PROLOG: Mejores amigos

 Okładka wykonana przez PJiminChimmy

Od zawsze pragnąłem tylko jego szczęścia, a w międzyczasie zapomniałem również o sobie i w końcu to on stał się całym moim światem.

Jungkook nie był typowym chłopakiem i ja również nie byłem kimś wyjątkowym, choć w jego oczach pragnąłbym takim się poczuć. Jestem kimś, kto przypomina pustą wiszącą tablicę, która po zmyciu zmienia się w czystą nicość.
Być może nie jestem optymistyczny, a moje myśli przedstawiają mnie jako porażkę, ale właściwie to ja się tak czułem i wciąż czuję.

Kim Taehyung — To chłopak, który siedzi z nosem w książkach i wspiera całym sercem swojego najlepszego przyjaciela, który przy pierwszym króliczym uśmiechu, skradł jego niczemu winne serce i przewrócił jego życie do góry nogami, jednak zacznijmy wszystko od samego początku tej historii...

Seul~Czas przeszły.

Przechodzący uczniowie przez pasy szli grupkami, bądź osobno, zmierzając ku własnym domom. W tym całym zatłoczonym miejscu dwójka osiemnastolatków przeszła na bezpieczną część chodnika, kierując się w swoją stronę.
Kim Taehyung ciemnowłosy chłopak o lekko przydługawej grzywce oraz oczach w kolorze głębokiej mlecznej czekolady, potrafił wzbudzić w ludziach wrażenie dobrej i ciepłej osoby, a jego hipnotyczne i bystre spojrzenie przyciągało wiele osób. Jego uroda była wyjątkowa, czemu zaprzeczyć nie mógł idący obok najlepszy przyjaciel Jeon Jungkook. 
Jeon Jungkook to chłopak o węglowych oczach, włosach czarnych jak smoła, które opadają przy swojej długości na twarz, gdzie boki jego włosów są wygolone. Cerę zaś ma jasną, a przynajmniej jaśniejszą od oliwkowej cery jego przyjaciela. 
Obydwoje wracają w dość dobrym nastroju z budynku szkoły, pragnąc po długim dniu w końcu znaleźć się we własnym domu.

— Dostałeś już odpowiedź ze szkoły w Kalifornii? — pyta Jungkook, spoglądając z zainteresowaniem na pochłoniętego własnymi myślami Taehyunga, który przy jego pytaniu przenosi swe oczy na niego.

— Jeszcze nie, a ty? — pyta.

— Również — wzdycha ciężko. — Musimy się dostać, Tae. Jak się nie dostaniemy, to zostaje nam szkoła tutaj, a tego nie chce. Dobrze wiesz, że..

— Pragniesz czegoś nowego  — wchodzi mu w zdanie chłopak. — Nie bój się, jest jeszcze za wcześnie na to — dodaje ze spokojem, chcąc uspokoić przyjaciela, który przyglądając się mu, uśmiecha się ciepło i niespodziewanie obejmuje ramieniem Taehyunga, który spina się przy jego nagłym ciężarze.

— Dobrze mieć takiego przyjaciela jak ty. Zawsze jesteś od uspokajania, a ja od...

— Decydowania — śmieje się w rozbawieniu.

— Dokładnie — wyszczerza się radośnie.

— Ale Jungkook... — zaczyna z niepewnością chłopak. — Jeśli, któryś z nas się nie dostanie, to wtedy co zrobimy? — pyta, niepewnie na niego spoglądając.

— Wtedy żaden z nas nie jedzie. Razem tego chcieliśmy i wspólnie tego dokonany. Zobaczymy trochę świata i poczujemy Kalifornijskie słońce — mówi z rozmarzeniem, a Taehyung uśmiecha się delikatnie, wiedząc dobrze, jakim jego przyjaciel jest marzycielem. — Bez mojego najlepszego przyjaciela nie jadę — dodaje z pewnością w głosie, a policzki Taehyunga rozgrzewają się przez jego słowa i piękny dla oczu uśmiech.

— Cieszy mnie twoje podejście — mówi z uśmiechem, spoglądając nieśmiało na Jungkooka, który swoimi słowami sprawia, że czuje się spokojniejszy.

— Ciekawe czy Jimin i Yoongi się dostaną — przykłada palec wskazujący do podbródka. — Jednak nie wiem, jak wytrzymamy z tą dwójką w jednym mieszkaniu, znając ich nienawiść do siebie — śmieje się, a Tae do niego dołącza.

— Kupimy sobie zatyczki do uszu i problem z głowy — mówi z pewnością w głosie, a Jungkook uśmiecha się szczerze, ciesząc się z tego, że będzie mieć obok odpowiedzialnego Taehyunga, który zawsze jest dla niego oparciem.

— Dobrze mieć cię obok — wyznaje, a Taehyung w głębi duszy bardzo cieszy się, będąc dla Jungkooka kimś szczególnym, jednak gdyby poznał prawdę, to czy by wciąż był dla niego ważny? — Dziś wieczorem z mamą wpadamy do ciebie na kolację. Jeśli dziś otrzymamy odpowiedzi z uniwersytetu, to będzie co świętować — wyszczerza się w radości, pragnąc wyjechać z tego miasta i zaznać wolności.

— Zawsze jesteście mile widziani — szepcze. 

Jeon Jungkook jest przyjacielem Taehyunga od dzieciństwa. Zawsze obydwoje trzymają się blisko siebie, nawet jeśli burza nie raz ciążyła nad nimi, to pomimo sprzeczności potrafili do siebie wrócić w rozryczeniu, z gilami w nosach, ale pogodzeni.

Taehyung po odprowadzeniu Jungkooka do domu, który znajduje się na tym samym osiedlu, co jego rodzinny dom, wraca niechętnie do domu, gdzie zdejmując buty przed wejściem, trzaska drzwiami.
— Jaah! Kim Taehyung, matka nie uczyła cię, żeby nie walić drzwiami?! — krzyk kobiety z kuchni, powoduje, że zatrzymuje się w przejściu i wywraca oczami.

— Przecież ty jesteś moją matką i powinnaś to wiedzieć — zauważa, patrząc z uwagą na kobietę przed garem z zupą.

— Faktycznie — uderza się chochlą w głowę, przez co wykrzywia się w bólu.

— Ja nie wiem, co ty zrobisz, kiedy uda mi się wyjechać do Stanów — pokręca w rozbawieniu głową, podchodząc do niezdarnej kobiety, której zabiera chochelkę.

— Zginę marnie — stwierdza. — Ale co do Stanów, to dziś przyszedł do ciebie list — mówi z uśmiechem, gdzie sięga po leżącą na blacie kopertę, wręczając ją do rąk zaskoczonego syna. — Od ojca też jeden przyszedł — dodaje, jednak Taehyung odchodzi, gdzie po drodze do stołu wyrzuca list od ojca do śmieci, a rodzicielka patrzy na niego z niedowierzaniem w oczach. — Taehyung, mógłbyś, chociaż spróbować przeczytać list od ojca — chłopak siada do stołu, gdzie przenosi oczy na matkę.

— Jest dwudziesty pierwszy wiek i piszę się SMS-y, a nie głupie listy — zauważa, brzmiąc niemiło, a kobieta wzdycha ciężko.

— Ojciec pisze do ciebie SMS-y, ale nawet ich nie odczytujesz, więc próbuje listami do ciebie dotrzeć — tłumaczy, a rozdrażniony chłopak zaciska wargi.

— Niech się nimi wypcha — mruczy z chłodem. Pani Kim podchodzi do stołu, czując się bezradnie w tej sytuacji, która ciągnie się od roku, jednak pragnie pomóc synu, który posiada w sobie wiele żalu.

— Wiem, że boli cię odejście ojca z naszego wspólnego życia, ale czasami w życiu jest tak, że nie wszystko jest idealnie i musimy pozwolić odejść komuś dla jego szczęścia, jednak twój ojciec zawsze będzie twoim tatą, nawet z nową żoną i dzieckiem — mówi ze spokojem, a chłopak patrzy na nią ze złością w oczach.

— Przykre jest to, że go tłumaczysz, jakby to, co ci zrobił, było w porządku, a przecież nie jest! — podnosi bezsilnie głos. — On zawiódł i zostawił cię samą, a tego mu nie wybaczę! — dodaje z żalem.

— Taehyung...

— Nie, mamo! Nie ma mowy, żebym mu wybaczał i co jeszcze? Mam po tym zostać starszym braciszkiem?! — pyta kpiąco, nie chcąc w ogóle zaakceptować nowej sytuacji.

— Nikt nic ci nie każe, ale chyba nie chcesz całkowicie pozbyć się z twojego życia ojca — mówi, patrząc na niego z troską.

— Nie będę za nim tęsknił. Udanego nowego życia mu życzę — wysila się na uśmiech, zabierając się za otwieranie koperty, a kobieta wzdycha ociężale, wiedząc, że nie przegada chłopakowi, który urazę trzyma nadzwyczaj długo.

— Poza tym nie jest całkowicie sama. Mam do plotkowania mamę Jungkooka i jutro idziemy na spotkanie mieszkańców, żeby obczaić nowego mieszkańca — mówi zadowolona. Prawda, mama Jungkooka jest najlepszą koleżanką mamy Taehyunga, które uwielbiają obgadywać wszystkich z lepszymi ogrodami od ich. Jednak Taehyungowi wcale to nie przeszkadza, póki jego mama nie czuje się samotna.

Taehyung otwiera list, gdzie czyta go z uwagą, widząc pozytywną odpowiedź, na jego ustach rozkwita szczery uśmiech.
— Dostałem się — mówi, a kobieta uśmiecha się ciepło.

— To raczej było do przewidzenia — śmieje się, jednak ukrywa swe zmartwienie przed synem, którego nie chce martwić ani denerwować. Słysząc otwieranie drzwi i biegnącą osobę, obydwoje spojrzeli w stronę przejścia, gdzie wbiega rozanielony Jungkook, na którego widok Taehyung od razu podnosi się na równe nogi.

— I jak? — pyta go Taehyung.

— Dostałem się, a ty? — pyta z szerokim uśmiechem.

— Ja też — przytakuje w radości głową, a ucieszony Jungkook podchodzi do przyjaciela, którego w całej radości przytula, a Kim zastyga bezruchu, czując, jak jego serce bije zbyt mocno, obawiając się tego, że sam Jungkook je usłyszy. Gdy brunet odsuwa się od niego, Taehyung nieśmiało zaczesuje palcami grzywkę.

— Tak się cieszę, TaeTae — mówi z radością. — Nie było mowy, abyśmy nie mogli tam wyjechać. W końcu spełnimy nasze marzenia — dodaje, tryskając energią, a słysząc wyraźne odchrząknięcie matki Taehyunga, obydwoje przenoszą na nią swoje oczy.

— A jakieś dzień dobry? — unosi brew.

— Ach, no tak. Dzień dobry, pani — wita kobietę.

— Od razu lepiej — uśmiecha się w zadowoleniu, a Taehyung wywraca oczami, widząc, że jego matka robi jak zwykle z igły widły.
Taehyung z Jungkookiem bardzo entuzjazmowali się ich przyszłym wyjazdem, nie mogąc się doczekać wspólnego czasu bez rodziców z dala od domu.
Wieczorem Jungkook z matką przyszli na kolację, gdzie wszyscy świętowali.

Dni mięły bardzo szybko do samego zakończenia szkoły, gdzie Jimin, Yoongi i nawet ich najlepsza przyjaciółka dostali się do szkoły w LA.
Wspólny czas z przyjaciółmi na kolejne lata zapowiada się naprawdę świetnie i Taehyung chce być do tego wszystkiego pozytywnie nastawiony, pomimo tego, że boi się wyjazdu i zostawienia matki samej. 
Żadną tajemnicą nie jest również to, że dwójka przyjaciół od czasu otrzymania listów zaczęła się pakować.

Taehyung z zadowoleniem pakuje rzeczy do torby, gdy brakuje jeszcze kilku dni do ważnego wyjazdu i rozpoczęcia nauki zagranicą. Jego pakowanie przerywa wejście matki.
— Taehyung, czy możemy porozmawiać?

~

Jungkook otrzymując wiadomość od Taehyunga, udaje się na miejsce ich wspólnych spotkań, czyli dachu sklepu, do którego wdrapuje się po drabinie. Gdy przedostaje się na dach, dostrzega siedzącego Taehyunga, do którego podchodzi. Kiedy zbliża się, może zauważyć na twarzy przyjaciela smutek, przez co zmartwiony przykuca przed nim.
— TaeTae, czemu jesteś smutny? — pyta go zmartwiony.

— Nie jadę do LA z wami — oznajmia mu ze smutkiem w głosie, zaskakując bruneta.

— Co?! Niby dlaczego? — pyta z niedowierzaniem.

— Zostaje dla mojego ojca, a do was może uda mi się dołączyć później.. — przyciska podbródek do kolan, które obejmuje rękoma.

— Dla ojca? Przecież my go nienawidzimy — zauważa.

— No wiem — podciąga nosem.

— To, co jest? — unosi brew.

— Moja mama powiedziała, że ojciec przez cały czas próbuje się ze mną skontaktować przez jego dziecko, które potrzebuje przeszczepu, a ja mogę nadać się na dawcę — odpowiada mu, pokręcając głową. — Nie chce się zatrzymywać i tracić naukę — mówi zasmucony.

— To ja zostanę z tobą — proponuje.

— Chyba jesteś głupi. Ja dołączę do was za miesiąc, dwa, a może nawet trzy. Nie będę ci kazał zatrzymywać się przeze mnie i moją sytuację — mówi, nie chcąc godzić się na coś takiego, wiedząc, jak Jungkookowi zależało na tym wyjeździe.

— Ja nie chcę cię zostawiać. Mieliśmy razem jechać — kładzie swą dłoń na ramieniu chłopaka, który unosi na niego oczy.

— Wiem, ale to nic się nie stanie, jeśli dojadę później, prawda? — uśmiecha się słabo. — Jedź z Jiminem, Yoongim i Yuri. Ja dołączę do was — dodaje.

— Ale Tae...

— Nie. Nie będziesz przeze mnie miał zaległości, kiedy nawet nie wiem, ile to może potrwać — mówi surowym tonem, który przeważnie naprostowuje Jeona.

— Okej... Jednak wiedz, że bez ciebie będzie do dupy — mówi, krzyżując pod piersią ręce, a ciemnowłosy, patrzy na chłopaka ze smutkiem w oczach, czując, że zwariuje z tęsknoty za widzeniem go każdego dnia przez następne miesiące. — I tylko mi tu nie rycz, bo zawsze mający wszystko, nie przygotowałem się na płacz i nie zabrałem chusteczek — ostrzega mniejszego.

— Okej — ociera policzki.

— Poza tym, dlaczego chcesz pomóc ojcu? Przecież nawet razem zmontowaliśmy worek treningowy z jego podobizną, którą tłukłeś... w sumie do momentu, aż nie wziąłeś noża i nie rozwaliłeś go — drapie się po karku, a Taehyung patrzy przed siebie, myśląc nad własną decyzją.

— Robię to, bo go nienawidzę — oznajmia, zaciskając dłonie, a Jungkook przygląda się mu niepewnie, widząc, że wcale tak nie jest, jednak woli nie wyciągać z niego prawdziwych intencji, do których w obecnej chwili się nie przyzna otwarcie.

— Pójdziesz nas, chociaż odprowadzić na lotnisko? — pyta niepewnie.

— Pewnie.

~

Taehyung wraz z przyjaciółmi przyjeżdżają na lotnisko, gdzie chłopak pragnie pożegnać wszystkich, wiedząc, że nie zobaczy ich do czasu jego przylotu do LA.
— Do dupy, że nie jedziesz z nami. Twój pokój będzie cię oczekiwał, zresztą jak my wszyscy — mówi Jimin, który przytula Taehyunga, nie chcąc jechać bez niego. Gdy Kim odsuwa się od Parka, przenosi oczy na Yoongiego, który próbuje nic po sobie pokazać.

— Ten jeden raz zgodzę się z Jiminem — mruczy pod nosem, a Taehyung uśmiecha się ciepło.

— Też będę tęsknił gburze — mówi z rozbawieniem w głosie.

— Przyjeżdżaj do nas jak najszybciej, Tae — przytula go Yuri, która zaraz z Jiminem i Yoongim odchodzą, chcąc zostawić Jungkooka i Tae samych.

— Ten no.. Nie mówię, żegnaj, bo się zobaczymy, ale uważaj na siebie i jeśli czegoś nie chcesz, to się do tego nie zmuszaj. A jak będziesz denerwował, to włączaj sobie naszą playlistę. Zezwalam również na to, żebyś mógł od czasu do czasu zająć mój pokój, gdy będziesz potrzebował własnej samotni albo mieć mnie bliżej — mówi niespokojnie Jungkook, który stara się nie okazać smutku z powodu, że będzie bardzo tęsknił za Taehyungiem.

— Jasne.. i dzięki — uśmiecha się delikatnie, a ciemnowłosy podchodzi do niego, by mocno go przytulić po raz ostatni do czasu jego przyjazdu. Właściwie to jeszcze nigdy nie byli na taki spory czas rozdzieleni i nie wiedzieli, jak to będzie bez siebie. — Idź już — pogania go, odsuwając się od przyjaciela, który patrzy na niego ciepło.

— Do zobaczenia — mówi, po czym z trudem odwraca się, odchodząc w stronę odprawy, przy której stoi trójka przyjaciół.

— Nie będziesz za nim tęsknił... nie będziesz — powtarza cicho, powstrzymując cisnące się oczu łzy. Sam nie wie, czy bardziej boli to, że robi wszystko dla ojca, który nie jest wart tego poświęcenia, czy tego, że jego najlepszy Jeon Jungkook nigdy nie dowie się, że naprawdę go kocha, jako przyjaciela i mężczyznę.

Bał się pęknięcia bańki przyjaźni, jednak nie wie, że to dopiero początek trudnej drogi, bo gdy jedno z nich czuje bardziej, to w żaden sposób nie pominiesz pęknięcia ochrony, którą sam zbudowałeś.
Przyjaźń piękna, może stać się czymś zupełnie sprzecznym.

Czy tak może być w ich przypadku? 

~

Witam w moim nowym ff, który ruszy już w lipcu ^^
Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że wy również! ^^

Do zobaczenia wkrótce💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top