Celia - cz.1

Zegarek wskazywał godzinę ósmą czterdzieści siedem i dwie, trzy, cztery, pięć sekund. Dalej nie chciało mi się liczyć, bo na pewno bym zasnęła. Siedzę w sali od biologi od dwudziestu dwóch, prawie trzech minut w przedostatnim rzędzie, na pierwszym krześle przy ścianie. Od ósmej trzydzieści siedem patrzę na zegarek lub przez okno naprzemiennie. Nie jestem w stanie się skupić na niczym. Jedyne co zapamiętam z lekcji to fakt, że zmarnowałam czterdzieści pięć minut swojego życia na coś, co mi się nie przyda. Chociaż jestem na takim etapie, że nawet nie wiem co mi się nie przyda. Ale nie ważne. 

Mam na imię Celia i jestem w trzeciej klasie liceum. Jestem zwykłą dziewczyną, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jestem średniego wzrostu, jestem raczej szczupła, mam średniej długości czarne lekko kręcone włosy, piwne oczy, pełne różowe usta i piegi na policzkach. Uczę się w miarę dobrze, po za biologią i chemią - to istne piekło. Mam dwie przyjaciółki. Angela - średniego wzrostu blondynką, z dużymi zielonymi oczami i wąskimi ustami i Inez -  wysoka, ciemnoskóra, z burzą czarnych loków na głowie i brązowymi oczyma. Kocham je nad życie i nie wiem jak bym sobie bez nich poradziła. 

Z zamyśleń o moich przyjaciółkach wyrwało mnie dźganie ołówka tuż pod łopatką. 

- Ci, co robisz dziś wieczorem? - usłyszałam pytanie Alana. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziewiąta. 

- Ledwo pierwsza lekcja, a ty już chcesz wiedzieć co robię wieczorem? 

- No...Bo robię dzisiaj impr...

- Panie Torres, ma nam pan coś do powiedzenia? - przerwała nauczycielka - Chętnie posłuchamy. Może coś o różnorodności biologicznej? 

Zaśmiałam się pod nosem. Alan zawsze miał szczęście do takich sytuacji. Mogła gadać cała klasa a i tak zawsze obrywał on. 

- Nie proszę pani. Myślę, że nie poszło by mi to najlepiej - odparł spokojnie, a klasa się zaśmiała. Zirytowana kobieta odwróciła się i podeszła do tablicy, by dalej prowadzić lekcję. Nikt nie odezwał się więcej ani słowem. 

***

Po zakończonych lekcjach wróciłam do domu. Rodziców nie było, oboje ciężko pracowali. Mama jako projektantka wnętrz, a tata jako architekt. Zawsze jak ktoś z rodziny zaczyna rozmawiać o pracy to śmieją się, że ja będę projektować ogródki. Niestety do tego było mi daleko. Miałam zamiar iść na kulturoznawstwo albo po prostu podróżować po świecie. 

Spojrzałam na kalendarz wiszący w kuchni. Trzeci czerwca. Piątek. Pokręciłam głową z niezadowoleniem. Alan próbował zaprosić mnie na imprezę, ale nie zrobił tego tak do końca, więc w końcu nie wiem co mam robić dziś wieczorem. Mogłabym zaprosić dziewczyny, ale Inez jedzie do dziadków na cały weekend i na cały przyszły tydzień, a Angela chyba ma dzisiaj trening siatkówki. Tak więc zostałam sama. 

Zastanawiałam się nad tym co będę robić podczas mieszania zmiksowanych truskawek ze śmietaną i makaronem. Kiedy skończyłam przygotowywać sobie jedzenie poszłam zamknąć drzwi i ruszyłam do siebie na górę. Odpaliłam laptopa i zabrałam się za jedzenie. Niestety nie dane było mi zjeść w spokoju.

- Halo? - powiedziałam do telefonu pomiędzy jednym kęsem a drugim.

- No hej słońce, co jesz? - spytała Angela rozbawiona.

- Makaron ze śmietaną i truskawkami. Dlaczego nie było cię w szkole?

- Byłam dzisiaj na treningu z dziewczynami, w sobotę gramy mistrzostwa a trener chciał, żebyśmy się wyspały na jutro. Ominęło mnie coś?

- W sumie to nie działo się dzisiaj nic ciekawego...Alan próbował zaprosić mnie na imprezę, ale coś mu nie wyszło - zaśmiałam się.

- Czy próbujesz mi powiedzieć, że nie idziesz na imprezę w piątkowy wieczór?!
Weź się ogarnij trochę, co? Imprezy u Alana są najlepsze na roczniku!

- Ale on nawet mnie nie zaprosił! - broniłam się.

- Jasne, wmawiasz sobie. Skoro próbował to chciał żebyś przyszła, tak? Więc lepiej się nad tym zastanów. Dobra, muszę kończyć, buźka!

- Papa, buźka! - odkrzyknęłam, ale nie byłam pewna czy dziewczyna mnie usłyszała. Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam się zastanawiać nad słowami przyjaciółki.
Jak na zawołanie dostałam sms'a od Alana.

Alan : Mam nadzieję że widzimy się u mnie na imprezie?

Przez chwilę się wahałam, jednak stwierdziłam że i tak nie mam nic do roboty.

Ja : Jasne, o której zaczynamy?

Alan : o 20. Do zobaczenia ;*

I już nie miałam wyjścia.
Spojrzałam na zegar stojący na kremowej szafce nocnej. Dochodziła czwarta po południu. Miałam jeszcze czas żeby sprzątnąć w kuchni i odkurzyć w mieszkaniu. Odrobiłam też angielski i hiszpański. Potem poszłam pod prysznic i zaczęłam się szykować.

***

O dwudziestej piętnaście byłam pod domem Alana. Nie musiałam się z nikim zabierać, bo chłopak mieszkał całkiem niedaleko. Już z daleka słyszałam głośną dudniącą muzykę. Otworzyłam drzwi i z trudem weszłam do środka. Ludzie pchali się to w jedną,  to w drugą stronę, co chwilę się trącając. Postanowiłam cofnąć się do wyjścia i wejść od strony basenu.

- Hej! Jednak przyszłaś! - usłyszałam bruneta, który po chwili znalazł się tuż obok.

- Hej Al, czemu miałabym nie przyjść? - spytałam i zmarszczylam brwi. Chłopak śmierdział alkoholem. Już niedługo będzie wstawiony jak nic. A impreza ledwo się zaczęła.

- Myślałem że się zgrywasz. Chodź, poznasz chłopaków - odparł i pociągnął mnie za sobą - Chłopaki, poznajcie się, to jest Celia - wskazał na mnie, a potem po kolei wskazywał trzech chłopaków. - To Ignazio, Alex i Jerome. 

- Cześć - powiedziałam i uścisnęłam dłoń każdemu. Nie byli mi do końca obcy. Mijaliśmy się na korytarzach w szkole i czasem mieliśmy wspólne lekcje, jednak do tej pory nie zwracałam na nich uwagi. 

- Czy my się już gdzieś nie spotkaliśmy? - spytał Ignazio zastanawiając się nad tym bardzo intensywnie. Musiałam się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. 

- Chodzimy razem na hiszpański i może jeszcze jakiś inny przedmiot, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć. 

- Mhm...To w takim razie do zobaczenia w szkole - powiedział radośnie i poszedł z Alanem i Alexem. Zostałam sam na sam z Jeromem. 

Przyjrzałam mu się uważniej. Miał włosy w kolorze ciemnego blondu, niebieskie oczy i wąskie blade usta. Tylko tyle zdążyłam zapamiętać, ponieważ nie chciałam się na niego gapić jak jakaś idiotka. 

- Od kiedy zaczęłaś chodzić na imprezy? - zapytał nagle, a ja poczułam się zbita z tropu. 

- Emm...Czasem chodzę na imprezy. Zwykle z przyjaciółkami, ale dzisiaj niestety nie mogły iść. Byłyby na mnie wściekłe, gdyby usłyszały, że nie poszłam na imprezę do "tego sławnego Alana" - zrobiłam cudzysłowie w powietrzu i zaśmiałam się. - Skąd to pytanie? - byłam cholernie ciekawa co odpowie.

Blondyn zamyślił się na chwilę i nerwowo potarł kark. Patrzył na mnie lekko zdenerwowany, jakby od jego odpowiedzi miało dużo zależeć. 

- Mało się z tobą widuję, a na imprezach to już w ogóle i tak spytałem. - mówił niepewnie, jakbym to ja była powodem jego zdenerwowania. 

- Mało się widujemy? - spytałam zdziwiona - My się w ogóle nie widujemy. Czasem tylko mijamy się na korytarzach i chodzimy razem na historię. Szerze mówiąc nie miałam pojęcia że wiesz o moim istnieniu - zaśmiałam się. Jerome się do mnie uśmiechnął. 

"Jego uśmiech jest cudowny. Jak ja mogłam go wcześniej nie zauważyć?" 

- Mam nadzieję, że będziemy się częściej widywać. Idziemy po coś do picia? Z tego co zauważyłem, to nawet nie weszłaś do środka. 

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Zapowiada się ciekawie.

*** 

Tak jak myślałam, było ciekawie. Nie piłam za dużo, za to prawie całą imprezę rozmawiałam z Jeromem i tańczyłam. Bardzo polubiłam blondyna. Okazał się być bardzo inteligentny i zabawny, a nawet odprowadził mnie do domu. Kiedy opowiadałam o tym dziewczynom na Skypie następnego dnia, zgodnie stwierdziły, że Jerome się we mnie zakochał. Od razu zaprzeczyłam, bo nie widziałam niczego  co mogło na to wskazywać. Po za tym nie ma we mnie niczego wyjątkowego. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym jakieś trzy godziny, wiec kiedy skończyłyśmy zeszłam na dół do rodziców, którzy o dziwo byli w domu i nie zajmowali się pracą. Opowiedziałam im o weekendzie, a kiedy tata poszedł ze swoim kolegą na mecz ( co bardzo mnie zdziwiło, bo tata "nie ma czasu na takie rzeczy") rozmawiałam z mamą o chłopakach. Nie krępowałam się, bo ufałam mamie i miałam w niej prawdziwą przyjaciółkę. Ona również stwierdziła, że jest coś na rzeczy. Nie mogąc tego dłużej słuchać poszłam do siebie i odpaliłam laptopa. 

Weszłam na facebook'a i zobaczyłam wiadomość do blondyna.

Jerome : Hej

Ja : Hejka 

Jerome : Jak tam po imprezie? 

Ja : Dobrze, a u ciebie? Z tego co słyszałam to dużo wypiłeś po tym jak wróciłeś haha 

Jerome : To nie jest śmieszne! 

Ja : Jest! Nawet nie wiesz jak bardzo 

Pisaliśmy jeszcze jakąś godzinę. Uświadomiłam sobie, że naprawdę go lubię i z każdym wymienionym zdaniem lubiłam bardziej. Tylko mam nadzieję, że się nie zakocham. Później będę przez niego płakać.

____

Kochani! 

Mamy pierwszą część historii Celii! 
Mam nadzieję, że książka przypadnie Wam do gustu ;) 
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie ślad w postaci gwiazdki lub komentarza :*

Do następnego! 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top