Rozdział dziewiąty
#puckmeupLS
– Nie ma mowy – wypalam bez namysłu.
Nadal jestem z Jakiem na głośnomówiącym, gdy znajduję dla siebie jakieś ciuchy do przebrania i idę do łazienki, żeby się w miarę ogarnąć. Odrobina wody, którą przemywam twarz, trochę mnie dobudza i sprawia, że zaczynam wreszcie rozumieć, co się wokół mnie dzieje.
Jake chce, żebyśmy z Mikko udawali parę.
On chyba oszalał.
To nie może się udać z tak wielu powodów. Pierwszym z nich jest fakt, że nikt, i mam na myśli nikt, nie uwierzy w związek kogoś takiego jak Mikko z kimś takim jak ja. To po prostu nieprawdopodobne. Już prędzej dadzą wiarę, że jestem sprzątaczką, którą hokeista odwoził do domu swoją limuzyną!
Poza tym nie ma takiej opcji, żebym dobrowolnie wystawiła się na pośmiewisko w social mediach. Nie bez powodu od lat ściśle strzegę swojej anonimowości, a to, co pokazuję na moim prywatnym koncie na Instagramie, jest starannie przefiltrowane i udostępnione tylko dla znajomych. Nie pozwolę, żeby obcy ludzie mnie oceniali, komentowali mój wygląd i się ze mnie śmiali. Po prostu nie.
– Hazel, proszę, przemyśl to jeszcze – mówi tymczasem Jake. – Nie wymagamy od ciebie wiele. Zrobicie sobie kilka zdjęć, pójdziecie razem na jakąś imprezę, a potem ogłosicie, że polubownie się rozstaliście. To wszystko. Nawet nie zauważysz, kiedy cały ten cyrk się skończy.
Taa. Jasne.
– Nie mam nad czym myśleć – protestuję. – To kretyński pomysł. My się w ogóle z Mikko nie znamy i nikt nie uwierzy, że moglibyśmy być razem!
– Ludzie już to zasugerowali – dziwi się Jake. – Na podstawie jednego rozmazanego zdjęcia.
– No właśnie. Bo nie widać mnie na nim dokładnie!
Jake przez chwilę milczy, a ja zżymam się w myślach, bo wcale nie chcę dać mu do zrozumienia, jak bardzo nie wierzę w tę ściemę. Przecież Mikko jest totalnie spoza mojej ligi i każdy, kto ma oczy, dojdzie do tego wniosku już po naszym pierwszym wspólnym zdjęciu.
– Posłuchaj, Hazel, oczywiście do niczego nie będziemy cię zmuszać – mówi po chwili Jake zwodniczo łagodnie. – Uważam, że świetnie sprawdziłabyś się jako fałszywa dziewczyna Mikko, ale nie zrobię niczego bez twojej zgody. Jednak musisz się liczyć z tym, co się stanie, jeśli nie uda nam się uciszyć tych plotek. Mikko prawdopodobnie spanikuje i zerwie umowę z Nelson Book Group.
Oblewa mnie zimny pot i mocno chwytam się łazienkowej umywalki. Co takiego?!
Przecież jeśli Mikko to zrobi i cała ta sprawa wyjdzie na jaw, Olivier będzie winił mnie. Nie jego, tylko mnie. Na tym etapie to moje zadanie, żeby dostarczyć gotową książkę. A jeśli to się nie stanie, jeśli w dodatku Nelson Book Group straci tak ważnego klienta...
Mogę zapomnieć o kolejnych zleceniach.
Nieważne, że jestem dobrą ghostwriterką i że jak dotąd przyniosłam wydawnictwu spore pieniądze. Skoro raz straciłam klienta, może się to wydarzyć ponownie. Olivier nie będzie chciał ryzykować. Nigdy więcej nie dostanę niczego, co liczyłoby się na rynku.
Jezu. To nie może się dziać naprawdę.
– Nie podejmujcie żadnych pochopnych decyzji – proszę, starając się brzmieć spokojnie.
– Ja tylko ostrzegam, jak może się skończyć cała ta sprawa, jeśli nie będziesz współpracowała – odpowiada Jake takim tonem, jakby było mu wręcz przykro. – Naprawdę nie chcę, żeby to się tak skończyło. Mikko zależy na tej książce, bo opowiada ważną część historii jego rodziny, i zrobię wszystko, żeby jej wydanie doszło do skutku. Ale musisz mi w tym pomóc, Hazel. Proszę.
Kurwa. Mam ochotę krzyczeć z frustracji.
– Rozmawiałeś o tym w ogóle z Mikko? Przecież on na pewno się nie zgodzi – przekonuję go. – On mnie nawet nie lubi. Tak samo jak ja uzna, że ten pomysł jest idiotyczny!
– Rzeczywiście też tak uznał – przyznaje Jake z rozbawieniem, a mnie z jakiegoś powodu robi się przykro. To, że sama zauważam, jak bardzo nie pasujemy do siebie z Mikko, to jedna sprawa, ale zupełnie czym innym jest fakt, że on też to dostrzega. – Ale przekonałem go, że to najlepsze wyjście. Uznał, że sobie poradzi. Ty też powinnaś.
Wcale nie chcę sobie radzić. Ani trochę!
– Muszę się nad tym zastanowić. Udawanie dziewczyny Mikko to naprawdę ostatnie, na co w tej chwili mam ochotę.
– Uwierz mi, on też nie chce się bawić w żaden teatrzyk – odpowiada z westchnieniem Jake. – Ale to najprostsze rozwiązanie. Poradzicie sobie. Nikt nie powiedział, że to musi trwać długo. Gdy skończycie prace nad książką, udacie polubowne rozstanie i będzie po sprawie.
Mikko też nie ma ochoty na ten związek. To świetnie nam wróży.
Po prostu cudownie.
– Zastanowię się i do ciebie oddzwonię – zapewniam.
– Byle szybko – prosi Jake. – Jeszcze dzisiaj chcemy dać oświadczenie w social mediach. Przydałoby się jakieś wasze wspólne zdjęcie, a że wiem, że żadnych nie macie, musimy coś ogarnąć. Mikko jest w stanie w tym celu zrezygnować z popołudniowego treningu, ale najpierw musimy mieć twoją zgodę.
Jezu. Chyba umarłam i trafiłam do piekła.
– Oddzwonię możliwie szybko – obiecuję, po czym się rozłączam.
Już przebrana wychodzę w końcu z łazienki i pozwalam sobie na jeden długi, pełen frustracji krzyk. W odpowiedzi mój uroczy sąsiad wali w ścianę i nakazuje mi się uciszyć.
Ktoś mógłby mnie tu zamordować, a nikt z bloku nawet nie wezwałby policji.
W co ja się najlepszego wpakowałam? Przecież z tej sytuacji musi być jakieś wyjście. Inne niż udawanie przed wszystkimi, że jestem w szczęśliwym związku z ponurym fińskim niedźwiedziem.
Przecież to niedorzeczne!
Waham się przez chwilę, ale w końcu wybieram numer Gabby. Ona i tak wie, w co się wplątałam, więc równie dobrze może mi też pomóc w tej sytuacji. Może podpowie coś sensownego.
Bo sama naprawdę sobie z tym nie radzę.
***
Punktualnie o czwartej pod mój blok zajeżdża znajoma limuzyna.
Tym razem czekam w mieszkaniu, bo na ulicy zdążyło się zgromadzić sporo fotoreporterów. Tak jak przypuszczałam, bardzo szybko zorientowali się, gdzie zostało zrobione zdjęcie tajemniczej dziewczyny Mikko Heikkinena, i teraz czatują tu, licząc na więcej moich ujęć. W takiej sytuacji nie odważyłam się czekać na Franka na chodniku.
Rozmowa z Gabby niespecjalnie rozjaśniła mi cokolwiek w umyśle. Ona oczywiście wykazała mnóstwo entuzjazmu i zapewniła, że powinnam w to iść i się dobrze bawić. Nie wiem, w jaki sposób mogłabym się dobrze bawić, udając dziewczynę największego ponuraka, jaki stąpa po ziemi, i pozując z nim do zdjęć w social mediach, ale najwyraźniej dla mojej siostry jest to prostsze niż dla mnie.
Tak czy inaczej nie wymyśliłam żadnego innego wyjścia z tej sytuacji, więc w końcu oddzwoniłam do Jake'a...
...i się zgodziłam.
Zgodziłam się udawać pieprzoną dziewczynę Mikko Heikkinena.
Jeszcze dokładnie nie wiem, z czym będzie się to wiązało, ale na razie mam się pojawić w jego domu. Więcej wytycznych nie otrzymałam, więc po prostu lekko się umalowałam, ubrałam luźno, ale w miarę porządnie, w mój jedyny kaszmirowy sweter, brązowy, pasujący do koloru moich oczu, oraz najbardziej pochlebne dla mnie ciemne dżinsy, a potem ułożyłam włosy. Teraz zaś Frank dzwoni do mnie, by oznajmić, że czeka już pod moim blokiem, więc zbieram w sobie całą odwagę i schodzę na dół.
Przemykam do limuzyny, udając, że nie zauważam kilku dążących w moją stronę paparazzi. Nie wiem, czy zdążyli zrobić jakieś zdjęcia, ale kiedy tylko zamykam za sobą drzwi, Frank rusza z miejsca z piskiem opon. Zerka na mnie w tylnym lusterku z pocieszającym uśmiechem na ustach.
– Ale się porobiło, co nie? – pyta. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Pan Heikkinen nie zostawi cię hienom na pożarcie, Hazel.
Cieszy mnie jego wiara w pracodawcę, bo ja jej nie posiadam.
Są godziny szczytu, więc tym razem dotarcie na Saskatchewan Drive zajmuje nam jakieś pół godziny. To bardzo nerwowe pół godziny, bo w tym czasie wciąż gorączkowo zastanawiam się, co czeka na mnie w domu Mikko. Absolutnie jednak nie spodziewam się tego, co tam zastaję.
Z garażu odbiera mnie Jake i prowadzi nas do salonu. Oczekiwałam, że spotkam tam Mikko, ale absolutnie nie przypuszczałam, że poza nim w pomieszczeniu będą jeszcze cztery inne osoby. Jake przedstawia mnie makijażystce, styliście i fotografowi, a także fryzjerce, która zajmuje się właśnie włosami wyraźnie wściekłego hokeisty. Serio, Mikko wygląda tak, jakby zamierzał skrócić kogoś o głowę.
I zapewne jego celem najchętniej byłabym ja.
– Po co to wszystko? – pytam w oszołomieniu, kiedy makijażystka, różowowłosa Marie, ciągnie mnie na krzesło ustawione przy dużym przenośnym lustrze, a stylista, niejaki Leo w obcisłej czarnej koszulce włożonej w szerokie niebieskie spodnie, przygląda mi się z powątpiewaniem. – Nie możemy po prostu...
– To będzie wasze pierwsze zdjęcie, które umieścimy w social mediach Mikko – przerywa mi stanowczo Jake. – Musi być idealne. Marie, Leo i Carly wystylizują was oboje tak, żebyście prezentowali się, jak trzeba.
Stylista Leo kręci głową.
– Nie podałeś mi jej wymiarów – zwraca się do Jake'a. – Przywiozłem trochę ciuchów na cozy sesję zdjęciową, ale wątpię, żeby w jakiekolwiek się zmieściła.
Zaraz zacznę krzyczeć i tym razem żaden sąsiad nie powstrzyma mnie waleniem w ścianę.
– Czy możemy go zwolnić? – warczy z głębi pomieszczenia Mikko.
Wzdrygam się na sam dźwięk tego głosu, bo chyba oczekiwałam, że prędzej powie to o mnie. W końcu to przeze mnie musi teraz udawać związek, w dodatku z kimś takim jak ja. Gdybym rano posłuchała Franka i poczekała chwilę w limuzynie, być może nic z tego nie musiałoby się teraz wydarzyć.
Ale na szczęście Mikko o tym nie wie. Chyba. Bo inaczej pewnie by mnie tu nie było.
– Nie będziemy nikogo zwalniać – protestuje Jake z anielską cierpliwością, po czym zwraca się do Leo: – Co możemy zrobić? Hazel może zostać w swoich ciuchach?
– Absolutnie nie – protestuje stylista. – Zaplanowaliśmy sesję zdjęciową w jasnych kolorach, żeby pasowała do feedu Mikko na Instagramie. Dziewczyna musi się przebrać. Mogę coś zamówić na szybko, ale pewnie będzie problem z rozmiarówką...
– Niech włoży jakąś moją koszulę – odzywa się znowu Mikko.
Leo przez chwilę porozumiewa się wzrokiem z fotografem Markiem, a potem także z Marie.
– To może się udać – stwierdza ten drugi. – Zrobimy zdjęcia w stylu takiego domowego looku, jakby tyle co wyszli z łóżka. To będzie bardziej przekonujące niż cokolwiek bardziej stylizowanego.
Chyba się zaraz porzygam. Sama myśl o tym, że mielibyśmy przed chwilą wyjść z Mikko z łóżka, sprawia, że ściska mi się żołądek.
To dla mnie praktycznie obcy facet, a obecni tu ludzie mówią o nas tak, jakby to wszystko było zupełnie normalne. Pewnie też powinnam się tak zachowywać, ale z każdą ich wypowiedzią czuję się coraz bardziej skrępowana.
– Dobra, zrobimy taki naturalny look – zapewnia Marie. – Makijaż i fryzurę. Carly, poradzisz sobie, prawda?
Fryzjerka posyła mi jedno krótkie spojrzenie znad włosów Mikko, którymi się nadal zajmuje.
– A czy umiem posługiwać się szczotką? – pyta retorycznie. – Oczywiście, że tak. Zrobimy im najczystszy, najpiękniejszy połóżkowy look, jaki widziały social media.
I tak po prostu, bez pytania mnie o zdanie, zostaję wzięta w obroty.
Najpierw Marie sadza mnie na krześle i zmywa cały mój naturalny makijaż, po czym nakłada go od nowa, po swojemu, aby uzyskać równie naturalny wygląd. Nie mam pojęcia, ile powiedziano tym ludziom na temat relacji Mikko i mojej, ale ani odrobinę nie dziwi ich fakt, że po przyjeździe tutaj w ogóle się z nim nie przywitałam. A może mają to gdzieś. Chcą jedynie wykonać swoją pracę i podchodzą do tego z entuzjazmem oraz zaangażowaniem.
Muszę przyznać, że po zabiegach Marie wyglądam naprawdę ładnie. Trochę jak nie ja, bo sama praktycznie nigdy nie konturuję twarzy. Dzięki niej moja buzia wydaje się szczuplejsza, ale nie zafundowała mi nic krzykliwego. To naprawdę czysty naturalny look, tak jak obiecała.
Potem Carly w końcu zostawia w spokoju Mikko, który udaje się z Leo na poszukiwania koszuli dla mnie, i zajmuje się moimi włosami. Niewiele musi przy nich robić, bo są czyste i nieźle ułożone, ale poprawia to i owo, by fale wyglądały naturalniej i były bardziej twarzowe. Na koniec Leo wraca z Mikko z białą koszulą w ręce.
– Przebierz się – poleca.
Przyjmuję ciuch i bez słowa protestu idę do toalety, gdzie ostrożnie zrzucam z siebie mój sweter i dżinsy, po czym wkładam koszulę.
Jest na mnie za duża o jakiś milion rozmiarów i sięga niemalże do kolan, dzięki czemu przed nikim nie będę świecić tyłkiem, ale najgorsze jest to, jak pachnie. Zupełnie jak Mikko – jakąś niesamowitą mieszanką, coś przypominającego sosnę i mech. Jakby fiński niedźwiedź pachniał lasem.
A teraz ja mam na sobie jego koszulę.
I już wiem, że cała ta maskarada skończy się dla mnie bardzo, bardzo źle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top