1| wiatr [YUKINE]

Charaktery: Yukine x Reader
Anime: Noragami
Pierwowzór: manga
Autor postaci: Adachitoka


    Blondwłosy chłopak szedł ulicami Japonii. Mijał wiele przechodniów, tu spieszących się na autobus, tu idących z głową w chmurach. Szczęśliwych, przygnębionych bądź także obojętnych.
    Był dla nich niewidoczny. Niczym cień, który przykuwa uwagę dopiero wtedy, gdy się na niego wpadnie.
Smucił go ten fakt.
   Nie chciał drogich prezentów, luksusowych wakacji, sławy... Chciał po prostu mieć przyjaciela.
   „Zabawne" – pomyślał, siadając na trawie nieopodal płynącej rzeki.
   Przecież jeszcze niedawno jedyną rzeczą jaka miała dla niego sens, była uwaga.
   Uwaga. Zgromadzona wokół niego.
Niegdyś uważał się za pępek świata.

    Teraz jedynie pragnął, by ktoś go zaakceptował... W pełni. Takiego jakim jest naprawdę.
  – AAAAAA! – Z jego rozmyśleń wyrwał go piszczący głos.
   Zdezorientowany spojrzał za siebie. W jego stronę leciała dziewczyna. Maksymalnie rozpędzona dziewczyna.
   Jej włosy cały czas targał wiatr, przez co średnio widziała swoje pole widzenia. Miała założony luźny, brązowy sweter z nieco przydługimi rękawami. Do tego najzwyklejsze jasne jeansy i czarne, płaskie buty sięgające zza jej kostkę.

  Po złamanej gałęzi patyka domyślił się, iż ta musiała się o niego przypadkowo potknąć.
  – UWAAAGA! – wrzasnęła głośno, w efekcie czego kilka osób spojrzało w jej stronę. Zaraz jednak z powrotem wróciło do swoich poprzednich czynności, wyłącznie wzruszając ramionami. Szczerze mówiąc, mało interesowała ich nastolatka padająca na twarz. Była jedną z wielu innych.
     Nie dała rady zahamować, wskutek czego wkrótce leżała na niewiedzącym co się dzieje chłopaku, gniotąc go swoim ciałem. Unosząc głowę, potwornie zarumieniła się.
   „Jej poduszka" posiadała bardzo ładne pomarańczowe oczka oraz niezwykle uroczy, mały nosek.
    Ponadto, ich wargi dzieliły wyłącznie nieduże centymetry.
    – ...Hej – przywitała się, chowając twarz za włosami.
    Blondyn przyglądał się całemu zdarzeniu zszokowany. I to nie z powodu, że jakaś nieznana mu przeciwniczka jego płci na nim leżała, naciskając na pewne miejsca... Dziwił go inny fakt.
    – Przepraszam cię bardzo! – zaczęła dziewczyna, szybko zbierając się. – NAPRAWDĘ! – Rozpoczęła gestykulować rękami. – Kiedy szłam, nie zauważyłam kawałka tego głupiego drewna i ja...!

    – ...Ty mnie widzisz? – wydusił z siebie na jednym tchu, również wstając.
    – Naturalnie – odparła po chwili ciszy. – Dlaczego niby miałabym cię nie widzieć?
    – ...Jesteś bronią? – zapytał znienacka.
   Oczy dziewczyny rozszerzyły się na dźwięk ostatniego słowa.
   – ...Że czym?
   – Ja... - Zdenerwował się. – N-Nie ważne...
    Usłyszane zdanie doprawdy zdziwiły bohaterkę, aczkolwiek postanowiła to przemilczeć.
    – Jak masz na imię? – zmieniła temat, rozumiejąc, że ten nie chciał mówić o tej sprawie.
   – Yuki... – Zawahał się, ukradkiem zerkając na swoją klatkę piersiową. – Yukine.
    Nim odpowiedziała, podążyła za jego wzrokiem. Zza białej koszulki chłopaka wystawał sporych rozmiarów czerwony tatuaż. 
    Zmartwiło ją to, lecz stwierdziła, że lepiej będzie tego nie pokazać.
   – Miło mi cię poznać, Yukine – uśmiechnęła się. – Jestem [imię].
   Wyciągnęła w jego stronę dłoń, ten z zaskoczeniem, pochwycił ją. Niedługo znów stali prosto.

   – Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi – oznajmiła radośnie.
   – ...Przy-ja-ciółmi? – powtórzył.
   – Tak – zgodziła się, poprawiając nieco za duży sweter. – Wiesz... Dwójka osób poznaje się, rozmawiają ze sobą, później zaczynają razem gdzieś wychodzić, ufają sobie i...
   – [Imię]... – wtrącił Yukine. – To o czym mówisz, to jest miłość... to co innego.
   – Oh. – Przekrzywiła głowę, tymczasowo patrząc w dal. Nurt rzeki cały czas powoli płynął. – Więc będę darzyć cię miłością po przyjacielsku. Raczej nie będzie ci to przeszkadzać, prawda? – Zrobiła krok wprzód.
   – N-nie, ale... – Lekko poczerwieniał.
   – Świetnie. Chodźmy – postanowiła nagle, ponownie wlepiając w niego spojrzenie.
  – S-Słucham? – wyjąkał.
    Wydawało mu się, że coś źle usłyszał. Mało kiedy ktoś chciał z nim gdzieś iść. Nie ważne w jakie miejsce czy też w jakim terminie.

   – Chyba jestem ci coś winna za zniszczenie ubrań. – Ukradkiem spojrzała na jego potargane przez nią spodnie, co on wykonał szybko po niej. Faktycznie, nie wyglądały najlepiej. Nie dość, że ich materiał był w opłakanym stanie, to również gościły na nich okropne plamy z trawy.
    – Gomenasai. – Skinęła przepraszająco głową.
   – ...T-to nic – zapewnił szybko.
   – Mimo wszystko. – Wyciągnęła ręce. – Zapraszam cię na lody. Lubisz lody, tak? – upewniła się.
    Następnie niepewnie dotknęła jego chłodnych palców. Ich temperatura odrobinę ją zdziwiła, jednakże zwaliła to na wietrzną pogodę.
    W końcu, nie oszukujmy się, ten dzień nie należał do tych najcieplejszych. Wręcz przeciwnie.
    Przytknął cicho, na co dziewczyna uśmiechnęła się i od razu pociągnęła go w stronę zatłoczonego miasta.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top