3.2| kontrakt [CIEL PHANTOMHIVE]
✴
Blade promyki słońca przesłoniły zasłony. Ten dzień, w przeciwności do poprzedniego, był wyjątkowo ciepły. Przynajmniej jak na Londyn, z którym pogoda rzadko kiedy współpracowała...
[Imię] obudziła się. Całą ostatnią noc dyskutowała z Cielem o tym jak mogłaby naprawić sprawę z swoją rodziną. Razem doszli do pewnych wniosków, jednakże tak czy inaczej, póki co, byli na straconej pozycji. Bez wątpienia, to nie mogło skończyć się w taki sposób... Przecież nie za taki finał zapłaciła swoją duszą.
Musieli coś wymyślić. Jeszcze tego samego dnia postanowili, że wspólnie wybiorą się do miasta aby dokładniej zbadać jej położenie...
Dziewczyna szykując się do wyjścia, ściągnęła z siebie ubrudzoną krwią koszulę nocną i rzucając ją na łóżko, podeszła do szafy. Nie miała nic pod spodem, przez co właśnie zupełnie naga stała przed młodym demonem. Na szczęście, odwrócona tyłem.
– Panienko... – zaczął Ciel, odwracając wzrok – czy... mogłabyś się ubrać?
Był cały zawstydzony.
– O co chodzi, Ciel? – Przerywając szukanie w szafie, spojrzała na niego przez ramię. – ...Nigdy nie widziałeś nagiego ciała dziewczyny? – zdziwiła się. – Przecież jesteś demonem, myślałam...
– Jesteś moją pierwszą – rzekł, starając się nie patrzeć. Jednakże nie było to łatwe, zważając na jej pozę. Wyginała się, co chwila wyrzucając jakieś ubrania.
– ...Słucham?
– Z tobą pierwszy podpisałem kontrakt – wyjaśnił, jeszcze bardziej zaczerwieniając się.
[Imię] nachyliła się, chcąc wyciągnąć coś z dolnych szafek.
– Oh. – Okryła się białym ręcznikiem, robiąc z niej tymczasową suknię. – W takim razie, przepraszam. Postaram się, hmm... opanować, lecz czy pomógłbyś mi z tym? – Pokazała czarny materiał z masą sznurków.
– Jak mam niby zawiązać to cholerstwo? – syknął. Widząc przedmiot, nadal był zawstydzony.
– Ciel... – westchnęła. – Ty naprawdę nigdy nie miałeś do czynienia z osobą płci przeciwnej?
– Ja... – zawahał się. – Miałem, jednakże to było inne...
– Chodź do mnie – poleciła. – Teraz.
Chłopak prychnął. Bardzo nie lubił, gdy ktokolwiek wydawał mu rozkazy.
– Ech. Jak rozumiem, nie przywykłeś do rozkazów... – zauważyła. – Wybacz mi, ale inaczej cię tego nie nauczę...
– Skoro sama umiesz to robić, dlaczego potrzebujesz mojej pomocy? – warknął zirytowany.
– Jesteś moim prywatnym lokajem, prawda? – przypomniała. – A poza tym, gorset to trochę, um... wyższa matematyka. Pomóż mi, to rozkaz.
Ostatnie słowa, naprawdę go zezłościły, aczkolwiek posłusznie wykonał zadanie.
– Yes, my lady.
Uśmiechnęła się. Gdy był nieopodal jej, złapała go za rękę i jednym zwinnym ruchem zmusiła go do dotknięcia jej bioder. Wskutek czego lekko zadrżała. Szlag. Myślała, że to już minęło.
– Tylko spokojnie – ostrzegła.
– Jestem spokojny...
Słysząc jego słowa, ściągnęła z swoich piersi ręcznik, błyskawicznie przykładając na jego miejsce gorset.
Lecz ten krótki moment wystarczył, by doprowadzić chłopaka do silnego zdenerwowania.
– Teraz zawiąż – powiedziała.
Ciel przełożył ręce z jej bioder, na jej plecy. Starając się wypaść z twarzą, zaczął powoli wiązać sznurki.
Początkowo szło mu dobrze, jednakże w pewnym momencie zawalił, więc musieli rozpoczynać wszystko od samego początku...
– Mówiłam ci, żebyś był spokojny!
– Cholera, to nie takie proste!
Po półgodzinnej męczarni, chłopakowi wreszcie udało się podołać zawiązaniu gorsetu.
Z czoła otarł kropelkę potu. Naprawdę nie myślał, że sprawi mu to tyle kłopotu.
– Arigatō gozaimasu – podziękowała, odwracając się w jego stronę. Przyglądając się jego twarzy, wpadła na pewien pomysł.
Mimo, iż ten starał się to ukryć, widziała, że był zdezorientowany.
Powoli położyła dłoń na jego klatkę piersiową i pochyliła się ku jego uchu.
Ciel nie wiedząc co zrobić, dotknął jej ramienia. Wskutek czego ta ponownie poczuła dreszcz, nie spodziewała się czegoś takiego.
Przymknęła lekko powieki, biorąc się w garść. „Raz. Dwa. Trzy" – liczyła.
– ...Jeżeli znowu nie chcesz widzieć mnie nago, musisz chwilowo opuścić pomieszczenie – wyszeptała miło.
Demon kompletnie się zaczerwieniając, oddalił się od dziewczyny. Następnie mamrotając słowa zgody, wyszedł za drzwi.
Tam czekał na niego mężczyzna w stroju lokaja. Posiadał kruczoczarne włosy oraz czerwone oczy.
– Całkiem nieźle, paniczu...
– Zamknij się, Sebastianie – uciszył go szorstko, doprowadzając się do porządku. – Już i tak dołożyłeś swoje trzy monety.
– Miałem ci pomagać...
– Nie prosiłem o twoją pomoc – syknął, poprawiając opaskę na oku. Przez poprzednią sytuację, lekko się zsunęła.
Dobrze wiedział o głosie w myślach [imię] przed podpisaniem kontraktu.
– Nie wtrącaj się póki ci nie powiem. To rozkaz.
Sebastian ukląkł na jedno kolano i przyłożył dłoń do serca.
– Yes, my lord.
✴✴✴
[Imię] wychyliła głowę zza swojej komnaty, starając się wypatrzeć gdzieś młodego demona. W większości była już gotowana do wyjścia, jednakowoż wciąż brakowało jej pewnej, drobnej rzeczy.
– Ciel! – zawołała półgłosem, nie kończąc się uważnie rozglądać.
Chłopak pojawił się znienacka w pobliżu jej, co wywołało u niej cień strachu.
– O co chodzi? – usłyszała głos tuż u boku swojego narządu słuchowego.
Wystraszona ścisnęła materiał swojej sukni. Była purpurowa z ograniczoną liczbą falbanek i koronek. Jedyną bardziej rzucającą się w oczy ozdobą była czarna róża przypięta do pasa. Włosy pozostawiła rozpuszczone, wpinając do nich kilka drobnych spinek. Bardzo nie lubiła, kiedy coś wpadało jej do oczów.
– Ciel... – skarciła go, zaciskając pięści. – Nigdy więcej tak nie rób!
– Przykro mi – odparł nieco niespokojny. – Jaki problem?
Dziewczyna obróciła się do niego plecami, przerzucając włosy na jedną stronę. Na jej plecach był niezapięty suwak sukienki oraz niezawiązana kokarda.
– Mógłbyś?
Następne kilka dni nie upłynęło najlepiej. [Imię] i Ciel pracowali cały czas, a mimo to nadal posiadali masy spraw na głowie. Ponadto, czas ciągle naglił. Ostateczny termin zbliżał się nieubłaganie.
Właśnie razem znajdowali się w pokoju panienki, ciągle dyskutując.
Chłopak opierał się o parapet dużego okna, które dawało widok na zmarły ogród. Krzyżował ręce na klatce piersiowej, stale utrzymując obojętny wyraz twarzy.
Tymczasem ona zrozpaczona siedziała na swoim łóżku, mocno zaciskając warstwy niebieskiej sukni. Ta w przeciwności do poprzedniej, posiadała falbany, koronki i tak dalej. Szczerze, nie przepadała za nią.
– ...Naprawdę nie ma innego wyjścia? – zapytała. W jej głosie wyraźnie było słychać nadzieję, lecz Ciel kompletnie nie zwracał na to uwagi.
– Niestety – Zerknął w sufit. – Wszystkie dokumenty są podpisane na niego. Jeżeli zrobisz w ten sposób, one stracą ważność... Decyzja należy do ciebie.
[Imię] powstrzymała łzy napływające jej do oczu.
– ...Zrobię to – poinformowała, podnosząc się z miejsca.
– S-słucham? – Przewrócił na nią zszokowane spojrzenie.
Nie odpowiedziała, wyłącznie sięgnęła po nóż. Został tam przyniesiony przez demona przed rozpoczęciem rozmowy.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcje opuściła swój pokój i przeciskając się przez korytarze, zatrzymała się przed komnatą jej ojca.
Już zamierzała otworzyć, kiedy zawahała się. Wtedy pojawił się Ciel.
Pod wpływem jego wzroku otworzyła drzwi. Cała drżąc podeszła do łoża swojego rodzica.
Był pogrążony w głębokim śnie. Wyglądał spokojnie, zupełnie tak jakby wcale nie dzielił go krok od śmierci... Dziewczyna ostatni raz odgarnęła z jego czoła przykrótkie, siwe włosy, ucałowała jego policzek. Po czym uniosła nóż.
– Przepraszam, otou-san – wycharczała przez łzy. Kilka słonych kropel spadło na twarz mężczyzny, ten rozchylił delikatnie powieki.
– [Imię]...
Nie dosłyszawszy tego, wbiła mu nóż w serce. Krew osmoliła jej ubiór.
Staruszek wydając ostatnie tchnienie, wypuścił z ręki kartkę.
Zgodnie z przeciągiem, opadła tuż przed nią. Pismo było niewyraźnie, ale jego sens jasny:
„(...) nie ważne co zrobisz, ja zawsze będę z Ciebie dumny.
Kocham Cię, moja córeczko.
お父さん.
PS Przepraszam, że Cię zawiodłem".
Upadając na kolana, wypuściła nóż.
Ciel szybko znalazł się tuż u jej boku, po czym kucnął i wziął ją w ramiona.
– Już wszystko dobrze – zapewnił, głaskając ją po głowie. – ...Shh.
✴
お父さん (Otou-san) – z jap. tata
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top