17.2| zdemaskowanie [LAWLIET L]
✴
[Imię] była w swoim mieszkaniu. Żyła wciąż, co oznaczało, że Kira jeszcze nie poznał jej prawdziwego imienia. Jednakże musiała uważać.
Na szczęście po ostatnim ataku Pan Yagami skorzystał z wszelkich metod ochrony. Aktualnie na komisariacie wszyscy posługiwali się zbliżonym, choć nieprawdziwym imieniem.
Niestety, Matsuda często o tym zapominał, dlatego też jej położenie nie było za dobre.
– Baka – syknęła, przypominając sobie scenę w głównej siedzibie.
Podczas obecności Lighta zwrócił się do niej nielewym imieniem. Ten policjant zdecydowanie należał do zbyt ufnych ludzi.
Oczywiście, kazała mu mówić do siebie na ty, lecz nie gdy pośród nich są jacyś ludzie z zewnątrz.
Fakt, może i Light Yagami był synem szefa, aczkolwiek to nie było istotne. Kira mógł być każdy. Bez wyjątku, a jeżeli nie myliła się.... Oznaczał to, iż już była w połowie martwa. Cóż, lepiej być nie mogło.
Na uspokojenie nerwów chciała napić się herbaty. Jakoś nie przepadała za kawą.
Z lodówki wyjęła cytrynę, z kredensu miód, a z zmywarki kubek.
Niespodziewanie zadzwonił telefon. Rozważając wszystkie najgorsze scenariusze, ostatecznie odebrała go.
– H-halo...? – zaczęła niepewnie.
– [Imię i nazwisko]? – odezwał się męski głos po drugiej stronie słuchawki.
Przesyłając ślinę, ścisnęła mocniej naczynie służące do picia. Bała się osoby, która mogła znajdować się po drugiej stronie. Ale także czuła lęk przed tym, co może stać się jeżeli skłamie.
– ...Skąd mam wiedzieć czy mogę ci ufać? – zapytała wreszcie.
Nie mogła tak po prostu przyznać się do swojej tożsamości. Trwały takie czasy, że nawet przyjaciel mógł okazać się najgorszym wrogiem.
– Nie możesz – głos odpowiedział niemalże błyskawicznie. – Nie znam cię, a ty mnie, więc nie jestem w stanie udowodnić ci swoich intencji. W tym przypadku, musisz polegać wyłącznie na swojej intuicji i podjąć decyzję.
Poczuła jak jej serce zabiło szybciej. [Imię] znała tylko jedną osobę, która wyrażała się w ten sposób. Raz zdarzyło jej się wejść do sali konwersacji, kiedy rząd i policja podejmowali decyzję odnośnie Kiry. Dostarczała wtedy ważne papiery panu Yagamiemu. Nie usłyszała zbyt wiele, ale dobrze pamiętała głos, który tam rozbrzmiewał. Tak samo jak to jak formułował zdania.
– ...K-Kim jesteś?
– Mówi L.
Kubek z głośny dźwiękiem trzaskającego szkła, opadł na kafelki. Rozsypał się na kilkanaście kawałeczów pod jej stopami.
– ...L? – wydusiła szeptem, czując robi się jej gorąco.
– Więc jak postąpisz?
– T-tak, to ja – odpowiedziała w końcu, mając szczerą nadzieję, że nie jest to kłamstwo.
– ...Słyszałem, że masz podejrzenia co do Kiry – poinformował bez zbędnych ceregieli. – Jutrzejszego dnia przyjdź o czwartej w południe na parking w pobliżu hotelu Saiko*.
– Z-zaczekaj...!
L nie dosłyszawszy, rozłączył się.
Dzień jutrzejszy, godzina czwarta w południe. Ten czas nadszedł szybciej niż mogło wydawać się to [imię].
Całą noc nie mogła zmrużyć oko. Nie tyle co z podekscytowania, a strachu.
Odkąd zaczęła pracę na komisariacie, często słyszała plotki na temat L'a. Pomimo, że nie utrzymywała z nim żadnego kontaktu, on stale jej towarzyszył.
Nie wiedziała o nim nic, ale jego ponadprzeciętna inteligencja bardzo ją zachwycała. Ogólnie on cały niesamowicie ją intrygował.
Wskutek czego bardzo chciała czegoś się o nim dowiedzieć. Zawsze temu zaprzeczała, aczkolwiek prawdą było, że L był jej idolem.
Jej celem było go poznać, pomimo tego, iż nigdy nie myślała o karierze policjanta. Nie wspominając nawet o byciu detektywem.
Fakt, nigdy nie podchodziła do tego obojętnie. Jednakże nie wyobrażała sobie siebie w tym zawodzie.
Po prostu uważała się za zbyt głupią do tak ogromnej odpowiedzialności.
Może i nie znała poziomu swojego IQ. Lecz, zważając na jej stopnie za czasów szkolnych, nie mogła mieć nadzwyczaj wysokiego. Co najwyżej, status przeciętny.
Podczas gdy rozmyślała, niespodziewanie na jej drodze stanął wysoki mężczyzna w skórzanym płaszczu, kapeluszu oraz kominiarce założonej na twarzy.
Zapewne w innym wypadku [imię] uciekałaby od niego jak najdalej, jednakże ona dobrze znała osobowości tej osoby.
Był to Watari. Znany też jako W i łącznik między L'em, a japońską grupą dochodzeniową.
– [Pseudonim]? – zaczął cicho.
Początkowo dziewczyna bardzo się zdziwiła, jednak po chwili zrozumiała o co chodzi. Chcieli zachować wszelkie metody ostrożności.
Kiwnęła potwierdzająco głową.
– Chodźmy – polecił, ruszając wprzód.
Reakcją dziewczyny na drogę jaką wybrał Watari, było zdziwienie. Kompletnie nie zgadzała się z lokalizacją hotelu Saiko.
Jednakże milczała, przypuszczając, że ma to jakiś większy cel. W końcu przez czas spędzony na komisariacie nauczyła się, że nigdy nie było wiadomo, co chodziło po głowie L'a.
Wkrótce dotarli na miejsce. Był to obskurny motel o nazwie Yoo-chi**.
Podczas gdy coraz bardziej zagłębali się w jego korytarze, [imię] coraz bardziej nie podobało się to miejsce.
To nie tak, że była uprzedzona. W żadnym wypadku, po prostu nie kojarzyło jej się dobrze.
„214" – odczytała w myślach, kiedy zatrzymali się przed drewnianymi drzwiami jednego z pokoi.
Watari, ówcześnie patrząc czy korytarz jest pusty, nacisnął klamkę i otworzył pomieszczenie.
Zdziwiona [imię] powoli przekroczyła próg. Jej dotychczasowy towarzysz szybko zamknął za nią drzwi. Czując jeszcze większy niepokój weszła do środka. Wszystko wyglądało zwyczajnie, poza jednym szczegółem.
Na skórzanym fotelu na boso kucał mężczyzna. Posiadał rozczochrane, ciemne włosy, charakterystyczne, wyszczerzone, szare tęczówki oraz cienie pod oczami. Ubrany był w białą, wygniecioną bluzkę i niebieskie, workowate dżinsy.
– Jestem L – przedstawił się, zajadając się ciastkiem.
Tymczasem serce dziewczyny wykonało przewrót w tył.
– ...Coś ze mną nie tak? – L wsadził sobie do ust truskawkę.
Musiała minąć chwila nim odpowiedziała. Nie wiedziała co powiedzieć ani jak się zachować. Jedyne co robiła, to patrzyła.
Badała każdy jego detal.
– N-nie. Po prostu... Wyobrażałam sobie ciebie nieco inaczej. – Spuściła głowę.
– ...Nie ocenia się po pozorach. – Wytarł twarz z cukru pudru.
– Oczywiście. – Zmieszała się, zaciskając lekko palce na torebce. – Wybacz...
– Co...
– Nim zaczniemy... – przerwała mu ostrożnie. Chciała wypaść przed nim najlepiej. – Mogę zadać pytanie?
Mężczyzna w ogóle nie zwracając uwagi na jej zachowanie, przytaknął.
– Dlaczego akurat to miejsce? – Podniosła wzrok, starając się nie spojrzeć mu w oczy.
– W osiemdziesięciu procentach, gdybyś miała w zamiarze mnie zabić, gdzie najpierw byś szukała? – Odwrócił się w jej stronę, w ten sposób koncentrując na niej wzrok.
– W... – Zastanowiła się. Dobre wrażenie na L'u miało dla niej znaczenie, więc wolała pomyśleć dwa razy, nim otworzyła usta. – Hotelach oraz apartamentach wyższej klasy...
– Nadal szukasz odpowiedzi? – Wrócił do stołu, zabierając talerz.
– N-Nie...
– Skończyły się słodycze – niespodziewanie wyskoczył, podnosząc porcelanę nad swoją głową.
[Imię] nie rozumiała.
– ...Watari, czy mógłbyś? – dodał L, nim zdążyła otworzyć usta.
Mężczyzna stojący nieopodal kiwnął głową, po czym opuścił pomieszczenie.
– Więc – zaczął, odkładając z powrotem naczycie. Po czym w jego centrum wzroku ponownie znalazła się dziewczyna. – Co wiesz o Kirze?
✴✴✴
– Mam rozumieć, że twierdzisz, iż to Light Yagami jest Kirą? – L podsumował informację, wsadzając palec do ust i pusto patrząc się w przestrzeń.
[Imię] zacisnęła pięści na materiale swojego swetra. Tak bardzo chciała się nie mylić.
– N-nie jestem pewna, po prostu tak mi się wydaje... – wyjaśniła, będąc prawie pewną, że ją wyśmieje.
Jednakże on wyłącznie milczał, czekając na jej dalsze słowa.
L zawsze był dla niej zagadką nie do odgadnięcia. A ta rozmowa jeszcze bardziej obaliła jej domysły. Czuła się zakłopotana jego obecnością.
– ...C-czy pamiętasz Naomi Misorę? – w końcu się wysłowiła.
Mężczyzna wyciągnął palec z ust, aby mogła lepiej go rozumieć.
– Pracowała pod moim dowództwem nad jedną sprawą w FBI – odpowiedział, siegając rękę po kawałek ciasta.
Watari przyniósł ich kilka jakiś czas temu, a następnie wyszedł załatwić jakieś sprawy.
– ...Niedługo po śmierci swojego narzeczonego – zaczął zajadać się słodkością – Raye'a Penbera, zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie zginęła – podsumował, wpychając ostatni kęs wypieku do gardła.
– Właśnie – potwierdziła, nabierając pewności. – W tym samym dniu widziała się z Lightem Yagamim.
Sięgnęła po torebkę, odsuwając zamek, wyciągnęła z nich plik papierów.
– Naomi Misora, znana też jako Shoko Maki. Urodzona: jedenastego lutego tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego. Zaginiona: trzeciego stycznia dwa tysiące siódmego – odczytała. – Tutaj jest błąd. Zaginęła już drugiego...
– Skąd masz te papiery? – zadał pytanie, pośpiesznie strzepując okruszki z brody i koszuli.
– Pracuje jako recepcjonistka w japońskiej federacji policji – wyznała błyskawicznie. – Każdego dnia mam do czynienia z papierami...
– Ale to są tajne informacje – zaznaczył, nieco mrużąc oczy.
– Uwierz mi, zdobycie ich nie było proste – zapewniła szczerze. – Matsuda bardzo to odwlekał... Wbrew pozorom, to bardzo dobry detektyw.
L chwilę się zastanawiał, jakby rozważając czy mówi prawdę.
– Wierzę – odparł ostatecznie. – Skąd o tym wiesz?
– Drugiego lutego pojawiła się w budynku policji. Twierdziła, że ma ważne informację do ciebie. Mówiła też, że pilnie musi skontaktować się z kimś z oddziału – wyjaśniła. – Lecz wtedy byłam tam jedyną obecną osobą. Poszłam na zaplecze, zapewniając, że zobaczę co da się zrobić. – Zrobiła pauzę. – Nikt nie odbierał, więc wróciłam. Naomi była w towarzystwie Lighta... Powiedziała, że musi już iść.
– To wszystko? – dociekiwał L.
– Prawie – odpowiedziała. – Wyszła z młodym Yagamim... A dzień później, dowiadując się o jej tajemniczym zniknięciu, udałam się do jej mieszkania i popytałam sąsiadów. Nie wróciła na noc.
– Rozumiem – Przekrzywił głowę. – Matsuda wspominał, że trzy dni temu byłaś w siedzibie, chcąc się ze mną skontaktować. Mam pytanie, czy był tam ktoś jeszcze?
– T-tak. – Jej palec zastygł na papierze. – Pojawił się Light.
L chwilowo zesztywniał, aczkolwiek szybko wziął się w garść.
Ale faktem było to, że ten chłopak za każdym razem pojawiał się tam gdzie nie powinien. Z pewnością nie mógł przejść obok tego obojętnie...
– L, wszystko dobrze? – [Imię] martwiła dłuższa chwila milczenia mężczyzny. I jeszcze to, że nie ruszył kolejnego kawałka ciasta, który, jak się domyślała, był jego ulubionym, pogarszał sprawę. Nie znaczyło to nic dobrego.
– ...Poznał twoje dane? – zapytał wreszcie, wracając do rzeczywistości.
– Jedynie imię. – Cieszyła się, że jego niekontaktowanie minęło.
– Od tej chwili zaliczasz się do głównego oddziału prowadzącego śledztwo – oznajmił, spojrząc jej w oczy. – Zgodnie z tym, jutrzejszego dnia pozyskasz dowód i papiery z fałszywymi danymi. Będziesz pomagać mi w sprawie Kiry.
✴
*hotel Saiko – na potrzeby shota jest to wymyślony przeze mnie budynek, w realnym świecie nie istnieje,
**motel Yoo-chi – ta sama sytuacja, co wyżej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top