Rozdział 33 "Lewatywa"
-W porządku. Wróćmy do sceny. Po takiej awanturze odstawiacie uległego na chwile. Żeby się uspokoił. Około godzina, ale to zależy od osobnika -zaczęła chodzić naokoło chłopca. -Powiedzmy, że już minęła. -klasnęła w dłonie -jak się czujesz aniołku? Już spokojniejszy? -spytała kochająco.
- Ta - prychnął idealnie udając niezbyt zadowolonego. Chodź szczerze mówiąc, nigdy nie był dobrym aktorem.
-Tak... dobrze -pogładziła go po włosach -Odbędziesz teraz swoją karę czy potrzebujesz jeszcze chwile posiedzieć i zastanowić się dlaczego krzyczenie na Panią jest złe?
- Nie, chyba... Rozumiem - znów odetchnął głęboko.
-Dobrze. Chcesz mi coś powiedzieć zanim zaczniemy?
- Przepraszam za moje zachowanie Pani, było nieodpowiednie.
-Grzeczny chłopiec -podrapała go po głowie -Karą będzie godzina z mydłem w ustach i lewatywa również z mydła. Oczyścimy cię z tego całego brudu, który sprawił, że się tak zachowałeś
William skrzywił się wyraźnie - Dobrze Pani - westchnął głęboko.
-Połóż się na koźle. Wygodna pozycja bo i tak nie będzie ci przyjemnie -zaczęła przy nim przygotowywać worek z lewatywą.
- Tak pani - odetchnął i wstał po czym podszedł do kozła i ułożył się na nim kładąc dłonie pod brodą.
-Dobrze. Will. Jakie jest twoje hasło?
- Czerwony Pani - odparł starając się być spokojnym
-Czy potrzebujesz go teraz użyć? -ubrała lateksowe rękawiczki
- Nie Pani - pokręcił głową - Czuje się w porządku.
-Dobrze -podeszła do niego od tyłu -Głęboki wdech i wydech.
Mężczyzna przymknął oczy wdychając i wybuchając powietrze próbując się zrelaksować. W momencie wydechu kobieta wepchnęła koniec rurki do lewatywy w niego -Grzeczny chłopiec.
Ten drgnął swoim ciałem odruchowo jednak od razu przymknął oczy i znów odetchnął. Nie takie rzeczy już znosił.
-Boli? -przejechała palcem po jego odbycie chcąc się przekonać czy na pewno wszystko jest w porządku.
- Nie jest to przyjemne uczucie - przyznał William szczerze.
-Wiem. Jeśli będzie tylko niekomfortowe to dobrze. Informuj od razu gdyby pojawił się ostry ból. Zrozumiałeś? -podpięła worek do stojaka.
- Tak Pani - znów przymknął oczy, starając się jak najmocniej rozluźnić mięśnie.
-Zaczniemy -skinęła głową włączając przepływ wody. Druga dłonią sięgnęła po kawałek mydła -Jest organiczne. Nie uczyni ci krzywdy. Otwórz usta.
Mężczyzna rozchylił wargi ukazując idealne zadbane białe uzębienie. Nie był zbyt zachwycony.
-Grzeczny chłopiec -kobieta umieściła mydło na jego języku i dała całusa w czoło -Wypluj je jeśli będziesz potrzebować hasła.
Ten nie miejsc jak odpowiedzieć jedynie pokiwał głową nie do końca zachwycony.
-Dobrze -spojrzała na Connora cały czas trzymając dłoń na plecach Willa. -Pamiętaje o kontakcie. Wasza obecność uspokoi uległego i pomoże zwalczyć ból. -pouczyła masując lekko skórę -Connor. Podejdź proszę. Pokaż jak zachowałbyś się gdyby to był twój uległy.
Ciemnoskóry uśmiechnął się i kucnął przy mężczyźnie przeczesując jego włosy i odgarniając je z twarzy mężczyzny. Zaczął uspokajająco gładzić go po plecach
Will po chwili zaczął się wiercić i wyraźnie spinać. Poniekąd przez fakt że mydło w jego jelitach wywoływało skurcze, ale też po to by nie ułatwiać za bardzo Coniemu. Niech pokaże jak sobie poradzi.
- Ciii, jestem tutaj, za chwile skończymy - powiedział tym swoim uroczym troskliwym tonem który wszyscy ulegli wprost uwielbiali. Z resztą... On mając skołatane nerwy też go uwielbiał.
Uspokoił się, więc wyraźnie lekko wyginając głowę. Jakby prosił o pogłaskanie.
- Lubi twój dotyk, jest zaczarowany - powiedziała Emilia patrząc na ich dwójkę.
-Dotyk. Jak już mówiłam jest najważniejszy. Ulegli kochają gdy się ich dotyka. Pogłaszcz go po głowie. Will spróbuj udać że jesteś na skraju załamania. To raczej nie będzie trudne -poklepała jego brzuszek
Ten jęknął. Cholera, dotykanie brzucha w tej chwili było okropne. Od razu się spiął.
Wyraźnie zaczął drzeć i mruczeć na mydle. Zacisnął pięści i poruszał lekko nogami tak jakby ledwo mógł wytrzymać.
- Spokojnie... - mówił dalej kojąco Connor - Jestem przy tobie Will.
Will zaczął piszczeć. Trochę to raziło jego godność, ale podejrzewał że tak zrobiłby uległy.
Ten zaczął przeplatać jego przydługie kosmyki między palcami wierzch głowy gładząc paznokciami. Te ruchy zazwyczaj były przyjemne.
Czarnowłosy uspokoił się. Musiał przyznać... głowa była jego słabym punktem. Zawsze robił się od tego senny.
- Tylko nie upuść - kobieta wskazała na mydło - Dobrze ci poszło - pogładziła Connora po głowie.
-Co byś zrobiła gdyby jednak je upuścił? -zapytał Coni nadal głaszcząc chłopaka.
- A ty co byś zrobił? - spojrzała na niego zaciekawiona.
-Hmm... pewnie nie przedłużyłyby kary. Jest wystarczająca, a każdemu może się zdarzyć wypadek.
Ta uśmiechnęła się i skinęła głową - To dobrze chłopcze. Postąpiłabym podobnie.
Will znów zamruczał patrząc na nich prosząco. Zaczynał czuć się coraz gorzej.
- Może już starczy Pani? - zaproponował Connor spoglądając na kobietę.
-Miała być godzina. Pamiętajcie chłopcy. Ulegli potrzebują konsekwencji. -powiedziała spokojnie -Jeszcze trochę musisz wytrzymać kochanie -powiedziała delikatnie dając mu całusa.
- Godzina to nie za dużo? - nie ustępował wciąż ciemnoskóry.
-Nie. To dobra kara. Za jakiś czas wyjmiemy mu mydło z ust, jednak będzie musiał posiedzieć. Will wszytsko okej? -dopytała.
Ten powoli, dość zmęczony pokiwał powoli głową na tyle na ile miał sił.
Kobieta i Coni siedzieli przez jeszcze paręnaście minut koło drżącego Willa. W końcu Emilii odezwała się -Wystarczy mydła -wyjęła kostkę z jego ust i zatrzymała lewatywę -10 minut i będziesz mógł przepłukać usta i wypróżnić się.
- D-dziękuje Pani - wysapał William krzywiąc się lekko na posmak mydlin w ustach.
-Jak się czujesz? -spytała unosząc jego brodę dwoma palcami.
- Nie lubię takiego smaku, ani... Uczucia - wymruczał starając się jak najmniej skupić na mydlinach w ustach.
-Raczej nikt nie lubi -odparła głaszcząc go po policzku -Grzeczny chłopiec. Dobrze sobie radzisz.
- Dziękuje... Pani - odetchnął znów mlaszcząc cicho i krzywiąc się jeszcze bardziej.
Posiedzieli chwile w akompaniamencie brzucha Willa -Coni. Gdyby to zależało od ciebie puściłbyś go do łazienki samego czy poszedł z nim?
- Wolałbym towarzyszyć Pani, przynajmniej na początku, by upewnić się, że jest stan jest dobry i nie ma żadnych komplikacji. Jednak uwzględniłbym też jego komfort, on jest bardzo ważny Pani - stwierdził Connor szczerze.
-To dobry odruch. Aczkolwiek ta metoda jest jak najbardziej bezpieczna. Pokaż jak dalej opiekowałbyś się nim-machnęła dłonią.
- Will? Jak się czujesz? - zapytał zaczynając gładzić go delikatnie po głowie.
-Słabo Panie. Boli mnie brzuszek -powiedział jakby uległe.
- Wiem o tym, ale potem ból przeminie i pozostanie świadomość że dałeś radę i moja duma z Ciebie.
-Nie będzie się już Pan na mnie gniewał? -spytał patrząc na niego i znów się krzywiąc. Brzuch dokuczał niemiłosiernie. Całe jego ciało było w pocie jakby po wysiłku fizycznym. Nienawidził być spoconym. Bez względu na to po jakiej czynności. A teraz właśnie się tak czuł.
- Nie mój mały - pokręcił głową Coni - Po karze zapominamy o tym co złe.
-Już -powiedziała kobieta patrząc na zegarek -Coni. Pokaż jak zakończyłbyś karę.
Mężczyzna uśmiechnął się od razu - Okay Will, kończymy, świetnie się spisałeś. Jestem z Ciebie dumny - pocałował go czule w czoło.
-Boli -postarzył się Will i spróbował wstać -Mogę już iść do łazienki?
- Tak, chodź, powoli - podparł go za ramię dając jak największe wsparcie
William skrzywił się jednak oparł na przyjacielu i pokuśtykał do łazienki -Wyjdziesz, proszę?
- Zrobię to, ale najpierw muszę się upewnić że jest w porządku. Chcesz wody?
-N-nie. Potrzebuje się pozbyć wody z organizmu -usiadł na sedesie jęcząc.
- Czekam za drzwiami - przeczesał jego przydługie włosy po czym wyszedł.
Siedząc w sali słyszeli tylko dziwne dźwięki i jęki.
-To... jak nam poszło?
- Bardzo dobrze, Williamowi ciężko opuszczać swoją strefę komfortu ale dobrze sobie radzi. Ty również Connorze, bardzo się od siebie różnicie jednak oboje aspirujecje na dobrych Masterów.
-Dziękuje -pokłonił głowę -Tak... Williamowi jest ciężko. Czasem się zastanawiam... może lepiej żebym zawsze to ja robił za uległego?
- Następnym razem będzie Twoja kolej, jednak on też musi się uczyć. Czasami samo obserwowanie nie wystarczy.
-Rozumiem -uśmiechnął się lekko do kobiety. Mieli szczęście, że była ich nauczycielką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka szczeniaki!
Jak się macie skarby? Chciałybyśmy dziś wam coś powiedzieć. Pamiętajcie, że nie ważne jakie macie fetysze (o ile nie ranią osób nie zgadzających się na to) jesteście normalni. I nie jesteście sami. Jeśli wasza seksualność was przytłacza, możecie do mnie napisać. Postaram się dać wam wsparcie i miłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top