rozdział 6

Obudziłam się w nocy znowu nawiedzał mnie koszmar o Timie i mnie. Jestem tu trochę czasu i czekam na pierwszą misję. Dobra już nie zasnę, wzięłam mój strój czyli: szarą bluzkę, bluzę na krótki rękaw tez szary, szarę spodnie oraz maska. Owinęłam ręce bandażem.Zeszłam na dół, zawiązałam glany i wyszłam. Miałam zamiar iść na salę treningową.

Moje nowe ubrania sama kupiłam, ale oczywiście Toby ze mną szedł. Będąc w sklepie swoimi tikami zawalił piramidę pomarańczy, mieliśmy mały problem. Musiałam to z nim układać, bo jakaś starsza pani przychodziła i na nas na krzyczała.

Piękne wspomnienia. To może sprawdzę stan kartek mam nadzieje, że nikogo nie będę musiała zabijać. Chodziłam cały czas bez celu. Usłyszałam szelest liści i zobaczyłam cień, podszedł do mnie. Był to brat operatora, największy zbok świata.

-Co taka panienka robi w lesie całkiem sama- powiedział z swoim flirciarskim uśmiechem.
-Sprawdzam stan kartek twojego brata, Offender.- powiedziałam. Trochę się zdziwieł, ale to mu nie przeszkadzało. Chciał mnie złapać tymi swoimi mackami, które nie wiem gdzie trzymał. Wyjęłam sikierę i odciełam mu ją. Podeszłam bliżej niego i kopłam w brzuch, przewrócił się. Jak to się mówi, zabawie się w GTA. Nie wiem skąd podczas kopania go po wszystkich częściach ciała, poczułam miły ból pomiędzy ramionami. Macka oplotła mnie w pasie, zdarzyłam jeszcze rzucić sikierą. Idealnie trafiłam w udo, oj będę musiała to wyczyścić.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie Lucyllie.- zapytał szef. Chiuston mamy problem.
- Wolę jak mówisz Night lub Dream, a on chciał mi coś zrobić.- szybko się oswobodziłam i podeszłam do Offendera z zamiarem zabrania swojej własności.
- Jestem nocą i snem. Nazywaj mnie swoim koszmarem- mówiłam próbując wyciągnąć sikierę z nogi. W końcu ją wyciągnęłam trochę jestem zmęczona. W rezydencji zabrałam jabłko i uciekłam do pokoju. Jedząc moje śniadanie, czytałam jakieś yaoi. Nudy nic ciekawego, czekaj czy to nie gitara. Z chęcią na niej pogram, wzięłam ją. Wydawała przyjemny dźwięk dla ucha. Poczułam znowu ten przyjemny ból. Dotknęłam ramion, nie wiem jak poczułam pióra. Spojrzałam w bok, mam szarę skrzydła. Piękne dwu metrowe skrzydła, które mnie uniosą. Zeszłam na dół w salonie doszedł lalkarz, zabawk i dziewczynka. Wszystkie oczy były skierowane na moją osobę.
- Co się stało? Nie podoba się- zapytałam. Potrzedł do mnie Jason, złapał za moją dłoń i pocałował.
Okej to jest bardzo dziwne.
- Pięknie wyglądasz w skrzydłach. Puppet tylko jej nie zazdrość, że jest w środku uwagi.- powiedział. Podeszła do mnie Sally z swoim misiem i pociągł w stronę wyjścia. Pomachałam im na pożegnanie.
- Jeśli umiesz latać. Proszę przyniesie mi tą piłkę.- Pokazała na najwyższe drzewo i zrobiła maślane oczka.
-Spróbuje ją ściągnąć-powiedziałam. Dobra trzeba po nią lecieć. Skrzydła poruszyły się i oderwały mnie od ziemi. Jednak z moim szczęściem jest tak, że po chwili straciłam równowagę i prawie spadłam. W końcu znalazłam zgubę dziewczynki. Delikatnie opadałam na dół, ale oczywiście przy lądowaniu upadłam z trzaskiem na moje cztery litery. Z domu wyszły proxy i spojrzały na ciebie.(będąc w salonie ich nie było)
- Łał.... Mamy anioła w domu- powiedział Masky. Toby podszedł bliżej i zaczął gładzieć pióra.
- Takie fajne i mięciutkie. Odaj mi je ploosze.- powiedział i dalej głaskał mnie po skrzydłach, nie powiem przyjemne uczucie.
Powiedz jednemu z nich co widziałyśmy.
Podeszłam do Hoody'ego i złapałam go za rękaw. Wzleciałam w górę, on coś mruknął pod nosem. Posadziłam go na gałęzi. Wyciągłam paczkę papierosów.
-Wiesz zamyka się drzwi gdy nie chcesz, by ktoś ci wszedł. Mam dowody, że ty i Masky jesteście parą. Każdy kto z wami mieszka wie prócz szefa. Tylko ja będę was mogła szantażować, jeśli ktoś złamie ten przepis spotka się z swoim koszmarem.- powiedziałam z mrocznem tonem w głosie.
-Lecę po twojego chłopaka pa.- zleciałam na dół. Złapałam masky'ego i posadziłam koło drugiego.
- Ona wie o nas. Może powiedzieć operatorowi i będzie źle.- powiedział Brian wskazując na mnie.
-Nie powiem, ale proszę możecie się miziać przy mnie. Lubię yaoi, więc coś takiego na żywo będzie jeszcze lepsze od mangi, czy anime. Wiecie jestem waszą przyjaciółką nie zdradzę was. Dobra możecie się pocałować. Amen.- powiedziałam szczęśliwa z lekką głupawką. Wzruszyli ramionami i zrobili to.
- Okej wystarczy. Zchodzimy- powiedziałam to i złapałam ich za ubrania. Troszkę są ciężcy, ale dobrze wylądowałam. Usłyszałam nowe głos, mówiąc.
Zapraszam do gabinetu Night Dream i masky'ego.
Pobiegłam z chłopakiem do gabinetu szefa. Weszliśmy odrazu. W pokoju był slendy i zbok.
- Macie iść po zapasy. Niestety ty Lucyllie nie będziesz mogła nikogo zabić. Masky naucz ją jak wykonujemy misję.- powiedział. Nie patrzyłam na szefa tylko jego brata, który nie był za bardzo zadowolony z mojej obecności. Było już późno na dworze czas na misję. Zakazał mi branie broni, więc wzięłam moją torbę. Szybko uporaliśmy się z tymi nerkami, ale na początek byliśmy w sklepie. W drodze powrotnej śmialiśmy się cały czas. Nagle chłopak padł jak długi z strzałkom w szyi. Skrzydła wyrosły mi z ramion złapałam chłopaka i zaczęłam lecieć bliżej rezydencji. Ktoś pociągnął mnie za sznur, który rzucił i złapał moją nogę. Trochę to mi przeszkadzało. W końcu zostałam ściągnięta na ziemię. Zobaczyłam je moje kuzynki, stały i się patrzyły. Wyjęłam nóż i rzuciłam się na napastników. Dostałam dwoma strzałkami nic się nie stało. Cały czas walczyłam w obronie przyjaciela, w końcu spłace mój dług u niego. Dostałam w głowę...ostatnie co zobaczyłam to trupy i mojego przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top