Psyho #2
*Eunhwa*
Człowiek przybyły z zewnątrz nie był normalny. W jego oczach lśnił obłęd, a grymas na twarzy, rzekomo wyrażający uśmiech, przyprawiał o dreszcze. Zdecydowanie znalazł się w tym miejscu z pewnych przyczyn, tylko z jakich. Rozkaz z góry? Zaproszenie jako wybitnego lekarza? Będę musiała dowiedzieć się więcej na jego temat. Póki co wiem, że jego okrucieństwo nie zna granic. On nawet nie traktuje nas jak ludzi. Zdążył już pobić HeeJun'a. On jest przecież dzieckiem, próbując pomóc sama dostałam po twarzy. Boje się, że to może zajść za daleko. Jest tu zaledwie dwa dni, a moje zdrowie psychiczne zostało już wystawiona dwukrotnie na próbę i coś mi się wydaje, iż będzie to częstsze niż zazwyczaj.
Po przemówieniu tego człowieka, jeśli człowiekiem można go nazwać, zaczęły się nasze testy. Biegi, rzuty, skoki wzwyż i w dal podnoszenie ciężarów i oczywiście pływanie. Na moje szczęście dzisiaj pływamy na basenie, czuje się dobrze kiedy wiem, że mam grunt pod nogami. Musieliśmy ubrać na siebie stroje sportowe, więc na chwile rozstałyśmy się z chłopakami i udałyśmy w kierunku damskiej szatni. Przez to, że bardzo często ćwiczyliśmy każde z nas miało własną szafkę w której oczywiście znajdowały się rzeczy potrzebna na treningi. Nasza grupka uwinęła się dość sprawnie jedynie musiałam pomóc MiKi założyć dokładnie strój. Wychodząc z szatni ku mojemu zdziwieniu nie było jeszcze chłopaków. Skoro mamy na nich czekać, zaczęłyśmy rozgrzewkę. Seria przysiadów skłony, jednak nieoczekiwanie usłyszałam krzyk. Hałas dobiegł z męskiej szatni. Nie czekałam, aż usłyszę coś gorszego i ruszyłam w tamtą stronę. Miałam małe obawy czy aby na pewno mogę tam wejść, ale jeżeli stało się coś poważnego powinnam tam być. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pół nagi YouJin który nie zdążył wsunąć na siebie koszulki do pływania, lecz teraz nie jest to istotne.
- Co się stało?!- praktycznie na nich krzyknęłam z powodu emocji.
- JiHun...- tylko tyle powiedział mi najstarszy sam będąc w szoku.
JuHun leżał na podłodze zwijając się z bólu. Jakiego? Nie mam pojęcia. Trzymał się za głowę prawie wyrywając sobie włosy. Musiało to być nie do zniesienia.
- Zabierz to ode mnie- wysapał z trudem.
Nie rozumiałam kompletnie o co mogło chodzić. Pierwszy raz widzę u niego takie zachowanie.
- HeeJun leć na hale po pomoc, powinni mieć tam nosze- zaczęłam wydawać rozkazy- SeungJun, biegnij jak najszybciej potrafisz do budynku szpitalnego zawiadom o całej sytuacji. InSeong proszę cię powiadom o wszystkim dziewczyny i je uspokój- chłopaki pobiegli tym samym jedynie do pomocy został mi YouJin- Jin podaj z apteczki koc termiczny.
- Się robi- chłopak uwinął się szybko dzięki czemu chwilę potem JiHun był już przykryty.
Zaczęłam głaskać młodszego po głowie. Nie wiem czy coś to da, ale na pewno dzięki temu nie czuje się samotny. Walczy z tym dla kogoś.
- Zdejmij koszulkę- rozkazałam.
- Eunhwa nie za wcześnie...
- Kuźwa YouJin zdejmuj i nie gadaj!
Po moim wrzasku posłusznie wykonał moje polecenie. Szybko pobiegłam do łazienki i zwilżyłam materiał, aby następnie przyłożyć go do czoła JiHun'a.
Później wszystko zadziało się szybko. Przyszła pomoc. Chłopaki wynieśli poszkodowanego z pływalni, zanosząc tym samym do szpitala. Zostałam sama w osłupieniu w męskiej szatni.
*JiHun*
To pierwszy raz gdy atak był tak długi i silny. Zazwyczaj kończyło się na szumie w głowie i piszczeniu w uszach, ale zawsze były to dźwięki. Nigdy mnie to nie bolało. A tym razem czułem się jakby coś wypalało mi mózg, jakby jakaś siła chciała przejąć nade mną kontrole. Będę musiał przeprosić wszystkich, zapewne bardzo martwili się o moją osobę. Jeśli opisywałbym wydarzenia, mające miejsce podczas ataku, pamiętam tylko rękę gładzącą moje włosy. To mnie uspokoiło. Było pomocne. Nie byłem w stanie sprawdzić kto sprawił moje cierpienie mniej uciążliwym.
Wstałem z białego łóżka szpitalnego. Do moich żył podpięte były kroplówki. Ciekawe ile przeleżałem. Chciałem podjeść do zlewu, aby przemyć twarz zimną wodą, jednak niewielkie lustro wiszące nad nim lekko mnie odstraszyło. Mimo to stanąłem przed zlewem i puszczając wodę i zanurzając swoją twarz w zimnym strumieniu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem jego. Ta sama twarz, te same ubrania, ale inny człowiek.
- Hej JiHun, stęskniłem się za tobą- uśmiechnął się.
Dlaczego patrząc w lustro on zaczyna żyć własnym życiem?
- Znikaj- powiedziałem chłodno.
- Ja nigdy nie zniknę, jestem HunJae i mam zamiar zastąpić twoje miejsce.
Znowu ból głowy. Czy wcześniej to też była jego sprawka? Nie myśl o nim. Przestań. Zostań sobą, zachowaj swoją tożsamość. Błagam niech ktokolwiek tu przyjdzie.
Ponowna pobudka w tym samym miejscu. Znowu zemdlałem. Muszę nauczyć się nad tym panować.
- Hunnie wszystko w porządku?-usłyszałem to pytanie i obróciłem moją twarz na lewo skąd dobiegał głos.
Eunhwa, obok niej siedziała Miki. Ucieszyłem się, że przyszły. Teraz nie muszę się martwić pojawieniem się HunJae. On wystrzega się ludzi.
- Tak, po prostu słabo się poczułem. Wydaje mi się, że po prostu za szybko wstałem-uśmiechnąłem się delikatnie. Nie chce jej bardziej martwic. I tak ma przez nas wszystkich wiele utrapień.
- Kiedy do nas wrócisz?- zapytała się Miki patrząc na mnie swoimi wielkimi błyszczącymi oczami- tęsknię- złapała mnie za rękę.
- Nie jestem pewien, musiałbym zapytać się lekarza.
- A jak wrócisz to będziesz się ze mną bawić?- mała dalej ciągnęła temat.
- Miki, nie męcz go słońce- upomniała ją Eunhwa.
Na moją twarz mimowolnie wypłynął szeroki uśmiech. One zawsze przypominają mi prawdziwą matkę i córkę, chociaż wiem że to nie prawda.
- Eunhwa, mogłabyś mi podać wody?- Skutecznie odwracam uwagę od Miki, którą od razu wciągam na łóżko, żeby usiadła obok mnie.
- Już ci podaje- dziewczyna sięgnęła na stolik, gdzie z dzbanka nalała przezroczystą ciecz do niewielkiego szklanego kubeczka położonego tuż obok. Kiedy się odwróciła popatrzyła z politowaniem na małą która zaczęła się bawić palcami mojej dłoni.
- Dziękuję.
*MinJi*
Od wczorajszego wypadku lekarze bardziej na nas uważali. Pewnie zaczęli się obawiać, że ich eksperyment umrze śmiercią naturalną wraz z JiHun'em. My jako grupa także odczuliśmy to wydarzenie. Nawet YuBin i SeungJun, którzy byli uznawani za najbardziej rozrywkowe i roześmiane osoby trochę przygaśli. Aktualnie prawie wszyscy siedzieliśmy teraz w salonie. Eunhwa i jej nieodłączna towarzyszka poszły do szpitala sprawdzić, czy przypadkiem stan JiHun'a się nie poprawił. Moje miejsce przypadło na kanapie obok HeeJun'a. Miałam przy sobie szkicownik i ołówek więc w między czasie bazgrałam sobie po kartce, a mój rówieśnik raz po raz zerkał przez moje ramie. Nie specjalnie mi to przeszkadzało, dlatego dalej ze spokojem kreśliłam bliżej nieokreślone kształty. Nikomu nie śpieszyło się do rozmowy więc jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było szuranie ołówka po kartce.
Kiedy skończyłam rysować moim oczom ukazał się płonący dom. Czemu to narysowałam? Sama nie wiem. Kiedy na niego patrzę wydaje mi się dziwnie znajomy, ale nie ma takiego budynku na terenie ośrodka.
- Dlaczego akurat płomienie?- do moich uszu dobiegło pytanie, wypowiedział je oczywiście mój obserwator.
- Nie wiem, jakoś tak wyszło- powiedziałam prawdę.
- Podziwiam cię, że jesteś w stanie coś takiego wymyślić.
- Nie jestem pewna czy aby na pewno jest to wyłącznie wytworem mojego mózgu. Wydaje mi się jakbym już to gdzieś widziała. Tylko nie wiem gdzie.
Chłopak zamyślił się przez chwilę. Po czym powiedział:
- Może to jakiś obrazek z książek, albo narysowałaś swoją wersje jakiegoś obrazu?
-Wydaje mi się, że pamiętałabym coś takiego- wymamrotałam pod nosem i przewróciłam szkicownik na kolejną stronę.
*YouJin*
Denerwowałem się stanem zdrowia młodszego. Sam wczoraj przesiedziałem przy nim cały dzień no i jeszcze pół nocy. O drugiej w nocy przyszła do nas Eunhwa i kazała mi wracać i się położyć. Z początku nie chciałem jej słuchać jednak po rozmowie z nią faktycznie uświadomiłem sobie, że jestem zmęczony, a dalsze siedzenie tu nic nie da. Wróciliśmy razem do budynku mieszkalnego i życzyliśmy sobie dobranoc. Następnego dnia od razu po śniadaniu najstarsza z dziewczyn powiedziała o swoim zamiarze pójścia do szpitala. Z początku chciałem iść z nią, jednak po słowach „Marnie wyglądasz, lepiej odpocznij" wiedziałem, iż dalsze kłótnie nic by mnie zmieniły. Dziewczyna wzięła ze sobą najmłodszą i zniknęły.
W ten oto sposób nie ma ich od trzech godzin, a ja siedzę w salonie przy stole i martwię się zamiast, jak poleciła brunetka, odpocząć.
- YouJin?- na moim ramieniu spoczęła dłoń Eunhwa.
Chwila, czy ja się właśnie zamyśliłem?
- Aa yyyy przepraszam mówiłaś coś?- powiedziałem lekko zmieszany zaistniałą sytuacją.
- Tak, powiedziałam że JiHun się już obudził i nic złego mu nie jest, dlaczego nie słuchałeś?
- Wybacz zamyśliłem się- przetarłem kark dłonią ze zdenerwowania- A właśnie kiedy go wypiszą?
- Jutro rano mam po niego przyjść.
Na ostatnie zadnie pokiwałem tylko twierdząco głową. Kamień spadł mi z serca dowiedziawszy się o stabilnym stanie zdrowia chłopaka. Przez cały czas twierdziłem, iż zaistniała sytuacja była moją winą. To ja jestem za nich odpowiedzialny. Jestem najstarszy i powinienem wszystkiego dopilnować. Z nerwów zacisnąłem mocniej swoje dłonie które miałem oparte na stole.
- Nie obwiniaj się- delikatna dłoń brunetki pogładziła moje spięte dłonie, a sama dziewczyna usiadła naprzeciw mnie- wiem, że bierzesz całą winę na siebie. Zawsze tak robisz, gdy dzieje się coś złego. Ale to naprawdę to nie jest twoja wina.
- Jestem najstarszy powinienem sobie poradzić ze wszystkim. A w tamtym momencie, nie wiedziałem co powinienem zrobić, stałem jak słup soli. Gdybyś nie wbiegła wtedy do szatni, to mogłoby się to skończyć znacznie gorzej.
- To był dla ciebie szok. Stało się to pierwszy raz. Ja sama w pierwszej chwili oniemiałam, więc spróbuj się nie obwiniać. Dobrze? Jesteś wspaniałym autorytetem, silną osobą. I jesteś nam potrzebny taki jaki jesteś.
Przez całą ta rozmowę jej ręce gładziły moje. To było miłe.
Udało mi się napisać ten rozdział w miarę szybko tylko miałam małe problemy techniczne i nie mogłam go wstawić wcześniej, ale najważniejsze, że jest. Mam nadzieję, że się podobało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top