PROLOG
Koniec spokoju musiał kiedyś nastąpić. Właśnie stałam przy bramie, obok której widniała tabliczka z napisem 'Pyohan Han szpital Neuropsychiatryczny'.
Coraz bardziej zdenerwowana wyczekiwałam na osobę, która miała po mnie przyjechać. W okolicy było dość pusto. Jeden chłopak w spokoju uprawiał jogging, jakaś starsza pani wyszła na spacer z psem. Po czterech latach w zamknięciu taki widok był dla mnie bardzo przyjemny, a jednak budził także obawy.
Nagle zza zakrętu wyłonił się znajomy samochód. Zatrzymał się zaraz obok mnie.
- Wybacz za spóźnienie - powiedział chłopak, który wyszedł z samochodu. - Na głównej były korki...
Brunet od razu przytulił mnie, a następnie wziął mój bagaż i schował go do bagażnika.
- Nic nie szkodzi... - powiedziałam ze słabym uśmiechem i wsiadłam do samochodu mojego przyjaciela.
-Jak się czujesz, RaeRim? - zapytał, zawracając samochód na jezdnię w kierunku, z którego przyjechał.
- Mam tabletki, więc moja psychika wraca do normy - powiedziałam tonem, który przypominał ton zaprogramowanego robota. - A u ciebie, SeHun?
- Bez ciebie Seul to nie to samo - powiedział, a ja zerknęłam na niego i zauważyłam, że się uśmiecha. - Ciesze się, że wróciłaś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top