26
Saanvi.
Minęło czterdzieści pięć minut. Nie wytrzymam ani minuty dłużej tym bardziej, że było słychać strzały. Wyszłam z auta, wzięłam AK z tylnego siedzenia i otworzyłam bagażnik. Patrzyłam na granaty i próbowałam sobie przypomnieć który był do czego.
Okrągły rzucasz i wybucha.
Biały dymny.
Jeszcze był wabik i błyskowy ale one wyglądają tak samo. Tylko ta cholerna obręcz ma inny kolor.
Chuj tam, najwyżej oślepnę.
Wzięłam całą torbę z granatami, nie było ich za dużo ale było ich na tyle dużo bym nie miała możliwości wziąć wszystkich ze sobą w inny sposób. Przełknęłam ślinę, bo wiedziałam, że jeśli dostanę w torbę to wybuchnę razem z nimi.
- dasz radę.. tych co robią bum pozbądź się od razu i będzie git..
Mówiłam sama do siebie i ruszyłam w stronę magazynu. Dźwięk wystrzałów był coraz bliżej więc ruszyłam w przeciwną stronę do drugiego wejścia. Zaczęłam się rozglądać. Wyciągnęłam okrągły granat widząc otwór wentylacyjny trzy metry nade mną.
- to jest bardzo nieodpowiedzialne.
Powiedziałam pod nosem. Wiedziałam, że jeśli nie trafię to umrę, bo się odbije i spadnie obok mnie. Ale co tam, Quinn też była jebnięta, a ja dobra w kosza w gimnazjum. Odsunęłam się, wyciągnęłam zawleczkę i rzuciłam.
- tak kurwa!
Krzyknęłam i zaczęłam uciekać bo dotarło do mnie, że zaraz jebnie. Usłyszałam wybuch, odwróciłam się w tamtą stronę. Spojrzałam w środek torby i wyciągnęłam ten z brązową obwódką. To był chyba wabik. Chyba. Wyciągnęłam zawleczkę i rzuciłam pod ścianę na której chwilę wcześniej była wentylacja. Odwróciłam się i zakryłam uszy ale usłyszałam tylko imitacje strzałów.
- ej, dobra jestem.
Powiedziałam dumna i ruszyłam dalej. Kolejna wentylacja. Przełknęłam ślinę. Wyciągnęłam granat.
- ej ty!
Usłyszałam krzyk, odwróciłam się w tamtą stronę. Mężczyzna we mnie celował.
- chuj ci w dupę.
Wyciągnęłam zawleczkę, rzuciłam w jego stronę i zaczęłam biec w przeciwną. Usłyszałam wybuch, odwróciłam się.
Gościa zmiotło z planszy.
Wyciągnęłam biały granat, rzuciłam niedaleko i od razu zaczęła się z niego wydobywać spora ilość dymu. Weszłam w końcu do magazynu.
Przełknęłam ślinę bo było creepy w chuj. Stare ściany, odchodziła z nich farba i śmierdziało wilgocią.
Zwykle w horrorach to były te miejsca gdzie był morderca, i zwykle bym mówiła lasce z telewizora by zawróciła ale to ja byłam tą głupią cipą i nikt mi nie powiedział żebym zawróciła.
Ruszyłam więc przed siebie. Chyba wszyscy byli zajęci na zewnątrz bo w środku była cisza. Dopiero po paru minutach usłyszałam damski głos.
- a może cię przelece i wypuszczę?
Wychyliłam się zza ściany i zobaczyłam siedzącego Beina, a na nim jakąś dziwkę. Zmarszczyłam brwi na ten widok i poczułam ukłucie zazdrości. A to jest wręcz niedorzeczne bo Charles był przywiązany do krzesła i nie mógł nic zrobić.
- myślisz, że ta mała by ci uwierzyła gdybyś jej powiedział, że wcale nie chciałeś?
Zapytała, a on nie odpowiedział.
- ona jest tak zakompleksiona, że na pewno by ci nie uwierzyła, bo kto chciałby skrzywdzoną przez rodziców Sasko na dłużej?
Ściągnęłam brwi jeszcze bardziej.
Jeszcze chwila i włożę jej granat w dupę.
- poza tym, uważam, że będzie ci ze mną lepiej.
Przejechała językiem po jego policzku.
No i sobie przejebała.
Wyciągnęłam granat z niebieską obręczą. Wyciągnęłam zawleczkę.
- ej szmato!
Krzyknęłam, a suka odwróciła głowę w moim kierunku. Rzuciłam granat gdzieś po środku odległości jaka nas dzieliła bo wiedziałam, że jest on również ogłuszający, a Bein nie miał szans zakryć uszu. Odwróciłam się, zakryłam uszy dłońmi. Usłyszałam stłumiony huk i jej krzyk, zaczęłam się śmiać. Odłożyłam torbę i ruszyłam w jej stronę. Pociągnęłam ją za włosy.
- odpierdol się od mojego mężczyzny.
Kopnęłam ją w brzuch bo była jeszcze ogłuszona i nie kontaktowała. Wypuściła broń. Wycelowałam w jej stronę kałacha. Spojrzała prosto w moje oczy.
- pozdrów moich starych.
Strzeliłam. Odwróciłam się w stronę Charlesa, zaczęłam go rozwiązywać. Nie było czasu.
- Saanvi.
Zaczął.
- zamknij się, jeszcze chwila.
Powiedziałam.
- Saanvi.
Powtórzył.
- co?
Usłyszałam dźwięk przeładowywanej broni. Przełknęłam ślinę. Podniosłam się i spojrzałam na mężczyznę na przeciwko. Był tak podobny to tej szmaty, że nie trudno było się domyślić, że to jej brat.
- Garyson czy Roman?
Zapytałam.
- Garyson.
Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do niego i wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
- Saanvi, wiele o tobie słyszałam. W innych okolicznościach może i bym powiedziała, że miło mi cię poznać ale no..
Kiwnęłam w stronę Charlesa.
- no sam rozumiesz.
Zmarszczył brwi zdezorientowany. Uścisnął moją dłoń, nie śpieszył się. Pociągnął mnie po chwili w swoją stronę, odwrócił do siebie plecami i przyłożył spluwę do głowy.
- ja pierdole, a tak dobrze szło.
Odezwał się Bein.
- kurwa, dlaczego we mnie nie wierzysz?
Zapytałam z wyrzutem.
- zaraz cię odjebie i jeszcze pytasz dlaczego?
Przekręciłam głowę w bok w stronę lufy.
- jesteś pojebana.
Powiedział.
- która godzina?
Zapytałam Garysona, ignorując tym samym przytyk mężczyzny na krześle. To on był związany, nie ja. Odsunął spluwę i spojrzał na zegarek na nadgarstku.
- zaraz piąta.
Skinęłam głową.
- jestem umówiona na szóstą na pierdolone fajerwerki.
Uniosłam nogę, kopnęłam go w piszczel. Puścił mnie i się wycofał jednak nim zdążyłam chwycić deagla który leżał na ziemi, on już celował w moją stronę.
Zaraz usłyszałam strzał i upadł martwy na ziemię. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą stojącego z karabinem Charlesa.
- jesteś nieodpowiedzialna, uparta, nie słuchasz się, jesteś pyskata i ostro pierdolnięta.
Przewróciłam oczami.
- to ty dałeś się związać jak cipa.
Uniósł brew do góry, ruszył wolnym krokiem w moją stronę.
- dwa tygodnie.
Powiedział, a ja zmarszczyłam czoło.
- przez to, że nazwałaś mnie cipą nie usiądziesz na dupie przez dwa tygodnie, nie tydzień.
Wyjaśnił.
- wolałabym usłyszeć " Saanvi, byłaś naprawdę niesamowita i przy tym wszystkim cholernie seksowna". Ale nie, musisz bawić się w tatuśka i mi wypominać jaka jestem nieodpowiedzialna.
Wyrzuciłam ręce do góry. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Momentalnie chwycił mnie za nadgarstek, odwrócił mnie w swoją stronę i wpił się w moje usta.
- Saanvi..
Wyszeptał między pocałunkami.
- mhm..?
- byłaś naprawdę niesamowita i przy tym wszystkim cholernie seksowna.
Uśmiechnęłam się przy jego ustach, przygryzłam jego dolną wargę.
- no wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top