Wycieczka po Londynie #3
JW: Skoro już sobie to uzgodniliśmy, to następnym punktem naszej wycieczki było wspaniałe Piccadilly Circus.
SH: Tak, źle nie myślicie. Tam pojawił się na ekranach Moriarty.
JW: Na całe szczęście już go tam nie ma... Zamiast niego jest multum nadawanych reklam.
SH: I pełno M&M. Pełno.
SH: Jak ktoś z was kocha M&M to można znaleźć tam ich krainę.
JW: Starałem się zrobić zdjęcie zegara i tego co jest za nim, aczkolwiek sklep M&M również się załapał, przez co można go dostrzec po prawej stronie fotografii.
JW: W następnej kolejności jedynie spacerowaliśmy, gdzie nas tylko nogi poniosą, dzięki czemu mogliśmy uwiecznić jak wiele istnieje tutaj sklepów oraz masy turystów, którym nie straszna jest zdradliwa pogoda w Anglii.
JW: I spójrzcie co jeszcze się znalazło.
JW: Salon fryzjerski SH.
SH: Żeby była jasność. Nie uczęszczam tam na podcinanie.
JW: To tam Sherlock poddaje swe włosy różnym udziwnieniom, aby w każdej sytuacji wyglądały niczym z reklamy.
JW: Zresztą, rano ciągle je spryskuje lakierem, aby się trzymały. A wieczorem trzyma je w czepku, aby odżywki w nie wsiąkły.
JW: Dodam jeszcze że śpi w wałkach, dlatego ma je takie kręcone.
SH: To nie ja nakładam tonę odżywki i pianki, aby grzywka stała niczym mury placu Westminster.
JW: Zazdrościsz mi, bo ja nie muszę przeznaczać wiele na moje włosy.
SH: Oczywiście. Poza całym magazynem bankrutującego przez ciebie sklepu fryzjerskiego.
JW: A mam powiedzieć o salonie piękności, który znajduje się w tym samym pomieszczeniu co fryzjer? Że uczęszczasz tam, aby zrobili ci maseczkę z błota i wypiłowali paznokcie u rąk? Nie wspominając o masażu całego ciała.
SH: Może pokazać czytelnikom zdjęcie kubła na śmieci zawalonymi tryliardem pustych opakowań z kremem ukrywającym zmarszczki? Już nie unoś tak tego czoła w zdziwieniu, bo pieniądze pójdą na marne za kremy.
JW: Dość, nie mogę już wysłuchiwać tych oszczerstw.
SH: Oh, już tak się nie obrażaj... Pamiętasz ten wspaniały gay bar?
JW: ...
JW: Miałeś tego nie wspominać tutaj...
JW: Nie dość że mnie siłą tam zawlokłeś...
SH: Siłą? Siłą to ja musiałem cię stamtąd wyciągać.
JW: Chcesz zostać tej nocy singlem? (:
SH: ... Nie...
JW: To dobrze, bo ja również bym tego nie chciał.
JW: Ale żeby nie było. Molly zajęła się Rosie pod naszą nieobecność.
SH: Tak, była na tyle miła, że zabrała ją do mini parku rozrywki niedaleko. Rosie wróciła cała zadowolona.
JW: Równie zadowolona co my...
SH: Dzisiejszy dzień był naprawdę udany. Nieprawdaż, John?
JW: To prawda, był pełen wrażeń. Jednak najlepsze jest jeszcze przed nami. Istnieje wiele miejsc, które mamy wam do pokazania.
JW: Jednak to następnym razem.
SH: A teraz... Napijmy się herbaty, połóżmy Rosie spać i oboje idźmy w jej ślady. Chyba dawno nie czułem się tak śpiący...
JW: Ja podobnie... Nie mogę się również doczekać relaksującej kąpieli przy świecach. Chociaż obawiam się, że prędzej zasnę w tej wannie i niechybnie się w niej utopię.
SH: Mam pójść z tobą i cię pilnować?
JW: Och, bardzo chętnie.
SH: W takim razie, do następnego, czytelnicy.
JW: Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top