Rozdział 67 „Domdrop"
Coni postanowił poćwiczyć z psiakami pare komend. Co jakiś czas zerkał na domine, mając dość specyficzny wyraz oczu. Damon pomyślał, że patrzy na kobietę, tak jak psiaki patrzą na niego. Szukając zapewniania, że wszystko jest dobrze i ich właściciel jest zadowolony.
Idea relacji bdsm kiedyś wydawała mu się niejasna. Sądził, że chodzi tylko o ból i przyjemność. Dzięki kontaktom z tą paczkom dowiedział się jednak jak bardzo się mylił. Prawdziwe przywiązanie jakie tu widział... naprawdę prawie nie występowało w „normalnych" relacjach. Ułożył dłoń na głowie swojego przyjaciela, chłonąc jego czystą radość z zabawy. Już dawno nie widział go tak beztroskiego i szczęśliwego. Jego oczy mówiły tylko o tym jak kocha to gdzie jest. Nie było w nich smutku, czy zmartwień.
-Dobry pies, Toy. Bardzo dobry Pies -powiedział półszeptem, ciesząc się, że życie potoczyło się tak jak potoczyło.
*** pare dni później***
Connor wraz Leo i Davidem siedzieli w kuchni. Ciemnoskóry mężczyzna akurat przygotowywał zupę w czasie, gdy młodsi przekomarzali się podjadając jakieś ciastka.
Właśnie gdzieś w głębi domu wybrzmiał telefon starszego, który od razu przyniósł mu Leo.
- Tak? - zapytał przyjaznym życzliwym głosem Coni, słysząc po drugiej stronie Filipa.
- Cześć Con... - zaczął mężczyzna cichym i mocno niepewnym głosem.
-Coś się dzieje? -mężczyzna od razu zaniepokoił się na ten ton.
- Jesteście w domu? - zapytał cicho.
-Tak, Fil, możemy ci jakoś pomóc? -odruchowo, przyjął kojący głos.
- Czy mógłbyś... Przyjechać do mnie? - zapytał bardzo cicho.
-Oczywiście. Możesz mi tylko powiedzieć co się stało? -odrazu podniósł się z miejsca i zaczął szykować.
- Wiesz, że miałem dziś sesje. Opowiadałem Ci... - zaczął, co jakiś czas płacząc się we własnych słowach.
-Tak. Z jakim młodziakiem, świeżo w klimacie. Coś poszło nie tak? -zapytał zaniepokojony sięgając po apteczkę.
- Nie, nie... Znaczy nie wiem. Wszystko przebiegło ok ale... On wyszedł - jego głos się lekko załamał.
-Wyszedł? Od Razu po sesji? -zmarszczył brwi drugi Master, na migi pokazując swoim partnerom, że mają się szykować.
- Tak... Powiedział - "Fajnie było, to cześć" i wyszedł - mężczyzna westchnął - Ja... Nie wiem.
-Fil... już do ciebie jedziemy -Connor zasmucił się wyraźnie. Wiedział, że jego przyjaciel przeżywa w tym momencie trudne chwile -Dasz radę otworzyć nam drzwi?
- T-tak, choć chyba są otwarte - wymruczał nieobecnym głosem.
Nie minęło dużo czasu nim mężczyźni pojawili się u drzwi Filipa. Connor otworzył drzwi i zawołał swojego przyjaciela spokojnym głosem. David i Leo szli za nim niosąc torby z jedzeniem i różnymi rzeczami przeznaczonymi do Aftercare.
- Tu jestem - doszedł ich cichy głos z salonu, gdzie właśnie siedział mężczyzna.
-Cześć stary druhu -ciemnoskóry usiadł obok niego. -Jak się czujesz?
Filip nie wyglądał najlepiej. Miał wyraźnie nieobecne oczy i przygarbione ramiona. Serce się krajało na ten widok.
Ten wzruszył ramionami - Słabo - powiedział po chwili i oparł głowę o jego ramię
-David zrobisz nam herbate? -poprosił.
Leo w tym czasie wyjął z torby kocyk, przykrywając Masterów. Zaczął też zapalać świeczki.
- Oczywiście - uśmiechnął się David i szybko ruszył do kuchni. Tymczasem Filip znów się odezwał - Co zrobiłem nie tak?
-Spokojnie. Opowiesz mi dokładnie co się stało? -Connor pogładził go po ramieniu.
- Wszystko szło dobrze... Tak myślałem, aż w końcu... - zagryzł wargę - Wyszedł, po prostu.
-Ugh. Mały chuj -odetchnął przytulając do siebie blondynka -Wszystko będzie w porządku. Nie powinien był tak po prostu wychodzić. Ty nie zrobiłeś nic złego.
Leo zdziwił się lekko na te słowa. Connor rzadko kiedy przeklinał. Tym bardziej w stosunku kogoś, musiał więc mieć ku temu słuszny powód.
-Tak? Teraz wypijemy sobie herbatę i zjemy ciasteczka -uśmiechnął się do niego, kochająco głaszcząc po policzku
- Może powinienem zadzwonić i zapytać? Co jak go skrzywdziłem? Nie zdążyłem nawet zrobić Aftercare...
-Sam zdecydował, że wyjdzie. Ale ja do niego zadzwonię. Ty teraz potrzebujesz opieki -uspokoił go -Leo. Podobasz chwile za przytulankę? -poprosił blondyna, który posłusznie wtulił się w ramiona Filipa.
-Wszystko będzie dobrze -pocieszył go niepewnie, gładząc po policzku.
- Zawaliłem... Musiałem nawalić... - wyszeptał zrezygnowany, posłusznie przytulając się do leo
-Spokojnie. Na Pewno tak nie było. Może coś mu wypadło, dlatego tak wyszedł? Zaraz Coni wszystko wyjaśni -otarł się policzkiem o jego koszule.
Tak też się stało. Po paru minutach ciszy usłyszeli przekleństwo i Coni wszedł do pokoju wkurwiony
-Jak ja nienawidzę pseudo uległych. Pogadałem z nim. Powiedział, że dostał co chciał i nie widział potrzeby by dłużej zostawać, a to w końcu on jest uległym, więc on decyduje. Jakby, kurwa, nie wiedział, że Masterzy też potrzebują Aftercare. Zadbam, żeby nikt o zdrowych zmysłach nie wziął już tego chujka na sesje -usiadł obok przyjaciela obejmując go.
Leo spojrzał na Pana zadziwiony. Aż tak się wkurzał? To musiała być poważna sprawa. Schował się w ramionach Filipa słysząc krzyk i wtulił nos w jego szyje.
David od razu również go objął dając znak Master'owi, że chłopak nie znosi dobrze nerwowej atmosfery.
- Przepraszam Toy, nie stresuj się - poczuł jego dłoń na głowie.
-Nie stresuje się. Po prostu... jak się czujesz Fil? Ja sobie nie wyobrażam zostania samemu po sesji -przylgnął do niego, chcąc dać mu miłość.
- Ty jesteś uległym - zaznaczył mężczyzna - Chodź tak naprawdę... Tak jak ty bez odpowiedniej opieki wpadłbyś w subdrop tak samo Filip w domdrop. Nie tylko uległy może to odczuwać wbrew myśli innych.
-Ale masz nas. Wszystko będzie dobrze -uśmiechnął się do niego kochająco
- Dziękuję, że jesteście... ale na pewno wyrwałem was z obowiązków... albo byliście zajęci a ja...
-To naprawdę nic takiego. Tylko siedzieliśmy i się opierdalaliśmy -zaśmiał się słodziutko po czym dał mu buziaka w policzek.
- Jak zazwyczaj - wymruczał cicho David, również się uśmiechając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam szczeniaki!
Ostatnio mam gorszy czas, dlatego wybaczcie krótszy rozdział. Mam nadzieje, że mimo to wam się podobało ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top