16

Saanvi.

Została tylko godzina drogi do Nowego Jorku. Była godzina siedemnasta. Powinniśmy być tam koło osiemnastej ale samochód zaczął lecieć w kulki od jakiejś godziny. Co jakiś czas tracił moc i jechał tak wolno, że szybciej ja bym biegła. W końcu padł całkiem na jakimś zadupiu. Dookoła nie było żadnej żywej duszy, żadnego domu, nic kompletnie. Zero, same pola albo lasy.

- mówiłam ci, że masz nie jechać na skróty bo to zawsze się tak kończy w horrorach, a na koniec nas zajebią w nocy jakieś psychole.

Powiedziałam z wyrzutem. Wiedziałam, że i tak już jest wkurwiony ale no musiałam to powiedzieć. Chociaż miałam nadzieję, że nie będę musiała mówić "a nie mówiłam" gdy ktoś będzie próbował nas zabić w nocy.

- są plusy, jak umrzemy to razem.

Rzucił poirytowany i wyszedł z samochodu gdy ten nie chciał odpalić chyba po dziesiątej próbie. Wyszłam również, otworzył maskę auta i zaczął coś grzebać. Po chwili zaczął się śmiać i trzasnął maską tak mocno, że aż podskoczyłam. Wyciągnął telefon.

- masz zasięg?

Zapytał głupio.

- nie mam telefonu.

Zmarszczył się i spojrzał w moim kierunku.

- do tej pory nie był mi potrzebny.

Wziął głęboki oddech. Wyciągnął paczkę fajek i wsunął jednego między usta. Odpalił i się zaciągnął. Wyciągnął z samochodu mapę i rozłożył na przodzie auta.

- zostajemy tu na noc.

Zarządził po dłuższej chwili. Otworzyłam lekko usta w szoku.

- jaja sobie robisz?

Spojrzał na mnie.

- wyglądam jakbym żartował?

Pokręciłam głową na boki.

- spróbuj odpalić jeszcze raz, może ruszy..

Mówiłam błagalnie.

- nie ruszy.

Zmarszczyłam brwi i już miałam zapytać skąd wie ale jakby czytał mi w myślach.

- to auto już nigdzie nie pojedzie bo ktoś celowo poprzecinał kable i gówno zrobię, do miasta została godzina samochodem ale nie ma szans, że dojdziemy tam przed dwudziestą drugą. Ruszymy z samego rana.

Zamrugałam kilka razy.

- powinieneś sprawdzić auto przed wyjazdem.

Rzucił niedopałek i zgasił go butem.

- do tej pory nie musiałem tego kurwa robić i mnie nie wkurwiaj bo takie pierdolenie nie pomaga.

Złożył mapę i rzucił do środka samochodu. Wsiadł na miejsce kierowcy, odsunął fotel na maksa do tyłu i odpalił kolejną fajkę. Usiadłam na masce samochodu i patrzyłam się przed siebie. Oboje milczeliśmy.

- skoro umrzemy tej nocy.. mógłbyś mi opowiedzieć wszystko od początku.

Powiedziałam na tyle głośno by usłyszał. Zeszłam z samochodu i usiadłam na miejsce pasażera.

- nie umrzemy.

Powiedział i nad czymś myślał.

- pewności nie masz.

Wziął głęboki oddech. Milczał chwilę i zaczął mówić.

- w 2001 roku moja siostra została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Miała wtedy piętnaście lat, ja dwadzieścia jeden.

Mówił i patrzył się przed siebie. Przełknęłam ślinę bo nawet nie chciałam myśleć przez co ona musiała przejść i później on. I najgorsze, że mogłam skończyć tak samo.

- Romana złapali po paru dniach ale miał plecy jak cholera. Jego sprawa ciągnęła się pięć lat. W 2006 go zamknęli. Dostał dożywocie i karę śmierci.

Milczałam bo nie chciałam mu przerywać.

- po dziesięciu latach go wypuścili. Do tej pory kurwa nie wiem dlaczego. Potrzebna była zgoda prezydenta, zgodził się od razu. Wyszedł w 2016 i zapadł się pod ziemię. Szukałem go cztery lata ale wiedziałem, że nie znajdę więc w tym samym czasie szukałem sojuszników. W 2021 obaliłem rząd i wprowadziłem czystkę. Odpuszczę jeśli nie znajdę go w przeciągu tych trzech lat które zostały i jeśli nie pojawi się na liście zmarłych w tym czasie. A jeśli znajdę go szybciej to zakończę to od gówno od razu.

Milczałam dłuższą chwilę. On już nic więcej nie powiedział, tylko czekał aż się odezwę.

- mój ojciec prowadził jego sprawę?

Od razu skinął głową.

- a matka była prokuratorem przy jego ostatniej rozprawie gdy wyszedł ale jakoś nie bardzo się starała.

Przełknęłam ślinę.

- dlaczego wypuściłeś wszystkich z więzienia skoro sam szukasz potwora..

Zapytałam bo tego nie rozumiałam.

- a dlaczego nie? Wypuszczali ich znacznie szybciej.. Po wszystkim i tak ci co przeżyją wrócą do pierdla bo złapie każdego, każdy więzień ma nadajnik pod skórą.

To było w miarę logiczne wyjaśnienie.

- poza tym przykład twoich rodziców, każdy kto był wysoko postawiony, a miał sporo za uszami to i tak nie ponosił za to odpowiedzialności więc to zmieniłem.

Wzruszył ramionami. Nie mówił nic przez dłuższą chwilę.

- dlatego gdy zobaczyłem tego mężczyznę na tobie.. nie mogłem pozwolić by stała ci się krzywda i wtedy i po wszystkim i teraz.. dlatego cię szukałem.

Nie powiedziałam nic bo co miałabym powiedzieć? Słowo "dziękuję" nie wydawało się być wystarczające.

Odpalił papierosa, chwyciłam za paczkę i wyciągnęłam jednego. Wsunęłam między usta, odpaliłam i się zaciągnęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- miałam okazję zapalić kilka razy ale jakoś mi nie smakowało.

Tym razem to ja wzruszyłam ramionami.

- więc dlaczego teraz ci smakuje?

Zapytał i wypuścił dym z płuc. Zaciągnęłam się raz jeszcze, wypuściłam dym w bok.

- bo ty pachniesz i smakujesz papierosami.

Powiedziałam zanim zdążyłam pomyśleć. Gdy dotarło do mnie co powiedziałam, spojrzałam na niego, on już na mnie patrzył. Milczał.

- pocałujesz mnie czy nie?

Zapytałam w końcu i wyrzuciłam papierosa. Wyrzucił swojego, chwycił mnie za kark, przyciągnął do siebie i wpił się w moje usta. Od razu odwzajemniłam pocałunek.

- powinnaś ode mnie uciekać, powinnaś się mnie bać.

Wyszeptał między pocałunkami.

- wiesz co zrobiłem, wiesz kim jestem.

Całował dalej moje usta, a ja czułam coraz większe podniecenie.

- nie powinnaś mnie chcieć, jestem zepsuty.

Nie odrywając się od jego ust przeniosłam się na jego kolana i usiadłam na nim okrakiem. Zjechał pocałunkami niżej i zaczął całować moją szyję.

- nie jesteś zepsuty tylko skrzywdzony..

Zacisnął dłonie na moich biodrach, przygryzł skórę, uniósł głowę i spojrzał w moje oczy.

- nie boję się ciebie, nie będę od ciebie uciekać ale będę cię nadal chcieć w każdy możliwy sposób..

Wyszeptałam. Uniosłam dłoń i przejechałam kciukiem po jego wardze.

- będę twoją partnerką w zbrodni do samego końca i gdy to się skończy będę nadal jeśli tego chcesz..

Znów chwilę milczał.

- mogłabyś to dla mnie zrobić?

Zapytał.

- mogłabym..

- a chciałabyś?

Przytaknęłam lekko.

- chciałabym..

Powiedziałam cicho.

- więc bądź teraz i bądź gdy to wszystko się skończy.

Na nowo zaczął całować moje usta. Objęłam dłońmi jego szyję i odwzajemniłam pocałunki. zahaczyłam kciukiem o krawat, przejechałam dłońmi w jego kierunku, rozwiązałam i odłożyłam na siedzenie obok. Zaczęłam powoli rozpinać jego koszule. Czułam pod sobą jego erekcję.

- Saanvi.

Upomniał odrywając się od moich ust i chwycił moje dłonie gdy byłam w połowie guzików.

- nie chcesz mnie?

Zapytałam cicho ostra w jego oczy.

- naprawdę chcesz żeby twój pierwszy raz był w samochodzie?

Puścił moje dłonie, rozpinałam guziki dalej.

- nie obchodzi mnie gdzie.. chcę żeby był z tobą.. kolejne razy też chciałabym z tobą..

Wyszeptałam wpatrując się w swoje dłonie bo wstydziłam się spojrzeć na jego twarz. W końcu mógł mnie odrzucić, mógł mnie nie chcieć, a po prostu tylko reagować jak zwykły facet.

Nie odpowiedział. Skończyłam rozpinać guziki i nie zrobiłam nic bo nie byłam pewna czy mogę. Położył dłonie na moich biodrach, posadził na miejscu pasażera.

Czyli mnie nie chciał.

Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i patrzyłam w boczną szybę. Słońce zaczęło zachodzić.

- rozbierz się i zostaw tylko majtki.

Odwróciłam zszokowana wzrok w jego stronę. Siedział już bez marynarki i bez koszuli. Przełknęłam ślinę widząc jego umięśniony tors.

- c-co?

Wyjąkałam będąc w niemałym szoku.

- myślałam, że..

Uniósł brew.

- zrobię to sam?

Pokręciłam głową na boki.

- nie ale podoba mi się ten pomysł.

Wyszedł z samochodu, obszedł go, wziął mnie na ręce i posadził na masce.

- masz jeszcze szansę się rozmyślić.

Powiedział.

- a zrobisz mi dobrze ustami?

Uniósł kącik ust do góry.

- zrobię.

Powiedział pewnie.

- więc zdania nie zmienię.

Wzruszyłam lekko ramionami, zaśmiał się. Stanął między moimi nogami i wpił się w moje usta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top