Rozdział 26 - Dziewięć kręgów piekła
- O jaaacieeee! – zapiszczała podekscytowana Hanji. – Impreza na ulicy! Chłopaki, musimy wziąć w niej udział!
- Poziom Pierwszy – fachowym głosem zadeklarował Erwin. – Śpiewy i tańce.
Zanim Levi zdążył powiedzieć, że to „zupełnie normalne zachowanie po wypiciu paru kufli piwa", został złapany za łokieć i pociągnięty na zewnątrz.
- Do ciężkiej cholery, czterooka... mogę iść sam! – warknął.
- Zaraz wrócimy! – Smith rzucił do kelnerki. – Proszę nie sprzątać naszego stolika.
Okazało się, że grupa wędrownych muzyków zgromadziła całkiem sporą publikę i zachęcała ludzi do wspólnej zabawy.
- A teraz ustawiamy się w rzędy i tańczymy „Dzielnego Żołnierzyka"! – zawołał brodaty facet z gitarą.
- „Dzielny Żołnierzyk"? – Oczy Hanji zaświeciły się. – O rany, o rany! Mam z tą piosenką tyleeee wspomnień! Znasz ją, Erwin? Powiedz, że tak!
- Oczywiście – potwierdził Smith. – Jak każdy, kto ukończył szkolenie.
Widząc pytające spojrzenie Leviego, uśmiechnął się i łagodnie sprostował:
- Korpus Kadetów tańczył do tego podczas każdej większej balangi. Nawet gdy ktoś próbował się wykręcić, prędzej czy później został zawleczony na parkiet.
- Awww! – zawołała lekko wstawiona Hanji. – Nasz elokwentny i poważny Erwiś jako nieśmiały nastolatek tańczący „Dzielnego Żołnierzyka" razem z resztą kadetów. Gdy to sobie wyobrażam, to jestem po prostu... awww!
Levi robił wszystko, by nie pokazać, że on również to sobie wyobraził. Jego starania spełzły na niczym, bo w ekspresowym tempie zrobił się czerwony na twarzy.
- No dobra, miśki, koniec gadania! – Okularnica popchnęła kolegów do przodu, siłą wciskając ich do pierwszego rzędu. – Tańczymy!
- Ż-że co, u licha?! – sapnął zbulwersowany Levi. – N-nie zgadzam się! Ja nie umiem...
- Luzik-tytanik, nauczymy cię! – zawołała stojąca po jego prawej Hanji.
- Kroki są bardzo proste – uspokoił znajdujący się po jego lewej Erwin. – To tylko osiem ruchów, potem przeplatanka i powrót z obrotem. Poradzisz sobie! Połóż ręce na biodrach i rób to, co my.
- Ale ja nawet nie wiem, CO mam robić! W dodatku muzyka już gra, więc nie mam czasu się nauczyć i...
Ludzie rozpoczęli taniec tak niespodziewanie, że w pierwszym odruchu Levi kompletnie zgłupiał – nie mógł się zdecydować, czy nieudolnie naśladować ruchy innych, czy też spieprzyć stąd, by nie zrobić z siebie błazna. Tylko jedno było pewne – gdy to wszystko się skończy, czterooka wariatka zapłaci za to, że wepchnęła ich do pierwszego rzędu! Kurwa mać... nie mogła ulokować ich trochę bardziej z tyłu, by nie znajdywali się na widoku?!
Levi czuł na plecach spojrzenia tańczących z tyłu ludzi, lecz nie miał czasu się nimi przejmować, bo jego ciało odruchowo podjęło decyzję, by spróbować nadążyć za resztą grupy. Muzyczka, którą grali brodacz i jego kumple była szybka, radosna i, prawdę powiedziawszy, odrobinę żenująca. Idealnie wpisywała się w gust nadpobudliwych, wiecznie podekscytowanych osobników takich jak Hanji. Albo Isabel.
Levi wiele razy patrzył, jak jego przybrana siostra tańczyła do muzyki, jednak sam zawsze trzymał się z daleka od ulicznych wygibasów. Co obecnie się na nim mściło, bo za cholerę nie potrafił spamiętać układu. Do kurwy nędzy... jak to możliwe, że tak świetnie panował nad swoim ciałem podczas trójwymiarowego manewru, ale gdy usiłował wykonać prosty taniec, plątały mu się nogi?!
- Nie poddawaj się. – Erwin szepnął mu do ucha. – Już prawie ci się udało! Powtarzaj za mną: prawa noga! Dwa razy z przodu, dwa razy z tyłu, na bok, kopnij w pośladek, zegnij przed sobą i wróć.
Że też mógł wykonywać te wszystkie skoczne elementy bez cienia wstydu... To naprawdę ten sam koleś, który przez większość czasu paradował w mundurze, obnosił się po okolicy z poważną miną i wygłaszał płomienne przemowy o wyzwoleniu ludzkości?
Patrzenie, jak tańczy do radosnej muzyczki w tej swojej kraciastej koszuli, było w cholerę dziwne, ale też... pokrzepiające. Obecność dowódcy sprawiała, że Levi czuł ulgę, bo nie był jedynym kolesiem robiącym coś, co zupełnie do niego nie pasowało.
Podczas dziesiątej powtórki nareszcie wykonał cały układ i nie popełnił żadnego błędu - to dało mu satysfakcję, ale jednocześnie sprawiło, że zaczął rozglądać się po otoczeniu i sprawdzać, czy w pobliżu nie było nikogo znajomego.
Wcześniej, kiedy jeszcze nie znał układu, nie ulegało wątpliwości, że został zmuszony do tańca wbrew swojej woli. Teraz jednak, gdy wreszcie się nauczył i przestał wyróżniać się z tłumu, ktoś mógłby pomyśleć, że ta pożal Boże się czynność sprawiała mu frajdę!
Choć nie sprawiała. W ogóle. Ani trochę!
No, może odrobinkę – pomyślał, gdy taniec wreszcie się skończył i wszyscy zaczęli bić brawo. – Ale tylko dlatego, że Erwin robił z siebie błazna razem ze mną!
Brodaty gitarzysta przewodzący grupie muzycznej poprosił, by ludzie stanęli w kółku i zaprosił na środek tylko dwie osoby. Levi wyszedł z naiwnego założenia, że tym razem nie będzie musiał robić nic poza klaskaniem i tupaniem w miejscu, więc posłusznie ustawił się koło Erwina i Hanji.
Po chwili jednak okazało się, że został wciągnięty w kolejną głupią zabawę, której zasady znali najwidoczniej wszyscy poza nim!
Za każdym razem, gdy muzycy śpiewali głośne „hej" jedna z dwóch tańczących osób zostawiała partnera i biegła do okręgu, by wybrać kogoś na swoje miejsce.
Mało brakowało, a Levi zostałby „tym kimś" już podczas drugiej zamiany, jednak w nagłym przypływie paniki schował się za Hanji i czterooka wariatka pognała na środek zamiast niego. Czekał na nią siwy staruszek, który miał niemal identyczne okulary co ona – wyglądali całkiem pociesznie, trzymając się za ręce, podskakując w rytm muzyki i głośno się śmiejąc.
Levi uznał, że to cholernie urocze, więc zrezygnował ze swojego oryginalnego planu powrotu do knajpy i postanowił zostać, by zobaczyć, jakie będą kolejne pary. Dla pewności ustawił się między dwoma tęgimi kobietami, które miały niezwykle obszerne spódnice. Zasłaniały większość jego ciała, pomijając ramiona i głowę, więc miał pewność, że nie zostanie wybrany.
Tak jak przypuszczał, ludzie najczęściej wyznaczali takich zmienników, by stworzyć dziwaczne, kompletnie niepasujące do siebie pary. Łysy rzeźnik w białym fartuchu oraz ubrana w czarną suknię bibliotekarka. Chudy facet w garniturze i roześmiana młoda kobieta z wiankiem na głowie. Erwin i kilkuletnia dziewczynka z rudymi włoskami zaplecionymi w warkoczyki...
- Sybciej! – krzyczała mała tancerka. – Sybciej, sybciej!
Jasnowłosy pułkownik przepraszająco się uśmiechnął i zaczął podskakiwać nieco żwawiej niż wcześniej. Chociaż partnerka sięgała mu do pasa, a jej dłonie były trzy razy mniejsze od jego własnych, bardzo się starał, by dostosować się do jej tempa. Levi obserwował to oniemiałym wzrokiem – nie znał Erwina od tej strony. Nie przyszłoby mu do głowy, że jego dowódca potrafił tak dobrze obchodzić się z dziećmi.
Dawny mieszkaniec Podziemi tak intensywnie wpatrywał się w Smitha, że zapomniał o swojej misji nie wyróżniania się i nie zauważył, że kobiety z dużymi sukniami przesunęły się na boki, by uczynić go bardziej widocznym. Zorientował się dopiero wtedy, gdy rozległo się kolejne „Hej!", zaś ruda dziewczyna podbiegła do niego i pokazała go paluszkiem.
- Chodzi jej o ciebie! – wyrzucił z siebie Levi, patrząc na stojącą obok kobietę.
- Nie! – zawołała małolata. – Niski pan z ciarnymi włosiami!
- A-ale...
- Niski pan z ciarnymi włosiami!
- Na co czekasz? – powiedziała kobieta stojąca po drugiej stronie Leviego. – Dziecku będziesz odmawiał?
Walnęła go w plecy z taką siłą, że mało brakowało, a płuca wyleciałyby mu drugą stroną. Skąd, u licha, miała taką krzepę? Była pół-tytanem, czy jak?!
Nie miał jednak czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać, bo poleciał prosto w ramiona Erwina. Uderzył policzkiem w umięśniony tors i musiał przytrzymać się barków dowódcy, by nie stracić równowagi.
Szlag! – pomyślał, czując rozchodzące się po policzkach gorąco. – Szlag, szlag, szlag!
- Do boju, chłopaki! – usłyszał dobiegający z okręgu głos Hanji. – Pokażcie, jak się tańczy w Korpusie Zwiadowczym! Łu-hu! Łu-hu!
Levi odskoczył od Erwina i złapał go za ręce. Kusiło go, by dać nogę, ale gdyby zrobił to na oczach tych wszystkich ludzi, wyszedłby na....
Cóż. Prawdę powiedziawszy, to nie był pewien, na kogo dokładnie by wyszedł, ale wszyscy na pewno pomyśleliby, że ma jakiś szczególny powód, by nie tańczyć z dowódcą. Może nawet doszliby do wniosku, że nie lubił Smitha. Albo sam Erwin doszedłby do takiego wniosku, co byłoby jeszcze gorsze – nie po to Levi zebrał się na odwagę i przeprosił, by popsuć ich relacje z powodu głupiej zabawy! Jakoś wytrzyma te kilkanaście sekund wydurniania się na oczach rozradowanego tłumu.
A gdy będzie już po wszystkim, spuści okularnicy zasłużone manto!
Tylko spokojnie – powiedział sobie, powoli wypuszczając powietrze i gapiąc się na nogi Smitha. – Zaraz będzie kolejne „hej" i Erwin zamieni się z kimś innym!
A przynajmniej tak POWINNO być! Jednak, gdy wyczekiwany moment nie nastąpił, Levi uświadomił sobie, że rytm piosenki uległ zmianie – najwidoczniej to była już końcówka, a on i Erwin zostali ostatnią z tańczących par. Co oznaczało, że musieli zostać na środku nieco dłużej. Cholera!
W pewnym momencie Levi nie wytrzymał i zaprzestał gapienia się na buty drugiego mężczyzny, by zamiast tego spojrzeć mu w oczy. Erwin wyglądał na speszonego, odrobinę zawstydzonego, ale i... podekscytowanego. Ku swojemu zdziwieniu, Levi zdał sobie sprawę, że czuje się dokładnie tak samo.
Chwilę później piosenka dobiegła końca. Zgromadzeni wokół ludzie klaskali i gwizdali, wyrażając aprobatę dla muzyków.
- Na dzisiaj już koniec! – zawołał brodaty gitarzysta. – Jeśli wam się podobało, mili panowie i piękne panie, możecie wesprzeć nas skromnym datkiem! – dokończył, kładąc przed sobą zniszczony czarny kapelusz.
Musiała minąć chwila, by Levi uświadomił sobie, że nadal trzyma dłonie dowódcy. On i Erwin jednocześnie cofnęli ręce i odchrząknęli.
- Nie było aż tak źle, prawda? – odezwał się Smith, nieśmiało się uśmiechając.
- Chyba jednak wolę walkę z tytanami – mruknął Levi. – Ale trzeba przyznać, że kolesie nieźle grali. Może rzucimy im trochę grosza?
- Dobry pomysł.
Kiedy włożyli do czarnego kapelusza hojny datek, Erwin niespodziewanie zamarł w bezruchu.
- Zaraz... - wykrztusił. – A gdzie Hanji?
Sekundę później z wnętrza knajpy dobiegł dziarski okrzyk:
- W życiu nas nie pokonacie, wy tępe mięśniaki!
- O nie... - jęknął Smith.
On i Levi pognali z powrotem do „Zuchwałego Koziołka". W środku zastali Hanji stojącą naprzeciwko dziesięciu umięśnionych facetów.
- Tak jak myślałem. – Erwin przycisnął sobie dłoń do czoła. – Poziom Drugi. Rzucanie ludziom wyzwań.
Okularnica obróciła się przez ramię i wesoło pomachała do kolegów:
- Erwiś, Leviś! Właśnie założyłam się z miłymi panami ze Związku Górników, że jesteśmy większymi twardzielami niż oni. Będziemy siłować się na ręce!
- Kto uderzy dłonią o blat, odpada. – Stojący z przodu łysy koleś ze złotym kolczykiem w uchu wyszczerzył zęby. – Przegrani stawiają zwycięzcom piwo! Mam nadzieję, że wy, Zwiadowcy, dobrze zarabiacie! To kto idzie pierwszy?
- W tej sytuacji mogę powiedzieć tylko jedno... - zaczęła Hanji.
Wzięła głęboki oddech, po czym popchnęła czarnowłosego kolegę w stronę górników.
- Levi, bierz ich!
Kilkanaście minut później dziewięciu kolesi siedziało na krzesłach, masując nadwyrężone ramiona. Dziesiąty siłował się z Levim. Miał czerwone, związane w kitkę włosy, i był najwyższy ze wszystkich górników. Mimo to wyglądał, jakby był o włos od płaczu.
- Nie... poddawaj się... Zack – wystękał obolały łysol. – W tobie... ostatnia... nadzieja!
- Zgłupieliście? – piskliwym głosem odparł czerwono-włosy. – Zaraz urwie mi rękę! To jak siłowanie się z koniem!
- I tu się mylisz, przyjacielu! – radośnie odparła Hanji. – Koń nie miałby aż tyle siły.
- Czy mogę już skończyć? – zapytał znudzony Levi.
- Skończyć? – powtórzyła zbulwersowana okularnica. – Ale tak od razu? Levi, Levi... przecież umówiliśmy się, że będziesz budował napięcie!
- Od tego całego budowania napięcia zrobiłem się kurewsko głodny!
- Zaraz? – Zack wytrzeszczył oczy. – To on przez ten cały czas się hamował? Mam dosyć! Poddaję się!
Jego dłoń z głośnym plaśnięciem uderzyła w stół.
- Taaaak! – Hanji wskoczyła na stół i zaczęła tańczyć zwycięski taniec. – Piwsko! Piwsko! Piwsko na koszt górników!
Erwin ukrył twarz w dłoniach.
- Katastrofa... - wybełkotał spomiędzy palców.
- I o co się czepiasz? – fuknął Levi. – Miałem celowo przegrać?
- Nie, ale powinniśmy byli wykręcić się z tego zakładu...
- Niby czemu? Przecież wszystko skończyła się dobrze, nie? Dzięki temu zakładowi to górnicy za nas zapłacą, a nie ty.
- Właśnie w tym rzecz. Przez to, że oni zapłacą, Hanji przestanie się hamować!
Jak na zawołanie, z okolic baru dobiegł odgłos przełykania. Szalona okularnica właśnie chwyciła beczkę do lania piwa i zaczęła pić bezpośrednio z niej.
- Nadchodzi Poziom Trzeci... - Erwin szepnął do ucha Leviego.
Hanji wychlała trunek do cna, czknęła i z wyrazem olśnienia na twarzy przyłożyła sobie dłoń do brzucha.
- Ordynarne dźwięki i urojenia – dokończył Smith.
- O kurde, chłopaki... nie uwierzycie! – zawołała okularnica.
Popatrzyła na kolegów i z poruszonym wyrazem twarzy oznajmiła:
- Jestem w ciąży!
Zanim Levi zdążył powiedzieć „że co, kurwa", napięła mięśnie twarzy i dodała:
- O kurde, rodzę!
Po knajpie rozniosło się najgłośniejsze pierdnięcie, jakie Levi kiedykolwiek słyszał.
- O rany, zniosłam jajko! – krzyknęła Hanji.
Jej wyraz twarzy w mgnieniu oka zmienił się z podekscytowanego na zdołowany.
- O nie... ono umarło! Wyparowało, zupełnie jak tytan!
Podbiegła do Smitha i zaczęła go szarpać za przód koszuli.
- Erwin, zrób coś! Ratuj moje jajko!
Levi był skłonny zaryzykować stwierdzenie, że jeszcze nigdy nie brał udziału w tak żenującym przedstawieniu. A to był dopiero początek...
Zdecydowaną wadą wygrania zakładu był fakt, że górnicy musieli czas przebywać w ich obecności, by zapłacić za ich drinki. W efekcie nie tylko Erwin i Levi byli świadkami wygłupów Hanji.
Okularnica popatrzyła na dziesięciu zakłopotanych mężczyzn, energicznie zamachała kuflem piwa, wylewając mnóstwo trunku na stół i bełkotliwym tonem oznajmiła:
- Chłopaki, poznajcie pierwszego z moich kumpli! To jest Erwin! On jest taki mądry, że... że... że mógłby reanimować jajko i to po tym, jak znalazło się na patelni! Wykorzystałby do tego wiedzę z „Encyklopedii, W Której Jest Absolutnie Wszystko".
Górnicy niepewnie pokiwali głowami, a Smith wymamrotał:
- Poziom Czwarty. Wychwalanie kolegów.
Hanji przesunęła się bliżej dawnego mieszkańcy Podziemi.
- A to jest Levi! – radośnie go przedstawiła. – Bardzo silny koleś!
- Wieeeemyyyy! – zrezygnowanym tonem potwierdzili górnicy.
- Nie, nie, wy nic nie wiecie! – Wariatka w brylach oskarżycielsko wycelowała w nich kufel z piwem. – On jest tak silny, że... że... mógłby chwycić młotek swoimi jędrnymi pośladkami i zbudować dom! Nie... nie dom! Zamek! I to taki bez kurzu!
- Zamek bez kurzu? – niepewnie zapytał łysol z kolczykiem.
- Levi nienawidzi kurzu! – z powagą oznajmiła Hanji. – I dlatego powinien ożenić się z miotłą!
- Poziom Piąty – mruknął Erwin. – Swatanie ludzi z przedmiotami.
Wariatka w brylach opróżniła kufel z piwem, popatrzyła na Leviego nieprzytomnym wzrokiem i powiedziała:
- Levi... gdybyś hajtnął się miotłą, twoja analna przyjemność byłaby nieskończona!
- Co, kurwa? – wykrztusił dawny zbir.
- Anal! – z namaszczeniem oświadczyła Hanji, szeroko rozkładając ręce. – Zgodnie z moimi badaniami, najwyższy poziom przyjemności! Tylko z zabezpieczeniem problem... A co jeśli zajdziesz w ciążę? Czy jeśli założysz na miotłę gumową rękawiczkę, poczujesz się wystarczająco bezpiecznie? Och nie! Ale wtedy będziesz żył w trójkącie...
- Ochujałaś? – Levi wytrzeszczył na okularnicę oczy. – Jestem facetem i nie mogę zajść w ciążę. A poza tym, od anala nie można...
Z wyrazem olśnienia na twarzy, szalona kobieta uniosła palec wskazujący.
- No tak! Przecież możesz prowadzić kalendarzyk! Więcej piwa, proszę!
- Chyba już ci, kurwa, wystarczy... - przez zaciśnięte zęby wycedził Levi.
- Mam lepszy pomysł – odparła ucieszona Hanji. – Erwin może prowadzić dla ciebie kalendarzyk! Kiedyś rozważałam jego związek z kalendarzykiem... - wymamrotała, masując podbródek. – Ale byłby mało-satysfakcjonujący, bo kalendarz nie ma żadnych dziur. Chyba że Erwin wsadziłby go sobie w tyłek. Ale żeby dał się tak zdominować? Nie, to bez sensu... Już lepiej by na tym wyszedł, gdyby związał z biurkiem. Albo z komodą. Tyle szuflad, tyle możliwości... Nie byłoby nudno!
Górnicy wyglądali, jakby wybuchli im mózgi. Zaczerwieniona okularnica pochyliła się nad uchem Erwina i wybełkotała:
- Z wiarygodnego źródła wiem, że masz penisa jak tytan!
- Żadne źródło nie jest w stu procentach wiarygodne – wymamrotał zawstydzony Erwin.
- Nie zaprzeczyłeś! – triumfalnie zawołała okularnica.
- Przepraszam... - odezwał się łysol z kolczykiem. – Czy możemy zapłacić wam z góry i sobie pójść?
- Ja nie mam nic przeci... - zaczął Smith. – HANJI! – krzyknął, gdy okularnica skorzystała z chwili nieuwagi, by pójść do baru i opróżnić kolejną beczkę piwa. – O nie, zaraz będzie Poziom Szósty!
- Normalnie zsikacie się ze śmiechu! – zawołała szalona kobieta, podbiegając do stolika i opadając z powrotem na krzesło.
- Opowiadanie dowcipów – zrozpaczonym tonem wyjaśnił Erwin.
- Idą dwa tytany przez las i jeden mówi do drugiego: „stary, czemu tu jest tak gorąco?" A tamten na to: „Zwiadowca obciął mi rękę i ona paruje!" Paruje, czaicie? Właśnie stąd ten żar! Boki zrywać, co nie? Ha, ha, ha, ha!
Hanji śmiała się tak głośno, że wszyscy ludzie w knajpie zaczęli się gapić na ich stolik.
- Przychodzi tytan do lekarza i mówi: „Panie doktorze, mam problemy trawienne!" Lekarz na to: „Naprawdę? A jakie?" A tytan odpowiada: „Od dwóch dni przedzieram się przez trawy i nie mogę znaleźć moich rzygów." Kumacie? Przez traaawyyyy! Ha ha ha ha!
- Gdy sobie pomyślę, że Moblit musi to znosić podczas każdego dnia wolnego... - wymamrotał Levi, masując skronie.
- To dopiero początek... - westchnął Erwin.
- A skoro już mowa o tytanach... - Okularnica gwałtownie wyprostowała się na krześle.
- Zbliża się Poziom Siódmy. Czyli...
- Ej, ty! – Hanji położyła się na stole i wytrzeszczyła oczy na łysola.
Facet niepewnie pokazał na siebie palcem.
- Daj mi swój kolczyk! – zażądała okularnica.
- Budowanie pułapek na tytany ze wszystkiego co jest pod ręką – zrezygnowanym tonem wyjaśnił Erwin.
- Możesz mi go dać razem ze swoim uchem – entuzjastycznie dorzuciła Hanji. – Jeśli tytany wyczują ludzkie mięso...
Rozległ się szmer rozsuwanych krzeseł. Górnicy zerwali się na nogi i spierdolili w stronę wyjścia.
- Powiedzcie właścicielowi, by przysłał nam rachunek! – krzyknął Zack, obracając się przez ramię.
- Uciekli? – Okularnica ułożyła usta w podkówkę. – Jak mogli?! Nawet nie zdążyłam im wytłumaczyć, z czego zbuduję wędkę!
- To chyba jest odpowiedni moment, by zabrać ją stąd i wrócić do domu – mruknął zażenowany Levi.
- Dobry pomysł. – Erwin zgodnie skinął głową.
Kiedy stali przy barze i uzgadniali, w jaki sposób zostanie uregulowany rachunek, dosłownie na moment spuścili Hanji z oczu.
- Umm... przepraszam? – Jasnowłosa kelnerka w zielonej sukni pokazała coś za ich plecami. – Chyba muszę doliczyć opłatę za jeszcze jedną beczkę.
Erwin i Levi gwałtownie obrócili głowy. Ku ich przerażeniu, czterooka wariatka władowała w siebie jeszcze więcej alkoholu.
- CHOLERA! – ryknęli jednocześnie.
Rzucili się, by odebrać koleżance beczkę. Hanji zareagowała na to taką histerią, jakby była niemowlakiem, którego odciągnięto od butelki. Wymachiwała pięściami i wyła na całą knajpę, krzycząc coś o tytanach i konspiracji.
Erwin załatwił sprawę rachunku, po czym pomógł Leviemu wywlec okularnicę na zewnątrz. Kiedy wyszli, było już ciemno. Księżyc w pełni świecił nad ich głowami, oświetlając im drogę. Erwin i Levi zarzucili sobie ręce Hanji na ramiona i zaczęli rozglądać się za dorożką, jednak pijana kobieta robiła taki hałas, że wszystkie powozy omijały ich szerokim łukiem. W końcu poddali się i postanowili pójść piechotą.
- Jeśli się sfajdasz, nie wyobrażaj sobie, że będę wycierał ci tyłek! – ostrzegł Levi, gdy maszerowali przez las.
Wariartka w brylach na moment zamilkła. Jednak po chwili uwiesiła się na szyi czarnowłosego kolegi i konspiracyjnym tonem powiedziała:
- Jest z nami tytan. Musimy go wykończyć!
- No i zaczyna się Poziom Ósmy – westchnął Erwin. – Wszędzie widzi tytany.
- Przemówił! – krzyknęła Hanji. – Levi, ten tytan mówi!
- Kiedy wepchniemy ją do pokoju, to będzie najpiękniejszy moment mojego życia... - mruknął Levi.
- Ją? – głośno zastanawiała się okularnica, kątem oka zerkając na Erwina. – Myślisz, że to ona? No nie wiem... Jest jakaś taka... wielkobrwista i umięśniona!
- Te, wielkobrwista tytanica! – Levi burknął do dowódcy. – Weź mi trochę pomóż, co? Od pięciu minut wlokę ją zupełnie sam i...
- WIEDZIAŁAM! – Hanji wydarła się na całą okolicę. – Jesteście w zmowie! Chcecie mnie zawlec do swojej kryjówki a potem zjeść! Myślicie, że tak po prostu pozwolę z siebie zrobić Hanji-doga z musztardą?! NIENAWIDZĘ musztardy!
- Do kurwy nędzy! – syknął czarnowłosy mężczyzna. – Już prawie jesteśmy na miejscu, więc uspokój się i...
- NIE PODDAM SIĘ BEZ WALKI! Zabić tytany! Atak na tytana!
Czterooka wariatka wskoczyła Erwinowi na plecy, przewracając go na ziemię.
Kilkanaście przekleństw później zmaltretowany Smith siedział na ściółce leśnej, a Levi klęczał tuż obok niego. Obaj dyszeli po wysiłku, jakim było spacyfikowanie rozbestwionej kobiety.
- Nic... ci... nie jest? – wysapał Levi.
Erwin pokręcił głową.
- Pomijając fakt, że przeskoczyło mi kilka kręgów i mam pogryzioną szyję, to nie ucierpiałem jakoś mocno – powiedział tonem zmęczonego życiem człowieka. – Bardziej niepokoję się o Hanji. Gdzie ona jest? Przed chwilą tu była.
- Walę ją! – wycedził będący u kresu cierpliwości Levi. – Niech do rana lata po lesie i poluje na tytany.
- Nie możemy tak po prostu jej zostawić! Jeśli osiągnie Poziom Dziewiąty...
Smith przełknął ślinę i drżącym głosem dokończył:
- Efekty mogą być katastrofalne nie tylko dla niej, ale i dla całego Korpsu Zwiadowczego.
- Że co, kurwa? Chcesz powiedzieć, że Poziom Dziewiąty jest jeszcze gorszy niż... to?!
Levi zrobił ruch ręką, by podkreślić, że on i Erwin byli tak podrapani i mieli tak rozczochrane włosy, jakby chwilę wcześniej stoczyli walkę z wyrośniętym kotem.
- Uwierz mi: będzie znacznie gorzej – szepnął Smith. – Nie możemy dopuścić, by...
- Aaach! – z oddali dobiegło głośne westchnienie.
Dwaj mężczyźni obrócili głowę w stronę źródła dźwięki. To Hanji umościła się na dużym kamieniu i zdawała się zapomnieć o całym świecie. Leżała na brzuchu, wesoło machała nogami, opierała policzki na dłoniach i wpatrywała się w księżyc w pełni.
- Jest taki piękny... - zamruczała. – Zupełnie jak łysinka, która tworzy się nad jego wiecznie zmarszczonym, zapracowanym czółkiem.
- Wiecznie zmarszczonym... że co?! – Levi gwałtownie się wyprostował.
Erwin również zerwał się na nogi.
- O nie! – wyrzucił z siebie, patrząc na Hanji z paniką w oczach. – Już się zaczęło. Musimy ją złapać, zanim wróci do Kwatery Głównej i narobi szkód!
Zaczął powoli przemieszczać się w stronę okularnicy, szurając butami po podłożu, jakby się bał, że za chwilę ziemia eksploduje.
- Żadnych gwałtownych ruchów! – powiedział, nerwowo oblizując usta. – Kroczek po kroczku... byle tylko jej nie spłoszyć, Levi!
- Ale czego dokładnie mam się bać? – spytał poirytowany Levi. – Możesz mi normalnie wytłumaczyć, co...
- Dlaczego mówisz tak cicho? – Hanji obróciła głowę, by popatrzeć na czarnowłosego kolegę. – On zawsze krzyczy, kiedy coś tłumaczy. Aaach... - przekręciła się na plecy i z narkotycznym uśmiechem dokończyła: - Jest wtedy taaaakiiii seksowny!
- Ale kto?!
- Levi, nie! – jęknął Erwin, wyciągając w stronę podwładnego rękę. – Nie pytaj!
Za późno. Hanji wstała z kamienia, popatrzyła na kolegów i z zaróżowionymi policzkami krzyknęła:
- Jak to „kto"?! KEITH!
- Keith? – powtórzył osłupiały Levi. – Keith Shadis?!
Czterooka wariatka podkochiwała się w tamtym łysiejącym, niezdecydowanym, wiecznie sfrustrowanym staruchu?! To jakieś jaja, czy co?!
Erwin przycisnął sobie dłoń do czoła i zbolałym głosem oznajmił:
- A oto i ostatnie i najstraszliwsze stadium pijaństwa Hanji: coraz głupsze i śmielsze próby wyznania miłości Keithowi...
Lawendowa koszula przeleciała przez polanę i wylądowała na głowie Leviego.
- Oraz striptiz – zbolałym tonem dokończył Smith.
Zanim którykolwiek z nich zdążył zareagować, okularnica pognała w stronę kwatery głównej, zrzucając po drodze buty i spodnie.
- Może jeśli będę wyglądała jak tytan, pozwoli mi być swoim trofeeeeuuuum! – zawołała, wymachując rękami niczym odmieniec napotkany podczas ostatniej ekspedycji. – Nigdzie nie idź, najdroższy! Już do ciebie pędzę!
- Kurwa mać za wszystkie czasy! – Rozwścieczony Levi cisnął lawendową koszulę na ziemię.
- Keith nie ma o niczym pojęcia – powiedział Erwin, zrywając go do biegu. – Lepiej złapmy Hanji, zanim znajdzie go i mu powie!
- Racja. Nikt nie zasługuje na to, by kończyć dzień wolny spotkaniem z pół-gołą wariatką, która ma fiksację na punkcie... Cholera jasna!
Dawny mieszkaniec Podziemi potknął się o coś metalowego i o mały włos nie wylądował na ryju. Kiedy spojrzał w dół, zupełnie zapomniał, że jeszcze chwilę wcześniej chciał ścigać Hanji. Jego głowę zaprzątała jedna myśl:
Skąd w środku lasu wzięła się butla z gazem?
Notka autorki
Bardzo dziękuję wam za cierpliwość w oczekiwaniu na rozdziału – dziękuję również za cudowne komentarze, które dla mnie zostawiliście ;)
Czy ktoś ma pomysł, jakim cudem butla z gazem znalazła się w lesie?
Gdybyście byli ciekawi, do jakiej piosenki tańczyli Levi, Erwin i Hanji, to zdradzę wam, że inspirowałam się „Cotton Eye Joe" – nauczyłam się tego tańca podczas imprezy po-zimowiskowej kilka miesięcy wcześniej. Kroki są bardzo proste, więc jeżeli chcecie poskakać do czegoś łatwego i przyjemnego, to zdecydowanie polecam ;) (link instruktażowy poniżej). W każdym razie, gdy tylko usłyszałam tę piosenkę, od razu pomyślałam sobie, że byłoby fajnie, gdyby młodzi żołnierze w Korpusie Kadetów tańczyli to na imprezkach – oczywiście włączając w to Erwina, gdy był młody, pyzaty i „troszeczkę" mniej pewny siebie niż obecnie. Kraciasta koszula zmaterializowała się w mojej głowie sama ;)
Jeśli chodzi o taniec w kółeczku, to nie mam do niego dopasowanej piosenki, ale gdy go wymyślałam, słuchałam Belgijki – gdybyście mieli pomysł na jakiś lepszy utwór, który pasuje do tego typu zabawy, koniecznie dajcie mi znać.
Jak widać po ostatnich tygodniach, harmonogram publikacji troszeczkę się przesunął – dlatego też „Nieplanowane Marzenie" pojawi się we wtorek/środę, zaś Puste Pokoje będą wychodziły w okolicach weekendu.
Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia!
https://youtu.be/Ovq0YTMGk1A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top