Rozdział 3 "Aport"

- Alfa? - zmarszczył brwi Leo.

- Nie wiesz... Co to znaczy? - zaniepokoił się mężczyzna.

- To znaczy, spotkałem się wiele razy z tym określeniem. Ale bardziej u wilków. U psów to też tak działa?

- W Puppy Play alfa, to osobnik z najsilniejszym charakterem i najdłuższym stażem. A reszta wygląda tak jak u wilków. On dominuje.

- Czyli ja jestem omegą? - zapytał niepewnie.

- Ty jesteś szczeniakiem. Potem będziesz betą, a na końcu alfą.
-wyjaśnił. Trafił na naprawdę niedoinformowanego szczeniaka.

- Alfą raczej nigdy - zarumienił się, uśmiechając lekko. Miał naprawdę uroczy i nieśmiały uśmiech.

- Nie wszyscy chcą być alfami. Czasem pieski zostają na betach.

Ciemnoniebieskie oczy mężczyzny zabłysły. Od razu pomyślał, że taki piękny piesek nadałby się na wystawy.

- A jak ci się podoba to co widzisz? -położył mu rękę na kroczu, gdzie poczuł lekkie wybrzuszenie, na co jasnowłosy chłopak zarumienił się. - Oho. Piesek się troszkę podniecił. To bardzo dobrze, oglądaj dalej -zaczął masować wybrzuszenie.

- Wtedy może się... - zaczął Leo jeszcze bardziej się czerwieniąc.

- Może się...? -zapytał delikatnie przyspieszając, całując jego ramię.

- Może się, coś stać... - powiedział jeszcze cichszym i bardziej nieśmiałym głosem.

- Cóż takiego piesku? Co się może stać? -wymruczał mu do ucha zaciskając mocno palce.

Leo zagryzł wargi.

- C-chyba wiesz... - wydusił.

- Taki napalony piesek. Mogę włożyć dłoń pod twoje bokserki?

- Ja... Ym... - oblizał spierzchnięte usta.

- Nie zrobię tego jeśli mi nie pozwolisz. A bez tego nie będę mógł pomóc ci dojść piesku.

- Ja chyba... Nie chcę - powiedział lekko zestresowany - Przepraszam, ale...

-Spokojnie. To nic. Rozumiem
-mężczyzna powiedział kojącym głosem i przesunął dłoń na jego udo - Oddychaj i oglądaj film.

Ten skinął głową wpatrując się dalej w ekran. Szczerze mówiąc... Podobało mu się to bardziej niż sądził. Master zaczął całować jego skórę. Była zaskakująco gładka i przyjemna w dotyku. Ciepłe usta mężczyzny wodziły po niej wysyłając iskry przyjemności do mózgu chłopaka, na co ten coraz mocniej zaciskał wargi, nie chcąc by z jego ust wydobyło się jęknięcia. To było bardzo przyjemne. W końcu mężczyzna przytrzymał go za włosy i przejechał językiem po jego szyi. Na końcu zassał się na płatku jego ucha

- Słodki piesek...

Leo zaczerwienił się uroczo na to określenie. Nazywanie "psem" było dla niego zupełnie nowym doświadczeniem.

-Widzę, że jesteś już w odpowiednim nastroju - złapał go za okazałą wypukłość w spodniach - Myślę, więc, że już czas trochę się pobawić.

W dłoni mężczyzny pojawiła się jaskrawo zielona piszcząca piłeczka. Nacisnął ją parę razy i zaczął nią wodzić przed oczami chłopaka. Chciał wywołać w nim instynkt chwytania.

Ten jednak patrzył to na nią, to na niego, nie do końca wiedząc co powinien zrobić i czego mężczyzna od niego oczekiwał.

- Po prostu rób to, co podpowiada ci instynkt. Przestań się zastanawiać - powiedział ciemnoskóry w odpowiedzi na jego pytający wzrok.

Rzucił piłkę niedaleko.

-Aport szczeniaczku.

- Mam... Biec za nią? - upewnił się młodszy, widząc jak ta turla się po podłodze.

- Oczywiście. No już, biegnij. - zaklaskał pośpieszając go.

Ten niepewnie się podniósł i na czworakach dosyć niemrawo podszedł do piłki, miał ją już wziąć w dłonie, jednak zawahał się.

- Mam ją podnieść... Zębami? - zapytał.

Mężczyzna tylko ciężko westchnął. Chłopak był naprawdę ciężki w treningu.

- Szczeniaczku. Musimy coś sobie wyjaśnić. Gdy tu przyszedłeś w jaką rolę chciałeś się wczuć. Jakie miałeś fantazje?

- No, chciałem być... Psem - powiedział. W końcu nie mógł przecież wyjawić prawdziwego powodu.

- I co przez to miałeś na myśli? Martwię się, że po prostu to nie jest miejsce dla ciebie. Wydajesz się zupełnie nic nie kojarzyć - mężczyzna podszedł do niego i pogłaskał po głowie miękko.

Przypuszczał, że chłopak albo trafił tu przypadkowo, albo ze stresu zupełnie się pogubił.

- Ja... ja chcę tu być, tylko się... stresuje. Nie jestem pewien co robić i... - jego język zaczął się plątać.

-Shhh, shhh, spokojnie, nie panikuj. Mów do mnie. Stresujesz się? Czego się tak boisz? Przecież widziałeś filmiki, czytałeś moją stronkę. Wszystko wiesz.

- T-tak... Ale... W praktyce jest trudniej - powiedział, chcąc brzmieć jak najbardziej przekonująco. Nie mógł teraz stąd wyjść. Nie zaliczyłby wtedy wyzwania.

- Nie możesz się wczuć tak? Pamiętaj, że jesteś bezpieczny. Po prostu rozluźnij się i spróbuj robić to, co podpowiada ci instynkt - dostał buziaka w czoło i mężczyzna rzucił mu piłkę kawałek dalej - Oddychaj głęboko, skup się tylko na piłce. Na tym jaka jest jaskrawa, jak przed tobą ucieka. Nie ma nic poza piłką i mną, twoim panem.

Blondyn przełknął ślinę i mimo rumieńców na twarzy nieco szybciej ruszył za nią łapiąc ją w zęby.

- Właśnie tak, brawo! Czujesz jak przyjemnie wypełnia twój pyszczek? Zaciśnij na niej zęby, zobacz jakie to rozluźniające, jak pomaga pozbyć się emocji, wyżyj się gryząc ją.

Mimo usilnych starań i prób nie potrafił wczuć się tak jak oczekiwał tego starszy. Pogryzł jednak piłkę ośliniając ją.

Mężczyzna nie spodziewał się jednak jakichś olśniewających rezultatów, chłopak był zbyt zestresowany i niepewny by do końca się wczuć. Chciał mu jednak pokazać trochę radości

- A teraz daj piłeczkę -wyciągnął dłoń pod jego twarz.

- Jest trochę... Zaśliniona - powiedział chłopak wahając się.

- Ani słowa. Od teraz odzywasz się tylko jeśli masz jakieś ważne pytanie lub chcesz przerwać. - powiedział próbując innej taktyki. Może ostry rozkaz pomoże mu się rozluźnić. - Daj piłkę. Połóż mi ją ustami na dłoni.

Leo znów włożył ją do ust, po czym zbliżył się do mężczyzny wykonując polecenie.

-Brawo, dobry pies - W nagrodę został pogłaskany po głowie - A teraz jeszcze raz. Aport, tym razem szybciej.

Blondyn znów się zarumienił. Wręcz czuł jak niedorzecznie wygląda biegnąc za piłką, jednak co dziwne... Wcale go to nie obchodziło aż tak bardzo.

Gdy tylko wrócił do swojego chwilowego Pana z piłką, ten pochylił się nad nim i podrapał pod brodą.

- Chcesz jeszcze raz szczeniaczku? Daj głos - pomachał mu znów piłką przed twarzą.

Młodszy zagryzł wargę. Nie potrafił zaszczekać ani nawet wydać głosu podobnego do szczekania psa.

-No dawaj. Chociaż spróbuj. - zachęcał go dalej starszy. - Zamknij oczy i to z siebie wyrzuć - podpowiedział cały czas rytmicznie machając piłką.

- Nie... Nie potrafię - powiedział i zwiesił głowę - Przepraszam...

- Okey. To nic. Kiedyś się tego nauczysz - głos starszego był miękki i kojący. Niczym ciepły olejek rozsmarowywany na naciągnięte ścięgno. Przynosił ukojenie - Wszystko jest dobrze.

- Rozczarowałem Pana? - zapytał chłopak unosząc na niego swoje niebieskie oczy.

-Nie mały, jesteś tylko szczeniakiem, to oczywiste, że nie wszystko będzie ci wychodzić - Chłopak został wzięty w duże ramiona mężczyzny - Dobry piesek -wymruczał mu do ucha - Bardzo dobry...

Ten przymknął oczy czując się bezpiecznie przy nim. Zaczął spokojnie oddychać a wcześniejszy stres powoli zacząć schodzić opuszczając jego ciało.

~~~~~~~~~~

Witamy w następnym rozdziale, jak wam się dotychczas podoba? Jeśli macie jakieś pytania możecie na spokojnie je zadawać w komentarzach

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top