Rozdział 46 "Groomer"
- Coni? - Leo spojrzał za okno samochodu na niewielki domek przed którym stanęli. Biały, zrobiony z desek z różowymi zasłonami w oknach i kolorową flagą LGBT powiewającą na wietrze.
Trawnik wokół domku był ładny i intensywnie zielony z posianymi wokoło stokrotkami. Miejsce wyglądało przyjaźnie jednak chłopak i tak się obawiał. Pierwszy raz miał być u groomera.
-Tak słoneczko? -mężczyzna pomógł mu wyjść z samochodu i razem podeszli do drzwi -Gotowy?
- Boje się troszkę - przyznał przełykając ślinę.
-Zobaczysz, że Kaira to świetna osoba. Przekochana -dał mu całusa w czubek głowy po czym zapukał.
Dość szybko drzwi się otworzyły i wyjrzała przez nie słodka kobieta. Była dość niska. Nie wyższa niż metr 60. Jej figura była puszysta i niezwykle urocza czego dodawały jej krótkie tęczowe włosy i septum w przegródce nosa - Connor! - uśmiechnęła się szeroko rozkładając ręce.
-Cześć Kiki -zachichotał Conni przytulając ją do siebie.
-A ty pewnie jesteś Leo tak? -gdy już przestali się gnieść, kobieta spojrzała na chłopaka.
- Tak, proszę Pani - zmieszał się lekko zagryzając wargi i zwieszając głowę na co od razu również został wciśnięty w jej klatkę piersiową. Poczuł, że jak na kobietę miała naprawdę dużo siły.
Oparł się niezręcznie głową o jej piersi. Był homoseksualny, ale i tak czerpał z tego dziwną radość.
-Dobrze Słoneczko to zapraszam do środka. Wszystko zaraz uzgodnimy.
- Jas-jasne - powiedział cicho i poszedł za nią chwytając mężczyznę za rękę.
Connor delikatnie gładził jego plecy widząc lęk chłopaka. Nie chciał by jego szczeniaczek źle się czuł. To miała być dla niego zabawa.
-Siadajcie proszę -wskazała na kanapę -Toy mogę ci dać specjalną poduszkę jeśli chcesz usiąść w nogach Pana. Różnie to jest z pieskami. Jedni wolą kanapę inni podłogę. Sam rozumiesz.
- Najlepiej mi jest po prostu na jego kolanach. Więc chyba najwygodniej będzie nam na kanapie- oparł głowe na jego ramieniu przymykając oczy.
Connor od razu uśmiechnął się zadowolony i wciągnął go na siebie tak by siedział plecami do niego. Dał mu szybkiego buziaka w szyje.
- Jest bardziej uroczy niż sam mówiłeś - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna - Masz na coś ochotę do picia?
Obydwoje zaprzeczyli grzecznie, nie chcąc nadużywać gościnności kobiety.
-W takim razie zacznijmy. Plan na dziś jest taki. Kąpiel, strzyżenie, depilacja woskiem i kolczyk. Nic nie pomyliłam? -zajrzała w swój zeszyt.
- Kolczyk...? - powtórzył cicho Leo - I wosk?
-Tak. Obydwa zabiegi są mało inwazyjne. -powiedziała kobieta z uśmiechem.
-Kochanie widziałeś co w uchu mieli David i Filip? Kolczyk to znak mojego stada.
- Oh - skinął głową - Dam radę, postaram się, czy to będzie bardzo boleć? - spojrzał na kobietę.
-Tylko troszeczkę. A potem dostaniesz ciasteczko. Co ty na to?
- Dobrze, przytulisz mnie? - spojrzał na ciemnoskórego
-Oczywiście Toy. Oczywiście Maleństwo -mocno go w siebie przytulił.
-Masz jakieś pytania? -kobieta przyjaźnie mu się przyglądała.
- Chyba pojawią się w trakcie - przyznał szczerze - Mam się rozebrać do naga... I czy już teraz?
-Najpierw przejdziemy do gabinetu. Tutaj jest jeszcze neutralna przestrzeń. Jesteś gotowy by zacząć? Jeśli potrzebujesz jeszcze do toalety to jest tutaj -wskazała na drzwi.
- Chyba pójdę, na wszelki wypadek - zarumienił się lekko.
-Nie spiesz się -skinęła głową zaczynając rozmowę z jego Masterem. Pokazywała mu coś na tablecie co jakiś czas chichocząc.
Connor chichotał uroczo jak dziewczynka, a Leo poczuł niemal zazdrość z niewiedzy co takiego ich rozbawiło.
Warknął cicho pod nosem szybko załatwiając swoje potrzeby, po czym wrócił do pomieszczenia. Patrzył na Kiki spode łba.
- O, już jesteś - uśmiechnęła się szeroko i wstała - Gotowy?
-Tak -mruknął niezadowolony spuszczając wzrok. Connor był jego. A-a.. ona pewnie chciała mu go odbić.
- Coś się dzieje kwiatuszku? - musnęła jego policzek dłonią.
Nie odpowiedział jej. Jedynie podszedł do swojego Pana i otarł się policzkiem o jego szyje. Warczał bardzo cicho.
- Leo? - Connor uniósł brew słysząc ten dźwięk.
Leo wydał z siebie tylko głośniejszy warkot, wchodząc mu na kolana i mocno przytulając. Jego! Jakaś baba nie będzie zabierać tego co jego!
- Coś się dzieje? - Kaira przekrzywiła głowę lekko zmartwiona.
-Mój -wykrztusił z siebie tylko słowo, będąc na granicy przestrzeni.
- Oczywiście, to tylko twój Pan - skinął głową - Nie zamierzam ci go odebrać
Leo już i tak nie ufał kobiecie. Ona na pewno kłamała.
-Obiecuje Kochanie. Zobacz. To moja dziewczyna. Jesteśmy w monogamicznym związku. Tylko ja i ona -wyjęła telefon i pokazała mu uroczą rudowłosą dziewczynę z piegami na twarzy i szerokim uśmiechem oraz zielonymi oczami.
Miała na sobie różową obrożę i kostkę w ustach. Toy trochę nie rozluźnił.
-Pani jest... lezbijką? -zapytał mało grzecznie jednak nie miał siły na więcej.
- Owszem - skinęła głową - Więc nie musisz się obawiać.
Rozluźnił się wyraźnie na jej słowa. Zrobiło mu się trochę głupio, więc pochylił się i liznął jej dłoń patrząc się przepraszająco.
- O, widzę, że ktoś nam tutaj wchodzi w przestrzeń - uśmiechnął się Coni.
-Jesteś zestresowany słoneczko? Potrzebujesz się rozluźnić i być małym słodkim pieskiem? -zawtórowała mu kobieta.
Ten pokiwał głową wydając z siebie zabawny odgłos. Od razu zrobiło mu się lepiej.
-Oj tak. Potrzebujesz kochanie, No wiem. Postaw go na ziemi i rozbierz. Myślę, że możemy już zacząć -postanowiła.
Connor kiwaniał głową i zaczął zsuwać ubrania z chłopaka po chwili pozostawiając go zupełnie gołym.
-Nie jest przyzwyczajony do braku ochraniaczy prawda? -upewniła się kobieta na co otrzymała kiwnięcie głowy Mastera -Dobrze. Więc maleństwo, teraz nie dostaniesz ochraniaczy bo musimy zrobić kąpu kąpu -podsunęła mu dłoń do powąchania.
Ten przysunął się do jej skóry i po krótkim wąchaniu jej i lizaniu zaprzestał, unosząc oczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie szczeniaczki!
Wysyłamy wam duuuużo miłości. Co sądzicie o nowej przygodzie Leo u psiego fryzjera? Podoba wam się kiki? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top