Rozdział 43 "Błędy"

- Dziękuje ci bardzo - powiedział z uśmiechem Argo.

Po tym szczeniak podał zupę Coniemu, jednak sobie żadnej nie przyniósł.

- Toy? A ty? - ciemnoskóry spojrzał na niego uważnie.

-Nie jestem głody. Przepraszam. Zjem coś po sesji dobrze? -usiadł na krześle cały czas spięty.

- O co chodzi chłopcze? - Argo przyjrzał mu się uważnie.

-J-ja... o nic Panie. Po prostu jestem spięty i chyba nie dam rady nic zjeść -Leo podsunął się bliżej Coniego szukając oparcia.

- Co jest mały? - mężczyzna zmartwiony spojrzał na niego.

-Naprawdę nic Coni-powiedział starając się uśmiechnąć przekonywująco.

- Okłamywanie Pana nie jest dobre, nawet tak nieumiejętne - mruknął.

-Ja... -spojrzał na niego smutno -Tylko się stresuje. To tyle.

- A mi się wydaje że chodzi o coś jeszcze, powiedz mały

-Trochę się... boje? -wymamrotał cicho

- Czego takiego Leoś? - zapytał od razu Connor dotykając jego policzka. Czy był złym Panem skoro jego chłopiec czegoś się obawiał?

-Że zawiodę i ośmieszę cię przed Panem Argo -zerknął na niego niepewnie.

- Dlaczego miałbyś to zrobić? - zapytał mężczyzna przekrzywiając głowę.

-No bo -zaciął się -właściwe to nie wiem. Stresuje się, że zrobię coś nie tak.

- Nie bój się, napewno nic takiego się nie stanie - zapewnił ciemnoskóry już nieco spokojniejszy.

-Mogę się przytulić? -zapytał szeptem zarumieniony. Trochę się wstydził.

- Oczywiście, chodź do mnie - wziął go na swoje kolana.

Leo wtulił zapach w jego pachę gdzie zapach był najbardziej intensywny i zaczął go wdychać by się uspokoić. Connor przed chwilą brał prysznic przez co nie pachniał nieprzyjemnie. Wyczuwał jego mydło karmelowe i subtelną nutkę potu. Uspokoił się trochę czując bezpiecznie w ramionach.

- Już dobrze, uspokój się słoneczko - mówił ten głaszcząc go po włosach.

Blondynek mruknął tylko, nie chcąc odrywać się od ciepłego ciała. Chciał się w niego wtopić i w ten sposób ukoić nerwy. Ciemnoskóry smyrał go w kojącym geście zupełnie zapominając o swojej zupie która teraz straciła wszelkie znaczenie. Jego chłopiec był najważniejszy.

Kiedy jednak przypominał siebie o niej delikatnie odsunął od siebie chłopca. Sięgnął po łyżkę i przysunął mu ją do twarzy -Musisz coś zjeść. Leci samolocik.

Leo od razu lekko się uśmiechnął i otworzył usta biorąc do nich zbliżającą się łyżkę. Przymknął oczy na jej pyszny smak. Uwielbiał zupę z groszku, choć sam groszek nie przechodził mu przez gardło. Obrzydliwe zielone kulki. Przełknął jedzenie od razu otwierając usta. Rumienił się co prawda, ale karmienie było dla niego bardzo przyjemną czynnością.

- No no, rozpieszczasz go Con - zaśmiał się Argo samemu kończąc zupę po czym bezceremonialnie odnosząc go do zlewu.

-Przepraszam -Leo od razu chciał zerwał się z kolan swojego chłopaka.

- Za? - zapytał od razu długowłosy uśmiechając się życzliwie.

Chłopak nie odpowiedział odrazu -Za bycie rozpieszczanym? -bardziej zapytał niż stwierdził. Sam nie wiedział za co przeprasza.

- To chyba nie ty powinieneś przepraszać - zachichotał lekko starszy.

Leo zarumienił się i podrapał po karku -Um, No niby tak...

- A teraz jedz - znów podsunął mu łyżkę

-Mogę sam -wyciągnął rękę by zabrać od Mastera sztuciec.

Ten odsunął ją od niego - Ale ja Cię karmie.

Blondyn speszony spuścił wzrok, ale grzecznie otworzył usta. Argo miał go za złego uległego? A może za bardzo się tym stresuje?

- Drżysz - zauważył długowłosy - Wciąż się stresujesz.

-Tak Panie. Nie jestem pewien czy dam radę wejść dziś w headspace -powiedział cicho

- A ja myśle że świetnie sobie poradzisz. Uwierz w siebie chłopcze. Choć nawet jeśli się nie uda nic się nie stanie - uśmiechnął się pokrzepiająco

-Czy ja... mógłbym na chwile pójść do pokoju? Proszę -spojrzał na Connora.

- Mam iść z Tobą? - zapytał od razu - Jeśli faktycznie nie jesteś gotowy wejść dziś w przestrzeń powiedz, przecież nie będę Cię winił słodziaku.

-Nie, nie. Potrzebuje iść sam. Tylko na chwile -wymruczał prosząco.

- Idź - zgodził się z nim mężczyzna wzdychając lekko. Czy powinien się niepokoić czy może już przesadzał?

Leo w tym czasie usiadł na łóżku w ich sypiali. Skulił się tam lekko, uspokajając oddech. Wszystko było przecież okej... nie musi się bać. Jest bezpieczny.

Zaczął robić głębsze oddechy tak jak zawsze uczył go Coni i David. Ponoć to pomagało. Otulił się kocem. To był jego specjalny koc o którego otarł się David i Coni, przez co pachniał nimi. Zaczął wdychać zapach ukochanych. Uspokajało go to i sprawiało, że powoli jego oddech zwolnił. Czy to bardzo niegrzeczne że tak nagle zniknął? Co pomyśli sobie Master Argo?

Drżącymi dłońmi wybrał numer do Davida.

-M-masz może chwile?

- Leoś? Co jest szczeniaczku? - od razu usłyszał spokojny, łagodny głos który tak uwielbiał.

-Stresuje się. Ja... chyba byłem niedobry. I uciekłem od Pana Argo. Nie wiem co mam robić. Chce mi się płakać -pociągnął nosem.

- Hej hej hej mały - od razu zaczął go uspokajać - Spokojnie, na pewno nic nie zrobiłeś złego. Powiedz co się stało dokładniej.

- Ja, ja... Sam nie wiem - zaczął się jąkać ze stresu - Najpierw Master przyszedł i ja zapomniałam od razu wziąć od niego płaszcza, potem-potem zaproponowałem mu ciastka a on powiedział, że nie je cukru więc myślałem że-e jest na diecie i to powiedziałem, nie chciałem go urazić - mówił coraz bardziej będąc przerażonym - Na dodatek gdy już zjadł nie odniosłem jego talerza i on sam to zrobił, tak bardzo mi wstyd. Jestem okropnym uległym - rozpłakał się.

-Malutki -mruknął cicho -Już shhh... jest okej. Jestem pewien, że nie jest zły. Pamiętaj, że jesteś pieskiem na uległym. Argo nie traktuje cię jako służącego. A szczeniakowi przecież nie każe odnosić naczyń. Może pójdziesz z nim o tym porozmawiać? -zapytał łagodnie

- Wstydzę się tego, Connor na pewno jest zły - powiedział jeszcze ciszej.

W tym momencie usłyszał pukanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka szczeniaczki!

Dziś leoś i jego atak paniki. ;-; Ale nie martwcie się niedługo będzie lepiej ^^ Mam do was pytanie. Chcielibyście przeczytać coś o pony play? Bo zastanawiamy się czy czegoś takiego nie napisać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top