Rozdział 55 "Oczekiwanie"

Damon starał się leżeć grzecznie i na początku nie było to aż tak trudne. Jednak przy już którymś z kolei klapsie spadającym na jedno miejsce wreszcie zaczął się lekko wiercić i piszczeć gardłowo.

Connor ułożył wolną dłoń na jego szyi i delikatnie ścisnął chcąc dać mu wsparcie. Ulegli zazwyczaj lubili ten ruch gdyż czuli się dzięki niemu bezpieczni. Wydawał też z siebie kojące szepty i mówił jakim to grzecznym chłopcem nie jest rudowłosy.

To pomagało. Przynajmniej minimalnie, gdyż uległy przestał się aż tak bardzo wyrywać i starał znieść karę w ciszy. Zaczął co prawda krzyczeć głucho przy każdym uderzeniu, a łzy spływały mu po policzkach, ale był dzielny.

Gdy pośladki chłopaka były ślicznie czerwone i gorące w dotyku Master zdecydował, że pora to zakończyć. Złapał Damona mocniej, przyciskając go do swoich nóg.

-Teraz dam ci 10 mocnych klapsów i to będzie koniec, tak? Dasz radę? -zapytał masując zbitą skórę.

-Dobrze... postaram się -Damon zagryzł zęby na swojej dłoni i zacisnął powieki. Miał nadzieje, że nie będzie krzyczał na tyle głośno by obudzić Leosia. Jego przyjaciel potrzebował teraz snu.

- Jesteś dzielnym chłopcem, na pewno dasz sobie radę - uśmiechnął się mężczyzna.

Zaczął gładzić dłonią rude włosy chłopaka czując, jak ten spina całe swoje ciało.

- Nie rób tak, może się wydawać, że dzięki temu masz większą kontrolę nad bólem i swoim ciałem ale tak naprawdę tak nie jest a on się tylko zwiększa przez napięte mięśnie - pouczył go i przejechał dłonią po całej długości jego kręgosłupa.

- Chyba r-rozumiem - wymamrotał Damon starając się rozluźnić.

W takiej sytuacji było to jednak o wiele trudniejsze niż można by powiedzieć. Przełknął ślinę ocierając swój wilgotny piegowaty nos.

- Gotów? - zapytał Connor przerywając gładzenie jego pleców i przenosząc dłoń na jego ciepłe, emanujące gorącem pośladki. Zazwyczaj to ciepło było dużo wyraźniejsze jednak przez to, że używał dłoni do uderzenia go, ona również emanowała ciepłem i dość mocnym bólem. Chodź czy większym niż pośladki chłopaka?

Damon niemal niezauważalnie skinął głową, kuląc ramiona. Chciał dać radę, chciał być grzecznym i chciałby to co kiedyś zrobił zostało zapomniane przez wszystkich, przez siebie również. Teraz gdy myślenie o własnej winie zastąpił ból faktycznie mógł powiedzieć, że jest lepiej. Na razie...

Connor uderzył z dużo większą siłą w jego zaokrąglone, czerwone pośladki i odczekał kilka sekund, czy to nie była za duża siła jak na tego chłopaka? Zawsze się tym stresował, od razu przyjrzał się reakcji chłopca.

Chłopak krzyknął głucho i spiął się jednak nie wyglądał jakby był na granicy. Na Pewno nie było aż tak źle.

Connor odetchnął na to jedynie i zadał mu kolejne równie mocne uderzenie nieco niżej. Wiedział, że powielanie klapsów w jedno miejsce jest dużo bardziej bolesne.

Damonek płakał głucho zatykając sobie usta i piszcząc niezadowolony. Nie wyrywał się już jednak.

- Świetnie sobie radzisz mały, Leo ma naprawdę silnego przyjaciela - uśmiechnął się mężczyzna uderzając kolejne dwa razy.

Łzy leciały po policzkach chłopaka. Nie czuł się silny. Zaczął skomleć jak mały szczeniak wchodząc w subspace.

Ten bardzo dobrze znał ten stan. Uśmiechnął się pod nosem gładząc go cały czas po głowie drugą dłonią, zjeżdżając też na jego kark.

Gdy tylko ścisnął go delikatnie ciało uległego jakby rozluźniło się. Wykorzystał ten moment by dać mu jeszcze parę klapsów.

- Okey mały, już ciii - mężczyzna uśmiechnął się spokojnie.

-Przepraszam -powiedział z zaciśniętym gardłem.

- Ciii, już wszystko zostało ci wybaczone mój mały - zapewnił.

-Naprawde? -zerknął na niego znad ramienia. Cały czas jednak posłusznie leżał.

- Tak Damonie, teraz już wszystko jest dobrze - uśmiechnął się.

-Mogę się przytulić? -poprosił zarumieniony, wycierając łzy.

- Oczywiście, nie chcesz jeszcze chwile poleżeć w ten sposób?

-Nie nie... to trochę... upokarzająca pozycja.

Damon podniósł się i przytulił do szerokiej klatki mężczyzny. Był cały spocony z nerwów a pośladki paliły.

- Ciii, dobrze się spisałeś - odparł mężczyzna głaszcząc go - Chcesz się napić? Bo mi się odwodnisz.

-Będzie dobrze -schował się w jego szyi -Przepraszam, że tak płacze. I dziękuje za karę.

- Nie przepraszaj, sam mam ochotę płakać - uśmiechnął się do niego - To nic złego.

-Dlaczego chce Pan płakać? -zdziwili się układając na jego kolanach.

- Nie lubię sprawiać wam bólu, bez względu na to czy o niego prosicie czy też nie - westchnął.

-Przepraszam za to -damon odsunął się od niego i otarł mu oczy dłonią -I naprawdę dziękuje za karę.

- Już dobrze - ten uśmiechnął się całując go w czoło - Teraz sobie odpocznij, zrobię ci kakao co ty na to?

-Poproszę. Jest najlepsze na świecie -zszedł z jego kolan i otulił się leżącym obok kocem.

- I dostaniesz krem - dodał jeszcze cały czas trzymając go lekko w talii - Jest okey?

-Tak. Dziękuje, że Pan pyta -odetchnął -Boli ale to był raczej zamierzony efekt.

- Owszem, ale teraz już wszystkie twoje winy zniknęły i nic się nie wydarzyło mały.

-Dziękuje Coni -zamruczał i wyciągnął dłonie po gorącą czekoladę. -Jesteś najlepszy na świecie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejne dni minęły im w spokoju i miłości. Connor, David i Leo żyli razem, jedli razem i spali razem. Czuli się pijani ze szczęścia. Szczególnie wyczekiwali następnego piątku na którego umówiona była już impreza całego stada oraz przyjaciół. Toy nie mógł się doczekać zabawy w tak dużym gronie, ale też poznania wreszcie nauczycielki Coniego oraz jednego z jej uległych. Wiedział, że chłopak jest najbardziej społecznie aktywnym uległym w grupie Dominy, dlatego również zajmie się ogarnianiem stada.

Leo siedział jak na szpilkach przy pysznym lekkim obiadku zrobionym przez Mastera. Wiercił się jakby już teraz miał ogonek w pupie.

- Spokojnie słońce - Connor położył mu dłoń na głowie - Nie stresuj się tak, będzie dobrze.

-Nie chcę cię upokorzyć przed Panią Emilią. Jej uległy jest podobno idealny w każdym calu.

- Nie ma bardziej idealnej osoby niż ty - uśmiechnął się.

-Musisz ze będzie ode mnie wymagać tej całej etykiety? -wsunął mu się na kolana przytulając do nagiej klatki.

- Jesteś pod moją opieką więc nie musisz się martwić skarbie - uśmiechnął się czule.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie szczeniaczki!

„I woof you" dla wszystkich członków naszego stadka na dc. Zapraszamy nowych członków których przyjmiemy z radością. Miłej niedzieli

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top