I jeszcze mi powiesz, że w ogóle nie idziesz? (Cz. 2)

- Mam dla ciebie wielkie wieści! - powiedziała śpiewnie blondynka podchodząc do mnie ze swoim lunchem. Ja niestety jeszcze tkwiłam w kolejce, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność.

- Już mogę zacząć uciekać?

- Oj Willy, nie myśl tak o tym. Słyszałam, że chcieli jakiejś dziewczynie zapłacić za pójście z Hallem na studniówkę, a ona odmówiła. Ten chłopak upadł tak nisko, że już chyba niżej nie można - zaczęła obgadywać chłopaka w najlepsze, świetnie się przy tym bawiąc.

- Casey, ta dziewczyna to ja - przerwałam jej cicho, wzięłam swoją tacę i ruszyłam w kierunku naszego stolika. Czułam, że ktoś idzie za mną i myślałam, że to moja przyjaciółka. Jednak po chwili poczułam jak coś spływa na moją głowę.

- Nie daruję ci tego Willow Safly. To tylko woda, moje pierwsze ostrzeżenie - usłyszałam tuż nad  uchem.

Megan Tercy. Oczywiście.

- Czego mi nie darujesz Meg? - spytałam lekkim tonem odwracając się do dziewczyny.

- Nie rób scen! - krzyknęła piskliwie i uciekła ze stołówki. Okej, tego się nie spodziewałam. Ale przynajmniej szybko poszło.

Kiedy dosiadłam się do przyjaciół, wszyscy milczeli i patrzyli na mnie. Z resztą nie tylko oni. Kilka(naście) osób z innych stolików też.

- Przestaniecie się tak gapić i dacie mi spokojnie zjeść? I uprzedzając wasze pytania, nie wiem co to było, o co chodziło, nie potrzebuję pomocy w tej kwestii.

- Okej - odpowiedzieli chórem i wszystko wróciło do normy.

No dobra, prawie. Muszę jeszcze ogarnąć mokre włosy i ciuchy, ale zrobię to jak skończy się przerwa, i tak mam wtedy godzinę wolnego. Po skończonym lunchu uczniowie udali się do klas, a ja w spokoju mogłam załatwić swoje problemy.
Zaczęłam szukać telefonu, żeby napisać do siostry, że pożyczam suszarkę z jej szafki, ale nie mogłam go znaleźć. Po chwili poszukiwań zestresowana wracałam na stołówkę, bo być może tam została moja zguba.
Szybkim ruchem otworzyłam drzwi i od razu tego pożałowałam. Wpadłam na Eddie'go Wilsona. Czy dzisiaj jest jakiś specjalny dzień wpadania na ludzi?

- Przepraszam - powiedzieliśmy jednocześnie. Staliśmy tak kilka sekund, podczas których w moim mózgu szalała burza. On stoi tak blisko. Patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami, uśmiecha się tak cudownie, że nie mogę oddychać. Ale w końcu się przełamuję i wchodzę do pomieszczenia, zostawiając go samego.
Na szczęście znajduję telefon na stoliku, piszę do siostry i wychodzę. Z łatwością znajduję szafkę Violet i zabieram suszarkę. Już mam zamiar zniknąć w toalecie, ale słyszę jak ktoś mnie woła.

- Hej Willow.

- Hej Eddie. Coś się stało? - pytam.

- Tak, to znaczy...Chciałbym z tobą pogadać - mówi zmieszany - Mam propozycję - dodaje z szelmowskim uśmiechem, a ja zaczynam się bać.

- Okeeej...Dasz mi chwilę? Tylko ogarnę włosy... - nie czekając na odpowiedź znikam w łazience.

Co z dzisiejszym dniem jest nie tak? Wszyscy powariowali. Jaką propozycję może mieć Eddie? Przecież między nami nic się nie dzieje. Nikt nie ma na nikogo haka, ani nie możemy pomóc  sobie nawzajem, bo nie ma w czym. Zaraz dostanę szału!

***

- Masz mi o wszystkim powiedzieć w tej chwili! - żąda Casey wpadając jak burza do mojego pokoju.

- Okej, już mówię, przecież po coś tu przyszłaś, prawda? - zapytałam z przekąsem patrząc na coraz bardziej niecierpliwą blondynkę.

- Willy, błagam, zlituj się i mów wreszcie! - zaśmiałam się na te słowa, ale w zamian oberwałam poduszką.

- Okej. Od początku. Kiedy jeden z kolegów George'a zapytał się mnie, czy pójdę z Hallem na studniówkę to się wkurzyłam, coś do niego krzyknęłam i wyszłam, mówiąc w skrócie. Ale w sali został też Eddie, który wszystko słyszał. Później spotkałam go pod stołówką i wyjaśnił mi wybuch Megan. Okazało się, że ona próbuje poderwać Halla od początku roku, ale on ją zlewa. W sumie to nie wiem co fajnego może być w mało inteligentnym, nieogranietym chłopakiem, który desperacko szuka jakiejś super laski, a żeby znaleźć "tą jedyną" - robię cudzysłów w powietrzu - umawia się ze wszystkimi, które się na to zgodzą. Najwidoczniej Megan jest już w tej grupce byłych, albo facet naprawdę jej nie chce. Ona była o mnie zazdrosna, kumasz to? Zazdrosna, o mnie - nie mogę mówić dalej, bo razem z Casey nie możemy przestać się śmiać.

- Ale co z propozycją Eddie'go? - pyta, gdy w końcu przestajemy się chichrać.

- Zaproponował żebym poszła z nim na tą imprezę. Po prostu, bez żadnych dalszych pytań. Ja się uwolnię od Megan, a on od tych wszystkich dziewczyn, które chciały mu towarzyszyć...

- Ty jesteś jedną z nich, wiec nie do końca, to raz, a dwa...Czy on przypadkiem nie mówił, że nie idzie?

- Mówił, ale woli to, niż narzekanie matki na temat jego "stylu życia".

***

- Świetnie się bawiłam - mówię do niego, gdy gasi silnik.

- Ja też - przyznaje i uśmiecha się do mnie, co odwzajemniam. Następuje chwila ciszy, którą przerywam.

- Do zobaczenia w szkole - żegnam się oklepanym tekstem, a choćbym chciała, nie jestem w stanie wymyślić nic lepszego.

- Nie zostaniesz jeszcze? - pyta, a ja wybucham śmiechem.

- Pytasz się mnie, czy zostanę jeszcze w twoim samochodzie? - upewiam się.

- Tak. Właśnie tak. - potwierdza - Mogę cię o coś spytać? - kiwam głową.

- Czujesz coś do mnie? - Czy on naprawdę o to pyta? Na szczęście nie muszę się nad tym zbyt wiele zastanawiać.

- Jeśli chodzi o zakochanie, to jeszcze kilka miesięcy temu tak było. Od tamtego spotkania przy stołówce zaczęliśmy ze sobą spędzać czas, rozmawiać i po prostu...Wiedziałam, że to nie to...Nie miej mi tego za złe...

- Nie, oczywiście, że nie. Myślę, że tak jest lepiej - mówi - Przyjaciółko - dodaje po chwili, na co się uśmiecham.

Dzięki temu wszystkiemu zrozumiałam, że nie każde zakochanie musi się kończyć albo miłością, albo dramą. Za każdym razem może potoczyć się inaczej u różnych ludzi, ale skoro jest się szczęśliwym, to po co coś zmieniać?

________
Wiem kochani, nie było mnie baaardzo długo. Ale mam nadzieję,  że cieszy Was powyższy rozdział 😊
Nie wiem kiedy będzie następny, ale trzymajcie kciuki i pamiętajcie, że Was nie zostawiłam 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top