Pełno krwi
Dla osób, które lubią dreszczyk. Nie jest to strach najwyższej jakości, ale cóż...
Mam na imię Katherine, ale wszyscy mówią na mnie Kate. A właściwie mówili, zanim moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zmieniło to w sumie nie to...Ale pozwólcie, że opowiem Wam co się wydarzyło.
Było to niespełna rok temu, a dokładniej osiemnastego października. Nic nie wskazywało na to, żeby ten dzień skończył się tragicznie. Spokojny poranek, dobry humor, szóstka z niemieckiego, odwołane zajęcia artystyczne i miło spędzony czas ze znajomymi. Jedyną złą rzeczą był fakt, że zemdlałam przed szkołą. Nikt aż tak bardzo się nie zdziwił, bo pani Ray dała nam wycisk na sporcie. Przez dłuższy czas nie odzyskiwałam przytomności i trafiłam do szpitala. Dla mnie to nie było takie proste.
Kiedy zemdlałam niczego nie czułam, a wokół mnie panowała ciemność. Próbowałam się ruszyć, co było błędem. Miałam wrażenie, że przestrzeń wokół zmienia się w karuzelę. Poczułam chłód i mocne porywy wiatru. Gdzieniegdzie widziałam kule światła. Jedno z nich znalazło się bardzo blisko, oślepiając mnie. Zamknęłam oczy i w jednej sekundzie wszystko się skończyło. Nie miałam siły na to, by wykonać jakikolwiek ruch, więc poddałam się i zasnęłam.
Obudziło mnie światło jarzeniówek i szum, który nie wiadomo skąd się wziął. Usiadłam na skrzypiącym łóżku i rozejrzałam się wkoło. Wszystko było białe. Dosłownie wszystko. Podłoga, ściany, lampy, łóżko, pościel, a nawet ubranie w które mnie ubrano. Z przerażeniem odkryłam, że pomieszczenie nie ma ani okien, ani drzwi. Zrobiło mi się duszno. W gardle mnie paliło, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Opadłam bezsilnie na łóżko i znów zapadłam w sen.
Kolejnym razem obudziło mnie pukanie. Podniosłam się gwałtownie i zobaczyłam jak przez drzwi - których jakiś czas temu na pewno nie było, wchodzi z lekka otyła pielęgniarka z tacą pełną leków i strzykawek, oraz teczką która najprawdopodobniej zawiera dokumentację medyczną.
Odwróciła się i spojrzała w moim kierunku. Krzyknęłam przerażona. Ona nie miała tęczowek! Jej oczy były całe czarne, jakby w nich kryła się bezdenna otchłań. Zamrugałam kilka razy - pielęgniarka zniknęła, a razem z nią drzwi.
Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się ze mną dzieje. Kompletnie nic. Otarłam łzy wierzchem dłoni. Jednak to nie były łzy. Spojrzałam na dłonie po raz kolejny, potem na koszulę i na pościel. Wszystko było umazane krwią. Z moich oczu leciała krew. Niczego nie rozumiem. Dlaczego akurat ja?
***
- Czyli po prostu ją zostawiamy? - usłyszałam nad głową. Powoli otworzyłam oczy. Nade mną stało pięciu lekarzy z brodami i w wielkich okularach. Jeden z nich chyba nie miał szkieł.
- Czego panowie ode mnie chcą? Co ja tu w ogóle robię? Gdzie ja jestem?! Dajcie mi wrócić do domu! - krzyczałam jak nienormalna, jednak oni stali niewzruszeni.
- Posłuchaj mnie uważnie - zaczął jeden z nich - Na tą chwilę mogę ci powiedzieć, że nikt nie wie o twoim zniknięciu. Jesteś tak jakby...W innym wymiarze? Równoległym świecie? Twoi znajomi i rodzina widzą cię teraz nieprzytomną na szpitalnym łóżku. O to nie musisz się martwić - i wyszli.
Nie wierzyłam im. Jak to możliwe? Jeśli kiedykolwiek wrócę do domu to zapytam o to rodziców, albo Jade - moją najlepszą przyjaciółkę.
Pół godziny później (albo jak kto woli pudełko chusteczek umazanych moimi krwawymi łzami) znów pojawiła się pielęgniarka bez źrenic, oznajmiając odwiedziny. Zdziwiłam się. Skoro moja rodzina myśli, że leżę w szpitalu to kto mógł by mnie tu szukać? To nie trzymało się kupy. Ale wstałam i poszłam za nią.
Zaprowadziła mnie do kolejnego białego pokoju, ale ten zamiast jednej ze ścian miał szybę. Za nią zobaczyłam Rachel, moją koleżankę z klasy z którą miałam w miarę dobry kontakt (a przynajmniej tak myślałam), i jej przyrodniego brata Josha, w którym bujałam się od kilku lat. Znałam go prawie od kołyski i czasem wydawało mi się, że wie o moich uczuciach, ale niestety chyba ich nie odwzajemniał. Ale nadzieja umiera ostatnia. Nie wyglądali nadzwyczajnie, ale miałam złe przeczucia.
Podeszłam bliżej. Rachel uśmiechnęła się smutno, a potem zaczęła krzyczeć.
- Nienawidzę cię! Zapłacisz za wszystko! Do niczego się nie nadajesz! Nie powinnaś w ogóle żyć!
Każde słowo bolało mnie fizycznie. Nie słuchałam tego co mówiła, nie byłam w stanie się na tym skupić. Myślałam tylko o bólu jaki mi zadała. Znów płakałam krwią, a na mojej koszuli pojawiały się kolejne czerwone plamy, jakby każda z nich powstawała na skutek kolejnych krzyków dziewczyny. Podniosłam głowę i spojrzałam na Josha. Patrzył na mnie spokojnym wzrokiem, ale wiedziałam że czegoś się boi. Ostatnimi siłami wstałam i podeszłam do szyby. Gdy tylko ją dotknęłam - pękła. Nastąpiła chwila ciszy, ale nie na długo.
- On nigdy cię nie kochał! I nikt inny też by tego nie zrobił! - jej słowa zabolały. Ale jeszcze bardziej zabolała mnie głowa, kiedy poczułam wbijający się w nią nóż. Ostatnie co pamiętam to grymas żalu i bólu na twarzy chłopaka. A potem wróciłam do swojego ciała, które leżało w szpitalu. Z trudem wydusiłam z siebie słowa pożegnania i...Nie było już nic.
Historia, którą właśnie przeczytaliście była koszmarem, ale wreszcie jestem wolna. Od razu mi lżej na duszy, naprawdę. Teraz mogę być martwa na spokojnie.
Katherine Diana Pattle
_________
Mówiłam, że tym razem będzie to coś innego. Ale mam nadzieję, że nikt się nie wystraszył ani nic takiego. Powiem Wam tylko tyle, że wyżej opisany koszmar śnił mi się kilka lat temu. Troszeczkę to pozmieniałam, ale dalej mam uraz jak o tym pomyślę. Myślę, że jak więcej osób to przeczyta to będzie mi lżej 😂 Bo wiecie - ja jestem osobą, która im więcej mówi o problemie, tym staje się mniejszy więc o...
A tymczasem możecie zostawić po sobie gwiazdkę i komentarze, będzie mi bardzo miło 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top