XXIV

Cumberotter :Sherlock, gdybyś zniszczył więcej swetrów Johna (oczywiście w imię nauki!) Wolałbyś, by John siedział trochę dłużej w więzieniu I zapomniał o całej sprawie, czy by wyszedł wcześniej I (nie)kulturalnie zwrócił Ci uwagę, że cudzych rzeczy się nie tyka?

SH: Oczywiście, że chciałbym, aby wyszedł wcześniej.

SH: Ale na Baker Street na pewno by mnie nie zastał.

JW: Na Baker Street może i nie.

JW: Ale na cmentarzu.

JW: Bo ukatrupiłbym cię, gdziekolwiek byś się nie znalazł.

JW: Odszukałbym cię w każdym możliwym miejscu na ziemi.

JW: A wiesz w jaki sposób?

SH: Poprzez Mycrofta jak mniemam.

JW: Błąd.

SH: Oświeć mnie.

JW: Za chwilę.

JW: Teraz nacieszę się faktem, że jestem w przeciwieństwie do ciebie górą.

SH: ...

SH: MÓW.

JW: Powtórz to, co wcześniej napisałeś, a odpowiem.

JW: (;

SH: Co mam niby powtórzyć? Bo jak na razie cisną mi się do ust przekleństwa.

JW:

JW: Dokładnie to.

SH: Ech... W porządku.

SH: Oświeć mnie, kochanie.

JW: Tak więc... pamiętasz swoją dawną obietnicę, że mnie nigdy nie zostawisz?

SH: Pamiętam...

JW: No to...

JW: Ja ci nie zaufałem...

SH: ...

JW: Z tego powodu jednej pięknej nocy, wszczepiłem ci chipa pod skórą, abym mógł cię w każdym momencie namierzyć.

JW: Kłamałem, że to ukłucie to może być sprawka komara...

SH: Wiedziałem, że to niemożliwe by mnie ugryzł w pośladek! Wiedziałem!

SH: Idę do Molly. Wyciągnie mi to świństwo.

JW: Nie ma mowy.

JW: Nie pozwalam, abyś lawirował pośladkami tuż przy twarzy Molly.

JW: A nuż coś ci wyjdzie?

JW: A raczej.

JW: Co nie wyjdzie.

SH: Więc ty mi to wyciągnij przy następnej wspólnej nocy.

JW: Tak, tak.

JW: Naturalnie.

JW: Zrobię to.

JW: Uczynię z ochotą.

JW: Wsadzę ci.

JW: Taką wielką.

JW: Grubą

JW: Pensetę.

JW: Będzie bolało.

JW: Chyba że chcesz znieczulenie.

SH: ...

SH: Jednak wolę Molly.

JW: Nie, nie, nie.

JW: Jestem lekarzem.

JW: Zaufaj mi.

JW: Nie takie rzeczy wkładałem w pacjenta.

JW: Jeszcze wychodzili cało z mojego gabinetu.

SH: :)

SH: Nie.

JW: Nie bądź dzieckiem.

SH: *offline*

JW: Boże, daj mi do niego cierpliwość.

JW: Spraw, abym nie pochwycił w przypływie frustracji patelni i nie uderzał go nią, aż wybiję z jego tępej głowy tej infantylności.

4bunny6 : Mam BARDZO WAŻNE PYTANIE. Gdzie kupiliście meble? Mam nadzieje że nie w IKEA bo dużo ludzi :/. Bo chciałabym sobie dom ( czy co to jest ) sobie urządzić jak wy. Szczególnie pytam o łóżko. Podobno jest wygodne. Tak mówił Jim. A raczej Jim w głowie Sherlocka. Czyli sherlock.

JW: Nie chcę cię zasmucić, niemniej meble już stały w mieszkaniu, kiedy po raz pierwszy przekroczyłem jego próg. Dlatego zapytaj się o to pani Hudson, bo to ona jest jego właścicielką.

JW: Zaraz.

JW: Moriarty w głowie Sherlocka?

JW: Skąd wiesz?

JW: Mi nic o tym nie mówił.

SH: Stare dzieje...

JW: Fantazjowałeś sobie o nim?!

JW: O tym kryminaliście?!

SH: Raczej on o mnie.

SH: W mojej głowie.

JW: On to robił nawet, kiedy żył. Widziałem, jak na ciebie patrzył i co do ciebie mówił, kiedy to ja byłem owinięty tymi pieprzonymi bombami!

JW: Psychol.

JW: Cholerny psychol.

SH: Spokojnie, John. W żadnym wypadku nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak ty, gdy pierwszy raz cię ujrzałem w laboratorium.

JW: Och...

JW: Naprawdę?...

SH: Naprawdę. Do dziś ten widok wywołuje na mnie wrażenie, gdy odtwarzam go sobie w umyśle.

JW: U mnie również...

SH: Też sobie odtwarzasz swój własny widok?

JW: Co?

JW: Nie!

JW: Mam na myśli ciebie..

SH: Och...

SH: To miłe...

JW: Pamiętam, że mnie zachwyciłeś... a z drugiej strony przeraziłeś, że tyle o mnie wiesz, jakbym ci sam udostępnił te informacje, kiedy to ja jedynie znałem twoje imię i nazwisko.

JW: Oraz fakt, że szukasz współlokatora.

SH: Cóż... To mogło być lekkim szokiem dla ciebie...

JW: Lekkim? To był kolosalny szok.

JW: Jednakże... tak bardzo potrzebny szok...

JW: Wyobraź sobie, że wstajesz jak co dzień z łóżka, gdzie już na starcie jesteś zmęczony swą egzystencją i gdy tylko udaje ci się usiąść na jego skraju, to mechanicznie twój wzrok wędruje w kierunku nie tylko laski, opartej o stolik, lecz również o szufladę, w której przetrzymujesz broń i kosztuje to ciebie wiele, aby jej nie pochwycić i pociągnąć za spust, żeby ze sobą nie skończyć. Wyobraź sobie, że rutynowo spacerujesz po parku, bo według twojej terapeutki nie powinieneś odcinać się od świata i ruch wraz z ożywczym powietrzem dobrze ci zrobi. Wyobraź sobie, że niechętnie napotykasz swojego starego znajomego, któremu o wiele lepiej się powodzi i musisz z nim rozmawiać o swych prywatnych rzeczach, dopóki on nie stawia przed tobą propozycji, która staje się początkiem reakcji łańcuchowej. Wyobraź sobie, że twój przyszły współlokator, z jakim przyjdzie ci dzielić następne lata mieszkanie, wydaje się być na pierwszy rzut oka taki... kuriozalny, lecz coś w jego sposobie bycia cię do niego przyciąga, mimo że głos w twojej głowie notorycznie cię od niego przestrzega, lecz ty zdajesz się go nie słuchać, jak i opinii pozostałych osób, ponieważ ty doskonale wiesz, że owa reakcja łańcuchowa zdoła odmienić zupełnie twój dotychczasowy byt, obdarowując cię lepszym jutrem.

SH: Wyobraź sobie, że wiem, co czujesz.

SH: I wyobraź sobie, że ten dzień był najlepszym dniem w moim dotychczasowym życiu, które spędzałem samotnie i nie mając kontaktu z nikim innym.

Dziękuję ci, John, że wtedy pojawiłeś się w moim życiu.

JW: Ja... również dziękuję...

JW: Po odpowiedzeniu na pytania cię przytulę, dobrze?

SH: Nawet nie musisz o to pytać.

4bunny6 :Jaka jest wasze zdanie na temat tego że ekipa BBC łaziła za wami z kamerami ( uuuu, rymuje się ), nagrywała was, a potem publikowali to jako serial?

JW: Czułem się zakłopotany, lecz powiedzieli nam, że to zwiększy zasięgi dla Sherlocka, którego będą znać miliony, co wiązało się z tym, że pojawi się więcej dla niego zleceń z dziwacznymi morderstwami. Zanim się obejrzałem, kamery towarzyszyły nam prawie że w każdym aspekcie naszego trwania na Baker Street. Paru kamerzystów przypłaciło nawet życiem, kiedy niefortunnie natrafili na ludzi Moriarty'ego, dlatego ci nowi na ich miejsce zaczęli nosić kamizelki kuloodporne, czy ochraniacze. A niektórzy zaginęli bez śladu, bo podobno zakradli się do domu Mycrofta, gdzie znajdował się w jednoznacznej pozycji z ciastową podobizną Grega, ale to tylko pogłoski. Co do mnie, to nie mam pojęcia, kiedy ja się na to zgodziłem... Ostatnie moje wspomnienie przed przybyciem kamer jest z wtedy, kiedy z Sherlockiem piłem herbatę, którą on mi przyrządził... Byłem mile zaskoczony, że wysilił się, aby mi ją zrobić, bo zwykle ja się tego podejmowałem...

JW: Zaraz.

JW: SHERLOCK!!!

SH: *offline*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top