie, w miejscu znaku kontaktu Faustowskiego, miała założoną podwiązkę.
   – Mów o co chodzi – rozkazała, kompletnie ignorując jego zakłopotanie. – Już!
    W tamtym momencie nie obchodziło ją nic prócz sprawy, w którą jest zamieszania.
   – O-Oczywiście, p-panienko... – Starał się na nią nie patrzeć, jednak nie było to łatwe. Zważając na to, że od jakiegoś czasu patrzał na nią pod trochę innym kątem. Nie jak na jego pracodawczynie ani przyjaciółkę, tylko kogoś więcej, do czego nie chciał się przyznać. W końcu kim on był dla niej? – Nigdy nie widziałem cię w innym stroju, niż biała koszula nocna...
    [Imię] chciała temu zaprzeczyć, ale było to faktem. Zawsze przebierały ją służące, ponieważ w młodości była bardzo wstydliwą osobą. Zwłaszcza przed płcią przeciwną.
    – To nie jest ważne – po raz kolejny go zlekceważyła. – O co chodzi?!
   Marcus ukrył smutek wpływający na jego twarz, podając dziewczynie przyniesione papiery.
   – Co to jest? – zapytała zdziwiona, przyjmując kartki.
   – Przeczytaj to.
   Kiedy zaczęła przejeżdżać po tekście wzrokiem, jej mimika zmieniła się diametiarnie.
   Nie mogąc w to uwierzyć, opadła na krzesło. Była w szoku.
    Jedyną osobą jaką w tych ciężkich chwilach mogła w pełni ufać był Ciel, a wtedy dowiedziała się, że ją oszukał.
   – Panienko. – Lokaj czuło dotknął jej ramienia. – Pamiętaj, że ja zawsze będę cię wspierał...
   – Wyjdź stąd! – krzyknęła, powstrzymując łzy. – Natychmiast!

    W momencie, w którym Marcus nie rozumiejąc o co chodzi, opuścił jej pokój, do pomieszczenia wszedł opanowany Ciel.
    – Wykonałem wszystkie panienki zadania w mieście – poinformował, zamykając za sobą drzwi.
   Od jego wyjścia stąd nic się tu nie zmieniło, więc początkowo nie dostrzegła żadnych różnic. Stan [imię] zobaczył, dopiero gdy wszedł głębiej.
   –  ...Co się stało? – zadał pytanie, błyskawicznie znajdując się przy niej. Kucnął naprzeciw niej, delikatnie kładąc jedną z dłoni na jej udo.
   Przez chwile spędzone z nią, powoli zaczęło mu na niej zależeć. Nie mógł uwierzyć w to, że w towarzystwie dziewczyny coraz bardziej ogarniało go to słabe uczucie, potocznie zwane jako przywiązanie. Kompletnie naprzeciw jego osobowości, nie wyobrażał sobie życia bez niej.
   – To prawda? – Spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
   – Co masz na myśli? – Zmarszczył brwi.
    Nie odpowiadając, sięgnęła po papiery przyniesione przez Marcusa. Następnie rzuciła mu nimi w twarz.
    – T-Ty... – Mimo wszystko nie chciała przyjąć do wiadomości, że osoba, którą przez ostatni czas zaczynała obdarzać uczuciem, ją zdradziła. Dlatego też nie mogło przejść jej to przez gardło. – O-Oszukałeś mnie?!
    Fakt, jak potraktowała go dziewczyna naprawdę mu się nie spodobał. Jednakże domyślając się o co może jej chodzić, zabrał rękę i podniósł pierwszą lepszą kartkę.
     Zatrzymując się na ostatniej linijce tekstu, zdenerwował się. Próbował sobie wmówić, że to wyłącznie z winy źle wypełnionego obowiązku. Ale tak naprawdę zwyczajnie w świecie nie chciał jej zawieść, co irytowało go jeszcze bardziej niż cała ta sytuacja. Lecz nie umiał przejść obok tego obojętnie.
     [Imię] nigdy nie powinna się dowiedzieć o jego sekrecie.
   – Papiery nie kłamią. – Wypuszczając z ręki kartkę, spojrzał na nią z powrotem. Nie było sensu dalej jej oszukiwać. Na dokumentach pisało wszystko czarno na białym.
   – Ty cholery dupku! – krzyknęła pełna rozpaczy. – Jak mogłeś?! Zaufałam ci, pokochałam cię, tymczasem ty... – Jej głos się załamał. To było dla niej za dużo. 
   Tymczasem młody demon, słysząc jej wyznanie, wpadł w szok. Nie spodziewał się tego. Wiedział, że obydwoje się do siebie zbliżyli, może nawet bardziej niż powinni, jednak... miłość?
   – D-Dlaczego nie potrafię cię nienawidzić?  – mruknęła niespodziewanie, wyrywając go z rozmyśleń.
   – Panienko... – W końcu zareagował. W jego głowie nadal odbijały się słowa dziewczyny. 
    Nie wiedząc jak położyć temu kres, niepewnie spróbował jej dotknąć. Jednak ona zauważając jego zamiary, błyskawicznie go odepchnęła.
    – Ne dotykaj mnie! – głośno odmówiła. – Nienawidzę kłamstwa, a ty tak jak wszyscy mnie okłamałeś! Jesteś śmieciem, Ciel! – Zamachnęła się dłonią, zamierzając uderzyć go twarz.
    Jednakże on, spodziewając się co chcę zrobić, szybko podniósł się i złapał ją za nadgarstek, po czym przyciągnął ją do siebie.
    Ich twarze dzieliło wyłącznie kilka centymetrów, wyraźnie zaznaczając różnicę pomiędzy ich naturami.
    Lecz w tamtym momencie inne uczucia [imię] nad nią panowały.
   – Pomimo, że wiedziałeś, iż mój oj...! – Nie dokończyła, ponieważ Ciel jeszcze bardziej zmniejszył ich dystans.
   Chcąc, aby się zamknęła, szybko zbliżył swoje usta do jej i nie wiedząc jak inaczej ją uciszysz, złączył je.
   Emocje dziewczyny błyskawicznie uległy zmianie. Miała w zamiarze oddać pocałunek albo go przerwać, lecz nie wiedząc co jest lepsze, siedziała jak wryta. 
    Phantomhive zdając sobie sprawę, że osiągnął swój cel, zakończył czynność.
    – Tak. – Puścił jej rękę, starając się nie okazywać uczuć. Mimo wszystko, to nie było takie złe.
    Czując lekkie zakłopotanie, wstał na równe nogi.
    – Twój ojciec mógł wyzdrowieć i posiadał możliwość naprawienia wszystkiego, a ja kazałem ci go zabić – próbował brzmieć spokojnie, co tym razem stanowiło problem. – Jednakże ta droga była lepszą, ponieważ aktualnie nie masz żadnych długów. Twoim pierwszym zadaniem, które mi powierzyłaś, było przywrócenie rodu [nazwisko], co ja uczyniłem w najpewniejszy sposób. Poza tym. – Nie czekając na jej odpowiedź, zrobił krok w tył. – Za błędy trzeba płacić.
     Mając na celu nie zepsucie swojego wizerunku przez uczucia, pospiesznie rozpoczął opuszczać pomieszczenie. Niestety [imię] nie zgadzała się z jego decyzją.
    – ...To co przed chwilą się pomiędzy nami się wydarzyło – [imię] zaczęła niepewnie. – Było błędem?
    Dobrze wiedział o co jej chodzi, aczkolwiek nie chciał pokazać, że miało to dla niego jakieś znaczenie. Nie ważne, że nie zgadzało się to z prawdą.
    – Masz na myśli?   – Udał, że nie wie o co chodzi.
      Wahając się, spojrzała na swoje bose stopy.
   – Ten pocałunek...
     Ciel od razu się zatrzymał. Od początku był świadomy tego, że ta rozmowa się odbędzie, ale kiedy dziewczyna wypowiedziała to na głos, to kompletnie zmieniło postać rzeczy. 
   Zamierzał oddać to w niepamięć, ponieważ nie pasowało to do jego wizerunku, ale coś także nie pozwalało mu tego zrobić. Poza tym w jej głosie, dało się usłyszeć nadzieję. 
   Nie chciał ponownie jej zranić.  
   – To zależy od tego, jak chcesz do tego podejść. – odpowiedział po chwili, ponownie wznawiając krok. – Teraz muszę już iść.
   – Ciel... Zostaniesz ze mną na noc? – zapytała pełna wątpliwości, kiedy dostrzegła, że trzyma klamkę. – Potrzebuje obecności kogoś, kto mnie rozumie...

       Trwała noc. [Imię] kładła się do łóżka, podczas gdy Ciel usiadł na jego krawędzi.
    – Dziękuję  – powiedziała, przykrywając się kołdrą. 
     – Śpij już – polecił, starając się na nią nie patrzeć. Fakt, nieraz był ostatnią osobą, która widziała ją przed snem. Lecz tego razu, dziewczyna wydała mu się zupełnie inna. 
     Lub raczej jego uczucia się do niej zmieniły.  Nie potrafił traktować jej jak dawniej, jak zwykłą osobę, którą łatwo oszukać i zdobyć od niej to czego się oczekuje. Znaczyła dla niego za dużo. 
     – ...Możesz się obok mnie położyć?  – szepnęła, zerkając na niego kątem oka.
     – M-Mam z tobą spać?  – Myślał, że coś źle usłyszał.
     – Nie zmuszam cię do tego. Po prostu tak będzie mi łatwiej zasnąć – wyjaśniła. – Później będziesz mógł wyjść...

     Chłopak zmieszał się, jednak ostatecznie zdmuchnął świece i spełnił jej prośbę. Nie miał w zamiarze jej opuszczać.
     – Cieszę się, że jesteś...  – Zamknęła powieki, chcąc zasnąć. 
     Jednakże jak na złość nie potrafiła. Za każdym razem budziła się z powrotem. Aż wreszcie, będąc zmęczona kłopotem z snem, odwróciła się w stronę młodego demona.
    – Ciel... śpisz?  – Przyjrzała mu się uważnie. Miał zamknięte oczy, umiarkowany oddech oraz nie wykonywał większych ruchów.  Na jego twarzy gościł spokój.
    Ponadto nic jej nie odpowiedziała, wskutek czego [imię] sama dopowiedziała sobie resztę.
   – Przepraszam za to wcześniej – mruknęła, kładąc dłoń na jego policzku. – Nie powinnam na ciebie krzyczeć, ty tylko wykonywałaś moje zadanie... Nie chcę więcej takich sytuacji pomiędzy nami, ponieważ bardzo mi na tobie zależy i nie chcę... – Zawahała się, bojąc się, że może się to wydarzyć. – Cię stracić.  I wiesz...?    – Złapała go za rękę.  – Naprawdę cię kocham, Ciel. 
    Odczekała chwilę, obserwując czy przypadkiem się nie wybudza. Jednak nic z tych rzeczy. Nieco ją to zasmuciło, lecz będąc przekonana, że nic nie zdziała, obróciła się do niego plecami.
    – Dobrze, że przynajmniej ty nie masz kłopotu ze snem – stwierdziła, ciesząc się w duchu, że nie przeżywa tego co ona.
    W chwili, w której ponownie zamknęła oczy, chcąc tymczasowo przestać kontaktować, poczuła nacisk jej łóżka po przeciwnej stronie oraz dźwięk obracanego ciała.
   – Demony nie śpią  –  obok swojego ucha usłyszała głos Ciela.
   Błyskawicznie poczuła zawstydzenie. Racja. Może i chciała, aby był tego świadomy, jednak tak czy inaczej było to dość osobiste.
    – J-Ja...
    Nim dokończyła, poczuła jak czyjeś ręce ją obejmują. A następnie nieco przyciągają do siebie.
  – Także nie jesteś mi obojętna.

  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top