Rozdział 69 „Badania"

- Tak? Jest zimne? - zacmokał Connor i pogłaskał go - A zobacz co tu mam - wysunął ogonek.

Na widok przedmiotu chłopak trochę się rozluźnił. Uwielbiał czuć się wypełnionym przez swój ogonek. Odwrócił się by ułatwić Panu założenie zabawki.

- Bardzo ładnie - w nagrodę dostał słodką kostkę do gryzienia. Tymczasem mężczyzna szybko wsunął mu ogonek. Przed wyjściem dość dobrze go rozciągnął, więc teraz nie było to bolesne.

- Mój dzielny piesek - uśmiechnął się i przeczesał mu włosy dłonią. Poruszył jeszcze lekko ogonkiem w jego wnętrzu, chcąc by chłopakowi było komfortowo.

Leo zamerdał intensywnie ogonkiem i zaczął lizać swojego pana po twarzy. Smakował tak pysznie i uroczo śmiał, gdy czuł na siebie język swojego skarba.

- Będziesz grzecznym pieskiem dla Pana? - zapytał gładząc go pieszczotliwie, wodząc wzrokiem za lekarzem przygotowującym się do przeprowadzenia badań.

Odpowiedział słodkim, głośnym szczęknięciem. Oczywiście, że będzie grzeczny? Jak mógłby nie być? Odwrócił się by spojrzeć na co patrzy Pan i przekrzywił łepek. Inny człowiek? Szczeknął na niego witając się.

- Już do Ciebie idę mały - odparł spokojnie mężczyzna i spokojnie podszedł do psiaka - Taki jesteś śliczny. Najpierw Cię zbadamy co ty na to? - zapytała ciepło - Będzie trochę zimne - wskazała na stetoskop i dotknęła jego końcówką ramienia chłopaka - Widzisz? Chyba nie takie straszna co?

Toy odwrócił się i zaczął wąchać końcówkę. Pachniała jak plastik. Spróbował ją zjeść, zastanawiając się czy jest smaczna.

- Nie nie nie, tego nie jemy. - pokręcił głową rozbawiony lekarz i spojrzał na Connora - Przytrzymaj go proszę - uśmiechnął się ciepło i przysunął zimną końcówkę do pleców chłopaka zaczynając go osłuchiwać.

Obroża zacieśniła się na szyi Toya, a Pan przytulił go do siebie. Przytrzymał w zamkniętej dłoni ciasteczko, dając szczeniakowi zajęcie. Toy zajął się ssaniem i próbami wydostania smakołyku.

Stojący naprzeciw niego człowiek ze skupieniem wsłuchiwał się w bicie serca chłopaka po chwili zmieniając stronę i osłuchując go również od strony klatki piersiowej. Po chwili ściągnął stetoskop - Wszystko w porządku. Czy nasz szczeniak przyjmuje jakieś leki albo choruje przewlekle? - zapytał zaczynając głaskać blondyna po całej długości kręgosłupa.

-Bierze delortan na alergie wziewną. Wiesz. Te pyłki -odpowiedział Connor, też pieszcząc psiaka. Pod dotykiem ciepłych dłoni blondyn odwrócił się na plecy. Chciał by popieścili jego brzuszek, a jeszcze lepiej peniska.

- Systematycznie, czy tylko w okresie letnim? - zapytał, przyglądając się chłopakowi.

-Tylko w okresie letnim z tego co kojarzę -połaskotał go po brzuszku z uśmiechem -Ma wtedy katarek.

- Powinien zacząć brać również poza okresem nasilenia pyłków. Da to lepsze efekty. Przyjrzę się temu - skinął głową - Jakieś wypadki? Przebyte operacje? Choroby występujące w rodzinie?

-Nie. Poza alergiom jest zdrowy jak ryba. Żadnych problemów -zaprzeczył spokojnie Connor.

- To bardzo dobrze - uśmiechnął się i poczochrał włosy psiaka - Taki jesteś zdrowy? To bardzo dobrze, chodź, zmierzymy Ci ciśnienie. To nie będzie straszne, zobacz - sięgnął po mankiet. - Zobacz, założymy Ci taki śmieszny rękawek. Musisz dać tu łapkę - wziął rękę chłopaka i układając na podłożu, zgiął ją delikatnie w łokciu tak by ramię znajdowało się na wysokości serca.

Toy nie wiedział co się dzieje ale obiecał przecież Panu być grzecznym. Do tego potrafił dawać łapkę. To mu wychodziło naprawdę dobrze. Tracił Pana w białym ubranku łapą na którą ten próbował coś założyć.
- Ooo ślicznie. Bardzo ładnie - ten uśmiechnął się - Zobacz, jakie śmieszne - zaczął lekko napompowywać mankiet.

Z każdym ruchem pompki szczeniak podskakiwał. To było dość zabawne. Zapiszczał gdy ciśnienie zwiększyło się wyczuwalnie. Jego oczy wyrażały niemą proszę o zdjęcie tego urządzenia. Gdy szczenięcymi wzrok nie do końca jednak zadziałał, zaczął tracąc nosem rękaw.

- Jeszcze tylko chwilkę. Jesteś taaaki grzeczny - pochwalił go tymczasem Coni, wciąż trzymający szczeniaka.

Po chwili długowłosy człowiek w fartuchu skończył dziwne nadmuchiwane urządzenia i zsunął ja z ręki blondynka - Ciśnienie w normie. Super mały. Może Cię teraz zważymy co?

Niezbyt obchodziło chłopaka ci właśnie mówił lekarz. Miał miły ton głosu, a jego Pan podsunął mu pod wargi kawałek ciastka. Czy mogło być lepiej? Zaszczekał więc, zgadzając się z czymkolwiek o co zapytała lekarka.

-Daj go tutaj proszę - kobieta wskazała na dużą platformę na podłodze. Była to waga przeznaczona dla większych psów, no... i nie tylko psów.
Connor skinął głową. Poprowadził szczeniaka przysmakiem przy nosie aż na platformę. Na szczęście dotyk zimnego metalu na łapkach nie spłoszył go. Sprawił jedynie, że blondyn pochylił się by powąchać nawierzchnie, przez co wypiął się mocniej do długowłosego.

Po niedługiej chwili Orien uśmiechnęła się - Twoja waga też jest w porządku. Chodź powinien jeść jeszcze więcej - zapisała liczby na kartce - No, to teraz badanie moczu i morfologia - zdecydował.

-Napewno chcesz go kłuć tak wcześnie? Boje się, że potem mi spanikuje -powiedział Coni, choć to on wyglądał jakby bał się bardziej niż psiak, który teraz ciekawsko zaczął obwąchiwać gabinet.

- Spokojnie - uspokoił go mężczyzna - Ah, zupełnie zapomniałam że boisz się igieł Coni. Nie martw się. - powiedziała ciepło - W takim razie zaczniemy od moczu, okey?

Master zarumienił się co było słabo widoczne przez jego cerę -To chyba będzie lepszy pomysł. Na szczęście nauczyłem go komendy na oddawanie moczu, więc powinno pójść szybko -oddał uśmiech słabo.

- Świetnie! Zatem już Ci daje kubeczek. Dostanie ten śliczny żółty - podała mu specjalny kubek - Tylko przejdźcie proszę za parawan. Wiem, że to nie do końca zwykły zwierzak jednak procedury i higiena to priorytet -podała mężczyźnie kubek.

-Oczywiście. Chodź maluchu -zawołał psiaka który przyszedł do niego merdając radośnie. Ciekawsko powąchał kubeczek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie moje szczeniaki!

Jest późno w nocy... przeczytałam smutną książkę i musiałam się rozweselić sprawdzając rozdział ^^ Także, prosze bardzo, badania ciąg dalszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top