Miles, Fire storm, Damian, Striker
N: Cześć fani! To kolejna część naszej psychologii. Cieszycie się?
*W tle jedyne co słychać to świerszczyk*
M: Więc skoro przywitanie mamy już z głowy, to może przejdźmy do tej bardziej zrypanej części.
N: Nie ukrywajmy, że to właśnie na nią czekacie najbardziej. W końcu ludzie lubią się ponabijać z innych, nie?
M: Nie, to tylko my.
N: Aha.. to znaczy, że jesteśmy wyjątkowe?
M: Tak... wyjątkowo wredne. Ale właśnie za to lubicie ten program.
N: Właśnie. Jeszcze jedno ogłoszenie zanim zaczniemy. Program ten jest nadawany na żywo i leci na wszystkich stacjach.
M: Chcemy tez zaznaczyć, że robimy to wyłącznie dla waszego dobra. No bo nie chcemy, żebyście przypadkiem przegapili kolejną część tego genialnego show.
N: *mruczy pod nosem* Wcale nie robimy tego, żebyście po prostu nie mogli przełączyć tego programu. *już normalnie* Dokładnie o to nam chodzi. No bo co wtedy, gdyby na przykład ktoś przez przypadek usiadł na pilocie i przełączył w najlepszym momencie? Tego byśmy przecież nie chciały. *śmieje się nerwowo*
M: *patrzy na nią krzywo i z myślą "Teraz to wszyscy ci wierzą"*
N: No co? Zły przykład? To podaj lepszy mądralo! No, słucham!
M: To może krótka przerwa na reklamy? Skoczcie sobie po coś do szamania, a my wracamy za chwilkę. *macha na pożegnanie*
*Widać ciemny ekran, a następnie lipne reklamy, których i tak nikt nie ogląda, ale nie można ich przełączyć*
Po przerwie
M: A więc witamy ponownie. My już uporałyśmy się ze swoimi problemami, a wy macie coś na ząb.
N: No i wszyscy są tym sposobem szczęśliwi.
M: A więc czas zaczynać! Na pierwszy ogień idzie... Miles!
*wchodzi powyżej wymieniony*
N: Znacie go... no nie? Nie, aha.
M: Miles jesteś za mało popularny.
Miles: Co? Niemożliwe. Wszyscy mnie znają.
N: Ale nie kochają. No może w twoim świecie.
Miles: Ale...
M: Ale nie martw się. Dzięki nam trochę sławy zaznasz. A teraz słuchaj.
*muzyczka z "Flintstonów"*
M: Ahaaa... ty chcesz zaszaleć. Bo inaczej "Jaba daba duu!" nie zinterpretuję.
N: Chcesz powrócić do młodości.
M: Ale on jest młody. Ma trzynaŝcie lat.
Miles: Prawie czternaście.
N: Cichaj i słuchaj na razie co mamy ci do powiedzenia.
M: Więc adekwatnie do wieku, chcesz sobie zaszaleć. Tylko wiesz, nie radziłabym ci się przebierać w jaskiniowca i szaleć po mieście. Strój Spider man'a w zupełności wystarczy.
N: No właśnie. Jest... jest kryjący ciało.
M: Właśnie. Jest adekwatny do naszych czasów.
N: Dobra. Rozszyfrowaliśmy to. Miles, zgadzasz się?
Miles: *mina nieogara* Całkowicie. Mogę już iść?
M: W sumie to tak. I możesz zaprosić następnego gościa.
*Miles nawet nie słucha, tylko jak najszybciej wychodzi, żeby zachować chociaż resztki godności*
N: A następny jest... Fire Storm. Czyli w zasadzie to mamy dwóch gości. Powitajmy Ronni'ego i profesora Stain'a!
*bohater wchodzi i rozlegają się gromkie brawa*
Ronni: Dziękuję, dziękuję. Też was...
N: Nie ekscytuj się tak. Jestem pewna, że to dla profesora.
M: On w przeciwieństwie do ciebie, jest znany.
Ronnie: Co? Jak to? Przecież każdy zna Fire storm'a.... no wiesz co? A gdzie jakieś uznanie dla mnie?
N: Może pogadacie sobie później, a teraz skupimy się na tym, po co was tu zaprosiłyśmy?
Ronnie: O nie, nie. A kto ostatnim razem ratował sytuację, hm?... No ja sobie wypraszam.
M: Szkoda, że my nie słyszymy profesora. A potrafi się wczuwać w rolę.
N: No nie? Najlepszy był, jako handlarz broni. A nie, czekaj... on był kupującym, tak? No chyba, że chciał coś opchnąć.
M: Jeszcze chwila i rzuciłby się na tamtego typa.
(Kto łapie o co chodzi, niech da znać)
N: *kaszle teatralnie, zwracając tym na siebie uwagę* Dzięki. A teraz skoro już słuchacie...
"Otwórz oczy, za siebie spójrz.
Coś pięknego wokół stwórz.
Świat ten nie jest taki zły."
(Król szamanów)
M: No w sumie pasuje.
N: A ja wiem. Ronaldzie, zrób coś pięknego. Nie twórz jakichś dziwnych Batmobili.
M: Nie twórz pizzy.
N: No, stwórz coś pięknego... pomóż Poison Ivy...
Ronni: Dla mnie pizza była piękna.
N: Piękne to natura, nie ciasto. Pięknie, to się wygląda, jak się zje całą blachę.
Ronni: Ja zawsze wyglądam pięknie. Poza tym, nie mogę tworzyć niczego naturalnego.
N: Pizza nie jest fur natural.
Ronni: Ok...
M: To stwórz sztuczne rośliny.
Ronni: Chcesz?
*po chwili na stoliku stoi doniczka*
Ronni: Roślinkę musisz se załatwić.
N: Załatwiłeś mi roślinkę.
M: Ja wiem. To Peter. (Nawiązanie do poprzedniej części).
N: W sumie to możliwe. Taki z niego szkolny terrorysta, widzisz? Sprawdza się.
M: Peterze Parkerze, załatwiłeś roślinkę?
*cisza*
N: Dobra. To chyba nic dodać nic ująć.
M: Dokładnie. Dzięki i do następnego!
*Fire storm wychodzi, a wchodzi.... Damian Wayne*
N: Hej poczekałbyś, aż cię zapowiemy!
Damian: Nie mam zamiaru tracić tu więcej czasu niż to konieczne.
M: No tak, Damian nie będzie czekał na nikogo.
N: Ani nikt nie czeka na Damiana. W takim razie słuchaj.
"Kilku kumpli i patyk albo dwa.
Powstanie dom, w którym mieszkać się da.
Kumpli weź, patyk w garść, potrafisz to."
(Kubuś Puchatek)
*prowadzący duszą się ze śmiechu, a Damian patrzy na nie jakby miał się na nie zaraz rzucić. W końcu, kiedy prowadzące się opanowują, można kontunuować*
M: No potrafisz...
N: Albo nie.
M: Znaleźć kumpli...
N: I patyk.
M: Idź szukać patyka, to lekcja na dziś.
N: Albo znajdź sobie kumpli, którzy znajdą ci patyka.
M: Albo... znajdź patyka, który znajdzie ci kumpli.
N: Albo weź dwa patyki. Po co ci kumple?
M: Albo patyki będą twoimi kumplami.
N: Będziesz gadać do patyka.
Damian: *patrzy na nie, jak na kretynki* I wy się nazywacie psychologami...
M: Tak...
Damian: To już Quinn była bardziej fachowym psychologiem.
N: No trudno.
M: Zgadzasz się z naszą poradą? Nie? I o to chodzi.
N: Jak się nie zgadzasz, to znaczy, że jest trafna.
M: Nikt nigdy nie zgadza się z dobrym psychologiem. Nie przyznaje się do problemów.
N: No, to rozgryźliśmy te patyki i kumplów.
M: Może lepiej nie...
N: Czekaj, a ten gdzie się podział? *rozgląda się w poszukiwaniu Damiana, ale bez większego skutku*
M: No trudno. W takim razie czas na ostatniego gościa dzisiaj.
N: Przed wami... Striker!
M: Rany, ciebie to już serio nikt nie będzie kojarzył.
Striker: Chyba sobie żartujesz? Znasz innego bohatera, który jest tak rozchwytywany przez telewizję? Może poza Iron man'em.
N: Raczej był. Ostatnio jakoś o tobie cicho.
M: Ale to w tej chwili nieważne. Znają cię czy nie i tak niczego to nie zmienia. Czas zaczynać.
"Już pora wstać, wyruszyć z domu.
Przyjaciela spotkać dziś.
Miły, puchaty, okrągły..."
(Kubuś 2.0)
M: Rany, co wy dzisiaj wszyscy z tymi przyjaciółmi?
N: A więc jesteś okrągły i puchaty? No nie wiedziałam.
M: No więc musisz iść spotkać przyjaciela. I wstać, bo jak widać jeszcze tego nie zrobiłeś.
N: Więc zrób coś twórczego. Przezemyj se twarz... kranówką.
M: Spokojnie, kranówka nie bije... w 90%. Bo czasami bije.
N: Miles coś o tym wie.
M: No i... w sumie nie wiem co jeszcze mamy w tym wypadku powiedzieć.
Striker: Więc lepiej nie mówcie już nic i pozwólcie mi wreszcie sobie pójść.
N: W sumie to czemu nie?
M: No to skoro nie jesteś już nam potrzebny... no to spadaj!
N: A teraz czas na podsumowanko. W tym odcinku dowiedzieliśmy się, że...
• Miles jakimś cudem nadal jest młody... choć może tylko duchem.
• Firestorm to zawodowy poskramiacz doniczek i ciasta.
• Damian... on... lubi patyki?
▪ A Striker... nikt go nie zna, więc nie będę o nim mówić.
Wszystko już wiecie?
No hej! Wreszcie druga część! W ogóle ktoś jeszcze o tym pamięta? Pewnie nie za bardzo.
W każdym razie, jeśli tylko nie znacie piosenek to piszcie, a zaraz wyjaśnimy, a po drugie, w tym odcinku było sporo nawiązań do odcinków z bajek, więc jeśli ktoś ich nie kojarzy to też pytajcie. Albo nie, wtedy tylko nie załapiecie kompletnie o co w tym chodziło i będzie jeszcze dziwniej.
A tak poza tym, to wszystko na dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top