Rozdział 75 "Tradycja"

- To co? Robimy 41 pasów? - zaproponował Diks.

- O nie, nie ma opcji - ten pokręcił głową znacząco - Zamierzam przeżyć te urodziny.

-Oj no weź - teraz to on poszedł do niego z okrutnym uśmiechem -To może nie pasów, a paddle? Albo ręką, jak się cykasz.

- Nie cykam - rzekł wymownie wypinając pierś. - Niczego się nie boję. Jeśli chcesz to może być nawet trzcinką - dodał dumnie - Choć to chyba odbiega od tradycji.

- Trzcinką? - Argo zaśmiał się radośnie - Taki jesteś mocny?

- To był tylko przykład - naprostował szybko mężczyzna.

- To co? Mam iść po paddle? Już od dawna chciałem Ci zaczerwienić ten tyłeczek. Może zrobisz się milszy w pracy - Pan Theo posłał mu rozbawiony spojrzenie.

- Milszy? Sugerujesz mi, że jestem niemiły? Ja? - wskazał na siebie palcem, teatralnie unosząc brwi - Bzdura.

-Tak, Tak, jesteś najmilszym człowiekiem na świcie - pomieszczenie wypełniło się lekkimi chichotami. - Ale tradycja to tradycja. Trzeba jej dotrzymywać. - sięgnął do klamry w swoim Pasku.

Ten wywrócił oczami - Co, dawno się nie miałeś na kim namachać co? - rzucił mu krótkie, kpiące spojrzenie.

- Niestety. Mój uległy to anioł -przerwał na chwile by przejechać paznokciami po głowie stojącego obok chłopaka - Nie to co taki brat jak ty.

- Już tam brat. - pokręcił głową - Jestem jedynie nieco mniej pokorny. To wszystko. I bardzo mi z tym dobrze.

Argo wywrócił oczami, jednak cały czas uśmiech pozostawał na jego ustach - Najlepszy sposób na brak pokory to parę uderzeń na gołą dupe.

- Gwarantuje, że przez spodnie poczuję je równie mocno - zapewnił.

-Przez spodnie? A co to za zabawa? -wtrąciła się stojącą obok Pani.

- Wystarczająca jak na mój podeszły wiek. Powinienem już zacząć szykować się do grobu - zaśmiał się

-Racja. Taki z ciebie starzec. Może chcesz mi się położyć na kolana, żeby nie nadwyrężać biednych stawów? Najlepiej bez spodni i z pośladkami w górze

- Aż tak lubisz mieć moją dupę pod nosem? - zapytał ten ze złośliwym uśmieszkiem.

-Oczywiście śliczny -kobieta posłała mu całusa w powietrzu.

- W sumie, kto by się dziwił. Mój tyłek jest świetny. Taki jędrny i...

- Czerwony - dodał David - Ale to dopiero za chwilę.

- Chciałem powiedzieć okrągły ale... to pewnie też prawda.

-Więc się zgadzasz? Musisz dać przykład młodym do dotrzymywania tradycji - diks posłał rozbawione spojrzenie Leo.

- A mam wyjście? Zawsze ja jestem tym który dostaje - wywrócił oczami - Choć się nie dziwię, w końcu jestem najwytrzymalszy.

-Zawsze możesz powiedzieć nie. Nie chcemy cie do niczego zmusić - odezwał się ponownie Argo.

- Przecież żartuje - uśmiechnął się do niego po czym dodał - Po za tym, ktoś musi być przykładem!

Po tych słowach, zsunął spodnie z pośladków i ułożył się na kolanach kobiety. Posłał jej kuszący uśmiech zza ramienia, na co dostał mocne uderzenie dłonią w pośladki.

-Ładnie To tak patrząc na panią?

- Nie spodobało ci się? - zapytał, jednak drgnął z zaskoczenia na nagłe pieczenie.

- Oczy na podłogę słodki. Czas uczcić twoje urodziny. - położyła dłoń na jego głowie, drugą przytrzymując jego biodra.

- Mam liczyć? Czy aż tak odbierzesz mi dech, że nie dam rady? - zapytał prowokacyjnie.

-Oh ależ mój drogi. Ja będę tylko cię trzymać. Uderzenia będzie wymierzać twoje stado - zamruczala przenosząc wzrok na umięśnionych mężczyzn.

- A-ah... To lepiej. Dłoni sobie pani nie zmęczysz - powiedział uśmiechając się lekko.

-Oczywiście. Mimo wszystko mi natura poskąpiła tak dużych mięśni - przejechała paznokciami po pośladkach Filipa - Dlatego preferuje trzcinkę. Niech nasi chłopcy wykażą się w paddle, co sądzisz?

- Czy w tradycji nie był jedynie pas? - spytał z lekkim wahaniem.

-Tak. Ale lubię twoją pupę. I 41 uderzeń pasem może być nieco zbyt mocne - zauważyła, cały czas łagodnie go gładząc.

- Za to 41 trzcinką już nie? - uniósł brew - Dobre sobie.

-Dlatego dostaniesz paddle, kochasiu. Tyle razy jedynie ładnie zaczerwieni Ci pośladki -znów poklepała go po skórze.

- No niech będzie. Ale to dajcie się młodym chociaż wyszaleć. A nie, całą zabawę sobie zgarnięcie - marudził.

-Dobry pomysł. Wręcz idealny -podniosła wzrok na klęczącego obok swojego Pana Theo - Śnieżynko. Może ty zaczniesz? Po tych studiach medycznych chyba wiesz gdzie trafiać.

- Oh, tak... - rumieniec pojawił się na twarzy niemal białowłosego chłopaka, gdy cała uwaga skupiona została na nim - Wiem gdzie trafiać ale... Nie często to robiłem.

-Dasz sobie radę -Argo ścisnął jego ramiona pokrzepiająco. Po tym wysunął mu do ręki paddle -Wierze w ciebie, mój mały -pocałował go w bok głowy.

- Tak... Sir. Mam... Robić to mocno? - spytał, niepewnie układając paddle w dłoniach.

Było dużej wielkości, bez dziurek. Zwykły kawałek polerowanego drewna który teraz wydał mu się strasznie ciężki.

-Najmocniej jak potrafisz. Tym typem paddle i tak nie jesteś w stanie zadać zbyt mocnego uderzenia. Opór powietrza zbytnio je hamuje - Argo oparł się na kanapę, przyglądając poczynaniom swojego podopiecznego.

- Przepraszam Fi - uśmiechnął się przepraszająco po czym ku faktycznemu zaskoczeniu większości wymierzył mocne uderzenie w tylne mięśnie starszego.

Mężczyzna szarpnął się nieco, jednak zaskakująco silna dłoń Dominy przytrzymała go w miejscu -Brawo śnieżynko. Trzymaj tak dalej -pochwaliła go.

- T-to? To to było nic, ale dobrze ci idzie Theo! - pochwalił go.

-Mówisz śliczny? Twoje zaciskanie dupki świadczy, że jednak to było coś więcej niż nic.

- To odruch ode mnie niezależny - zaśmiał się pod nosem.

-Oczywiście kochanie - odpowiedziała mu tonem jakim mówi się do szczeniaków - Dawaj Theo. Pokaż co potrafisz.

- Nadal ja? Może już ktoś następny...? - zapytał niepewnie chłopak.

- Z młodziaków mamy tu tylko ciebie i Leo. Myślę, że każdy z was powinien wymierzyć po 10. Może i Dawid jest jeszcze w twoim wieku, ale umówmy się. On juz sie w swoim życiu na machał - powiedział radośnie Connor.

- Hej? Jestem młodziutki jak... Jak - zamyślił się, nie mogąc znaleźć dobrego porównania. W końcu machnął na to dłonią - W każdym razie, chętnie się wciąż na macham.

-Najpierw daj się wykazać naszym uległym pysiom - zachęcił Theo ruchem dłoni do kontynuowania.

- No... Dobrze - białowłosy przygryzł wargi i wykonał kolejny, równie mocny zamach co poprzednio.

-Dwa - kobieta położyła dłoń na na razie nadal jasnym pośladku Filipa, gdy ten ponownie poruszył się na jej kolanach - Dawno chyba nie dostawałeś. Wyszedłeś z wprawy.

- Z wprawy? W życiu! - pokręcił stanowczo głową - Nie chcę by było im przykro, więc udaje. Aktorem zawsze byłem dobrym.

-Tak, tak, oczywiście -zaśmiała się na upór mężczyzny.

~~~~~~~~~~~

Witamy ^^

Rozdział kolejny za nami, tym razem paddle. I powoli zbliżamy się do końca naszej eskapady z pieskami ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top