Rozdział 1
Dziś dzień przed moim szóstym księżycem. Tata Puchowa stopa przyszedł mnie odwiedzić i przy okazji przyniósł mi mysz. Powiedział że mogę się nią pobawić ale ja tylko podziękowałam i szybko ją zabiłam. Tata był biały, nie wiem po kim miałam mój wygląd futro czarne nie jasne czy białe jak jak u mamy czy taty, oczy szare nie bursztynowe czy zielone. Miałam za to długie silne łapy, krótkie futro i ani trochę nie miałam spłaszczonego pyska po ojcu. Siedziałam wpatrując się na wchodzących i wychodzących wojownikach z obozu.
- Mam cię!- wrzasnął Zachód skacząc na mnie.
Pov. Zachód
Skoczyłem na nią w nadziej by ją zaskoczyć. Udało mi się, ale nie na długo. Przyszpiliła mnie do ziemi i powiedziała.
- Nie atakuj mnie kociaku, doskonale cie słyszałam a gdybym ja była twoim wrogiem z innego klanu już byś nie żył.- ostatnie słowa wypowiedziała ze szczególnym naciskiem. Wpatrywała się jeszcze chwilę. Swoimi pustymi szarymi oczami a potem mnie puściła. Odbiegłem jak najdalej.
Pov. Ciszy
Postanowiłam nic sobie nie robić mały powinien dostać nauczkę.
Postanowiłam pójść do Ziołowego tchnienia.
- Ziołowe tchnienie?
- Tak?
- Czy ja napewno jestem córką Waniliowego futra i Puchowej stopy?
- Tak, byłam przy twoich narodzinach i pogrzebie...- westchnęła smutno i wróciła do układania ziół. Poszłam więc uczniów.
- Witaj Zagadkowa łapo- powiedziałam bez większego entuzjazmu. To tego ucznia
lubiłam najbardziej.
- Cześć, to już jutro?
- Tak
- Chodź - rozkazał
- Po co?- zapytałam podejrzliwie.
- Chcesz zobaczyć las poza obozem?- zapytał mnie, to już piąty raz będę wychodzić z obozu. Często użądzaliśmy sobie takie wypady. Nawet je lubiłam.
- Chodźmy- powiedziałam. Najpierw zaglądnełam do żłobka Waniliowe futro i Biedronia cętka spały ciesząc się chwilą spokoju gdyż kocięta były u starszyzny. Puchowa stopa też był zajęty, obecnie na patrolu.
Wyszliśmy więc przez nasze.tajemne przejście i ruszyliśmy przez las. Szybko usłyszałam mysz, więc zaczęłam tropic zwierzynę. Szybko ją złapałam i zabiłam. Następną atrakcją był Puchowa stopa. Postanowiłam się do niego zakraść. Zagadkowa łapa widząc wojownika schował się w krzewach błagalnie modląc się bym została na swoim miejscu.
Bezszelestnie podkradłam się do wojownika. Żuciłam się na ojca, na jego kark. Zaczęliśmy się szamotać. Gdyby nie to że przerastał mnie dwukrotnie wygrała bym, ale wojownik złapał mnie za kark i postawił na ziemi.
- Zagadkowa łapo wyjdzi, a ty poradziłaś sobie doskonale.
- Ale skąd wiedziałeś?...- zapytałam unosząc jedną brew.
- Mówiono że w obozie często brakuje ciebie i jego, pewnego razu wyczulem wasz zapach za legowiskiem uczniów. Zapach mówił że przechodziliscie tam dosyć często. Pokazałam tacie upolowaną mysz. On tylko się uśmiechnął.
-----------------------------------------------------
No rozdział 1 zrobiony, następne powinny być ciekawsze. Przepraszam za błędy. Mam nadzieje że wam się podobało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top