Rozdział 57 „Sub Alfa"
Connor uśmiechnął się jedynie i skinął mu głową na co znów poczuł dłoń na włosach do której zaczął się przymilać.
-On... nie mówi? -przekrzywił głowę Leo. Czy on też powinien się zamknąć?
- Mówi - zaśmiała się słodko - Gdy mu na to pozwolę, będę chciała później zamienić kilka słów z Connorem, wtedy będziecie mieć chwile by porozmawiać.
-Rozumiem. Przepraszam, że ja tak dużo gadam -zarumienił się słodko -Jak się stresuje to czasem tak mam.
- Twój głos jest bardzo przyjemny, lubię Cię słuchać. Z resztą nie przeszkadza mi to - dodała - Możesz mi opowiedzieć coś więcej jeśli chcesz.
-O czym miałbym Pani opowiedzieć? -zapytał wzdrygając się lekko gdy poczuł silne ramiona za sobą. David przytulił go by trochę go uspokoić.
Ta przeniosła na niego wzrok z błyskiem w oku. - Chociażby o tym, czy cieszysz się z dzisiejszego dnia.
- Na pewno będzie przyjemnie. Szykuje się miła zabawa. Mój przyjaciel który jest nowy w klimacie też przyjdzie i pierwszy raz zobaczy mnie w puppy space. Trochę mnie to stresuje -zaczął gadać
- Jeśli faktycznie jest przyjacielem nie powinieneś się tym stresować - uśmiechnęła się
Pokiwał głową trochę się ożywając. Bliskość kochanków i myśl o stadzie go rozluźniła. -Ma pani racje. Pewnie niepotrzebne tak się tym przejmuje.
- Nie, niepotrzebnie, jednakże tak jak mówię, sądzę że skoro nazywasz go przyjacielem on będzie cieszył się swoim szczęściem i daleko mu będzie do oceniania Cię chłopcze.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, aż Pani nie stwierdziła, że chce porozmawiać z Conorem. Odesłała wszystkich uległych do pokoju by zajęli się sobą. Leo usiadł w sypialni patrząc na nieznanego sobie mężczyznę -To.. cześć?
- Miło mi Cię poznać Leo - odpowiedział jedynie ten z uśmiechem. Był brunetem o lekko przy długiej grzywce i szaroniebieskich oczach. Nie był też zbyt wysoki jednak w jego oczach malowała się życzliwość.
David usiadł za Jacobem i poklepał go po plecach -Dobrze cię widzieć stary druhu. Co tam u was? Coś nowego?
- Nie - pokręcił głową - Jest przyjemnie jak zawsze, nic się nie zmieniło odkąd ostatnio się widzieliśmy.
-Żadnych nowych chwilowych kolegów? Nie uwierzę. Emili uwielbia brać uległych na wychowanie.
- Dlatego mówię, nic się nie zmieniło - zaśmiał się - Oczywiście że tak, przyzwyczaiłem się do tego.
-Mogłeś sobie poruchać? -również się zaśmiał.
- Czasem jak mi pozwoli Alexander - wywrócił oczami.
-J-jak to działa? -zapytał cicho Leo. Był ciekawy.
- O co dokładnie pytasz? - zapytał uśmiechając się do niego.
-Dlaczego pytasz Aleksandra czy możesz kogoś.. no wiesz? Nie powinieneś pytać Pani?
- Alexander jest Sub Alfą - wyjaśnił
-co to... znaczy? -przekrzywił głowę nie rozumiejąc.
- Ma większą moc niż inni ulegli w tym ja. Jest najpotężniejszy i pod nieobecność Pani jestem mu winien szacunek i posłuszeństwo. Może też stawiać mi większe wymagania. Kocham go tak samo mocno jak naszą Panią
-Czyli ty jesteś takim mną w relacji ja i David? -dopytał cicho
- Nie do końca, ty i Dav jesteście na równi. Nie staje się twoim Panem gdy Sir Connor wychodzi prawda?
-Nie. Oczywiście, że nie -zmarszczył brwi. -Alex jest Panem gdy nie ma Pani?
- tak to wygląda w teorii. Jest dominujący, ale oczywiście Pani mu na to pozwala, jest bardziej stabilny psychicznie niż ja.
-To... dlaczego ty tu jesteś? Nie on powinien? -zdziwił się
- To że dominuje nie znaczy, że jego pewne prawa są większe - uśmiechnął się - On jest po prostu bardziej dominujący, ale Pani traktuje nas równo.
-To dobrze. Wasza Pani wydaje się bardzo poważna i trochę straszna. -przynał
- Straszna? Nie - zaśmiał się chłopak - Może na taką wygląda ale w głębi wcale taka nie jest - pokręcił głową. -Chcesz usłyszeć historię? Właściwe uwielbiam opowiadać -ułożył się wygodniej i przymknął oczy.
Wrócił wspomnieniami do poranka sprzed paru dni i pozwolił słowom płynąc. Obudził się jak zawsze rano w jego i Alexa pokoju. Godzinę przed pobudką ich Pani.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Wstałeś? - usłyszał spokojny głos należący do chłopaka obok. Wciąż leżał z przymkniętymi oczami.
-Obudziłem się -zamruczał i przeciągnął się nadal śpiąco -Nienawidzę poranków.
- Wiem, już myślałem, że będę musiał budzić Cię samemu. - uśmiechnął się Alex
-Sam jeszcze nie wstałeś -zauważył poruszając się i poprawiając przydługie włosy.
- Nie, ale już jestem czujny. Jeśli Pani by teraz weszła jestem gotowy by ja przywitać. W odróżnieniu do Ciebie - uśmiechnął się i uniósł na łokciach zwisając nad jego twarzą - Chyba... Powinienem na Ciebie naskarżyć co? - uśmiechnął się.
Zamruczał wtulając się w jego szyje -Co mogę zrobić żebyś tego nie zrobił? Tak bardzo proszę -próbował powstrzymać uśmiech.
- Powinienem cię ukarać - uśmiechnął się
-Aleksander -oblizał słodko wargi. -Proszę, tak bardzo się boje kary.
- Czego się obawiasz - zaczął głaskać jego włosy.
-Nadal bolą mnie pośladki po wczorajszej sesji -wtulił się w dłoń -A ty masz tak silną dłoń.
- Wczoraj Cię oszczędzałem - zaśmiał się - Ani trochę nie byłem surowy wobec Ciebie.
-Byłeś dla mnie delikatny? -uniósł brew
- Zgadza się... Twoja skóra jest taka gładka i delikatna, boje się że pęknie i rozpadnie jak szkło gdy mocniej ją uderzę - zjechał dłonią na jego gładki policzek.
-Hmmm... tak? -Jacob widząc że jego partner ma wyraźnie bardziej kochający nastrój postanowił trochę go pomęczyć -Oh tak, jestem taki delikatny -przekręcił ich by być na górze i usiadł na biodrach partnera.
- Co nie znaczy, że zawaham się zaczerwienić twoje pośladki jeszcze bardziej - mruknął
-Chyba jest coś innego czerwonego co potrzebuje mojej uwagi -poruszył pośladkami opierając się o jego krocze.
- Nie pozwalaj sobie - odparł od razu jednak w jego głosie zabrzmiała kpina.
-Nie mów że nie chcesz -uśmiechnął się do wyższego rangą.
- Kto by nie chciał być dotykanym przez takie dłonie - oddał uśmiech.
-Masz coś w planach? Jesteś dziś dziwnie miły -opuścił się tak by wisieć twarzą nad jego przyrodzeniem. Zaczął jeździć językiem po wypukłym materiale bokserek.
- Zawsze jestem miły, ale zaraz mogę przestać jak nie zamkniesz tych swoich usteczek - klepnął go delikatnie w policzek.
-Ciężko będzie mi cię zaspokoić z zamkniętymi ustami -zaśmiał się rozbawiony i westchnął -Chyba powinniśmy brać się za śniadanie. Ale tak bardzo mi się nie chce.
- Ruszaj - szybkim ruchem zrzucił go z siebie - No, już.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie szczeniaczki ^^
Kolejny rozdział. Mamy nadzieje, że wam się podobał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top